
30 lis Od poranków uważności do spotkań przy kawie. Porozmawiajmy o relacjach
Człowiek potrzebuje człowieka, żeby być człowiekiem
Ludzie, spotkania, relacje, rozmowy, emocje, bliskość, intymność.
Słowa, które w ostatnim czasie nabrały zupełnie nowego znaczenia.
Dla mnie, jako osoby, która zawsze była blisko ludzi, dla której bliskość, budowanie relacji i tworzenie więzi mają szczególne znaczenie, pandemia i lockdown’y były dużym wyzwaniem, ale to dzięki nim nauczyłam się więcej przebywać w ciszy i z samą sobą. Czas na refleksję i tęsknota za ludźmi rzuciły nowe światło na międzyludzkie relacje.
Spotkania z ludźmi stały się może i z racji ograniczeń nieco rzadsze, ale odnoszę wrażenie, że po selekcji, która dokonała się w sposób naturalny, relacje są teraz zdecydowanie głębsze i bardziej wartościowe. Może z racji tego, że mieliśmy więcej czasu na pochylenie się nad nimi, przestaliśmy pędzić i rozpraszać się na milion spraw, rzeczy materialne przestały mieć dla nas znaczenie, a nasza uwaga skierowała się na zdrowie, potrzeby i emocje drugiego człowieka, a także jego odmienność?
Różnimy się między sobą
I to jest w tym wszystkim najpiękniejsze.
Często oczekujemy od innych, że się zmienią, dostosują do nas nie tylko w zachowaniu, ale również sposobie myślenia, wyrażania swoich uczuć i odbiorze świata. Szukamy bratnich dusz w przyjaźni, a naszym modelem miłości zdaje się być jedyna słuszna wizja dwóch połówek jabłka. Nic bardziej mylnego i krzywdzącego dla relacji, które mają szansę zaistnieć i być ciekawsze właśnie dzięki różnicom, które są między nami, naszym różnym potrzebom, umiejętnościom, indywidualnym cechom i tym wszystkim co mamy do zaoferowania drugiej osobie. Jesteśmy różni i jesteśmy kolorowi.
Zerknijcie na te wpisy:
Jakim jesteś kolorem?
Pewnie słyszeliście o modelu DISC, który mówi o czterech różnych typach osobowości i związanych z nimi motywacjach?
Model DISC, skrót od nazw: Dominant, Inspiring, Cautions, Supportive, to cztery typy zachowań podzielone na kolory: czerwony, żółty, zielony i niebieski.
- czerwony i żółty to aktywni i wdrażający ekstrawertycy,
- zieloni i niebiescy to bierni i wstrzemięźliwi introwertycy, ale
- czerwoni i niebiescy są kolorami nastawionymi na zadania i rozwiązywanie problemów, zaś
- żółty i zielony na relacje z otoczeniem.
Różnice w kolorach osobowości mają znaczący wpływ na nasze relacje z otoczeniem, więc zamiast walczyć z „przeciwnikiem”, warto rozpoznać typ osobowości z jakim mamy do czynienia, starać się zrozumieć jego zachowanie i co nim kieruje, a potem nauczyć się z nim postępować i korzystać z jego genetycznych zasobów.
Czerwony kolor osobowości to typ osoby ambitnej, skłonnej do rywalizacji, stanowczej, niezależnej, charakteryzującej się silną wolą i wysoką motywacją do działania. Często postrzegana przez otoczenie jako zbyt dominująca, niecierpliwa, wybuchowa, zdystansowana, silna i władcza. Czy słusznie? Przyznacie, że takie osoby są potrzebne do pełnienia funkcji liderskich, zarządzania firmami lub kryzysami w życiu prywatnym. Lubią konkrety i są nastawione na zadaniowość. Oczekują tego od siebie, ale nie oznacza to, że bezwzględnie wymagają tego również od innych. To osoby, które cenią sobie szczerość i otwartość.
Żółty kolor osobowości to osoba twórcza, spontaniczna, optymistyczna i pełna entuzjazmu. Łatwo nawiązująca kontakty, bezpośrednia, lubiąca dobrą zabawę. W związku z tym może być postrzegana jako roztargniony lekkoduch czy niezdyscyplinowany egoista. Tymczasem pomyślcie ile ma dobrego do zaoferowania swoją towarzyskością, wewnętrzną radością, pozytywnym i innowacyjnym nastawieniem do życia. Jeśli mamy z taką osobą do czynienia i podejdziemy do niej elastycznie i z serdecznością, jego kreatywność może rozwiązać wiele naszych dylematów i podnieść nasze wibracje.
Zielony kolor osobowości oznacza spokój, zrównoważenie i zaufanie. To osoby cierpliwe, potrafiące słuchać i racjonalnie podchodzić do problemów. Sprawiają wrażenie odpornych na zmiany, przez to upartych, pasywnych i niesamodzielnych, bez końca odkładających ważne decyzje i z niechęcią rozwiązujących sporne czy trudne kwestie. Jednak są to osoby, które zawsze chętnie nas wysłuchają i wprowadzą d naszego życia nutę harmonii. Badania wykazują, że to najliczniejsza grupa w społeczeństwie. Introwertycy, może i bez większej inicjatywy, ale bez problemu wykonujący polecenia i poddający się rutynie. Ryzykowne decyzje i branie za nie odpowiedzialności zostawiają innym.
Niebieski kolor osobowości to charaktery dokładne, dociekliwe, rozszerzające swoją wiedzę, systematyczne, uporządkowane, dbające o jakość i szczegóły. To również osoby skromne, refleksyjne i wyważone. Są wymagające, bo dzięki temu wszystko działa sprawnie, ale inni mogą postrzegać je jako krytyczne, zarozumiałe, wybredne i zbyt zamknięte na nowe rozwiązania. Jednak niebiescy to wspierający i nastawieni na zadania introwertycy, a przez swoje zamiłowanie do precyzji i pęd do wiedzy, często stawiani są w roli ekspertów.
Przyznacie, że te cztery typy różnych osobowości, są nam potrzebne do współżycia w społeczeństwie, tak w życiu prywatnym, jak i zawodowym. Co ciekawe, większość społeczeństwa to kombinacja tych kolorów. Według przeprowadzonych przez szwedzkiego psychologa Thomasa Eriksona badań, tylko około 5% populacji stanowią jednokolorowi, 8% to mieszanka dwóch kolorów. Reszta łączy w sobie trzy, ale nikt nie ma w sobie czterech kolorów.
Tyle teorii, a teraz przełóżmy te kolory na międzyludzkie relacje i pomyślmy jak trudne i bezsensowne jest zmienianie kogoś na siłę, pod nasze oczekiwania czy widzimisię. Przyjmijmy ludzi takimi jacy są, nie odrzucajmy ich tylko dlatego, że są inni niż my. Doceńmy różnice, a unikniemy rozczarowań i z relacji wyciągniemy wartość, której nie widać, kiedy prawdziwy obraz przesłania pokusa dostrojenia świata do siebie.
Czas próby i czas bliskości. Od poranków uważności do spotkań przy kawie
Jeśli zapomnieliśmy o tym jak bardzo jesteśmy różni, to pandemia nam o tym przypomniała.
Myślę, że każdy z nas, w mniejszym lub większym stopniu, przeszedł w ostatnim roku jakąś wewnętrzną metamorfozę. Trzeba było nam zatrzymania, ograniczeń i sprawdzianu dla relacji, żeby docenić to co w nas i między nami najlepsze i najbardziej wartościowe.
Od początku pandemii, a konkretnie pierwszego lockdown’u, sytuacji zupełnie nowej dla nas wszystkich, dostaliśmy możliwość jakiej wcześniej nie mieliśmy – spędzaliśmy ze sobą 24 godziny na dobę. Biorąc pod uwagę swoją ekstrawertyczność i introwertyzm mojego męża, sądziłam, że będzie to dla nas czas wielkiej próby. I był, bo ja buntowałam się, nie potrafiłam zaakceptować nowej sytuacji, ogromu ograniczeń, czułam się zamknięta jak w klatce pomimo domu, ogrodu i lasku naprzeciwko. On do wzystkiego pochodził ze spokojem, którego nie rozumiałam.
Dziś wiem, że uratowała mnie i nas racjonalność męża, rzeczowy spokój i nasze rytuały – dużo rozmów i bliskości, między innymi nasze poranki uważności z poranną kawą, które stały się dla nas czasem:
- wylogowania się ze wszystkiego co związane było z pandemią i towarzyszącymi jej nastrojami,
- wyciszenia i spokoju, zrozumienia tego co przeżywa druga strona,
- niekończących się rozmów o naszych różnych wcześniej światach (kolory osobowości i różne oczekiwania względem życia),
- wsparcia drugiej osoby,
- snucia wspólnych, małych, aczkolwiek jak na tamten czas, wielkich planów,
- czytania książek,
- bliskości, która tworzy więź dającą poczucie bezpieczeństwa.
W tamtym czasie to była baza naszego bytu i funkcjonowania w izolacji społecznej.
Od poranków uważności przeszliśmy do spotkań przy kawie (KLIK).
Wtedy, w lockdown’ie takie drobne i proste czynności urastały do najważniejszych, bo bardzo zbliżały i niosły ukojenie.
Dziś lockdown’u już nie ma, ale rytuały zostały i nadal je pielęgnujemy.
Dźwięk i zapach mielenia i parzenia świeżej kawy to nasz ulubiony rytuał, który działa na nas kojąco i jest zapowiedzią nowego, dobrego dnia lub chwili „odpięcia się od systemu”. Z racji tego, że nadal oboje pracujemy w domu, obowiązkowym punktem dnia są nasze spotkania przy kawie – wiosną i latem w ogrodzie lub na tarasie, jesienią i zimą w domu przy kominku. Odrywamy się wtedy od zajęć i „przełączamy” uwagę na siebie, swoje emocje i potrzeby. Może to brzmi dziwnie dla osób, które w pandemii pracowały i pracują jak wcześniej, ale nasze życie zawodowe przeszło całkowitą rewolucję, która trwa do dzisiaj. Zresztą większość osób z naszego otoczenia i środowiska, tak jak my, przeszło na zdalne i pracuje w domach.
O tym jak ważne są dla mnie rytuały, jak uprzyjemniają i ułatwiają wspólne, codzienne funkcjonowanie, pisałam tutaj:
Podobnie wyglądają spotkania z sąsiadami, znajomymi czy weekendowe wyjazdy, na które zawsze zabieram swoją kawę, filiżanki i kawiarkę plus wiele innych osobistych rzeczy. Ten kto ze mną wyjeżdża, zna moje przywiązanie do drobiazgów, które umilają życie i wie, że nie lubię rozczarowań. Wie też, że codzienne, rutynowe czynności uczyniłam rytuałami, które pozwalają być bliżej siebie, połączyć swoje różne osobowości i cieszyć się wspólnie spędzanym czasem. Takie podejście sprawia, że nasze spotkania i rozmowy stają się jeszcze bardziej otwarte, serdeczne i empatyczne. Zresztą atmosferę tych wyjazdów czy spotkań, często widzicie na bieżąco w moich relacjach na Instagramie.
W moim odczuciu wcześniej nie postrzegaliśmy relacji jak coś co nas przede wszystkim wzmacnia, dzięki czemu rozwijamy również swoje miękkie kompetencje, psychofizyczne cechy i umiejętności społeczne. To one przecież decydują o tym, jak się zachowujemy, porozumiewamy z innymi ludźmi czy szanujemy swoją odrębność i na ile się uzupełniamy. A może to po prostu kwestia kręgu, w którym się obracamy?
Izolacja z ludźmi paradoksalnie jeszcze bardziej nas do siebie zbliżyła. Wprawdzie fizyczny kontakt był ograniczony, ale każdy inny ewoluował. Mieliśmy więcej dla siebie czasu, staliśmy się wobec siebie bardziej uważni i czuli, jaśniej wyrażamy swoje oczekiwania, a zakres wspólnych tematów jeszcze bardziej się powiększył (poczucie wspólnoty, podobne emocje, szukanie konkretnych rozwiązań w obliczu zmieniającej się rzeczywistości). W niejednym przypadku połączyliśmy też swoje zainteresowania.
Ostatnio zawęziłam grono swoich znajomych, z którymi regularnie się spotykam lub wyjeżdżam, ale wciąż jestem otwarta na nowe znajomości, które pojawiają się chociażby z racji mojego nowego zajęcia i pasji – masaży (KLIK).
Odpuszczam to co mi nie służyło, skupiam się na tym na czym można zbudować stabilną relację i wciąż doceniam różnorodność, a przede wszystkim naturalność, dobro i ciepło płynące od ludzi.
Dbajcie o relacje i bądźcie blisko siebie, bo jakość naszego życia sprowadza się do jakości naszych związków z innymi ludźmi.
Napiszcie jakie zmiany zauważyliście w Waszych relacjach z otoczeniem, czy są na korzyść (mam nadzieję, że tak) i czy też tak ważne są dla Was codzienne rytuały, rozmowy i na przykład spotkania przy kawie 😉
Nuta na dziś to coś specjalnego, co przed chwilą dostałam -> KLIK.
Partnerem wpisu jest marka Coffeedesk.
Tutaj znajdziecie mój najnowszy nabytek, kawiarkę marki Coffeedesk Bialetti New Venus 4tz – Miedziana -> KLIK.
A kawa, w której ostatnio się rozsmakowałam to mieszanka ziaren prosto z Gwatemali, Etiopii, Salwadoru, Brazylii i Indii – Le Piantagioni del Caffè – 85/15. Pyszna o delikatnym aromacie przypraw, z nutą orzechów włoskich i lukrecji -> KLIK. Możecie ją kupić tutaj -> KLIK.
Druga to SIMPLo – Light Years Espresso – z nutą gorzkiej i mlecznej czekolady, połączonymi z lukrecją i słodyczą karmelu -> KLIK
Fot. Archiwum prywatne
Uwielbiam lukrecję, ale nigdy jej nie piłam z kawą. Ciekawa jestem smaku. Nie spotkałam jeszcze nigdzie takiego połączenia składników.
Bardzo przemyślany artykuł. Szczególnie myśli poruszające temat różnorodności osobowości, że każdy z nas jest tak naprawdę piękny. To fakt, że nie ma co zmieniać innych, tylko lepiej zaakceptować ich takimi, jakimi są. a jeszcze większą sztuką jest zaakceptowanie siebie:)
Bardzo ciekawe rady, które na pewno przydadzą się niejednej osobie. Ja jeszcze od siebie dodam, że czasami nie jesteśmy w stanie poradzić sobie ze swoimi problemami w pojedynkę i w takim przypadku warto zgłosić się na terapię. Dzięki spotkaniom z psychologiem komfort naszego życia może znacznie się poprawić.
Pełna zgoda. O tym pisałam w kilku poprzednich artykułach, bo ja również w zeszłym roku zdecydowałam się na konsultacje z psychoterapeutką.