29 maj Triki żywieniowe u dzieci. Wywiad z dietetykiem i komentarze blogujących mam
Temat prawidłowego odżywiania dzieci poruszałam wielokrotnie, w sieci znajdziecie też wiele publikacji na ten niekończący się temat. Jeśli chodzi o mnie już wiecie, że nie zmuszam dzieci do jedzenia tego, na co nie mają w danym momencie ochoty, ale codziennie pamiętam o tym, żeby dbać o ich prawidłową dietę opartą na produktach dobrej jakości.
O triki żywieniowe u dzieci zapytałam jednak dyplomowaną dietetyczkę i blogerkę – Kamilę Urbaniak. Kamila prowadzi dwa blogi, na których dzieli się wiedzą z zakresu zdrowego żywienia. W pracy z pacjentami rozpatruje nie tylko kwestie diety, ale również aktywności fizycznej, środowiska, pracy czy psychiki oraz snu. Propaguje zdrowy, świadomy styl życia i naukę prawidłowych nawyków żywieniowych u dzieci i dorosłych.
Do wypowiedzi zaprosiłam również blogujące mamy. Jeśli jesteście ciekawi jakie stosują triki, żeby ich pociechy nie stroniły od wartościowego jedzenia zajrzyjcie na koniec artykułu. Ich odpowiedzi napawają olbrzymim optymizmem i udowadniają, że sposób odżywiania dzieci nie musi przypominać katorgi dla obu stron, pomimo, że niektórym trafiły się tzw. niejadki.
Wywiad z Kamilą Urbaniak – blogi Kreatornia Zmian i By Kamila
Esencja: Na pierwszy ogień najtrudniejsze pytanie. Jako dietetyk co byś poradziła rodzicom dzieci, które stronią od jedzenia zdrowych produktów?
Kamila: Zanim spojrzałabym na talerz dziecka, najpierw zapytałabym co jedzą rodzice. Dzieci bardzo często jedzą to co oni np. jeśli mama jest wzorem pod kątem zdrowego odżywiania, a tata już niekoniecznie, natomiast ich dziecko to chłopczyk – naturalne jest, że będzie chciał naśladować tatę.
Jak pokazują badania, dzieci również wykazują naturalną skłonność do produktów, które mama jadła w ciąży. Już wtedy bowiem kształtują się preferencje żywieniowe dziecka.
Kolejne pytanie to co to znaczy, że dziecko stroni od jedzenia zdrowych produktów? Czy ono chce jeść tylko słodycze, frytki, hamburgery i tosty czy może po prostu nie je tego czego życzy sobie rodzic? A rodzic często życzy sobie, żeby dziecko było jak dorosły. Siedziało cicho, zjadło grzecznie, do końca i nieważne czy jest to surówka ze świeżą cebulą czy rzodkiewka z twarożkiem i szczypiorkiem. Dziecko też raczej nie wypije soku z selera naciowego, ani nie będzie podekscytowane jeśli damy mu ugotowanego buraka (choć są dzieci, które uwielbiają wszystko!). Ale zwykle przecież do obiadu zjada marchewkę, pochrupie paprykę, a jak nie paprykę to może pomidorka cherry? Pewnie też lubi jakieś owoce. Może niekoniecznie będzie uwielbiało pudding z chia, ale pewnie zje kotleciki mamy, do których ta niepostrzeżenie dodała siemię lniane czy kaszę jaglaną, startą marchewkę lub zblendowany seler.
Zdrowe produkty to kwestia bardzo umowna i dla wielu osób oznacza coś zupełnie innego. Zawsze zachęcam aby najpierw popatrzeć na siebie, zrobić rachunek sumienia, a później rozliczyć dziecko.
Kolejna ważna kwestia: dzieci uczą się przez modelowanie, czyli Drogi Rodzicu jesteś przykładem 24 godziny na dobę, 7 dni w tygodniu. Poradziłabym Ci zatem edukację i tłumaczenie dziecku czemu zdrowa żywność jest ważna i co konkretny produkt dobrego może dla niego zrobić np. marchewka dba o Twoje zdrowe oczy, brokuły wzmacniają kości. Dobrym pomysłem jest też wspólne gotowanie lub przygotowywanie posiłków do podania, układanie żywności we wzorki, budowanie pozytywnej atmosfery wokół jedzenia. Nic tak nie zniechęci dziecka i nie odstraszy jak naleganie, wpychanie na siłę jedzenia czy krzyki. Niezbędna w procesie nauki będzie też cierpliwość. Powiedziałabym nawet, że DUŻO cierpliwości 🙂
Esencja: Co w praktyce oznacza termin zaszczepiania dziecku zdrowych nawyków żywieniowych? Niektórym rodzicom wydaje się, że to bardzo trudny i czasochłonny proces, związany z wieloma ograniczeniami, wymagający wiele cierpliwości i konsekwencji z ich strony, a jego efekty mogą nie być zadowalające.
Kamila: Nauka zdrowych nawyków żywieniowych zaczyna się od bycia dobrym przykładem dla dziecka o czym wspomniałam wyżej. Jeśli rodzice jedzą zdrowo, w ich lodówce i szafkach w kuchni są zdrowe produkty, to trudno o niezdrowe potrawy na stole. Takie środowisko sprzyja kształtowaniu zdrowych nawyków u dzieci. One powstają według mnie niemal bezboleśnie i jakby przy okazji.
Ograniczenia, trudności, niezadowalające efekty według mnie mają miejsce wtedy, kiedy w domu jest problem z niezdrową żywnością, rodzice walczą by jeść zdrowo i nie przychodzi im to naturalnie. Chcemy, aby dziecko jadło zdrowo, ale lubimy wypić colę do obiadu, a przed telewizorem chrupać chipsy. Dziecko naturalnie chce naśladować rodzica. We wszystkim. Stąd może pojawiać się jego niechęć.
Jeśli jednak dziecko jest oporne mimo naszych zdrowych nawyków, to zawsze można ten opór jakoś przełamać, trochę poukrywać zdrowe produkty, czasem trochę podpuścić dziecko. Koktajl ze szpinaku można nazwać napojem mocy Shreka, sok z porzeczek napojem z Gumijagód, a lody zrobić w domu z soków z dodatkiem owoców, do kotletów można dodać zblendowany słonecznik lub pestki dyni.
Można też po prostu pozwolić dziecku czegoś nie lubić. Ja do tej pory nie zjem świeżej cebuli i to się pewnie nigdy nie zmieni choć wiem, że cebula to superżywność (przyp. superfoods)! Dziecko ma prawo do wolności, swoich smaków i decyzji. Rodzic ma obowiązek zadbać o zdrowie dziecka, ale również nie terroryzować go na tej drodze. Oczywiście, że to wymagające, czasochłonne, czasem frustrujące, ale to inwestycja. Łatwo inwestować w dziecko pieniądze, ale trudno inwestować w dzisiejszych czasach swój ograniczony czas i zasoby. A to akurat powinno być priorytetem w pracy z nawykami żywieniowymi. Nawykami, czyli zachowaniami automatycznymi. Trzeba wielu powtórek, by coś zautomatyzować.
Esencja: Czy znasz jakieś sprawdzone triki, żeby zachęcić dziecko w prosty, wręcz niezauważalny dla niego sposób, do spożywania produktów, które są niezbędne w jego codziennej diecie?
Kamila: Uważam, że dziecku należy tłumaczyć dlaczego chcemy, aby jadło dany produkt, ale również odpowiednio go do tego zachęcać. Wszyscy chcemy, aby nasze dzieci jadły brokuły, ale Drogi Rodzicu czy one są naprawdę smaczne, gdy je przygotujesz? Może są rozgotowane, może nie mają niemal smaku, bo produkt jest niskiej jakości? Sprawdź to.
Jeśli sprawdzisz, a produkt jest dobrej jakości, przyrządzony smacznie i dziecko nadal nie chce go jeść to możesz skorzystać z kilku trików:
- podawaj produkty w różnej formie: koktajl, zupa-krem, smoothie, kotlety, pieczone, gotowane, grillowane, zblendowane, świeże. Eksperymentuj i sprawdzaj w jakiej formie dziecku najbardziej smakuje.,
- przyrządzaj smoothies: blenduj produkty, które Twoje dziecko lubi z tymi, za którymi nie przepada np. dodaj siemię lniane, orzechy, awokado, pestki, szpinak, jarmuż. Możesz zawsze osłodzić całość małą ilością miodu. Smoothies w wersji gęstej można podawać jako pudding np. z kaszy jaglanej, ryżu, komosy ryżowej. Przykładowo pudding z kaszy jaglanej z pieczonym jabłkiem i cynamonem będzie przypominał szarlotkę, zblednowane awokado z bardzo dojrzałym bananem i kakao będzie przypominało deser czekoladowy znacznie smaczniejszy niż monte.,
- gotuj zupy krem – tutaj również możesz dodawać wiele zdrowych produktów, których dzieci normalnie nie jedzą,
- wzbogacaj kotlety – starte warzywa, zblendowane warzywa, kasze, pestki, orzechy – wszystko można przemycić w kotletach,
- jeśli dziecko nie lubi jakiegoś dania to zapytaj go co mu konkretnie nie smakuje. Być może cały sos z mięsem jest pyszny tylko papryka przeszkadza? Usuń wtedy paprykę, dodaj inne warzywo.,
- gotuj razem z dzieckiem i nazywaj dania zachęcająco, twórz pozytywną atmosferę, pozwalaj dziecku kroić, mieszać produkty.
Esencja: Jaki błąd najczęściej popełniają rodzice w codziennym żywieniu dzieci?
Kamila: Jest ich wiele (brzmi strasznie, ale tak jest) i nie potrafię powiedzieć, które są najczęstsze, bo zwykle rodzice popełniają kilka w tym samym czasie. Wyróżniłabym jednak 3 główne:
- rodzic nie jest przykładem dla dziecka, ale oczekuje od niego, że będzie ono jadło zdrowo,
- rodzic terroryzuje dziecko zdrowym odżywianiem i straszy produktami uznawanymi za niezdrowe. W dziecku rośnie frustracja, zniechęcenie, dezorientacja, bo przecież to co zdrowe mu nie smakuje, a to co niezdrowe ponoć je zabija, bo to „sama chemia” lub jeśli nie będzie jadło to będzie chore.,
- brak respektowania poczucia głodu i sytości u dziecka. Rodzic daje sobie w tym momencie prawo, by na podstawie nieznanych mi czynników uznać, że dziecko jest jeszcze na pewno głodne lub nienasycone mimo, że dziecko twierdzi iż jest inaczej. Dlatego niemal krzyczę: Drogi Rodzicu nie jesteś żołądkiem swojego dziecka!
Esencja: W dzisiejszych czasach cukier znajdziemy w większości produktów i nie mam na myśli wyłącznie typowych słodyczy. Znakomita większość dzieci domaga się słodkich rzeczy co oczywiście wynika z ich nawyków żywieniowych, ale prawda jest też taka, że nawet jeśli rodzice dbają o prawidłowe nawyki swojego dziecka, z chwilą pójścia do przedszkola czy szkoły ma styczność ze słodkimi produktami. Jak więc walczyć z pragnieniem dziecka zjadania czegoś słodkiego?
Kamila: Uważam, że nie ma czegoś takiego jak walka z pragnieniem dziecka. Z góry jesteśmy skazani na porażkę. Z dzieckiem należy współpracować, działać wspólnie, stąd ta potrzeba edukacji i tworzenia odpowiedniej atmosfery wokół jedzenia. Wyedukowane dziecko, które ma odpowiedni stosunek do żywności poradzi sobie w szkole z pokusami.
Dziecko, które jest odżywiane przez rodzica w zdrowy sposób, jego dieta jest zbilansowana i dostarcza mu wszystkich niezbędnych witamin i składników mineralnych, jest znacznie mniej podatne na zachcianki i słodycze. Z moich obserwacji wynika, że ma również wspaniale zbilansowany system pobierania pokarmu. Nawet jeśli zje coś słodkiego, to zadowoli się niewielką ilością.
Narażę się teraz wielu rodzicom, ale znów muszę się do nich odnieść. Jeśli, któryś z rodziców je emocjonalnie, sięga po coś słodkiego, bo był ciężki dzień w pracy, bo ktoś kogoś zdenerwował, bo „po obiedzie zawsze muszę zjeść coś słodkiego”, to dziecko widząc takie zachowanie i przeżywając podobne emocje również upomni się o słodycze. Zawsze przy tego typu emocjach słodki smak jest czymś co pozwala polepszyć nastrój. To mózgowe mechanizmy wytwarzania substancji poprawiających nasz nastrój.
Pierwszy krok zatem, by przeciwdziałać temu to zdrowa dieta. Drugi natomiast to ograniczone zaufanie, czyli nie dajemy dziecku pieniędzy do szkoły, sami próbujemy przygotować mu coś słodkiego w pudełku lunchowym. To mogą być ulubione świeże owoce, suszone owoce, domowe batoniki z orzechów i suszonych owoców, jogurt z owocami i miodem zrobiony wcześniej w domu. Ale uwaga! Nie dajemy dzieciom zdrowych słodyczy na co dzień. Według mnie całkiem nieźle sprawdza się zasada: „Brak słodyczy w ciągu tygodnia, coś słodkiego w weekend”. Wyjątkiem od reguły są oczywiście np. urodziny kolegów ze szkoły, kiedy dzieci częstowane są słodyczami. Nie chcemy przecież izolować dziecka, a uczyć mądrze wybierać, reagować na sytuacje. Znam dzieci, które dostając 2 cukierki – zjedzą jeden, a drugi przyniosą do domu. Znam też dzieci, które dostając dwa cukierki proszą o kolejne dwa. Nie jesteśmy w stanie kontrolować środowiska szkolnego dziecka i tego czym jest częstowane przez kolegów. Z tym niestety lub stety trzeba się pogodzić. Zatem znów wracamy do najlepszej strategii zapobiegania, czyli edukacji w domu.
Esencja: Poza cukrem czego dzieci powinny zdecydowanie unikać, a co można bez ograniczeń im proponować?
Kamila: Bez ograniczeń można proponować wodę i wcale nie żartuję 🙂 Nie trzeba się też bać warzyw. Cała reszta produktów powinna być spożywana z rozsądkiem i różnorodnością.
Najważniejsze rady jakie mam dla rodziców to:
- podawajcie żywność, a nie produkty. Jedz z dzieckiem to co rosło na drzewie, chodziło po trawie i ją spożywało, co pływało w morzu, co wyrosło z ziemi, co zostało wyprodukowane z wysokiej jakości składników bez zbędnych dodatków. Podawaj to co nie wymaga opakowania (warzywa, owoce, mięso, ryby). A jeśli wymaga to ma krótki termin przydatności do spożycia.,
- jeśli produkt należy do kategorii „suche” np. kasze, to wybieraj te opakowania, które są zbiorcze. Nie gotuj w foliowych woreczkach, które przyczyniają się do zaburzeń układu hormonalnego. Jeśli proponujesz jogurt to nie ten smakowy ze sklepu, a ten do którego dodasz owoce. Jeśli serek to naturalny i stwórz smak samodzielnie (przyprawy, warzywa, owoce). Nie podawaj dziecku produktów light, odtłuszczonych, z barwnikami, wzmacniaczami smaku, spulchniaczami i innymi dodatkami, które po przeczytaniu brzmią dla Ciebie jak tablica Mendelejewa.,
- nie podawaj gotowych produktów instant, dań w puszkach, słoikach, mrożonych typu pizza, hamburgery, lasagne, pieczywo mrożone czy udawane panierowane ryby. Ograniczaj soki do maksymalnie 200 ml dziennie, a najlepiej podawaj świeże owoce. Nie podawaj bułek drożdżowych, pączków i innych produktów cukierniczych jakby to była kanapka. To nie jest drugie śniadanie dla dziecka. To są słodycze.
Na koniec polecam rodzicom zapoznać się z kilkoma moimi wpisami o żywieniu dzieci 🙂
Przyczyny nadwagi i otyłości u dzieci, czyli dlaczego nie chcesz, aby Twoje dziecko było grube?
Otyłość u dzieci – jak jej zapobiegać?
10 rzeczy, których rodzice nie uczą dzieci o jedzeniu podczas Świąt i przyjęć.
Jak zachęcić dziecko do picia – zwłaszcza wody?
Komentarze mam:
Renia Hanolajnen – blog Ronja
Co robię, aby moje dziecko jadło zdrowo? Przemycam sezonowe warzywa! Mój syn, jak na niejadka przystało, dość opornie przyjmuje nowości kulinarne i lubi tylko określone potrawy. Ma dziwne smaki: bez wahania wcina tofu, oliwki, wodorosty nori, kiszone ogórki oraz wszystkie rodzaje kasz. Z owocami też nie ma problemu. Natomiast, jak wiele dzieci, ma problem z każdym warzywem, które nie jest ziemniakiem. Tymczasem wszyscy w domu jesteśmy wegetarianami, więc bez warzyw ani rusz. Zaczęłam więc przemycać je dziecku na wiele sprytnych sposobów. Na blogu, w ramach cyklu „Sezonowa Szmuglerka”, dzielę się przepisami z innymi rodzicami niejadków.
Warzywa surowe – syn nie jada surówek i pewnie nie nastąpi to przez najbliższych kilka lat, ale już się tym nie przejmuję. Przemycam zielone listki i surowe warzywa w owocowo-warzywnych smoothie i zielonym pesto „raw”, które dodaję do makaronu.
Warzywa gotowane i pieczone – w przypadku warzyw gotowanych i pieczonych świetnie sprawdzają się zupy kremy (najchętniej wsuwane z dodatkiem groszku ptysiowego), warzywa pieczone a la frytki, kotlety i „ciastka” ulepione z kaszy i drobno startych warzyw, a także wszystko co nadziewane: pierogi, paszteciki, naleśniki. Dzięki tym daniom jestem w stanie nakarmić synka dowolnym warzywem. Ostatnio powoli przekonuje się nawet do past kanapkowych.
Ostatnia deska ratunku – kiedy syn ma gorszy dzień i wyjątkowo kręci nosem, sięgam po „ostatnią deskę ratunku”. Od kilku lat jego ulubionym daniem jest kasza jaglana z czerwoną soczewicą, brokułami i kropelką dowolnego zdrowego oleju. To wprawdzie taka zmiksowana papka dla maluchów, ale najważniejsze, że mu smakuje, a jednocześnie skutecznie uspokaja moje sumienie w zakresie zdrowego odżywiania 😉
Agata Maad – blog Ruby Times
Mamy w domu kilka istotnych zasad odnośnie żywienia: jemy zawsze przy stole, między posiłkami nie podjadamy i pijemy tylko wodę, dzięki czemu dzieci mają możliwość zgłodnieć przed pożywnym posiłkiem. Warto pamiętać, że dzieci najpilniej uczą się na podstawie obserwacji – w mig wykryją dysonans, gdy postanowimy faszerować je zieleniną, a sami będziemy zajadać parówki. Tak się składa, że wraz z mężem lubimy jeść kolorowo i względnie zdrowo, pozwalamy więc by dzieci stopniowo nasiąkały naszymi zwyczajami żywieniowymi. Dzięki temu nasz 4-latek i 2-latka sami proszą o chrupiące marchewki, zajadają się awokado i rukolą. Do jedzenia podchodzimy bez spiny, bardziej zależy nam na ogólnej edukacji kulinarnej maluchów, niż na tym by akurat tego dnia zjedli całego brokuła. Przede wszystkim chcemy im przekazać ideę, że jedzenie to wielka przyjemność i wspaniały sposób spędzania czasu z rodziną.
Agnieszka Jezierska – blog Agumama
Jestem mamą bliźniaków i chłopcy prezentują totalnie skrajne podejście do jedzenia i próbowania nowych rzeczy – to trochę komplikuje sprawę przy szykowaniu posiłków. Jedzą to samo – chłopcy od początku dostają to samo, nawet jeżeli wiem, że Staś nie zje pomidora to trudno, kładę uparcie na talerzu. Przemycanie – witaminy np. ze świeżych, różnorodnych owoców przemycam w blendowanych koktajlach (wchodzą bez mrugnięcia okiem), sama też gotuję kompoty, owocowy kisiel. Szukam zdrowych alternatyw – na przykład zamiast smażyć racuchy na ich bazie piekę jabłkowe placki bez tłuszczu, a ostatnio muffiny, bazą jest wciąż ten sam przepis. Często chłopcy patrzą co robię i wtedy wyczekują, kiedy dostaną np. muffina. Gotowcom mówię nie. To, co mogę robię sama np. ciasta, kisiel. Po co mam dawać dzieciom jedzenie z paczki skoro zrobienie tego od zera nie zajmuje wiele czasu?
Olga Pietraszewska – blog Make Happy Day
Wychodzę z założenia, że nawyki żywieniowe kształtują się w domu i chcąc, żeby moje dziecko jadło zdrowo, sama staram się tak odżywiać. Lena je właściwie wszystko to co my i nie trzeba jej specjalnie do jedzenia zachęcać. Nigdy nie należała do grupy niejadków, ale nie je też przesadnie dużo. Wie, że słodkie jest słodkie, bo jest tam cukier i że nie należy przesadzać z jego ilością, bo od tego rośnie brzuszek. Pije wodę, kanapki je z pełnoziarnistym chlebem, który sama pomaga mi piec. Do jedzenia warzyw, owoców, orzechów, różnego rodzaju płatków i strączków zachęcam ją mówiąc o tym, jakie wartości odżywcze się w nich znajdują i co dobrego robią dla naszego zdrowia. Mam ciekawską córkę, więc takie nowinki bardzo do niej przemawiają i często sama podczas obiadu „rozbiera” wszystkie składniki na czynniki pierwsze i wyjaśnia nam, gdzie jest błonnik, gdzie witamina C, a gdzie białko roślinne. Pomaga nam w tym świetna książka „Przekroje. Warzywa i owoce”, którą polecam rodzicom, których pociechy nie przepadają za warzywami i owocami. Uważam, że świetnym trikiem na przemycenie dziecku wartościowych składników są też koktajle warzywno-owocowe, za którymi przepadamy i roślinne pasztety, które można wzbogacić pestkami, warzywami i oczywiście strączkami. Lena za nimi przepada.
Marta Korotko – blog Pewna Mama
Bez wątpienia trafiło mi się dziecko, które kocha jeść. Pierwsze pół roku karmiłam córkę piersią i potrafiła domagać się jedzenia co dwie godziny. Nie było możliwości przedłużenia tego czasu, bo inaczej jej krzyk i płacz było słychać w promieniu co najmniej 5 kilometrów 😉 Po skończeniu 6 miesięcy zaczęłam jej stopniowo rozszerzać dietę i w zasadzie wszystko witała z uśmiechem i szeroko otwartą buzią. Teraz Hania ma skończony rok, staram się jej podawać zdrowe i wartościowe produkty, gotuję jej zupki, podaje również surowe warzywa i owoce, póki co wstrzymuję się jeszcze od słodyczy. Zdarzają się dni, kiedy pluje wszystkim cokolwiek dostanie, wtedy odpuszczam i nie zmuszam jej do jedzenia. Uważam, że ma prawo, tak jak i każdy dorosły, do gorszego apetytu i nie zmuszam jej do niczego. Staram się podawać posiłki regularnie, bo uważam, że akurat w tym przypadku wskazana jest rutyna i lepszy jest zachowany umiar niż wciskanie jedzenia non stop przez cały dzień. Gdy reakcja na nową potrawę jest negatywna, staram się w odstępie kilku dni spróbować jeszcze dwa, trzy razy – zazwyczaj to przekonuje Hanię do zjedzenia nowej rzeczy. Jeśli efekt jest odwrotny odpuszczam na jakiś czas. Uważam, że nie warto wciskać dziecku posiłków na siłę.
Wszystkie zdjęcia są własnością prywatną i nie wolno ich kopiować i używać bez zgody ich autorów.
♥ ♥ ♥
Jak Ci się podobał wywiad i wypowiedzi mam? Prawda, że to mądre mamy? 🙂 Możecie docenić ich codzienną pracę przy Maluchach udostępniając ten artykuł lub/i pisząc swój komentarz poniżej.
Jeśli chcesz być też na bieżąco z kolejnymi wpisami na blogu i tym co udostępniam na kanałach społecznościowych, polub fanpage Esencji na Facebooku, zajrzyj na Instagram, odwiedź Twittera.
Fajnie, że jesteś 🙂
[…] „Triki żywieniowe u dzieci. Wywiad z dietetykiem i komentarze blogujących mam… […]
ja staram się jak mogę, dwoje się i troje, jednak teściowa niweczy wszystko co uda mi się osiągnąć… karmi dzieci słodyczami i colą… powoli zaczyna mi brakować sił i cierpliwości, na szczęście nie mieszkamy razem, ale po weekendzie dzieci są objedzone ja bąk i w tygodniu marudzą o czekoladę czy jajo, bo BABCIA DAŁA!
[…] „Triki żywieniowe u dzieci. Wywiad z dietetykiem i komentarze blogujących mam… […]
[…] „Triki żywieniowe u dzieci. Wywiad z dietetykiem i komentarze blogujących mam… […]
Jedno z moich dzieci nigdy nie chciało próbować nowości, wybredny jest do dzisiaj (15 lat!). Drugie natomiast wciąga wszystko bez limitów i ograniczeń. My z mężem raczej stawiamy na zdrowe żywienie i bardzo lubimy próbować ciągle nowych, również egzotycznych rzeczy. W rodzinie mamy dziecko, które odmówiło kategorycznie spożywania mięsa choć rodzice nie przejawiają wegetariańskich zainteresowań. To przykład, że nie zawsze niestety modelowanie rodziców przynosi oczekiwany skutek, ale oczywiście warto próbować…
No gdyby to było takie proste, to wiele rodzin nie miałoby problemu z odżywianiem dzieci. Proste jednak nie jest i trzeba odnaleźć swój sposób na dotarcie do dziecka, a czasem po prostu odpuścić. Moje też się zmieniają i o ile nie marudziły z jedzeniem jako maluchy, o tyle im starsze tym bardziej wybredne. A każde oczywiście inne. Choć większego problemu z tym nie mam, więc dlatego pewne rzeczy odpuszczam i zastępuje je innymi.
Mam dziecko które nie je zdrowo. Ja i mąż jemy owoce, dużo warzyw, kasze, salatki. Dziecko wcale! Niektóre owoce tak, warzywa żadne! Każdy talerz zdrowego jedzenia ląduje w koszu, dziecko je tylko makaron z maslem, rosół, biały chleb z szynką, nalesniki z bananem. Z owoców poza tym tylko maliny i truskawki. Mówię o zdrowym jedzeniu i witaminach codziennie, dziecko lat siedem płacze, boi się że jest niezdrowe i …. nie je! Rady o przemycaniu warzyw są w naszym przypadku bez sensu: jak przemycic warzywo w samym makaronie? Dziecko nie lubi gotować, ucieka zkuchni albo płacze. … masakra zakaz słodyczy, rozumie… Czytaj więcej »
Ania takie artykuły są tworzone, aby pomóc rodzicom, którzy są w stanie omawianych strategii użyć. Nie w każdym przypadku to się udaje, czasem potrzebna jest współpraca indywidualna. Jednak w większości przypadków omawiane sposoby działają bardzo dobrze i są pomocne. Myślę więc, że zamiast się denerwować należy energię skierować gdzieś indziej. Może tam gdzie napiszę poniżej? W Twojej wypowiedzi przede wszystkim zwróciłam uwagę na to, że dziecko się boi. Dziecko nie powinno się bać jedzenia, gotowania, kuchni – więc to jest coś wartego po pierwsze poobserwowania, a jeśli z obserwacji nic nie wyniknie to skonsultowania z psychologiem dziecięcym. Problemem może nie… Czytaj więcej »
Jeśli mnie coś wkurza to kieruję swoją uwagę gdzie indziej, a ze wskazówek w powyższym wywiadzie skorzystało wiele osób, bo każdy jest inny i każdy potrzebuję indywidualnego spojrzenia na swój „problem”. Mam trójkę dzieci, które od małego zdrowo odżywiam, pokazuję dobre wzorce, wciągam we wspólne gotowanie, zachęcam do próbowania nowych rzeczy i dużo rozmawiam na temat wpływu żywności na nasze zdrowie, ale przychodzi taki wiek, kiedy dziecko widzi inne dzieci, które grymaszą, jedzą niezdrowo i „po swojemu”. Teoretycznie powinno się temu oprzeć, ma przecież dobrze ukształtowane nawyki, praktycznie próbuje nowych rzeczy i będąc samodzielnym człowiekiem chce o sobie decydować. To… Czytaj więcej »
Ja zauważyłam, że dzieci mają naturalne okresy gorszego jedzenia, które wystarczy przeczekać…Nic na siłę. Chociaż czasami naprawdę trudno patrzeć, jak młodsze pokolenie ma gdzieś starania kulinarne rodziców 😉
Wszystko zaczyna się w domu, jeśli rodzice pokażą dziecku, że zdrowo się odżywiają i stosują ruch to dziecko naturalnie podchwyci. Odkąd sama rozpoczęłam walkę z nadprogramowymi kilogramami przywiązuję większą wagę do tego co jem i porównuję jakie śmieci jadłam.
Nieprawda, zdrowo jemy w domu (rodzice i młodsze dziecko) a starsze od 2go roku życia je tylko mąkę!
Ja mam niejadka ale moim sprawdzonym sposobem jest prosty trick młody sam robi sobie potrawę z moją małą pomocą. Fakt, że moje dziecię należy do specyficznych bo jakie dziecko nie lubi frytek? czekolady mlecznej?
Temat mamy właśnie na tapecie. Moja Hania jest totalnym niejadkiem, choć w żłobku nie ma problemu z jedzeniem. Nie wiem z czego to wynika. Cóż, w domu jemy zdrowo i zawsze razem. Ostatnio odkryłam, że do makaronu czy ryżu mogę dodać jasny sos i Hania nie protestuje. Ciemniejsze kolory np. sosu pomidorowego odpadają. Postanowiłam zatem np. gotować cukinię, blendować ją i dodawać do makaronu. W ten sposób mogę przemycić warzywa i wiem, że nie odsunie talerza ze stanowczym „nie”. Nie poddaję się i próbuję cały czas nowych rzeczy. Liczę, że granica tolerancji różnych pokarmów będzie się powoli przesuwała 🙂
Bardzo ważny temat i cenne podpowiedzi! Ja jestem właśnie na etapie kombinowania – moja średnia córa przeszła z etapu „ja lubim brokuły” do etapu „bułka bez niczego”… Nawet wyciskarka soków jest ograniczonym sukcesem, bo pomóc – pomoże z chęcią, ale już przy wypiciu zaczynają się schody. Ostatnio założyliśmy mini ogródek przy którym pomaga – jak nie zje wyhodowanego samodzielnie pomidora czy ogórka to już nie wiem co ją przekona:)
cenne porady. czasami rodzice by chcieli, żeby dzieci jadły zdrowo, ale żeby sami nic nie musieli zmieniać ani się starać tylko machnąć czarodziejską różdżką i już maluch ze smakiem wcina tego rozgotowanego brokuła. a to nie tak działa.
Bardzo ciekawy wpis! Widać, że mamy naprawdę wiedzą co dobre dla swoich pociech 🙂
Tak, to bardzo świadome mamy i jak widać świetnie sobie radzą w temacie zdrowego odżywiania swoich pociech.
Esencjo, dziękuję za gościnę 🙂 W wywiadzie z Kamilą moją uwagę przykuł fragment dotyczący tego, że dzieciom, które na co dzień jedzą zdrowo, wystarczy mniejsza porcja słodyczy. Zaobserwowałam to u mojego syna – kiedy już raz na kilka dni je coś słodkiego, praktycznie nigdy nie kończy porcji. Zastanawiałam się o co chodzi, dlaczego nie pochłania słodyczy bez opamiętania, a to jak widać zasługa zdrowych nawyków na co dzień. Przyjemne zaskoczenie 😉 A zdrowe żywienie dzieci to temat rzeka! Ważną rolę odgrywa tu też żłobek i przedszkole, bo często to tam dzieci jedzą większość posiłków w ciągu dnia. U nas rozkładało… Czytaj więcej »
Bardzo mądre mamy 🙂 I żeby była jasność nie umawiałyśmy się na żadne odpowiedzi. Widać moje obserwacje i rady sprawdzają się w praktyce 🙂