23 wrz 5 rzeczy, które mogę, a nawet muszę robić wolniej
Muszę przyznać, że o ile poprzedni rok obfitował w mnóstwo wydarzeń, przez które „jechałam” cały czas na tzw. adrenalinie, o tyle w tym roku postawiłam na wyciszenie się i zbudowanie w sobie pewnej równowagi. Najwyraźniej było mi to potrzebne i choć zarówno w jednym, jak i drugim stylu życia doskonale się odnajduję, to właśnie ten ostatni spowodował, że wypracowałam w sobie nawyki, które pozwalają mi skupić się na sobie i swoim życiu bardziej niż kiedykolwiek wcześniej. Przez to lepiej wykonuję swoją pracę – jestem bardziej skoncentrowana na tym co mam konkretnego do zrobienia i nie tracę czasu na rzeczy, które niepotrzebnie absorbują moją uwagę – dystansuję się do nich, a potem odrzucam je bez żalu.
Do uzyskania takiego stanu rzeczy potrzebne są nam czasem zewnętrzne bodźce – zdarzenia, zachowania ludzi, a czasem wewnętrzna potrzeba wprowadzenia zmian w swoim życiu. W moim przypadku to była wypadkowa wielu rzeczy. Jedne denerwowały, inne niepokoiły i smuciły, jeszcze inne zaczęły sprawiać większą niż do tej pory przyjemność. Postanowiłam coś z tym zrobić, a po jakimś czasie okazało się, że moje życie nieco się uprościło, oczekiwania wyrównały, a niepokój ustał.
Jesień to czas sprzyjający spowolnieniu tempa. Większość z nas poddaje się jesiennemu rytmowi, więcej czasu spędza w domu, otula kocem i zanurza w książki, na które nie było czasu latem. To również dobra okazja do tego, żeby podzielić się z Wami tym, z czym nie czekałam do jesieni i wdrożyłam już latem.
5 rzeczy, które mogę, a nawet muszę robić wolniej, to mój codzienny dekalog, przy czym słowo „muszę” ma w tym kontekście pozytywny wydźwięk. Proste rzeczy, które mają ogromny wpływ na mój wewnętrzny spokój i poczucie, że panuję nad swoim życiem. Przynajmniej czasami 😉
1. Powolny poranek = wewnętrzny spokój i lepsza koncentracja w ciągu dnia
Ten punkt może irytować osoby, których poranek przypomina starcie tytanów, logistyczną walkę, bieganinę i spięcia na linii – dom-przedszkole-szkoła-korki-praca. Pamiętajcie jednak, że kilka lat temu ja też dojeżdżałam 25 km do pracy i zdarzało się, że nie zdążyłam zjeść śniadania (jadłam dopiero w biurze wraz z poranną kawą), umalować się (robiłam to w samochodzie stojąc w warszawskich korkach), porozmawiać z dzieckiem (szczególnie wtedy, kiedy nie miało ochoty wstać z łóżka i dotrzeć na czas do przedszkola). Te czasy już za mną.
Teraz pomimo, że poranki nadal bywają pospieszne, kiedy wszyscy domownicy opuszczą już dom, pozwalam sobie na zjedzenie śniadania i wypicie porannej kawy w spokoju. To również czas, kiedy mogę przemyśleć sobie różne rzeczy, zrobić poranną prasówkę czy lepiej przygotować się do zaplanowanych na dany dzień zadań. Lubię tę ciszę i spokój poranka, wyłączam radio i zostaję sama ze sobą. I swoimi myślami. O ciszy pisałam w artykule: „Czy nasz umysł potrzebuje ciszy?” (KLIK).
Poranne wyciszenie jest dla mnie ważne, bo pozwala mi spokojniej przeżyć dzień, nawet jeśli obfituje w stres i nawał pracy. Nigdy później w ciągu dnia czy nawet wieczoru nie udaje mi się złapać takiej chwili spokoju jak o poranku. Powolny poranek, który nie musi trwać długo (wystarczy kilkanaście minut) to energia na cały dzień i koncentracja na zadaniach, a także zajrzenie w głąb siebie i relaks.
Wprawdzie nie wstaję tak wcześnie jak Angelika, ale jeśli Was ten temat interesuje, zobaczcie co pisze o swoich porankach uważności Mamagerka – KLIK.
2. Szacunek dla drugiego człowieka i uważna z nim rozmowa = bezcenne doświadczenie
Spieszymy się tak bardzo, że nie słyszymy co mówią do nas inni.
Coś tak banalnego jak rozmowa z drugą osobą również wymaga koncentracji. Pominę oczywistą kwestię kultury osobistej, ale coś takiego jak skupienie na rozmowie bez zerkania co chwila w telefon komórkowy czy jednoczesnego wykonywania innej czynności nie należy do rzadkości. Oczywiście nie chodzi mi o sytuację, kiedy np. gotuję obiad i rozmawiam z bliskimi, tylko o rozmowę, której trzeba poświęcić swoją uwagę, emocje i myśli.
Nie raz zostałam zawstydzona przez córki, kiedy o czymś mi opowiadały, a chwilę potem okazywało się, że nie zwróciłam uwagi na jakiś szczegół. Przytakiwałam głową, ale myślami byłam gdzieś indziej. Wysłuchanie dziecka, które przecież cały czas ma potrzebę kontaktu z nami, powinno być najważniejsze dla nas jako rodziców. I właśnie podczas rozmowy z dzieckiem uczę się jak oddawać się rozmowie bez rozpraszania na inne rzeczy.
Rozmowa pomaga, czasem leczy, ale przede wszystkim uczy życia. Szkoda tej nauki marnować. Tu nie można nic stracić, zyskać można natomiast wiele.
3. Planowanie tygodnia = lepsza efektywność i satysfakcja z pracy
W ostatnim czasie zaobserwowałam u siebie niebezpieczną tendencję, a mianowicie zaczęłam się wszędzie spóźniać. Wynika to z tego, że wydaje mi się, że zdążę wcisnąć jeszcze jedną rzecz, oddzwonić w jeszcze jedno miejsce, odpisać na jeszcze jedną wiadomość, a potem okazuje się, że zabrakło czasu. Zapomniałam jak dobrze działa zasada #tylkojednarzeczmniej, którą sama wymyśliłam i wdrożyłam w swoje życie niespełna rok temu. Pisałam o niej tutaj i chętnie do niej powrócę.
Pewnie tak jak każdy z Was chciałabym mieć czas na wszystko – pracę, odpoczynek, dom, rodzinę, sport, pasje i choć czasem jest pokusa, od wielu miesięcy staram się nie używać określenia „nie mam na nic czasu”. Przeczytałam kiedyś, że czasu wszyscy mamy tyle samo, tylko nie wszyscy potrafimy go dobrze wykorzystać. Utkwiło mi to w głowie i ciągle o tym myślę, choć domyślam się, że stoi za tym po prostu dobra organizacja, właściwa selekcja zadań i nadanie im odpowiedniego priorytetu.
Życie z chwili na chwilę jest dobre podczas wakacji. Kiedy muszę wykonać konkretne zadania albo osiągnąć postawiony sobie cel, potrzebuję zaplanować działania. Intuicyjnie zastosowałam metodę, o której napisał ostatnio Jacek Kłosiński w artykule: „Metoda Ivy Lee – prosty sposób na produktywność” (KLIK). Na moim biurku zawsze leżą luźne kartki, na których zapisuję wszystkie rzeczy, o których muszę pamiętać. Na ich podstawie wypełniam kalendarz i tworzę tygodniowy plan działania. I choć jestem elastyczna i weryfikuję swoje zadania, zwłaszcza wtedy, kiedy wyskoczy coś niespodziewanego i ode mnie niezależnego, to bez konkretnego planu nie potrafiłabym efektywnie pracować.
Na jednym z moich ulubionych blogów Agnes on the cloud przeczytałam ostatnio zdanie, które zakodowałam sobie w głowie i zamierzam stosować w każdym momencie życia:
„Zajmij się tym, dzięki czemu rośniesz.
Zajmuj się tylko tym, na co masz wpływ.
Reszta nie ma znaczenia.”
Piękne, prawda?
4. Chłonięcie treści i czytanie w skupieniu = mądrość wyniesiona z książek
Ile razy złapaliście się na tym, że przeczytaliście artykuł czy fragment książki i chwilę potem nie wiedzieliście o co w nim chodziło? Ja też tak miałam. Teraz wybieram pory dnia, kiedy jest w domu cicho i mogę skupić się na czytaniu. Mogę przeczytać artykuł w sieci, newsa na portalu, ale nie potrafię czytać książki, kiedy wokół rozkosznie biegają moje córki co chwila mnie zaczepiając. Hałas mnie rozprasza. Wyjątek stanowi plaża. Tam potrafię się wyłączyć, ale może też dlatego, że szum morza zagłusza nieco dźwięki i działa na mnie kojąco.
Skanowanie tekstu dopuszczam, kiedy chcę „zaliczyć” temat i mieć orientację o co mniej więcej chodzi, ale żeby przemyśleć to o czym przeczytałam, dać się wciągnąć w fabułę, potrzebuję świętego spokoju.
5. Przemieszczanie się, czyli jazda samochodem = bezpieczeństwo i przyjemność podróżowania
Był taki czas w moim życiu, że spieszyłam się w każdej godzinie swojego życia. Dotyczyło to także jazdy samochodem. Przepracowanie, zmęczenie, głowa przepełniona setkami myśli, frustracja związana z niemożnością pogodzenia życia zawodowego i prywatnego doprowadziły w pewnym momencie do tego, że zaczęłam mieć różnego rodzaju zdarzenia (ostrzegawcze), niegroźne, ale jednak kłopotliwe stłuczki, aż w końcu wypadek. Pośpiech i stres nigdy nie są naszym sprzymierzeńcem, szczególnie podczas jazdy samochodem.
Choć nie byłam piratem drogowym i jeździłam bezpiecznie, lubiłam szybką jazdę samochodem, a potem urodziły się moje dzieci. Z maluchem na pokładzie włączył mi się dodatkowy czujnik, który do dzisiaj nakazuje jeździć wolniej i uważniej. Nadal lubię jeździć samochodem, a spędzony w nim czas wykorzystuję na słuchanie ulubionej muzyki lub rozmowę z bliskimi. Czy wiecie ile ciekawych rzeczy można się dowiedzieć od własnego dziecka na krótkim odcinku dom-szkoła, szkoła-dom? 🙂
No i nie warto wdepnąć w gaz tylko dlatego, żeby zaoszczędzić 2 minuty.
Jestem ciekawa co dołożylibyście do powyższych punktów od siebie? Przyznaję, że uzależniłam się od rzeczy, które robię wolniej i choć nie zawsze się da, to można przynajmniej się postarać, żeby czasem się udało. Wolniej nie znaczy, że w ślimaczym tempie. Wolniej oznacza świadomiej, lepiej i dokładniej, a także bezpieczniej.
Przeczytajcie również:
Fot. Unsplash
***
Jeśli spodobał Wam się ten artykuł lub uważacie, że może kogoś zainteresować, będzie mi bardzo miło jeśli go skomentujecie lub/i udostępnicie dalej. To wyraz uznania dla mojej pracy i zaangażowania, a także sprawienie mi ogromnej radości.
Jeśli chcecie być na bieżąco z kolejnymi wpisami na blogu i tym co udostępniam na kanałach społecznościowych, zapraszam do polubienia Esencji na Facebooku, zajrzenia na Instagram (jestem też codziennie na Instagram Stories) i odwiedzenia Twittera.
[…] „5 rzeczy, które mogę, a nawet muszę robić wolniej” (KLIK) […]
[…] „5 rzeczy, które mogę, a nawet muszę robić wolniej” (KLIK) […]
[…] sobie przyjemność #joychallenge” „Im jestem starsza tym mniej potrzebuję” „5 rzeczy, które mogę, a nawet muszę robić wolniej” „O lecie i zwolnieniu tempa. O traktowaniu siebie lepiej, czulej […]
Tak trzymaj! Skupienie na sobie i własnym życiu, to ta właściwa droga do szczęścia 🙂 Spróbuj kiedyś jeszcze wcześniejszego wstawania, zobaczysz jak ta dodatkowa godzina „dla siebie” zmieni Twoje życie 🙂
Cały czas o tym myślę obserwując tych, dla których 5-6:00 rano jest idealną porą do wstawania. Wiem jak te poranki mogą być oczyszczające, bo nie raz wstawałam wcześnie i pamiętam jak smakują np. wschody słońca nad morzem.
Dla mnie moja 7:00 jest wyzwaniem, bo uwielbiam nocną ciszę i nocne czytanie, więc do łóżka kładę się późno. Na razie przestawiam się na wcześniejsze chodzenie spać, a to już mały krok w drodze do wcześniejszego wstawania ?
Ja kiedyś byłem totalnym nocnym markiem.. 🙂 Praca i wszystko inne do późna w nocy, spanie jak najdłużej.. Ale zmieniłem ten tryb życia.
Teraz wstaję wcześnie. Bardzo wcześnie. Bardzo bardzo wcześnie 🙂 Bo o 3:30. Mam dwie i pół godziny dla siebie zanim wstaną moje dziewczyny.. Kocham te poranki 🙂 Każdą jego minutę.. Rano jest tyle do zrobienia 😉
Jak ci się to udało? Ja też chciałabym przestawić się na poranne wstawanie, ale na razie zaliczam porażki 🙁
Brzmi jak wyzwanie, nie? 😉
Bardzo dobre wyzwanie 🙂 Dasz radę! 🙂
Trzeba próbować 🙂 i wszystko sobie zaplanować. ja też zaliczyłem wiele porażek – kiedyś potrzebowałem kilku budzików aby „odzyskać przytomność” po nocy 🙂 Teraz wstaję po pierwszym, cichym budziku, który do tego nie budzi nikogo więcej w domu 🙂 Pamiętaj, że najtrudniejszy jest pierwszy tydzień! Potem jest już tylko przyjemnie 🙂
Hmmm, niech pomyślę co na to mój organizm 😉 Ale kurcze, dałeś do myślenia. 3:30 to może nie, ale 6 rano to już spoko by była 😀
Moje poranki są tak wypełnione, że czasem sobie myślę, że i ta 3:30 to za późno :))))
Najtrudniejsze są zawsze początki! Po tygodniu się przyzwyczaisz. Najważniejsze jest, aby utrzymać stałą liczbę godzin snu. Dla mnie to 6,5 godziny a w weekendy 7 🙂 Mój organizm odczuwa nawet te 30 minut zmiany w weekend 🙂
Z tego wynika, że naprawdę wcześnie kładziesz się spać. U mnie to niemożliwe, bo moje córki chodzą spać później niż Ty, a ja też potrzebuję 7-8h snu.
Yyyy, tttttrzecia tttttrzydzieści???!!! Przepraszam, ale to nie jest poranek. To jest środek nocy 😀
Ja już oczywiście przestawiłam się na wcześniejsze chodzenie spać i czułam się z tym świetnie, ale w sierpniu mój syn wyjechał do Toronto i dzieli nas 6 godzin różnicy. Przed położeniem się do łóżka z nim rozmawiamy, tyle, że u niego jest wtedy dopiero 18:00.
Haha 🙂 Trochę masz rację z tym środkiem nocy :)) Ale i tak to kocham 😉
Szanuję to 😀
Trzymam kciuki, żeby udało Ci się zrealizować cele! Ja muszę popracować nad umiejętnością zarządzania swoim czasem, bo mam wrażenie, ze coraz gorzej u mnie z tym. 🙂
Ależ to nie są moje cele, tylko rzeczy, które z powodzeniem realizuję już od dłuższego czasu.
W poniedziałkowy poranek człowiek nie potrafi się wysłowić. 😀 Chodziło mi bardziej o to, żeby cały czas udawało Ci się podtrzymywać te dobre nawyki, bo z autopsji wiem, że wystarczy chwila nieuwagi i wszystko szlag trafia. 😀
Myślę, że jestem zbyt dobrze do tego zmotywowana i przygotowana. Poza tym sama w sobie wypracowałam te nawyki, bez traktowania ich jako wyzwanie czy cel, który muszę osiągnąć. Po prostu odczułam taką potrzebę i się potoczyło, a teraz odzwierciedla mój styl życia.
I jeszcze jedno. Myślałam o tym w trakcie pisania artykułu, że nawet jeśli czasem coś nam nie wyjdzie, nie powinniśmy się tym przejmować. Życie bywa wystarczająco skomplikowane, żeby je jeszcze sobie utrudniać. Co nie wyszło dzisiaj, wyjdzie jutro. Byle do przodu i z uniesioną głową 😉
Świetny wpis :-). Bardzo ważne jest takie podejście 😛
Ja od kilku lat moge pozwolic sobie na spokojne życie i jak czytam te 5 rzeczy robi e wolno:-)
<3
Znaczy, że się podoba 🙂 No bo jak nie, jak tak? 😀
Ja też planuję ,ale czasem dzieci mi te plany troszkę korygują 😉 Jednak rano ,każdy z nas ma swoje obowiązki ,aby wszystko przed wyjsciem do szkoly /przedszkola grało i nikt się nie spoźnił 🙂 Jesień nadchodzi wiecej czasu bedzie ,bo dzieci mniej na dworze 😉
Dzieci są mistrzami zmieniania naszych planów. Wiem coś o tym, bo mam ich trójkę. Zabawa bez końca 😉
Niemniej jednak uczę je od początku, że ja też mam swoje obowiązki i potrzeby i staramy się wszyscy do siebie dopasować. Moje dzieci wiedzą również jak ważne jest dla mnie to, że muszę mieć czas na swoje sprawy i czas dla siebie.
Ja sobie też ciągle obiecuję że będę żyła „wolniej” ale się nie da, brakuje mi dnia na wszystko. Śpię po 5 godzin bo jak dzieci idą spać to ja biorę się za moją pracę. Zamierzam u mnie zmienić to że będę chodzić szybciej spać ale będę szybciej wstawać bo zauważyłam że wtedy mogę więcej…
„Czasu wszyscy mamy tyle samo”, choć nie raz mam pokusę, żeby powiedzieć, że mi go brakuje (i czasem mówię). Ale cały czas podejmuję też decyzje, które wiążą się z tym, że czasami z czegoś rezygnuję. Jest mnóstwo rzeczy, które niepotrzebnie absorbują nasz czas i ja nauczyłam się je selekcjonować. Czasem mi żal, że z czegoś musze zrezgnować, ale potem okazuje się, że mogłam bez tej rzeczy przeżyć zyskując coś innego i bardziej dla mnie wartościowego. Jeszcze niedawno spałam po 4-5 godzin na dobę, a potem powiedziałam dość. Podobnie jak Ty pracowałam po nocach, bo cisza i spokój, a potem się… Czytaj więcej »
Niestety żyjemy w świecie, w którym ciągle ggdzieś się spieszymy, gonimy za czymś i to robienie wszystkiego wolniej nijak nie wpisuje się w ten plan. Ale masz rację warto sobie planować i rozpisywać rzeczy, które można zrobić wolniej
Wpisuje się, wpisuje. Wystarczy być na tyle zmotywowanym, żeby chcieć to wdrożyć. Oczywiście, że wiąże się to z wprowadzeniem zmian w życiu nie tylko prywatnym, ale też zawodowym. Ja to zrobiłam i od lat konsekwentnie podążam tą drogą. Czasem jest prosta, czasem wyboista, ale wiem, że się staram i że zawsze mogę coś usprawnić dostosowując się jednocześnie do okoliczności.
Bardzo ciekawy post. 5 rzeczy o tym nie jak przetrwać życie tylko jak PRZEŻYĆ życie. Rozjaśniłaś mój umysł. Przekazałaś mi moc której zabrakło mi w ten poniedziałkowy poranek. Dziękuję.
Do usług Agnieszko 😉
Bo życie trzeba przeżywać!
Podpisuje się bardzo, zwłaszcza pod pierwszym i 3 punktem! Dla mnie to nowe wyzwanie, aby zacząć planować dłuższe okresy niż… JEDEN dzień. Ale małymi krokami – najpierw perfekcja w krótkim terminie, potem stopniowo coraz dłuższe okresy.
Przy czym słowo perfekcja wzięłabym na tapetę, bo jako była (?) perfekcjonistka wiem jak może przeszkadzać w realizacji planów i celów, nawet tych najprostszych. Polecam pod rozwagę 😉
Dziękuję za wzmiankę! 🙂
Cała przyjemność po mojej stronie 🙂 Pozdrawiam Jacku.
ja lubię wolny reset zaliczyć po pracy – zanim rusze do kolejnych obowiązków. domowych i nie tylko. Taka godzina, dwie dla siebie by potem znowu przez kilka godzin działać. Rano – już jest lepiej dzieciaki starsze 🙂 A śniadanie to ok 11 zjadam 🙂 Więc z tym akurat zdążę zawsze. Rada co do rozmów z dziećmi – bezcenna. Bez względu na wiek – rozmowa zawsze w cenie
No i pięknie. Kiedyś te siły zebrać trzeba. Jesteśmy przecież notorycznie przemęczeni, niedospani, zestresowani.
Rozmowy z dziećmi – lovciam 😀
Też rano potrzebuję ciszy i spokoju 🙂 staram się robić co rano 5 min medytacji
U mnie wyglądo to tak, jak już kiedyś zresztą pisałam, że najgorzej zwolnić mi w pracy, zwłaszcza na przerwie obiadowej.. nie mogę zwolnić choć tak się staram. Ale nie poddaje się! Tobie życzę jeszcze więcej uważności, spokoju i cierpliwości. Ściskam w ten jesienny wieczór!
Kiedy pracowałam w korpo, nie zawsze miałam czas wyjść na lunch, choć większość z nas tego przestrzegała. Jak już wyszliśmy razem nie było bata, żeby nie zjeść smacznie i spokojnie. W końcu to ważna przerwa w pracy, która pozytywnie wpływa na jej jakość i wydajność w dalszej części dnia, a więc…
Pozdrawiam z wzajemnością życząc powolniejszych lunchy 😉
Swietny pomysl na spokoj wewnetrzny. Też zauwazylam, ze jesli wstane wczesniej i mam troche czasu na spokojne zdjedzenie sniadania, odetchniecie rano, to mam lepszy humor pozniej 🙂
Trzymam kciuki za realizację postanowień! Poza tym ja też powinnam zacząć realizować co najmniej 3 z powyższych!
Ależ to nie są moje postanowienia tylko rzeczy, które realizuję od dłuższego czasu i zamierzam je kontynuować, bo po prostu dobrze się sprawdzają.
W takim razie niech to będą moje postanowienia do realizacji:)!
Podpisuję się pod wszystkim. wyjątkiem jest ostatni punkt, bo nie jeżdżę samochodem 😉
Powolne poranki sa genialne. To zmienia bardzo jakość życia <3
Otóż to. Na jakość życia mamy wpływ właśnie my, nikt inny.
Bardzo fajny wpis! Sam pracuję nad zwolnieniem tempa, choć zarządzanie czasem jest moją mocną stroną, natomiast trudno wygrać z moją naturą, która mnie wszędzie pogania do przodu 😉
Zarządzanie czasem to również i moja specjalność, ale po latach zrozumiałam, że przeszkodą jest u mnie przede wszystkim perfekcjonizm i branie zbyt wieku rzeczy na głowę. Od jakiegos czasu uczę się je eliminować i mądrzej wybierać co dla mnie ważne, a co mniej. W tej akurat kwestii zrobiłam ostatnio duży progress ?
Trafiłaś z tymi punktami, od siebie dodałabym jedno: odgracanie. Zauważyłam, że męczy nie tylko nadmiar obowiązków, ale również rzeczy. Przy czym pozbycie się nadmiaru uwalnia czas, środki na robienie tego, co istotne. Kwestia czytania… zauważyłam, że rzeczywiście tu potrzebna jest koncentracja. W czasach szybkich internetowych newsów zaczęłam przeskakiwać również opisy w książkach. To dziwne, bo skończyłam polonistykę. Dziś odnajduję powolny, właściwy, uważny rytm czytania i … to wcale nie jest proste. Organizacja też ma znaczenie, bo bo jak inaczej znaleźć czas na rzeczy ważne 🙂 Świetne podsumowanie tego, na czym też sie ostatnio skupiam 🙂
Dziekuje Ci za komentarz.
Od kilku miejscy pozbywam się stopniowo rzeczy, które juz rzadko używam i jestem w szoku z jaką ulgą przyjmuję fakt, że nie muszę się nimi już zajmować i że bez nich czuję się wolna. Do minimalizmu jeszcze mi daleko, ale zupełnie mi to nie przeszkadza, bo moim celem jest przede wszystkim dobre samopoczucie.
Ja totalnie jestem przeciwieństwem takiego stylu życia i jakoś mnie nie kręci. ALe to pewnie kwestia charakteru albo etpau w życiu i tez mnie kiedyś najdzie :).
Aga, przecież znasz mniej więcej mój styl życia i wiesz jak wyglądało ono chociażby w zeszłym roku, kiedy podejmowałam się wielu nietypowych wyzwań. Potrzebowałam tego zwolnienia tempa, a raczej odpuszczenia pewnych rzeczy, bo od początku to robiłam (lub przynajmniej się starałam), ale nigdy nie czułam się z tym tak dobrze jak teraz. Teraz mogę skupić sie nareszcie na tym co dla mnie ważne. Dystans też rozwiązuje wiele problemów 😉
No fakt,trochę żyłaś nawariackich papierach, czy jak to tam się mówi ;).
Cieszę się, że taki nowy lifestyle pomógł Ci się wyciszyć,nawet jeśli tylko na chwilę;).
Od czasu do czasu jest to potrzebne, bo nadal żyję aktywnie, ale już bez frustracji, że z czymś nie zdążam, że inni robią więcej. lepiej. Wypracowałam w sobie (co zajęło mi trochę czasu) dystans do pewnych rzeczy i naprawdę lepiej mi się z tym żyje. Spokojniej. Reszta bz. Krótko mówiąc: olać to co nie powinno nas interesować, skupić się na tym co jest dla nas ważne, nie przejmować się innymi, nie porównywać się do innych, być dla siebie najważniejszym.
Pięknie to podsumowałaś! <3
Olu, piekny wpis. Te slowa – od Agi – Zajmij się tym, dzięki czemu rośniesz, Zajmuj się tylko tym, na co masz wpływ.
Reszta nie ma znaczenia. Musze wziac je sobie do serca. Dziekuje Ci za nie. Pozdrawiam serdecznie Beata
Podziękowania należą się Agnes. Warto czasem zapamiętywać słowa, które czynią dobro 🙂
U mnie najgorzej jest z planowaniem ,ale pracuję nad tym i w porównaniu z tym, co było ze 2 lata temu, zrobiłam duży postęp.
I do przodu.
Planowanie jest ważne, ale nie mniej ważna jest nasza elastyczność, kiedy niezależne od nas czynniki je zakłócają. Ważne, żeby realizować swój plan/cel, ale nie kosztem własnego zdrowia.