17 maj Zdrowe jedzenie – jak się odżywiać, żeby nie zwariować?
Koncepcję tego wpisu zmieniałam wielokrotnie, a ostatecznie do jego napisania skłonił mnie zmasowany atak na moją osobę w jednej z grup na Facebooku. Otóż jakiś gościu zamieścił przyjemny w pierwszej chwili dla oka filmik, na którym powstają kolorowe lody. Sęk w tym, że kolory uzyskane były dzięki sztucznym, chemicznym barwnikom spożywczym, a ja śmiałam grzecznym zdaniem podważyć zasadność użycia takich barwników w przypadku domowych lodów, szczególnie jeśli chodzi o dzieci. Zasugerowałam też, że kolor można przecież uzyskać naturalnymi sposobami poprzez dodanie np. mango (żółty), kiwi (zieleń), truskawek (czerwień) czy jagód (fiolet).
Zostałam nazwana hipokrytką, a jakaś laska pokusiła się o listę obco brzmiących mi pojęć, które rzekomo znajdują się we wszystkich produktach, które spożywamy, rzucając na koniec, żebym sobie tę swoją naturalność wsadziła gdzieś. Lol. Rzecz jasna nie wdałam się w żadną dalszą dyskusję, nie odniosłam się do zarzutów, a jatkę zostawiłam komentującym. Mniejsza z tym.
Do sposobu odżywiania swojego i swojej rodziny od kilku lat podchodzę świadomie. Zdaję sobie sprawę z tego, że w dzisiejszych czasach szkodliwy dla zdrowia cukier, konserwanty i sztuczne barwniki znajdują się w wielu, jak nie w większości produktów, a metale ciężkie, azotany czy pestycydy stosowane są bez pytania o naszą zgodę. Dlatego też nigdy NIE oflagowywałam się transparentami z napisami: PRECZ Z OSZUSTAMI I PRODUCENTAMI NIEZDROWEJ ŻYWNOŚCI! NIECH ŻYJE BIO I EKO! Chodzi jednak o to, że MAM WYBÓR. Część rzeczy jestem wprawdzie zmuszona kupić w sklepie, bo nie jestem w stanie wyprodukować wszystkiego sama, ale mogę dokonywać świadomego wyboru czytając etykiety (im prostszy i krótszy skład tym lepiej) i wybierać te produkty, które są zdrowe lub zdrowsze.
Kiedy mogę zastąpić sztuczny barwnik naturalnym, a cukier syropem z agawy to to robię, jeśli chcę napić się dobrego soku to używam sokowirówki i świeżych owoców, a jeśli mam ochotę na smaczne ciasto to je piekę w domu. Mięso też mogę sama sobie upiec, warzywa zebrać u mamy w ogródku, a jajka nabyć u pani, która hoduje kury kilka przecznic od mojego domu. To tylko kilka przykładów tego, że możemy wykształcić w sobie dobre nawyki zarówno jeśli chodzi o robienie zakupów, jak i przygotowywanie posiłków.
Z czego zrezygnowałam, żeby być zdrowszą
Są rzeczy, które swego czasu eliminowałam ze swojej diety stopniowo. Nie przypominam sobie, żebym miała problem z którymkolwiek z poniższych punktów; być może dlatego, że nie działałam zrywami i nie wprowadzałam wszystkich zmian naraz. I choć na pierwszy rzut oka taka lista może wydawać się długa i kojarzyć z ograniczeniami, kontrolowaniem siebie i odmawianiem sobie rzeczy, to w świetle tego czym mogę je zastąpić i jak bardzo urozmaicić swoją dietę dobrymi rzeczami, w praktyce wydaje się być zupełnie niezauważona.
Ten akapit traktuje zresztą o tym z czego zrezygnowałam, bo rzeczy, które wzbogacają moją dietę jest nieproporcjonalnie więcej. Zatem:
- nie kupuję gotowych płatków śniadaniowych; jeśli mam na nie ochotę robię domową granolę (moje przepisy znajdziecie TU)
- nie pijam sklepowych soków; nie pamiętam, kiedy to nastąpiło, ale dzisiaj kompletnie nie odczuwam potrzeby picia soków, często natomiast robimy koktajle i wyciskamy dzieciom świeże owoce i rozkoszujemy się smakiem naturalnego soku z miąższem
- biały cukier zastępuję kokosowym, ksylitolem, miodem, syropem klonowym lub z agawy, ale generalnie staram się minimalizować ich spożycie
- nie tknę smakowej wody ze sklepu; zrobienie własnej z ulubionymi ziołami (mięta, bazylia, rozmaryn) i owocami to chwila moment, a smakuje o niebo lepiej (przepisy TU)
- nie kupuję produktów light i fit; od dawna wiadomo, że takie produkty mają więcej cukru niż tradycyjne
- już nigdy nie skuszę się na gotowe desery ze sklepu; samemu można zrobić całkiem fajne rzeczy (TU, TU, TU, TU, TU czy TU)
- jogurty i serki smakowe zastępuję naturalnymi z dodatkiem owoców; kompozycja ulubionego smaku to najczęściej mix sezonowych owoców z uprażonymi ziarnami
- nie kupuję w pierwszym lepszym sklepie wędlin tylko w sprawdzonym źródle lub zamawiam u znajomej osoby, która robi je w domu
- nie kupuję przyprawionych na grilla mięs; zawsze mam wątpliwość czy pod aromatycznymi przyprawami nie kryje się nieświeże mięso, a przecież jego zamarynowanie w domu zajmuje dosłownie chwilę
- wybieram chude mięso i wędliny, choć od czasu do czasu nie pogardzę suchą kiełbaską 🙂
- kostki rosołowe zastępuję swoimi; zrobienie ich na zapas i zamrożenie to jednorazowy „wysiłek”, a starcza na długo
- używam coraz mniej soli
- suszone zioła chętnie zastępuję świeżymi; praktycznie przez cały rok korzystam ze świeżych ziół, które zasadzam w kuchennej doniczce – ładnie wyglądają, ładnie pachną i przypominają mi lato
- powstrzymuję się przed nowalijkami i dorodnymi owocami importowanymi, które wyglądają jak z journala, w zimie nie skuszę się na truskawki, a cytrusy bardzo dokładnie myję; korzystam natomiast z mrożonek, zarówno tych sklepowych, jak i własnych, o które zatroszczyłam się latem
- nie kupuję słodkich bułek
- pieczywo białe zastąpiłam pełnoziarnistym
- słodkie batoniki i mleczną czekoladę zastępuję gorzką z dodatkiem pomarańczy, co w efekcie doprowadziło do znacznego jej ograniczenia, bo gorzkiej zbyt wiele zjeść nie potrafię (niemniej jednak oglądanie filmików z produkcją czekoladowych wyrobów sprawia mi nadal dużą przyjemność 😉 )
- jeśli bardzo ciągnie mnie do słodkiego, sięgam po owoce lub batony z dobrym składem
- fast foody, chipsy, waty cukrowe, lizaki, cukierki i cukiereczki są na mojej czarnej liście; bo nie lubię, bo tak 🙂
Wybieram co zdrowe i ładnie podane, ale nie daję się zwariować
Wielokrotnie wspominałam na blogu, że nie jestem typem bio i eko, ale propaguję zdrowe i rozsądne podejście do życia, nie tylko w kontekście jedzenia, ale także jego niemarnowania (zero waste), regularnej aktywności fizycznej (na blogu znajdziecie wiele artykułów na ten temat), pozytywnego myślenia czy dbania o siebie. Wyznaję podejście holistycznej pielęgnacji zarówno ciała, jak i duszy (KLIK), bo na nasz wygląd zewnętrzny, dobre samopoczucie i to jak działa nasz organizm od wewnątrz wpływ ma bardzo wiele czynników. Niektórymi możemy sterować (sposób odżywiania się, ilość i jakość snu, stres, używki, ilość godzin spędzonych przed komputerem czy na słońcu, rozwój osobisty, relacje z ludźmi), a niektórymi niestety nie (zanieczyszczenie powietrza, chemiczne zanieczyszczenie żywności).
Dlatego cokolwiek robię myślę przede wszystkim o swoim i swoich bliskich zdrowiu. Natomiast nie rwę włosów z głowy, jeśli nie uda mi się zjeść spokojnie śniadania (w stylu slow tak jak lubię) lub kiedy jestem zmuszona z racji spotkań, konferencji czy szkolenia zjeść obiad na mieście. Nie mam też problemu z tym, że podczas wakacji zjem gofra z bitą śmietaną, a dzieciom kupię lody. Chętnie zaglądam i robię zakupy (choć z pewną ostrożnością) w sklepach ze zdrową żywnością, a w restauracji czy podczas jakichś okazji nie odmówię sobie dobrej jakości i ładnie podanego deseru. Życie z ciągłą myślą o diecie i rygorystycznych ograniczeniach nie jest dobre i źle wpływa na naszą psychikę i motywację, a w rezultacie na zdrowie.
Trzymam się swoich zasad, regularnie badam, cieszę z dobrych wyników krwi i jestem wdzięczna za dobre zdrowie, ale nie mówię innym jak mają żyć i nie zaglądam nikomu do talerza. Pokazuję natomiast, że konsekwencja w działaniu i zdrowy rozsądek dają satysfakcjonujący efekt w postaci dobrego zdrowia, kondycji i samopoczucia.
Przykład idzie z góry, a wtedy życie staje się prostsze i zdrowsze 😉
Dla mnie najważniejsze jest to, żeby dieta była urozmaicona, bogata w składniki odżywcze, nie brakowało w niej białka, dobrych tłuszczy, warzyw i owoców, różnego rodzaju kasz, ryb i pełnoziarnistych produktów zbożowych. Poza tym jak ognia unikam przetworzonego jedzenia i kontroluję ilość spóżywanego cukru (nie tylko w postaci słodyczy), również u swoich dzieci. Często wspólnie gotujemy, eksperymentujemy i dużo rozmawiamy o sposobie odżywiania, który może być naturalnym stylem życia, a nie ciągłym gadaniem o jedzeniu i ograniczeniach.
Uczę też swoje dzieci samodzielnego przygotowywania posiłków i zwracam uwagę na to, żeby nie tylko były zdrowe, ale też kolorowe i ładnie podane. Obecność zdrowych produktów w ich życiu jest czymś normalnym, bo ze zdrowym stylem życia mają do czynienia od dzieciństwa. W naturalny dla nich sposób kształtują prawidłowe nawyki żywieniowe i mniej marudzą przy jedzeniu posiłków, choć oczywiście każde z nich ma jakieś swoje preferencje smakowe.
O trikach żywieniowych u dzieci poczytacie również w tym artykule -> KLIK
Poza tym zabieram je na różnego rodzaju warsztaty kulinarne, a jeszcze w tym miesiącu na zaproszenie przedszkola, do którego chodzi moja córka przeprowadzę warsztaty pt. „Zdrowo jemy, zdrowo gotujemy„. Dam Wam znać jak zareagowały na nie dzieciaki z grupy mojej młodszej córki 🙂
Co polecam
W ramach dzisiejszego tematu mam dla Was kilka naprawdę fajnych poleceń:
- Monika i jej Wielki Kufer podają na tacy „24 książki o naturalnej pielęgnacji, diecie, roślinach i zdrowym stylu życia, które warto kupić”. Bang! Uwaga, na zawartość portfela 😉
- U Agnieszki na blogu Lifemanagerka poczytacie o tym „Jak (skutecznie) zacząć zdrowe odżywianie?”.
- A u Olgi z Make Happy Day cała prawda o tym „Co jeść, żeby mieć piękną i zdrową cerę?”.
- Na koniec „Dieta oczyszczająca. Program naturalnej regeneracji organizmu” – książka wydawnictwa Samo Sedno, która wpadła w moje ręce zaledwie kilka dni temu, a ja już oszalałam na jej punkcie. Mnóstwo wartościowej treści w zakresie kształtowania prawidłowych nawyków żywieniowych i dbaniu o własny organizm, a do tego przepisy na zdrowe dania.
Zdaję sobie sprawę, że proces odżywiania to temat rzeka, ale tworząc ten wpis moją intencją było przekazanie, że nie potrzebujemy wielkich i restrykcyjnych ograniczeń, że życie na ciągłej diecie jest wycieńczające i demotywujące do wprowadzania jakichkolwiek zmian, a nasze zmagania i niekiedy syzyfową pracę oraz brak konsekwencji obserwują również nasze dzieci. Znacznie łatwiej jest podejść do tematu swojej diety spokojnie i rozsądnie, biorąc oczywiście pod uwagę swoje zdrowie, ewentualne ograniczenia organizmu (nadwrażliwość, alergia czy nietolerancja pokarmowa) czy stwierdzone choroby (np. Hashimoto czy insulinooporność).
Ciekawa jestem jakie jest Wasze zdanie na ten temat, bo szczerze powiem nie jestem zwolenniczką zbyt rygorystycznych zasad żywieniowych i zdecydowanie preferuję ciągłe poszukiwanie swoich nowych smaków, testowanie tego co odpowiada mi najbardziej i wdrażanie ewentualnych zmian dostosowujac je do stylu życia i zmieniającego się metabolizmu.
***
Jeśli spodobał Wam się ten artykuł lub uważacie, że może kogoś zainteresować, będzie mi bardzo miło jeśli go skomentujecie lub/i udostępnicie dalej. To wyraz uznania dla mojej pracy i zaangażowania, a także sprawienie mi ogromnej radości.
Jeśli chcecie być na bieżąco z kolejnymi wpisami na blogu i tym co udostępniam na kanałach społecznościowych, zapraszam do polubienia Esencji na Facebooku, zajrzenia na Instagram (jestem też codziennie na Instagram Stories) i odwiedzenia Twittera.
[…] „Zdrowe jedzenie – jak się odżywiać, żeby nie zwariować?” (KLIK) […]
Próbujemy zdrowo się odżywiać, jemy dużo warzyw i owoców, ale czasem zdarzy się chwila nieuwagi… Ale chyba trochę na tym to polega, prawda? Pozdrawiam!
Wszystko jest dla ludzi, ale najważniejsze, żeby odżywiać się świadomie. Nie można i nie trzeba odmawiać sobie wszystkiego co lubimy, żeby być zdrowym.
Ekstra wpis! Mnóstwo praktycznych wskazówek. 🙂
[…] „Zdrowe jedzenie – jak się odżywiać, żeby nie zwariować?” (KLIK) […]
[…] Zdrowe jedzenie – jak się odżywiać, żeby nie zwariować? […]
Ale pyszności
Generalnie większość z tych zasad wprowadziłam też do mojej diety. Fakt faktem pozwalam sobie też na jakieś małe odstępstwa, ale zwykle 1-2 razy w tygodniu. Jako wegetarianka i tak cały czas staram się, by w mojej diecie było dużo owoców, warzyw, zdrowych tłuszczy i dobrego jakościowo nabiału.
Mnie drobne odstępstwa nie rażą w ogóle, bo trzeba spojrzeć na całokształt, a ten wygląda dobrze. Czasami jesteśmy w sytuacji/miejscu, które utrudnia nam nasze nawyki, np. wyjazdy i wtedy warto być nieco elastycznym z zachowaniem zdrowego rozsądku oczywiście 😉
Też mam ochotę zmienić nawyki żywieniowe, żeby dla mojego dziecka zdrowe odzywianie było czymś normalnym a nie specjalną dietą. Póki ludzie to traktują jak dietę to zawsze będzie efekt jojo, zwłaszcza że często się słyszy albo wszystko albo nic. Chcę powoli rezygnować z niektórych produktów i nie wszystko na raz. Powoli odstawiłam cukier w kawie (zmieniejszając co jakiś czas ilość) i przestawiłam się na picie wody zamaist napojów. Z czasem przyjdą i inne rzeczy, ale nie wszystko na raz 😉 Pozdrawiam
Bo ludzie słowo „dieta” kojarzą z jakimiś ograniczeniami i rygorem, a to słowo oznacza też przecież nasz sposób odżywiania i styl życia.
Bardzo popieram wprowadzanie zmian stopniowo wg własnych potrzeb i rytmu. Jeśli robisz to z głową efekt też będzie zadowalający, bo tu liczy się motywacja i konsekwencja, a także widoczny rezultat naszych działań np. w postaci dobrego samopoczucia i stanu zdrowia.
Ja jestem dość kiepska w zdrowym odżywianiu, dobrze że czasami sąsiadka jakąś swojską zupę z wiejskiej kurki podrzuci 😉
Cudowny tekst! W szczególności dla młodej matki, która ostatnio żyje EKO i stara się tym zarazić rodzinę 🙂 Dzięki!
Najważniejsze to chyba zachować we wszystkim umiar.
Zawsze.
Staram się jeść w miarę zdrowo, ale w codziennym pędzie i natłoku obowiązków, jest to strasznie trudne
Wiem o czym mówisz, bo też się z tym zmagałam przy wprowadzaniu zmian i nawet teraz zdarzają mi się sytuacje, kiedy trudno swoje nawyki pielęgnować, na szczęście tylko zdarzają. Nawyki generalnie ułatwiają trzymanie się swoich zasad, choć ja wolę nazywać je potrzebami. Te ostatnie przychodzą naturalnie i nie powodują wyrzutów sumienia 😉
Tekst świetny, a zdjęcia genialne! 😉 To sztuka, żeby zmusić do przeczytania całego tekstu kogoś, kto nie przywiązuje aż takie wagi do tego, co je 😉
A to akurat bardzo miłe co napisałeś 😉
Pozdrawiam serdecznie.
Piękne zdjęcia 🙂
Sama staram się coraz zdrowiej odżywiać, a przede wszystkim zwracać większą uwagę na to co jem i ja i moim najbliżsi.
Ze wszystkim, co napisałaś na temat tego, w jaki sposób starasz się odżywiać zdrowiej, zgadzam się. 🙂 To znaczy też tak mam 😀 Zastępuję cukier miodem i ksylitolem, nie piję żadnych kupnych napojów, jedynie wodę niegazowaną i soki jednodniowe, choć wolę sama wycisnąć rano z grapefruita. Mięsa staram się w ogóle nie jeść, ale weekendami pozwolę sobie na kiełbasę z ogniska, jeśli najdzie mnie ochota. Na szczęście nie lubię słodyczy ani ciast, ale z kolei pizza i frytki śnią mi się czasem w nocy. 😛 Co do produktów light, kupuję mozzarellę light, żeby zjeść jakieś połączenie białka i tłuszczu na… Czytaj więcej »
Ty zjedz już tę pizzę od czasu do czasu, żebyś sen miała zdrowy 😀
W końcu pizzę też można zrobić zdrową 😉
ja też unikam wielu rzeczy, wędlin od kilku lat już nie kupujemy w ogóle. Czytanie etykiet kończy się niestety tym, że ze sklepu wychodzę z surową marchewką, jabłkiem i sałatą. Bo inne rzeczy są toksyczne. Może marchewka i sałata też, ale przynajmniej o tym nie napisali na opakowaniu.
każdy ma wybór, co dla niego jest ważne. Dla jednego dodawanie barwników nie będzie problemem, dla innego tak. Nie ma sensu z tego powodu się zwalczać, atakować, czy przekonywać na siłę
Dlatego właśnie napisałam, że ja do talerza nikomu nie zaglądam i tym samym nie mówię innym jak mają żyć, aczkolwiek duży sprzeciw budzi we mnie propagowanie dodawania np. sztucznych barwników do produktów, które spożywają dzieci. Na blogu dzielę się natomiast swoim doświadczeniem i podejściem do zdrowego stylu życia, bo daje mi on dobre efekty, a dobrymi rzeczami i praktykami warto się dzielić. Być może zainspiruje to też lub zmotywuje innych do wprowadzenia zmian w swoim życiu, bo wciąż czytamy o tym jak dużą trudność sprawia zmiana nawyków. A przecież proces nie jest ani trudny ani czasochłonny ani kosztowny, przy założeniu,… Czytaj więcej »