
04 lut O relacji i świadomej pracy z ciałem. Nowy cykl #pracazciałem
Moja dłuższa nieobecność na blogu to efekt odkrycia nowych rzeczy, a jak mnie znacie, jak coś wywęszę, poświęcam temu dużo uwagi, zgłębiam, doszkalam się, zapisuję na wydarzenia/warsztaty i nawiązuję nowe kontakty, które mają przybliżyć mi temat i pozwolić spojrzeć na niego w szerszym kontekście.
Niniejszy wpis z jednej strony jest kontynuacją tematyki dbania o swój psychofizyczny dobrostan, z drugiej chciałabym rozpocząć nim cykl artykułów na temat świadomej pracy z ciałem. Jest to jedno z najfajniejszych i najbardziej satysfakcjonujących odkryć jakich dokonałam w ostatnich miesiącach, dlatego chciałabym się nim z Wami podzielić.
Wszystko zaczęło się od masaży. W październiku ubiegłego roku spełniłam swoje marzenie z listy marzeń (znajdziecie ją na blogu) i zrobiłam 3-dniowy profesjonalny kurs japońskiego, liftingującego masażu twarzy Kobido.
Przeczytajcie artykuł:
Jeszcze wtedy nie zdawałam sobie sprawy z tego jak bardzo polubię swoją nową pasję, ile dobra wniesie do mojego życia, otworzy przede mną zupełnie inny świat i pozwoli rozwijać się w nowym obszarze.
Codzienna praktyka to dla mnie obserwacja zarówno siebie, jak i osób, które masuję. Komunikacja poprzez uważny dotyk, kontakt z ciałem, wrażliwością, tkliwością i emocjami człowieka, ale też wzajemna wymiana energii, pozwalają lepiej zrozumieć rolę naszego umysłu i jego bezpośredni wpływ na nasze ciało.
Zaczęłam zgłębiać tajniki anatomii ciała. Nauczyłam się i praktykuję japoński masaż Shiatsu Family, kilka dni temu zrobiłam też niespodziankę mężowi i zabrałam go na naukę rodzinnego masażu. Korzystam z zabiegów refleksologii (masaż leczniczy wywołujący szereg łańcuchowych reakcji biochemicznych w organizmie) i miofascioplastyki twarzy (terapia struktur powięziowo-mięśniowych okolic twarzo- i mózgoczaszki oraz szyi, ramion, dekoltu i pleców). 2 tygodnie temu byłam na 3-dniowym Festiwalu Świadomości i Pracy z Ciałem Serpiente, podczas którego wzięłam udział w warsztatach z mikrokosmonautyki (połączenie wielu terapii, praktyk rytuałów oraz doświadczenia i wiedzy pomiędzy Wschodem a Zachodem, ciałem i duszą), ciałonautyki (zwiększanie świadomości ciała za pomocą ruchu, oddechu, dotyku, głosu), human design, reiki (praca z życiową energią), kundalini (praca z psychiczno-duchową energią i siłą życiową zmagazynowaną w dole kręgosłupa), tantry, sztuki dotyku, tantrycznej sztuki kochania czy tantrycznej pracy z oddechem. Obłożyłam się książkami i materiałami o bioenergetyce w terapii ciała i duszy, duchowości ciała, psychosomatyce, totalnej biologii. Jestem też w trakcie terapii czaszkowo-krzyżowej (terapia powięzi). Okazjonalnie korzystam z terapii dźwiękiem (relaks i kąpiel w dźwiękach mis tybetańskich i gongów).
Wszystko po to, żeby nie tylko zadbać o swoje fizyczne i psychiczne zdrowie, ale żeby też lepiej poczuć, zrozumieć i komunikować się z własnym ciałem, a potem dzielić się tą wiedzą z innymi, np. pracując.
To co nazywałam wcześniej świadomością, okazało się być jedynie muśnięciem tego co zaczynam odkrywać teraz.
Dlaczego kontakt z ciałem jest taki ważny?
Nasz kontakt z ciałem i uważność na nie to większa wrażliwość i lepsze rozumienie tego jakie wysyła ono nam sygnały, jakie zachodzą w nim procesy, z czym są one powiązane i jakie mogą przynieść skutki, jeśli nie poświęcimy im zawczasu należytej uwagi. Innymi słowy, nasze ciało to nasz ważny drogowskaz, dlatego warto w nie inwestować czas i uwagę.
Tkwimy w schematach, że dbałość o ciało to jego estetyczny wygląd, ładna skóra i sylwetka czy wymodelowane mięśnie. Tymczasem dbając o ciało, wpływamy na swoje fizyczne i psychiczne zdrowie. Nasz umysł i ciało są ze sobą połączone i dlatego należy tę zależność uszanować.
Alexander Lowen, którego obecnie czytam, twórca analizy bioenergetycznej, uważa, że wszystkie nasze emocje, traumy, przeżycia, cierpienia i cała historia naszego życia zapisane są w naszym ciele. Większa jego świadomość i praca z nim mogą pomóc nam się z nich wyzwolić. Tyle, że najpierw trzeba do nich dotrzeć, zanim one pierwsze dadzą nam o sobie znać.
Pewnie nie raz słyszeliście powiedzenie, że w zdrowym ciele zdrowy duch albo że wszystko zaczyna się w głowie? Tyle, że cokolwiek głowa „wyprodukuje”, ciało to zbiera. O ile czujemy się doskonale, a nasze ciało wdzięczne, kiedy obdarzamy je radością, spokojem i harmonią, o tyle trudniej robi się, kiedy kumuluje się w nim stres, napięcia, troski, negatywne uczucia czy nieprzepracowane traumy z przeszłości. Te ostatnie mogą wrócić do nas w mało przyjemnej formie i w czasie, kiedy najmniej się tego spodziewamy. Albo kiedy wydaje się nam, że poradziliśmy już z sobie ze zdarzeniami z przeszłości.
Podobnie jest z innymi aspektami, jak fizyczne przesilenie ciała, jego przepracowanie i przekarmianie. Pierwsze symptomy jakie zdradza ciało zignorowane z czasem zamieniają się w blokady, przeciążenia, zmiany zwyrodnieniowe i choroby.
I możemy pozornie dbać o siebie i prowadzić zdrowy styl życia, zapominając jednocześnie o ogromnym i często podświadomym wpływie psychiki na nasze ciało.
Praca z ciałem do praca z duszą i umysłem
Mózg i dusza zasilają ciało, dlatego tak ważne jest, żeby dbać o dobrą ich kondycję – odpowiedni rozwój, stymulację, dobre, pozytywne emocje i uczucia. Kiedy choruje dusza czy głowa, ciało jako pierwsze wysyła nam sygnały. Często je ignorujemy lub na drobne dolegliwości czy niedyspozycje reagujemy doraźnie (lekarstwa, używki, szybkie techniki relaksacyjne, przyjemności). Dopiero kiedy jest już bardzo źle, zaczynamy długą, żmudną i kosztowną walkę o powrót do formy. Zazwyczaj leczymy skutki, zamiast skupić się na przyczynach. Te nie powstają z dnia na dzień, lecz zwykle są efektem długotrwałych stresów, przeżyć, a także naszych błędów.
I pewnie długo jeszcze nie traktowałabym tych słów jako potwierdzenie wielu teorii, gdyby nie mój własny przypadek.
Psychoterapia, praca z ciałem na wielu różnych płaszczyznach, praktyczne warsztaty, rozmowy z terapeutami różnych specjalności, ale też z ludźmi, którzy są w temacie dużo dłużej ode mnie, uświadomiły mi, że ciało ma moc, z której nie zdajemy sobie sprawy. To ono dyktuje warunki, kiedy przeholujemy. To ono decyduje o tym w jaki sposób funkcjonujemy na co dzień pracując, nawiązując relacje ze światem, zbierając kolejne doświadczenia czy radząc sobie z problemami. Ciało w połączeniu z umysłem jest naszym sprzymierzeńcem i wskazówką, ale potrafi też być przeszkodą, kiedy je zaniedbamy i przestaniemy słuchać.
Praca z ciałem to rodzaj wewnętrznego liftingu. Większa świadomość ciała bezpośrednio przekłada się na proces wewnętrznego wzrostu i integracji. Uczymy się stawiać granice, odrzucamy to co nam szkodzi, poprawiamy funkcjonowanie systemu autoimmunologicznego, wybieramy to co korzystnie wpływa na nasz dobrostan, w końcu budujemy swoją siłę i drogę, którą kroczymy przez życie.
Przypadek pewnego barku
Zapewne nie pisałabym o tym wszystkim i nie interesowałabym się tematem tak dogłębnie, gdyby nie historia z moim zablokowanym barkiem.
Od ponad pół roku walczę o powrót do zdrowia, ale zaczęłam od tradycyjnej ścieżki, czyli zrobienia wszystkich badań, w tym usg, rtg i rezonansu magnetycznego, wizyt u ortopedów i rehabilitacji. Obecnie jestem tuż przed trzecią rehabilitacją, ale jednocześnie podjęłam działania z zupełnie innej strony, a mianowicie świadomej pracy z ciałem i umysłem. Zainteresowałam się masażami i terapiami na różnych poziomach, zdecydowałam na psychoterapię, stosuję wiele technik relaksacyjnych, od kilku miesięcy biorę olejki CBD (pisałam o nich tutaj), które pomagają mi uporać się z całodobowym bólem i pozwalają w miarę normalnie funkcjonować.
Cały czas eksperymentuję, analizuję i sprawdzam co działa, a co niekoniecznie. Jest to proces i dziś nie wiem jeszcze jakie przyniesie efekty i co konkretnie sprawi, że bark wróci do dawnej formy, ale robię wszystko, żeby sobie pomóc i wrócić do pełnej sprawności.
Odkrywając różne zależności i powiązania w ciele, duszy, umyśle i tym co dzieje się na zewnątrz lub/i co ma związek z przeszłością i dużymi przeżyciami, pomału zaczynam łączyć kropki. Kiedy uda mi się w końcu rozwikłać tę zagadkę (ortopedzi i rehabilitanci również pomału rozkładają ręce), a nie wykorzystałam jeszcze wszystkich możliwości, na pewno wrócę do Was i podzielę się swoimi odkryciami, bo może to być całkiem ciekawy przypadek 😉
O masażach i terapiach, które wymieniłam na początku artykułu również napiszę już wkrótce. Przy okazji opiszę jeszcze jedną rzecz, która mi się ostatnio przydarzyła.
Poruszę też wątek w jaki sposób współczesna psychologia „patrzy” na ciało.
Tak jak wspomniałam na swoich profilach społecznościowych, z jednej strony otwarcie i odważnie, z drugiej powoli i intuicyjnie przekładam teorię na praktykę i oswajam nową wiedzę. Cieszę się, że ją odkryłam, bo to moja nowa droga, spójna z tym co czuję w środku i tym jak żyłam do tej pory.
Nuta na dziś. Utwór, który towarzyszy mi od pierwszych zajęć jogi, czyli od października 2019. Pozwala fajnie wyciszyć się ciału. Dobry do jogi i medytacji -> Snatam Kaur – Mul Mantra – Ek Ong Kar (KLIK)
Fot. Pixabay
Prawdą jest komentarz, że „nasze ciało to nasz ważny drogowskaz, dlatego warto w nie inwestować czas i uwagę”. Jakiś czas staram się stosować w życiu do tego twierdzenia i uważać na znaki, które daje mi ciało. Nie zawsze jest to proste. Ale rada super.
Cieszę się, ze znalazłaś masaże i chyba swoją drogę.
Ciekawa jak ta przygoda się skończy 🙂
Dokładnie tak to czuję. Czuję, że to moja droga, wszystko płynie z serducha i wewnętrznej potrzeby. Tematy pracy z ciałem totalnie mnie wciągnęły i na pewno będę coś o tym więcej pisać… no chyba, że… nowy projekt na jakiś czas zablokuje mnie czasowo. Zobaczymy 😉