10 paź Sezonowe inspiracje, czyli letnie odkrycia 2018. Część 1.
Zdążyłam wyprawić syna za ocean.
Zdążyłam posezonowo wyskoczyć nad morze.
Zdążyłam uprzątnąć taras i ogródek przed zimą.
Nie zdążyłam schować letniej garderoby.
Nie zdążyłam przesadzić kwiatków.
Nie zdążyłam kupić dyni.
Nie do końca jeszcze wierzę, że jest jesień, szczególnie, że jest tak bardzo słoneczna i ciepła. Gdyby nie ślizganie się w ogródku po kasztanach (w tym roku jest ich wyjątkowo dużo), dodatkowa warstwa ubrania z rana i podczas nocnych spacerów z psem, równie dobrze mogłabym udać, że kominek, który kiedyś rozpaliłam i liście, które właśnie przybierają złotawo-czerwony kolor są jedynie jej zwiastunem. 10 października to już jednak najwyższy czas, żeby ją z godnością przyjąć i zrobię to podsumowując lato w punktach.
Może to niedobrze, że nie publikuję regularnie wpisów z podsumowaniami miesiąca, bo kiedy przychodzi do zebrania tego co wydarzyło się przez kwartał, mam problem z wyselekcjonowaniem informacji, które mogą być dla Was przydatne. Wychodzę też z założenia, że stali czytelnicy nie tylko czytają bloga, ale też zaglądają na fanpage na Facebooku i na Instagram, gdzie codziennie gaworzę do kamery na Insta Stories i w związku z tym są ze wszystkim na bieżąco. Zakładając, że tak właśnie jest, nie wydaje mi się, żeby pisanie długiego, podsumowującego sezon artykułu miało sens, ale biorę pod uwagę to, że feed z Facebooka przechodzi w zapomnienie wraz ze scrollowaniem ekranu, a filmiki z Insta Stories znikaja po 24 godzinach. Są jednak rzeczy, które zostają w głowie na dłużej, z których nadal korzystam i którymi chciałabym się z Wami dzisiaj podzielić.
Wydarzenia, które zmieniają nasze życie i relacje z innymi
Wiele się działo przez minione lato, ale znakomita większość rzeczy, nawet tych najfajniejszych, została przesłonięta jednym wydarzeniem, a mianowicie przygotowaniami i wyjazdem mojego 18-letniego syna do Kanady i rozpoczęciem przez niego nowego etapu życia z dala od domu, rodziny i jakichkolwiek znajomych (KLIK).
Piszę o tym, ponieważ ani jego matura ani nawet pójście naszej młodszej córki do 1 klasy nie były tak silnym przeżyciem jak jego wyjazd pod koniec sierpnia. I nie chodzi o to, że opuscił dom rodzinny, tylko o wielką zmianę, odległość i niepewność co do tego jak wszystko się ułoży. Układa się dobrze, syn odnalazł się w nowej dla niego rzeczywistości i radzi sobie naprawdę dobrze, a ja już teraz widzę jak duży wpływ ta zmiana miała na jego, nasze i moje życie. W pewnym momencie nawet praca, nowe projekty, ekscytujące wyjazdy nie były tak ważne jak fakt, że nasza rodzina właśnie rozpoczyna nowy etap życia. Wszystkie myśli były podporządkowane właśnie temu, a po kilku tygodniach mogę powiedzieć, że odkryliśmy i odkrywamy siebie jako rodzinę na nowo. Teraz wszystko jest inaczej, a nasze rodzicielstwo weszło na zupełnie inny poziom rozwoju.
Dostałam dużo wsparcia z zewnątrz, również od Was i wiem jak było to potrzebne, dlatego teraz chętnie podzielę się swoim doświadczeniem z każdym kogo czeka podobne przeżycie. W razie czego wiecie gdzie mnie znaleźć 😉
Najważniejsze wpisy na blogu wynikające ze zmiany stylu życia
W związku z powyższym zmianie uległa nieco tematyka bloga. Właściwie to wróciłam do jej korzeni i pisałam o tym co przyszło do mnie naturalnie i wynikało z wewnętrznych potrzeb. Nagromadzone przez wiele tygodni emocje, obawy i nadzieje spowodowały ogromną chęć wyciszenia się, niejednokrotnie rezygnację z wydarzeń czy projektów, które normalnie bym podjęła, ale wtedy nie czułam się na siłach. Po raz kolejny przekonałam się, że najważniejsze to nie lekceważyć swojego wewnętrznego głosu. Cała reszta może chwilę poczekać.
Z wielu tematów, które ukazały się na blogu, zwróciłabym uwagę na te, które pomogły również innym:
- „Nie przyznam się do zmęczenia. Podpowiem Ci co robić” (klik) – ważny tekst o tym o czym zapomina większość z nas – daniu sobie prawa do chwilowej słabości, zmęczenia, odpuszczenia i odpoczynku. Piszę też o swoich sposobach na poprawę samopoczucia.
- I od razu w podobnym temacie przykłady z życia wzięte, kiedy pożyteczne można połączyć z przyjemnym – „To co ja robię dla siebie, możesz i Ty zrobić. Dla siebie” (klik)
- „Lipcowe nastroje i zmiany, które rodzą niepokój i smutek” (klik) to pierwsza próba podsumowania sporych emocji związanych ze zmianami, do których się szykowaliśmy.
- „O lecie i zwolnieniu tempa. O traktowaniu siebie lepiej, czulej i łaskawiej” (klik) to mój manifest i zwrócenie uwagi na to, że cały czas gdzieś gonimy i staramy się spełniać oczekiwania innych. A gdzie jesteśmy my w tym wszystkim? W artykule zachęcam do przyjrzenia się swojemu życiu i przemyśleniu co nas najbardziej motywuje, co sprawia radość i daje satysfakcję, a co powoduje, że popadamy czasem w zniechęcenie i niezadowolenie.
- Odrzuć to co niepotrzebne, weź to co niezbędne. Dwa artykuły, w których zarówno naukowo, jak i praktycznie podchodzę do tematu związanych z ciszą i wyciszaniem się oraz jej wpływem na nasze zdrowie – „Czy nasz umysł potrzebuje ciszy? O tym, że mniej znaczy więcej i dlaczego cisza to zdrowie?” (klik) oraz „O kontakcie z naturą, ciszy w sobie i małych rzeczach, które mają wielkie znaczenie” (klik)
- I bardzo osobisty, pisany na świeżo po wyjeździe syna artykuł „Co czuje matka, kiedy jej dziecko opuszcza rodzinne gniazdo? Jak się do tego przygotować?” (klik)
- Wspominając o blogu, nie moge pominąć tego nad czym pracowałam wraz ze specjalistą (Rafał Gelzok, firma Hartwork, polecam) i czego ukończenie sprawiło mi ogromną ulgę i radość. „Metamorfoza bloga i parę nowości na Esencji” (klik) to było moje marzenie od kilku dobrych miesięcy. Blog wygląda i działa inaczej, jest bardziej uporządkowany, a najbardziej cieszę się z tego, że będę mogła pisać do Was prywatne listy przez Newsletter. Tam trochę bardziej kameralnie. No ale musicie się do niego zapisać 🙂 O tutaj -> KLIK.
Miejsca, które inspirują i poprawiają samopoczucie
To co robię, czym się zachwycam, co mnie inspiruje jest spójne z moim stylem życia. Ostatnio najlepiej czuję się w miejscach bliskich naturze, a im są prostrze tym piękniejsze:
- prywatny dom z duszą, z dala od zgiełku, otoczony polem i lasem – wspominam o nim, żeby zaznaczyć tu jego obecność, ponieważ w cyklu „Życie poza miastem” będę chciała przybliżyć sylwetkę jego mieszkańców pokazując przy okazji styl życia, do którego dojrzewa się niekiedy całe życie. Dla zachęty kilka kadrów z tego domu możecie obejrzeć TUTAJ.
- Ostoja Sport Resort to miejsce, w którym byłam na Fitness Campie. Ponad 30 hektarów nieskażonej przyrody w samym sercu Mazur: terenów spacerowych, lasów, kortów tenisowych i otaczającego je jeziora Kownatki. Do dyspozycji: prywatna plaża z przystanią, domki i wille mazurskie, zróżnicowane pokoje, infrastruktura sportowa, park linowy, dwór i karczma, pyszne jedzenie fit, czyste powietrze i żadnych sklepów i samochodów. To miejsce na uboczu, ale mamy tu wszystko czego potrzebujemy, żeby wypocząć lub/i poćwiczyć. Całość podejrzycie TUTAJ.
- Domki Białogóra już znacie, ale w tym roku miałam okazję sprawdzić je aż trzy razy: przed sezonem, w sezonie i po sezonie. Jeśli szukacie miejsca na regenerację, wyciszenie, rodzinne wakacje albo wypad na weekend z przyjaciółmi to idealna opcja. Fanpage ze zdjęciami na bieżąco TUTAJ, a strona z ofertą TUTAJ.
- Na koniec miłe wspomnienie z wakacji, bo to najlepsze miejsce z przepysznymi drinkami, kawą i koktajlami. Coctail Bar Max w Jastrzębiej Górze to obowiązkowy punkt nad morzem. Tu nie znajdziesz menu. Tu mówisz obsłudze na jaki smak masz ochotę lub jakie owoce lubisz i dostajesz poezję w koktajlowym kieliszku, w dodatku z przepięknie podaną jadalną dekoracją. Nic już lepszego nie skosztujecie. Filie w Warszawie, Wrocławiu i Sopocie. Oferta TU.
Książki, które uświadamiają, uczą, pomagają, inspirują
Tylko trzy książki i jeden e-book. Każda z zupełnie innej dziedziny. Każda wniosła do mojego życia coś ważnego:
- „Prosto i uważnie na co dzień. Wybierz najlepsze, z reszty zrezygnuj” Agnieszki Krzyżanowskiej. Zacznę od książki, którą już z bloga znacie, ale to pozycja, którą wyróżniam nie tylko ze względu na autorkę i fakt, że jest bardzo spójna z tym co sama wyznaję i o czym piszę na blogu, ale przede wszystkim dlatego, że dostałam wiele sygnałów od osób, które ją przeczytały, że bardzo porządkuje w głowie. Nie będę jej streszczać w tym miejscu, bo całą recenzję przeczytacie w artykule: „Prosto i uważnie na co dzień. Bo żyć w zgodzie ze sobą można zacząć w każdej chwili” (klik).
- druga książka to pozycja, o której w pierwszej chwili możecie pomyśleć, że nie jest dla Was, bo Wasze dzieci nie są dotknięte autyzmem. „Słowo na A” Nikodema Sadłowskiego to obowiązkowa… nie, gorąco Was zachęcam do jej przeczytania, bo choć problem autyzmu i mnie nie dotyczy, pochłonęłam ją w jeden wieczor. Uuważam, że powinien przeczytać ją każdy, nie tylko ten kto narzeka na rzeczy, które po 24h przestają mieć jakiekolwiek znaczenie. To opowieść ojca o życiu z niepełnosprawnym dzieckiem, jego wielkiej miłości i zarazem bezsilności. Jest budująca i zarazem druzgocąca. Zawiera też apel dotyczący tego co możemy zrobić dla rodzin z dziećmi dotkniętymi autyzmem. Otóż możemy być ambasadorami autyzmu, pozwolić zrozumieć tę niepełnosprawność. Bo autyzm jest niepełnosprawnością, nie chorobą – na nią nie ma lekarstwa, a warto ją zrozumieć, żeby wiedzieć jak zachować się wobec osoby z autyzmem. Niko poznałam 2 lata temu na konferencji – to wspaniały człowiek, niestety właśnie zmaga się z poważną depresją. Jego książka uczy pokory i szacunku do życia.
- trzecia pozycja to złoto dla ludzi, którzy nie boją się pracy, zmian, wyzwań, siebie i stawiania sobie wysoko poprzeczki. Muszę przyznać, że dawno nie czytałam tak motywującej rozwojowo książki, przy czym motywacja ma w tym przypadku różne oblicza. Michał Szafrański, autor bloga „Jak oszczędzać pieniądze?” i autor książki „Zaufanie, czyli waluta przyszłości. Moja droga od zera do 7 milionów z bloga” podzielił się swoją historią 5-letniego blogowania od jego początków, aż po przychód wynoszący dziś 7 milionów złotych. Czytając tę książkę wielokrotnie poczułam się zawstydzona i ugodzona w ambicję, ale w pozytywnym tego słowa znaczeniu. To książka o wszechstronności, otwartości umysłu, wierze we własne możliwości, determinacji i traktowaniu potknięć jako cennych lekcji, z których należy korzystać zarówno w pracy zawodowej, jak i życiu codziennym. To książka o działaniu i wcale nie trzeba mieć bloga, żeby ją przeczytać. Wiarygodność i eksperckość niezbędne są przecież w każdej dziedzinie. Dużo liczb, dużo odnośników i cennych wskazówek, ale takich zmuszających do myślenia. Powiem szczerze, że książkę czytałam jakiś czas temu i chętnie wrócę do notatek, które zrobiłam podczas jej czytania.
- „Semiwegetariański Fash Food Book” stworzony przez Elizę Wydrych-Strzelecką, czyli Fashionelkę to zbiór 80 (!) rewelacyjnych przepisów z pogranicza diety mięsnej i bezmięsnej, a także mnóstwo inspiracji na słodko i na słono. Śniadania, przekąski i obiady podane w taki sposób (piękne, profesjonalne zdjęcia), że mam ochotę spróbować absolutnie każdej potrawy. Eliza sprzedała wczoraj 5000. ezgemplarz e-booka i właśnie szykuje kolejny, jesienny. E-booka możecie nabyć TUTAJ.
W tym miejscu biję się po łapkach i kończę I część sezonowych inspiracji. Macie masę czytania i przeglądania linków, które załączyłam. Czytajcie szybciutko, bo już jutro II część sezonowych inspiracji, w której polecam trochę rozrywki: kanały YouTube, muzykę, kosmetyki i produkty, które odkryłam w poprzednim kwartale. Koniecznie wpadnijcie.
Fot. Unsplash i archiwum prywatne
* * *
Jeśli spodobał Wam się ten artykuł lub uważacie, że może kogoś zainteresować, będzie mi bardzo miło jeśli go skomentujecie lub/i udostępnicie dalej.
Jeśli chcecie być na bieżąco z kolejnymi wpisami na blogu i tym co udostępniam na kanałach społecznościowych, zapraszam do polubienia Esencji na Facebooku, zajrzenia na Instagram (jestem też codziennie na Instagram Stories) i odwiedzenia Twittera.
Powodzenia dla syna w odległym kraju! Moja córka ma dopiero 12 lat, więc takie przeżycia jeszcze przede mną. Mamy natomiast za sobą wspólne przeprowadzki do Laosu i Australii, więc niewykluczone, że w przyszłości będzie chciała powędrować dalej.
Ooo, jeśli za młodu nasiąknie łaknieniem świata to bardzo niewykluczone, że pójdzie tą drogą w przyszłości.
Ja bym spróbowała 😉
Faktycznie w tym roku ciężko poczuć, że już prawie połowa października! Wyjazd syna tak daleko musiał kosztować się sporo nerwów 😉
Działo się, działo, ale najgorsze mamy już za sobą, bo sama organizacja i przygotowania do wyjazdu, formalności też były sporym wyzwaniem, zwłaszcza, że robiliśmy to na ostatnią chwilę.
Co za rok, Ola.. taki intensyeny w zmiany… miejmy nadzieję, że przyszły będzie bardziej spokojny. I mam nadzieję, że emocje związane z odległością od siebie tez już trochę opadły…
Dziękuję za przypomnienie dobrych Teoich trkstów i polecenia książkowe (czuję się zaszczycona, że się tu znalazłam…), na Michała Szafrańskiego czaję się od dawna:)
Pięknego, dobrego weekendu…
Ja marzę już o końcówce toku, niech ten skończy się jak najszybciej…
Tak Agu, emocje już pod kontrolą, ale śledziłaś na bieżąco to wiesz, że łatwo nie było i ten spokój, który pojawił się na blogu jest wynikiem wypracowania w sobie jakiegoś kompromisu. Tu można było popełnić wiele błędów na wielu płaszczyznach, szczególnie, że nie mieliśmy zbyt wiele czasu na racjonalne i przemyślane decyzje. Z Cyprkiem słyszymy i widzimy się codziennie dzięki Messengerowi i bezpłatnemu Wi-Fi. Alleluja 🙂 A książkę Michała bardzo Ci polecam, choć od razu uprzedzam, że przerwałam jej czytanie w momencie, kiedy u mnie działo się tak dużo i poczułam zmęczenie własną produktywnością i obowiązkowością. Potem pojawiła się Twoja… Czytaj więcej »
Bardzo dużo się u Ciebie działo. Dopiero przy takich podsumowaniach, to wszystko wychodzi.
Genialna lekkość „pióra” co do syna… nie mogę sobie wyobrazić jak ja bym to przeżyła. Ale będzie dobrze i będzie pięknie. Mnie również ujęła ta fotografia. Cudna!
A dziękuję Ci bardzo za tę „lekkość pióra” 🙂 Pisania tak naprawdę uczyłam się blogując, bo wcześniej niespecjalnie mi to wychodziło 😀
To prawda, że wyjazd syna był ogromnym przeżyciem emocjonalnym, ale udało nam się już opanować emocje i teraz codziennie robimy jakiś krok to przodu. Zarówno on, jak i my 😉
Wyjazd syna to musi być rzeczywiście przełomowe wydarzenie, na pewno wiąże się z nim sporo emocji. Trzymam za Was kciuki!
Jestem zachwycona tym głównym zdjęciem ze schodami i rowerem <3 Bardzo klimatyczne.
Tak właśnie było i w sumie jest nadal, choć emocje już wyciszone. To wszystko chyba przez to, że pojechał tak daleko, zupełnie sam, na miejscu nie znając nikogo.
A co do zdjęcia to od dłuższego czasu marzy mi się, żeby po prostu znaleźć sie na tych schodkach. Swoje pragnienie wyraziłam nawet kiedyś na Instagramie i nadal je podtrzymuję 🙂 -> https://www.instagram.com/p/Bb7kzKEnFAO/?taken-by=esencjablog.pl
Podziwiam za odwagę i syna i Ciebie 🙂 I życzę mu powodzenia, już na pewno otoczył się dobrymi ludźmi!
I też jestem w trakcie lektury książki Michała 🙂
Dziękuję Marta, na chwilę obecną tych ludzi wokół niego nie ma aż tak wielu, bo on mieszka w akademiku, a w nim nie ma nikogo z jego szkoły, ale odnajduje się w tej całej nowej sytuacji nadzwyczaj dobrze i nawiązuje kontakty tam gdzie się tylko da.
Ja książkę Michała zaczynam czytać jeszcze raz, bo mam nowe przemyślenia.
[…] przesadziłam z długością wczorajszego wpisu, 1 części sezonowych inspiracji (KLIK), dlatego część 2 bez gry wstępnej, ale nadal rozrywkowo […]