13 maj Złe nawyki i oczekiwania vs rzeczywistość – oto lista moich niedociągnięć
Są takie rzeczy, które wolałabym wyprzeć z pamięci, ale skubane w żaden sposób nie dają o sobie zapomnieć. Mało tego, przypominają o sobie niemalże każdego dnia. W sumie to mogłabym je przemilczeć, ale nie jestem typem chowającym głowę w piasek i postanowiłam poddać się publicznej chłoście posypując sobie głowę popiołem. Może choć trochę oczyszczę sumienie przyjmując na klatę wszelaką krytykę i stawiając czoła złośliwym heheszkom czy głośnym pochrząkiwaniom. Choć z drugiej strony jeśli choć trochę się uśmiechniecie przymrużając jedno oko, świat będzie lepszy, bo ludzi z poczuciem humoru wciąż jak na lekarstwo 😉
Generalnie jestem ogarniętą osobą, czasami nawet bardzo dobrze zorganizowaną, coraz lepiej radzącą sobie z syndromem wiecznego zabiegania i braku czasu, ale zdarzają mi się, jak każdemu zapewne, wpadki, które psują mój już i tak NIEidealny w oczach dzieci i męża wizerunek.
Oto lista rzeczy, nad którymi zdecydowanie powinnam popracować, bo czasem wpędzają mnie w tarapaty. Trochę ułomności i niedoskonałych nawyków, a na koniec oczekiwania vs rzeczywistość.
Złe nawyki, ale czy tylko?
Pusty bak i życie na krawędzi
Moim problemem od wielu lat jest to, że potrafię wyjeździć benzynę w samochodzie prawie do samego końca. Na nic migające lampki, dźwięki ostrzegawcze i świadomość umykających kilometrów. Pusty bak w przypadku samochodu, który znajduje się na środku największego skrzyżowania w mieście to siara do potęgi. Znajomi mówią, że lubię życie na krawędzi, mama, że adrenaliny powinnam szukać gdzieś indziej, a mąż… mąż już nic nie mówi, bo ileż można się odgrażać: „Więcej cię ze skrzyżowania ściągać nie będę”.
Ściągał mnie już kilka razy.
W piżamie do przedszkola
Jak wiecie lubię posiedzieć w nocy, bo uwielbiam ciszę nocną. Wtedy najlepiej mogę skupić się np. na pisaniu i jestem najbardziej twórcza i kreatywna. Niestety z rana nie jestem już tą samą osobą co w nocy, więc mój rozruch jest bardzo powolny, a tempo działania stanowi duże wyzwanie dla moich dzieci, które spieszą się do szkoły i przedszkola. Zdarza mi się więc odwozić córki w piżamie. Tzn. ja jestem w piżamie, one ubierają się wtedy kiedy jeszcze śpię. W samochodzie przecież nikt nie widzi mnie nieumalowanej, ze strzechą na głowie i w nocnej bieliźnie. Starszą córkę wysadzam pod szkołą, a młodszą pod przedszkolem. No chyba, że zatnie się domofon przy wejściu i muszę jednak wysiąść z tego cholernego samochodu. Wtedy rozglądam się czy nikt nie nadchodzi, lecę szybko wbić kod, żeby córka mogła już dalej iść sama i jeszcze szybciej obracam się na pięcie z nadzieją, że przemknę niezauważona do samochodu, a wtedy słyszę zza pleców głos jednego z ojców kolegi córki z grupy: „Ładny strój. Nie jest ci zimno?” ?
Palcem w oko
Bardzo kocham swoje dzieci. Syn już wyrósł z przytulania, więc odbijam sobie na córkach. Tyle, że ilekroć się do mnie zbliżą, żeby się przytulić wyciągając ręce przed siebie wsadzam im palec centralnie w oko. To samo robię przy czesaniu włosów. Zawsze. Nie pytajcie dlaczego tak robię, ja tego nie wiem, a one już się przyzwyczaiły i też nie pytają.
Data urodzenia pani dziecka?
Mam tylko trójkę dzieci, ale za każdym razem, kiedy ktoś pyta mnie w urzędzie czy przychodni z zaskoczenia (a jakże) o datę ich narodzin, słyszy… wymowne milczenie. Na tę jednak okoliczność mam już wielokrotnie wyćwiczony tępy wyraz twarzy, dzięki któremu zyskuję chwilę na zastanowienie.
Mamo, ja pójdę do szkoły, prawda?
Ten punkt przychodzi mi z trudnością. To było kilka tygodni temu, więc już swoje przeżyłam, a przeżyłam to bardzo. A mianowicie zapomniałam zapisać córkę do szkoły… Jjjjak? Tak pilnowałam procesu rekrutacji przedszkolnej dla kolegi, który ma 5 córek i który na skutek reklamy jaką zrobiłam naszemu przedszkolu zapragnął je do niego zapisać, że przegapiłam terminy zapisów własnego dziecka do szkoły. To nic, że na drzwiach wejściowych przedszkola od tygodni wisiał cały harmonogram rekrutacji szkolnej; mówiłam przecież, że z rana nie kontaktuję. Zorientowałam się, że zapomniałam zapisać córkę do 1 klasy, kiedy już elektroniczny system został zamknięty. Teraz czekam na II etap rekrutacji (oh, wait, to chyba dzisiaj), bo problem polega na tym, że chcę zapisać córkę do szkoły poza naszym rejonem. Póki co, nie jest zapisana nigdzie i pyta mnie czy aby na pewno pójdzie gdzieś do szkoły.
Myślicie, że to pierwsza taka moja wpadka? No tak spektakularna może pierwsza, ale każdego roku zapominałam też zapisać córkę na kolejny rok przedszkola. W przypadku systemu elektronicznego nie ma zmiłuj. Nawet jeśli dziecko chodziiło wcześniej do przedszkola, na kolejny rok trzeba je zapisać ponownie. Rekrutacja na kolejny rok zawsze przypadała w czasie ferii, kiedy byliśmy na nartach i oczywiście o niej zapominałam. Na szczęście panie z przedszkola korzystają z messengera i za każdym razem dawały mi znać o tym o czym każda matka pamiętać powinna. Takie przynajmniej jest oczekiwanie. A jaka jest rzeczywistość?
Oczekiwania vs rzeczywistość
Miła, niemiła, ciepła czy chłodna
Zdarzyło mi się to może kilka razy, a raz na pewno. Wiele lat temu w korporacji, w której pracowałam. Wystarczył ten jeden raz, który wtedy bardzo mnie poruszył. Chodziło o to, że ktoś mnie nie poznał, ale mnie ocenił. Codziennie mijałam pewną dziewczynę w recepcji zapewne rzucając jej jakieś grzecznościowe powitanie, a po kilku tygodniach miałyśmy okazję poznać się bliżej. Wtedy usłyszłam: „Ty jesteś naprawdę miła, a sprawiałaś wrażenie takiej chłodnej, wyniosłej i niedostępnej”. Po tamtym zdarzeniu starałam się już zawsze robić na innych lepsze pierwsze wrażenie. Teraz już tego nie robię. Jestem sobą i najczęściej dobrze na tym wychodzę słysząc pod swoim adresem bardzo miłe rzeczy. Wraz z doświadczeniem życiowym przyszła też umiejętność odróżniania ludzi życzliwych od tych, którzy zamiarów dobrych raczej nie mają. Tych ostatnich omijam dużym łukiem. Co o mnie myślą? To już nie moja sprawa.
Asertywność przez duże A
Mam magiczną siłę odpychania ludzi, którzy lubią wykorzystywać innych. Prawdopodobnie mam też na twarzy wypisane ostrzeżenie: Jeśli chcesz mnie wykorzystać, zastanów się dwa razy czy na pewno jestem właściwą osobą?
Sama z siebie bardzo lubię pomagać innym i zawsze mówię, że trzeba umieć i warto prosić o pomoc, ale na cwaniactwo i rżnięcie głupa jestem mocno wyczulona.
Nie jestem miękką pupą, a asertywność plasuje się u mnie na dość wysokim miejscu. Jeśli nie mogę czegoś zrobić, grzecznie odmawiam i tłumaczę konkretnie dlaczego nie mogę tego zrobić, bo zwykle jest ku temu ważny powód. Wielu ludzi ma problem z odmawianiem innym, ja nie, ale robię to na szczęście niezmiernie rzadko, bo ci co pomocy naprawdę potrzebują ją dostają, a pozostali wiedzą, że nie jestem łatwym celem.
Prokrastynacja
Powiem to wprost tu i teraz. Czaję się z dużymi projektami.
Bardzo lubię wyzwania, a duże projekty napawają mnie szczególną radością, bo wiem, że nauczę się czegoś nowego, poznam nowych ludzi, sprawdzę się w nowych okolicznościach, wzbogacę swoje doświadczenie. Tyle, że nie potrafię odstawić na tor boczny wiele drobniejszych zadań pochłaniających mój czas i uwagę na rzecz TEGO jednego. Mam problem ze skupieniem się na czymś ważnym, jeśli dookoła mnie panuje chaos, a świadomość narastających mniejszych rzeczy rozprasza mnie na tyle skutecznie, że duże projekty odsuwam w czasie. Prawdopodobnie wynika to też z tego, że wszystkie zadania chcę zrobić perfekcyjnie zapominając o złotej zasadzie głoszonej przez Olę Budzyńską z Pani Swojego Czasu – „Zrobione jest lepsze od doskonałego”.
Mam świadomość tego, że większe projekty umożliwiają mi zrobienie kolejnego kroku naprzód, ale dopiero przyciśnięta do muru jakimś deadlinem odrzucam to co mnie rozprasza i daję z siebie 100% osiągając zamierzony cel w krótszym niż wcześniej zakładałam czasie.
Może na dzisiaj wystarczy. Chciałam, żebyście lepiej mnie poznali, bo czasem odnoszę wrażenie, że w tym co piszę widzicie tylko dobre rzeczy. Taka w sumie jest misja tego bloga, żeby pokazywać sytuacje i rozwiązania, które pomagają nam w pokonywaniu problemów dnia codziennego z wyciąganiem nauk na przyszłość. No chyba, że są to ułomności i nawyki, nad którymi trzeba dłużej popracować, żeby osiągnąć stan idealny. Póki co jestem kobietą nieidealną 😉
Fot. Gratisography.com
***
Jeśli spodobał Wam się ten artykuł lub uważacie, że może kogoś zainteresować, będzie mi bardzo miło jeśli go skomentujecie lub/i udostępnicie dalej. To wyraz uznania dla mojej pracy i zaangażowania, a także sprawienie mi ogromnej radości.
Jeśli chcecie być na bieżąco z kolejnymi wpisami na blogu i tym co udostępniam na kanałach społecznościowych, zapraszam do polubienia Esencji na Facebooku i zajrzenia na Instagram. Jestem też codziennie na Instagram Stories, gdzie możecie bliżej mnie poznać.
[…] i na wesoło „Złe nawyki i oczekiwania vs rzeczywistość – oto lista moich niedociągnięć&#… […]
Hahaha, świetne! Uśmiechnęłam się przy życiu na krawędzi z pustym bakiem, bo już raz z Tobą tankowałam 🙂 A już totalnie uśmiałam się przy historiach dotyczących dzieci 😀 Palec w oku i zapomnienie daty urodzin też mi się zdarza.
Że zdarza to rozumiem, ale jak można wsadzać dziecku w oko palec za każdym razem kiedy się do ciebie zbliży?
Tak, pustego baku doświadczyłaś ze mną w pełnej krasie. Z tego co pamiętam głośno lamentowałam, że to już ostatni raz byle tylko dotoczyć się do stacji ?
Łoj, pusty bak w aucie, to była zmora w mojej korpo. Jeden kolega zawsze auto służbowe tak zostawiał, a ja przejmując je od niego zastanawiałem się czy dojadę na najbliższą stację…
Ale odwożenie córek w piżamie jest najlepsze 🙂
Patrz Dawid, nie jest ze mną tak źle, bo ja samochodu z pustym bakiem nikomu nie zostawiam ?
Hm, kiedys kazdy woził kanister na takie niespodzianki:-)
A teraz nie wozi, bo myśli, że jakoś do tej stacji się dotelepie ? W końcu tyle razy się udało ?
Mi niestety nie zawsze:-) i zawsze wtedy mysle o tym kanistrze w maluchu:-)
Słusznie, słusznie, ale ja chyba rzeczywiście lubię życie na krawędzi ? Bo zapach kanistra w samochodzie już niekoniecznie.
Ja zawsze przeciągam tankowanie do ostatniego momentu, ale przyznam, że jak wyobraziłam sobie, że to ja siedzę w samochodzie stojącym w centrum miasta z pustym bakiem, to chyba mi się odechciało życia na krawędzi. 😉 To nie na moje nerwy, no i chyba nie mam tak wyrozumiałego Męża. 😉 A co do dat, to ja pamiętam datę urodzin Starszego Syna i wszystkie inne obliczam w tył lub do przodu. Gorzej jak mam słabszy dzień i problemy z matematyką. 😉
Wrażenie chłodnej i niedostępnej rzeczywiście sprawiasz. Ale na szczęście tylko sprawiasz 🙂
I mam to samo, jeśli chodzi o tematy duże vs tematy małe i poboczne – dopóki nie mam na liście tylko tego wielkiego czegoś do zrobienia, dopóty nie mogę się skupić i nie rozpraszać na pierdołki. Pewnie dlatego ciągle jeszcze nie jestem milionerem i gwiazdą youtuba 😉
Dizanjuch, za to pierwsze zdanie wystrzelę Cię zaraz w kosmos ?
A co do dalszej części to so true. Jesteśmy pierdolami. Zamiast sfokusować się na tym co da nam satysfakcję i pomoże osiągnąć większe cele, dumnie realizujemy mniejsze zadania tylko dlatego, że trzeba je zrobić.
Nieidealna, ale nadal fajna 🙂 Ola dla mnie jesteś wzorem kobiety sukcesu, która umie połączyć macierzyństwo z byciem partnerką, kobietą z pasją i pracownikiem 🙂 coś nas łączy 🙂 u mnie wpadki najwcześniej mniej spektakularne: wylewam wszelakie płyny, z rozpędu się potykam i takie tam 😀 ale mam też coś co może zdołować, potrafię 3 tygodnie wcześniej zorzorganizować opiekę do dzieci, ustawić pół rodziny pod event, żeby potem się okazało, że był w środę, a nie w czwartek jak myślałam, hm? 😉
dobre są te anegdotki! Jeszcze chętniej Cię poznam!
Monika, mam nadzieję, że w końcu się uda spotkać na tym pyfku w Łodzi ?
No i jak Cię nie lubić? Niby perfekcyjna,zdolna,ale jednak trochę nieogar <3
ps. Przy mnie jesteś mistrz ogaru i organizacji btw 😉