20 paź Dobry kryzys nie jest zły. Pozytywnie o kryzysie
„Świat może się zawalić ograniczoną ilość razy, potem już nie ma powodu do lęku.”
Jamie J. Saul
Jakiś czas temu olśniło mnie.
Ja kocham kryzysy (nie mylić z dramami). Może nie wszystkie, ale w większości widzę olbrzymi potencjał i sposób na zmianę tego co mi nie odpowiada. Kryzys pomaga mi też dotrzeć do najgłębszych zakamarków mojej duszy. Nawet jeśli na początku jest mi źle, z czasem odczuwam wdzięczność za zmiany, które we mnie spowodował.
W swojej książce „Esencjalistka” (KLIK) dużo piszę między innymi o zmianach. Odczarowuję zmianę jako coś przerażającego, obcego, niepożądanego, bo o ile przerasta nas czasami tempo zmian jakie wokół nas zachodzą, szczególnie w ostatnich dwóch latach – pandemia, wojna w Ukrainie, kryzys gospodarczy, o tyle zmiana sama w sobie jest bardzo dobra i czy tego chcemy czy nie, jest nieodłącznym elementem naszego życia na każdym jego etapie.
Dzisiejszy wpis będzie również o zmianie, ale takiej, którą powoduje kryzys, bo kryzys, w przeciwieństwie do zmiany, kojarzy nam się zwykle tylko i wyłącznie negatywnie, a ja chcę Wam pokazać, że jest potrzebny i może skutkować dobrymi rzeczami, może być zwrotem w naszym życiu, bodźcem do metamorfozy i sposobem na dotarcie do swojego wnętrza.
Kryzys to szansa, której nie można marnować
Kryzys to taki czas, po którym nic nie jest już takie samo, ale w każdym kryzysie ukryta jest też szansa (Eckhart Tolle pisze o tym w książce „Potęga teraźniejszości”). Przestańmy więc dopatrywać się w nim wyłącznie złych mocy, smutku, marazmu, upadku i końca świata. Przestańmy go demonizować i traktować jak temat tabu. Każdy z nas, prędzej czy później zmaga się z jakimś kryzysem. KAŻDY! Jeśli myślicie, że ktoś go nie doświadcza, to znaczy, że nie widzicie wszystkiego albo nie macie wystarczającej wiedzy na temat tej osoby, bo na przykład, skrzętnie skrywa ona to z czym się mierzy, a w ukrywaniu, nakładaniu masek i robieniu dobrej miny do złej gry, jesteśmy mistrzami.
Tymczasem kryzys, poza tym, że bywa PRZEJŚCIOWY (podkreślam to słowo, bo powtarzam je sobie i innym za każdym razem, kiedy doświadczamy trudności), jest też transformujący, rozwijający, uczy nas nowego spojrzenia na życie i siebie, skłania, a czasem zmusza, do otwarcia się na nowe i zrobienia czegoś czego wcześniej się obawialiśmy. Bo wszystko co trudne, najpierw nas przeraża, a potem buduje i niesie. Mówi się, że borykanie się z trudnościami jest próbą naszego charakteru, a tej konfrontacji my często po prostu się boimy.
„Odnalezienie drogi do własnego cienia jest odnalezieniem drogi do własnych potencjałów.
Dopiero trud zauważony staje się sprzymierzeńcem.
Dopiero trud zaakceptowany może przynieść nowe jakości.
Bez tej świadomości wszystko, czego się doświadcza, będzie zmuszać do konfrontacji z własną słabością.
A tego boimy się najbardziej.”
Marianna Gierszewska
I choć to prawda, że nawet najmniejszy kryzys może strzaskać naszą duszę, to po jakimś czasie wstajemy silniejsi i lepiej przygotowani na wyzwania losu. Pod warunkiem, że naszym kryzysem się zaopiekujemy, czyli dokładnie mu przyjrzymy, przeanalizujemy co się wydarzyło, dlaczego się tak stało, jak na to zareagowało nasze ciało i psychika, jakie z tego możemy wyciągnąć lekcje. Jeśli tego nie zrobimy, nie uporządkujemy przeszłych zdarzeń i związanych z nimi emocji, czy to samodzielnie czy z pomocą specjalisty, WRÓCI do nas rykoszetem i w chwili, kiedy najmniej się tego spodziewamy.
Dobra strona kryzysu
Zatem kryzys jest wartością, ale tylko wtedy, kiedy wyciągniemy z niego wnioski i otworzymy się na nowe. Jest naszą wskazówką co musimy zmienić, żeby polepszyć jakość swojego życia, bo do kryzysu najczęściej dochodzi z powodu naszych zaniedbań, zaniechań, ignorancji czy stagnacji, choć oczywiście też z powodów losowych, jak na przykład utrata kogoś bliskiego.
Kryzys jest sygnałem, że coś wymaga przeformułowania, bo nie jest już takie jak było do tej pory.
Kryzys wyciąga nas z iluzji, kiedy przestajemy sami siebie oszukiwać lub/i mamić innych obietnicami bez pokrycia.
Kryzys otwiera nam oczy sprowadzając nas niejako na ziemię i ucząc nas jak oddzielać ważne i najważniejsze od tego co mniej istotne.
Kryzys zmusza do zmiany nawyków, bo siła przyzwyczajenia była zbyt duża, żebyśmy zrobili to dobrowolnie.
Kryzys uczy wdzięczności i docenienia tego co mamy, ale też tego po co możemy sięgnąć.
Kryzys uczy nas mierzyć się z lękiem i odzyskać wiarę we własne możliwości.
Kryzys uczy nas zadbania o siebie i bliskich, a także stawiania granic, bycia asertywnym i bardziej empatycznym.
Kryzys uczy nas bardziej siebie kochać, rozumieć i szanować.
Kryzys uczy nas odczuwania, czucia i przeżywania.
Kryzys powoduje ciekawość. Ja zawsze jestem ciekawa co wyniknie z nowej, choćby najtrudniejszej sytuacji i jak mnie ona zmieni.
Szacunku do wszystkich swoich emocji, tego co odczuwam i jak przeżywam, nauczyła mnie uważność na siebie i swoje potrzeby, obserwacja otoczenia w wymagających sytuacjach (odmienne zdanie, spór, nagła zmiana okoliczności, przeszkody), a także głęboka potrzeba życia w zgodzie ze sobą. To pomaga mi też lepiej znosić przeciwności losu i przeżywać kryzysy.
Nie na wszystko mamy wpływ, nie zawsze szybko albo w ogóle odzyskujemy kontrolę nad kryzysem, ale możemy to zrobić nad sobą, swoją postawą, myślami i emocjami, choć często wymaga to wsparcia specjalisty. Pomyślcie jednak ile możemy zyskać nowego, lepszego, bardziej przyszłościowego, pozytywnego, podchodząc do kryzysu jak do czegoś co miało najwyraźniej się wydarzyć po to, żeby otworzyć nam oczy na coś na co przestaliśmy zwracać uwagę lub o co się starać. W kryzysie najlepiej siebie poznajemy i najgłębiej do siebie docieramy. I tak na przykład:
- kryzys w zdrowiu
to wynik naszych zaniedbań, zasłaniania się brakiem czasu, ignorowania sygnałów, które wysyłał nam wcześniej organizm. George Orwell w swojej książce „Rok 1984” napisał, że „w chwilach kryzysu nigdy nie walczy się z wrogiem zewnętrznym, ale zawsze z własnym ciałem”. Ja tylko dopowiem, że ciało to nasz drogowskaz, wyznacza nasze granice, podpowiada, kiedy mamy przystopować, ile jeść, ile spać, ile pracować, a ile odpoczywać. Niestety bardzo często zatrzymuje nas dopiero choroba uwrażliwiając nas na siebie i swoje wnętrze, - kryzys w relacjach międzyludzkich
prowadzi nas do szczerych rozmów, pracy nad związkiem lub jego zakończenia. Czy to miłość czy przyjaźń, nieporozumienia, niedomówienia, zmieniające się potrzeby i uczucie, skłaniają nas do naprawienia lub rozwiązania sytuacji. Możliwe, że bez kryzysu, byłoby po prostu nijako, - kryzys w pracy
zmusza nas do odejścia, zmiany, której potrzebowaliśmy, uwolnienia się od mobbingu, życia tylko i wyłącznie pracą, rozprawienia się z wypaleniem zawodowym czy zrealizowania swojej potrzeby odczuwania poczucia sensu i spełnienia w pracy, - kryzys finansowy
mobilizuje nas do szukania nowych rozwiązań, zmiany pracy, założenia własnej działalności albo zmiany strategii działania we własnej firmie, - kryzys w rozwoju osobistym
czasem potrzebujemy diametralnej zmiany, czegoś co nami potrząśnie i naprowadzi na nowe tory. Im starsi tym bardziej pragniemy doświadczać życia i różnych jej odsłon, często sięgamy po rzeczy, dzięki którym odkrywamy nasze ukryte talenty lub co jest naszym powołaniem. Częściej odważamy się na próbowanie czegoś po raz pierwszy, - kryzys wieku średniego
przyglądając się różnym „przypadkom” zastanawia mnie ostatnio na ile jest to wymysł, na ile prawda z tym kryzysem w takim potocznym tego słowa znaczeniu. Moje obserwacje i rozmowy z ludźmi, którzy mają rzekomy kryzys wieku średniego za sobą lub są w jego trakcie, prowadzą raczej do wniosków, że to wołanie od środka, nierozwiązane kwestie z przeszłości, często nawet dzieciństwa, wielka potrzeba miłości i bliskości albo brak spełnienia na polu zawodowym czy wynik zaniedbania swoich pasji. To również mniej lub bardziej świadoma potrzeba zajrzenia w głąb siebie i rozpoznania swoich prawdziwych potrzeb. Słyszy się też, że ludzie z kryzysem wieku średniego to ludzie na zakręcie, którzy nagle odkryli, że chcą uwolnić się od oczekiwań innych i przeżyć życie po swojemu. W takim razie wygląda na to, że ja taki „kryzys” przechodzę od zawsze, bo zawsze żyłam po swojemu 😉
I ja wiem, że to wszystko łatwo się pisze, trudniej przeżywa, ale przypomnijcie sobie wiele skomplikowanych sytuacji z Waszego życia, z jakim trudem się zmagaliście i jakie od tamtej pory zrobiliście milowe kroki albo po prostu wyszliście z kryzysu dzięki własnej pracy.
Ku pokrzepieniu załączam poniższy cytat i przykład z własnego podwórka – dzięki moim kryzysom, jestem dziś w innym miejscu niż byłam jeszcze całkiem niedawno temu, jestem jeszcze bardziej świadoma swojej siły, ale i wrażliwości, jeszcze bardziej kocham i doceniam siebie i swoje ciało, bardziej ufam sobie, swojej intuicji i sercu, niewielu rzeczy się boję, wiem na czym stoję, a to co niepewne przekuwam w ciekawość i entuzjazm. Praktyczne przykłady podaję w swojej książce, w której zresztą dokonałam kilku coming outów, więc czytając ją przekonacie się o czym teraz mówię.
„Wstaję z łóżka i kładę się z takim uczuciem, jakby wyczerpało się moje zainteresowanie życiem.
To albo jest choroba zwana w gazetach przemęczeniem, albo może – nieuchwytna dla świadomości aktywność wewnętrzna, zwana w powieściach przełomem duchowym; jeżeli to ostatnie, to znaczy, że wszystko zmierza ku lepszemu.”
Iwan Bunin, O Czechowie
Świadomego i mimo kryzysów, zarówno tych zewnętrznych, jak i wewnętrznych, dobrego życia Kochani.
Muza do posłuchania z mojej Intimate na Spotify -> Leisure – Got It Bad lub coś spokojniejszego -> Cantoma „Sea of Blue”
Moja książka jest już dostępna w przedsprzedaży na stronach Empiku link tutaj -> KLIK, a już za kilka dni, bo 26 października, w środę, jej oficjalna premiera i wtedy pojawi się również w księgarniach w całym kraju. Wersję elektroniczną książki znajdziecie tutaj, a w dniu premiery będzie też w pozostałych miejscach i księgarniach. Link do strony wydawnictwa Pascal i książki tutaj. Dziękuję Wam za wsparcie i zaufanie.
Fot. Unsplash
Dobrze i mądrze przeżyte kryzysy pozwalają wyjść z nich mocniejszym oraz bogatszym o bardzo cenne doświadczenie.
Pozdrawiam 🙂
Zgadzam się z tym, że nie każdy kryzys jest zły. Czasem to po prostu taki dzwoneczek ostrzegawczy żeby zwolnić i odpocząć albo uważniej przyjrzeć się otoczeniu.
Bardzo ciekawy punkt widzenia na temat kryzysu! Po przeczytaniu artykułu zaczynam zauważać, że każda sytuacja kryzysowa może być szansą na rozwój, lepszy rozwój.
Czy kryzys może naprawdę okazać się „dobry”? To pytanie, które często nasuwa się w dyskusjach na temat zmiany i rozwoju. Twój artykuł jest fascynującym przypomnieniem, że wyzwania, choć trudne, mogą być również katalizatorem pozytywnych przemian.
W dłuższej perspektywie czasu takie właśnie są. Piszę to z dłuższej perspektywy czasu 😉