28 lip Moja pierwsza samotna podróż. „Po co Ci to?” #mójpierwszyraz (6 z 12)
To była bardzo spontaniczna decyzja, choć o samotnym wyjeździe myślałam już od dawna.
W tym jednak przypadku od pomysłu do realizacji droga była krótka. Na Instagramie zobaczyłam Wojtka z Conscious Traveler, który wyskoczył na kilka dni samotnie w góry i pomyślałam: Czemu w końcu tego nie zrobić? Właśnie teraz, bez wielkich planów, przygotowań i na żywioł. Przecież marzę o górach, jestem totalnie umęczona przedwyborczą atmosferą w kraju i potrzebuję pobyć trochę sama ze sobą.
W ciągu kilku dni ogarnęłam obowiązki, spakowałam się i zdecydowałam, że skoro to pierwszy raz i nie wiadomo czy mi się spodoba, na wszelki wypadek wybiorę miejsce najbliższe domu. Padło na Góry Świętokrzyskie. Potem poprosiłam czytelników bloga (tutaj) o rekomendacje miejsc i noclegów i w ten oto sposób, wieczór przed wyjazdem, powstał minimalistyczny plan miejsc do odwiedzenia.
„Po co Ci to? Po co Ci te samotne wyjazdy?”
Takie pytanie otrzymałam trzeciego dnia mojego pobytu poza domem od jednej z czytelniczek. Nie wiedzieć czemu, być może była to kwestia mojego nastroju w tamtej chwili i możliwe, że niesłusznie, ale wtedy wyczułam w tym pytaniu jakieś podejrzenie. Może coś ukrywam? Może robię coś nietypowego? A może niepotrzebnego?
Cieszę się jednak, że to pytanie padło, bo stało się pretekstem do napisania tego artykułu, a z jego autorką jeszcze miło sobie potem popisałyśmy.
Oto powody, dla których zdecydowałam się i uważam, że warto wybrać się na samotny wyjazd:
Doświadczanie nowych rzeczy
Ciekawość. Otwartość na nowe i nieznane. Poszukiwanie. Oto trzy fundamenty pasjonującego życia. Wspominałam o tym w artykule „Jak nauczyć się doświadczać, kiedy się boisz? 5 wskazówek, które pomagają mi w lepszym przeżywaniu życia” (KLIK). Ja dodałabym do tego jeszcze – doświadczanie.
Już pisałam wielokrotnie, a ostatnio podkreślam to szczególnie, że pociąg do życia i pełne jego przeżywanie mam w sobie zaprogramowane, ale zauważyłam, że potrzeba doświadczania wciąż nowych rzeczy nasila się z wiekiem. Teraz jestem odważniejsza, lepiej zmotywowana i bardziej ciekawa tego co mnie spotka. Trochę jak dziecko, więc chyba warto tę cechę w sobie pielęgnować.
No i jestem totalnym zaprzeczeniem powiedzenia: „Żeby mi się tak chciało, jak mi się nie chce”.
Mi chce się zawsze 🙂
Odkrywanie siebie w nowych okolicznościach i praca nad sobą
Nie ukrywałam, że miałam obawy co do tego wyjazdu, bo choć to tylko trzy dni, to jednak pierwsze w moim życiu, które miałam spędzić samotnie ze swoimi nadmuchanymi jak balonik emocjami i myślami. Ciekawość tego jak to przeżyję była jednak silniejsza niż strach. Cały czas myślałam tylko o tym, co mówili mi inni, że samotne wyjazdy są bardzo potrzebne i bardzo fajne.
Jak tylko znalazłam się w samochodzie i pędziłam przed siebie w nieznane, wstąpił we mnie jednocześnie spokój i ekscytacja związana z nowym. Pomyślałam sobie, że to będzie dobra okazja do tego, żeby nie tylko sprawdzić się w nowej sytuacji, ale trochę też powalczyć ze sobą, gdyby w trakcie przyszła mi ochota z tego zrezygnować. Na szczęście nic takiego nie przyszło mi do głowy, bo czas, który spędziłam sama ze sobą był bardzo owocny.
Zresztą, czy my jesteśmy sami na tym świecie? Byłam sama, ale nie czułam się samotna, bo miałam nie tylko swoje towarzystwo, ale często też ludzi, którzy podobnie jak ja wędrowali szlakami solo lub w grupie, ale byli bardzo otwarci i skorzy do rozmów i rozdawania uśmiechów.
Zrobienie czegoś dla siebie
„Życie nie będzie na Ciebie czekać. Możesz je przeżyć byle jak lub żyć tak jak chcesz. Kto nie ryzykuje, ten nie wygrywa. Dostaniesz tyle, na ile się odważysz.”
– Rafał Wicijowski, „Żyjesz tylko raz”
Czasem dobrym rzeczom musimy pomóc pojawić się w naszym życiu. Jeśli będziemy siedzieć w swojej norce i czekać aż los nam coś przyniesie, możemy się tego nie doczekać. Zawsze wychodzę z inicjatywą, tak w stosunku do innych, jak i do siebie, a ma to związek z głoszoną ostatnio przeze mnie ideą osiędbania. To nic innego jak wygospodarowanie czasu dla siebie i zajęcie się sobą w sposób, który najbardziej nam odpowiada. Wspominałam o tym w podcaście „Slow Sisters Talk”, do którego zaprosiła mnie Kamila z Kamila Frontino Slow Life Coaching. Podcast o uważności, osiędbaniu i slow life możecie wysłuchać tutaj.
Czas tylko dla siebie. Wszyscy potrzebujemy przestrzeni
Człowiek potrzebuje swojej przestrzeni, żeby pobyć samemu ze sobą i swoimi myślami, usłyszeć swój wewnętrzny głos, uruchomić wyobraźnię, zastanowić się nad życiem, przemyśleć swoją postawę, odpowiedzieć sobie na pytanie dokąd zmierzam, tworzyć nowe plany i odważyć się na działanie. Refleksja, spowolniony czas (kiedy jesteśmy sami, czas płynie wolniej), wyciszenie i.. wolność.
„Wolność polega na zrozumieniu, że mamy wybór, komu i w jakim stopniu dajemy władzę nad nami.”
– Meryl Streep
Jestem w 26-letnim związku i wciąż czuję się wolna. Mam zobowiązania, codzienne obowiązki, jestem mamą i żoną, ale nie czuję się uwiązana. Nie jestem też typową kurą domową, choć bardzo lubię zajmować się domem i dbać o rodzinę. Jak każdy, lubię czuć się potrzebna, ale lubię też swoją odrębność, swoje pasje, zwariowane pomysły i to co z nich wynika.
Myślę jednak, że warunkiem takiego podejścia jest akceptacja siebie samej i wsparcie bliskich.
Obalanie stereotypów, wychodzenie poza schemat
Kobieta sama w podróży? To przecież niebezpieczne. Dziwne. Zastanawiające. Hmm. Czyżby? Znam wiele kobiet samotnie podróżujących i są to fascynujące i inspirujące osoby, od których możemy wiele się nauczyć.
Aktywność, ciekawość świata, odwaga, niezależność, świadomość. To cechy, które pchają mnie do sięgania po coraz więcej i wychodzenie poza ramki, które zwykle mnie uwierają. Potrafię się dostosować do otoczenia, ale nie znoszę stereotypowego myślenia i ograniczeń.
Niedawno mój bliski znajomy zażartował jak mniemam, ale przekazał tym samym pewną myśl stwierdzając: „Gdybyś była ze mną, to byś nigdzie nie wyjeżdżała”. Pomyślałam sobie wtedy: Jak bardzo mnie nie znasz, nie wiesz ile znaczy dla mnie samorozwój i nie rozumiesz czym jest podtrzymywanie iskry w związku.
Wytłumaczyłam mu, choć innymi słowami, że nie ma większej wolności niż wolność bycia sobą i ofiarowanie jej osobie, którą się kocha. Dla mnie bycie sobą, realizacja swoich celów, planów i marzeń, zarówno tych długofalowych, jak i spontanicznych, to podstawa psychofizycznego dobrostanu, a także lepszych relacji w związku, z dziećmi i otoczeniem.
Poza tym ja nie uciekam od swojego życia, męża, dzieci, domu i codziennych obowiązków. Wręcz wracam do nich jak na skrzydłach z każdego swojego wyjazdu.
I jeszcze jedno. Często słyszę od kobiet: „Ooo, ja to nie mogę tak wyjechać, bo mój mąż nie zajmie się dziećmi i domem”. Odpowiadam wtedy: „Zajmie się, zajmie, tylko trochę inaczej niż ty, co nie oznacza, że gorzej. A wiesz jak dobrze wpływa to na relacje między dziećmi, a mężem? Po powrocie odkryjesz też, że twoje dzieci są bardziej samodzielne, a mąż stęskniony za tobą bardziej niż myślisz”.
Tęsknota za bliskimi, domem i swoim życiem
„Fajnie jest podróżować, ale jeszcze fajniej jest móc wrócić do domu.”
– Gabriela Gargaś, „Droga do domu”
Lubię wyjeżdżać, ale lubię też wracać. Lubię tęsknić i lubię jak ktoś tęskni za mną, a pierwsze godziny mojej nieobecności w domu i każdy kolejny dzień jest dla mnie potwierdzeniem tego, że tęsknota działa w obie strony. Pozwólcie więc sobie i innym na takie odczucie, bo jest bardzo przyjemne, a za argumentację tego w sumie oczywistego punktu niech posłuży artykuł, który przeczytałam ostatnio na Ohme.pl pt.: „10 sygnałów, że spędzacie zbyt wiele czasu razem i czym to grozi dla związku”. Warto przeczytać.
Każdy wyjazd i nowe doświadczenie to nowa ja
Taka prawda. Z każdego wyjazdu wracam nieco odmieniona. Czyszczenie głowy i odpięcie się od systemu, a także tęsknota za swoją codziennością robią swoje. Z każdego swojego wyjazdu wracam jakaś lepsza, bardziej wrażliwa, refleksyjna i czuła.
Ten wyjazd to był swego rodzaju eksperyment na własnym organizmie. Najwyraźniej był mi potrzebny, bo trochę się oczyściłam, dużo pobyłam ze sobą, trochę poobserwowałam świat i ludzi, dużo czytałam i chodziłam, całe dnie spędzałam na świeżym powietrzu, zobaczyłam nowe, piękne miejsca, jadłam powolne śniadania, wysypiałam się. Cisza we mnie pozwoliła mi na przeżywanie chwil po swojemu. Nikt nie rozpraszał moich myśli i wszystko co zobaczyłam i zwiedziłam chłonęłam całą sobą.
Część większego planu
I last, but not least.
Teraz mogę już Wam powiedzieć, że ten wyjazd, poza chęcią spróbowania czegoś nowego, był też ćwiczeniem przed tygodniowym, samotnym wyjazdem do Karpacza, który miał miejsce dosłownie 4 dni później, a który widzieliście w relacjach na Instagramie i o którym również będę pisać na blogu.
Te dwa wyjazdy różniły się między sobą znacząco, bo w drugim przypadku byłam „zaopiekowana” i od rana do wieczora miałam z kimś kontakt.
To jednak nie wszystko. Moim głównym celem i marzeniem jest bardzo daleki wyjazd (jakieś 10 000 km od domu) w miejsce, którego dzisiaj jeszcze nie chcę zdradzić i który nie zdarzy się wcześniej jak w drugiej połowie przyszłego roku, o ile nie w kolejnym. Wierzcie mi jednak, że jeśli uda mi się to marzenie spełnić, to będzie to coś naprawdę WOW. Czysty zachwyt stylem życia, klimatem i zjawiskami atmosferycznymi, bogactwami mineralnymi, roślinnością, zwierzętami, historią i społeczeństwem. Nie naciskajcie na mnie. I tak Wam jeszcze nie powiem 🙂
Gdybyście chcieli podejrzeć jak mi szła moja samotna podróż po Górach Świętokrzyskich i jakie emocje jej towarzyszyły, możecie zerknąć na relacje na Instagramie, album „Samotna podróż”. Link tutaj.
Generalnie najczęściej słyszymy, że ludzie boją się samotności. Boją się jej w związkach, ale boją się też poczynić kroki, które w rezultacie dadzą im więcej wolności niż samotności. Ja również obawiałam się swojego pierwszego samotnego wyjazdu, ale teraz wiem, że był mi potrzebny, a moje obawy niesłuszne.
Do samotnej podróży trzeba dojrzeć. Ja dojrzałam. To pozwoliło mi cieszyć się nią i w pełni skorzystać z podarowanego mi czasu.
A teraz zapytam Was czy jeździcie samotnie czy jest to dla Was coś co Was przeraża?
Fot. archiwum prywatne
* * *
Czy wiecie, że współorganizuję warsztaty dla kobiet, które pragną żyć bardziej uważnie i świadomie?
Będę przeszczęśliwa, jeśli dołączycie do nas i wyjedziecie razem z nami na kilka dni nad Bałtyk.
Wszystkie szczegóły znajdziecie w poniższym artykule:
„Warsztaty dla kobiet, które pragną żyć bardziej uważnie i świadomie. NOWY PROJEKT!”
Podróżowanie solo może być nie tylko wyzwaniem, ale też niezwykle wzbogacającym doświadczeniem. Cieszę się, że autor podzielił się swoimi refleksjami na temat korzyści płynących z samotnych podróży.
Zdecydowanie warto podróżować, nawet na własną rękę jesteśmy w stanie zorganizować bardzo fajny wyjazd. Jeśli jednak wybieramy się sami, trzeba na siebie naprawdę uważać, aby takie wakacje były bezpieczne.
[…] wspominałam również w artykule o swojej pierwszej samotnej podróży (KLIK). Wzmiankę znajdziecie w ostatnim punkcie jako część większego planu […]
[…] nowych umiejętności, uczę się i doświadczam nowych rzeczy (KLIK, KLIK i KLIK), wymyślam kolejne, które mogą mieć swoje […]
[…] Moja pierwsza samotna podróż. „Po co Ci to?” #mójpierwszyraz (6 z 12) pochodzi z […]
[…] (KLIK), babski wypad do agroturystyki (KLIK), samotny wyjazd w Góry Świętokrzyskie (KLIK). jak i tygodniowy wyjazd do Instytutu Zdrowia Sofra w Karpaczu (KLIK) je […]
Z przyjemnością wybrałabym się w taką podróż. W sumie gdziekolwiek samotnie chciałabym odpocząć. 🙂
Bardzo Ci polecam, a o powodach napisałam w artykule. Chwila dla siebie jest niezwykle ważna. Staram się wypracowywać je dla siebie każdego dnia będąc nawet w domu.
Taka samotna podroz to wspaniala sprawa! Gdzies czytalam, ze kazdy powinien spedzic przynajmniej tydzien rocznie z samym soba. Niestety nie zawsze jest to mozliwe, choc na pewno zawsze dobrze by nam zrobilo. Pozdrawiam serdecznie!
Tydzień w roku to nie jest dużo. Pytanie czy ciągiem czy np. dwa razy po kilka dni. Jak na pierwszy raz to mi te 3 dni wystarczyły. 4 dni później pojechałam na tydzień sama do Karpacza, ale tam byłam akurat mocno zaopiekowana przez miejsce, w którym byłam. Będę o tym wkrótce pisać na blogu. Tak czy inaczej bardzo polecam taki wypad, bo niesamowicie czyści głowę i pozwala spojrzeć na wiele spraw z zupełnie innej perspektywy.
Jeżdżę samotnie – najczęściej na wyjazdy dwudniowe – głównie rowerowe, czasami z namiotem. Samotna podróż, to jest inne przeżycie, bo ludzie chętniej zaczepią i porozmawiają z samotnym człowiekiem, niż z grupą ludzi. Wszystkie fajne rozmowy w trasie przytrafiały mi się, gdy jeździłem sam lub na chwilę opuściłem grupę. Jednak najwięcej kontaktów miałem podczas samotnej wędrówki w górach…
Jestem ciekaw co dla ciebie było najfajniejsze w takim wyjeździe samotnym, a co było takie sobie?
Dawid, dla mnie najfajniejsze było wszystko to co napisałam wyżej. To jest kwintesencja samotnego wyjazdu. W treści opisałam szczegóły, które są charakterystyczne dla takiego wyjazdu i ja ich doświadczyłam. Fajnie było obserwować, poznać przelotem i uśmiechnąć się do ludzi, których się nie zna.
W tym wyjeździe i kolejnym i każdym następnym jak sądzę, raczej nie doświadczę czegoś co mogłabym określić „takim sobie”. To jest po prostu we mnie. Jak na coś się zdecyduję, przyjmuję to całą sobą i rzadko żałuję decyzji. Niezwykle rzadko.
Jednak nie wybrała bym się sama :)) fajnie jest w grupie, zawsze ktoś wpadnie na głupi pomysł i coś się dzieje.
Odkąd skończyłam 18 lat i wyszłam z domu. zawsze ktoś mi towarzyszy w życiu. W ciągu roku bardzo dużo wyjeżdżam w różne miejsca i zawsze jestem otoczona mnóstwem ludzi. Samotny wyjazd to coś zupełnie innego i nowego dla mnie. Wierz mi naprawdę innego, bardzo dobrego i potrzebnego. Tym razem posłuchałam ludzi, którzy uprawiają to od wielu lat. A poza tym, tak jak napisałam na końcu artykułu, to tylko część mojego większego planu.
Jeszcze jedno. Kiedy byłam sama, działo się więcej niż bym się tego spodziewała. Serio ?
Cieszę się, że się zdecydowałaś. Samotna podróż to cudowny czas bycia ze sobą.
Tak i wiele innych rzeczy. Cieszę się. że spróbowałam i na pewno powtórzę to jeszcze nie raz. Jakem towarzyski zwierz ?