14 wrz Sezonowe odkrycia, czyli letnie perełki 2017
Połowa września i ostatnie dni kalendarzowego lata naturalnie skłaniają do letnich podsumowań. Były już wakacyjne kadry („Lato w kadrach”), dzisiaj pora na letnie perełki, czyli moje sezonowe odkrycia, które prezentuję na blogu po raz pierwszy. Są to rzeczy, które sprawdziły się na tyle podczas wakacji, że używam ich również na co dzień lub wrócę do nich w przyszłym sezonie, a dzisiaj mogę zarekomendować je jako warte uwagi.
MIEJSCA
O tych miejscach wspominałam już w innych artykułach i na fanpage’u bloga, ale uznałam, że zasługują na dodatkową uwagę w letnim podsumowaniu na wypadek, gdyby uszły wcześniej Waszej uwadze.
Do półwyspu Pelješac przekonywać Was nie muszę, bo nieprzekonanych nie przekonam, a tych, którzy zainteresowali się tym jednym z najpiękniejszych miejsc na świecie odsyłałam do mini przedwodnika. To właśnie w tej szerokości geograficznej odkryłam niewielką miejscowość Ston, którą wprawdzie odwiedzałam już w ubiegłych latach, ale jedynie przejazdem. W tym roku zaplanowałam część dnia na poznanie tego niezwyklego miasteczka, które zamieszkuje zaledwie 2605 osób. Ja odniosłam jednak wrażenie, że jest ich co najmniej o 3/4 mniej. Co mnie zachwyciło w Ston? Cisza zagłuszana jedynie „zalotnymi pieśniami” cykad, 5-kilometrowy mur obronny zwany chińskim, na który można za opłatą wspiąć się i podziwiać z góry widok na całą okolicę, a także wąskie, kamienne uliczki i opuszczone domy zdradzające styl życia mieszkańców. W Ston zrobiłam mnóstwo zdjęć, ale nie plaży czy malowniczym widoczkom, lecz okiennicom, starym bramom, futrynom i ogrodzeniom. Przykuły moją uwagę, ponieważ miały na sobie wypisaną historię, która mnie urzekła. To tu w zacisznych i opustoszałych uliczkach, zjedliśmy w ogródku jednej z konob przepyszne owoce morza schładzani zewnętrznym prysznicem.
Drugim miejscem, które mnie absolutnie urzekło jest Cisowy Zakątek w Sasinie nad Bałtykiem, między Łebą, a Białogórą i Dębkami. O tym miejscu wielu mówiło i wielu pisało, ale dopiero, kiedy znalazłam się w epicentrum chillout’u zrozumiałam dlaczego skąd ten zachwyt. Na Cisowy Zakątek składa się 14 drewnianych domków, a każdy o innym, unikalnym i wyjątkowo wysmakowanym wnętrzu. Z jednej strony jest wiejsko-czarodziejsko, z drugiej niezwykle komfortowo i niestety też bardzo drogo. To miejsce dla wybranych i raczej bardzo zapracowanych ludzi, którzy ponad wszystko pragną ciszy, spokoju, intymości i wsłuchania się we własne myśli oraz odgłosy natury. Dookoła tylko pole i las, a nieopodal piękna i ostatnia dzika plaża w Stilo. Generalnie bajka.
KSIĄŻKI
Książki, które bardzo Wam polecam to 2 poradniki o holistycznej pielęgnacji ciała i duszy, które opisałam tutaj, ale z których nawet długo po przeczytaniu korzystam, jeśli chodzi o wskazówki i przepisy w nich zawarte – „Beauty & Food, czyli co jeść, by skóra stała się pełna blasku, a włosy i paznokcie zdrowe” oraz „Happy Uroda. Piękno jest w Tobie czyli 3 holistyczne programy upiększające ciało i duszę”.
Ponadto kolejne 2 perełki, które upolowałam na wakacyjnym kiermaszu za grosze i które pokazują, że nawet jeśli nie macie zacięcia do robienia weków albo nie znacie się na robieniu domowych kosmetyków, to te pozycje udowodnią Wam, że macie ukryty talent 😉 – „Podarki z mojego ogrodu – pesto, likiery, syropy, maści, mydła” oraz „Podarki z mojego zielarskiego ogrodu – octy, oleje, eliksiry, nalewki, herbaty”.
I książka, która otworzyła mi oczy na to, że nawet z małymi dziećmi warto rozmawiać o pieniądzach i pokazała jak to robić, żeby pieniądze nie były dla dziecka fetyszem, lecz środkiem niezbędnym do życia – „Sztuka liczenia do trzech. Jak rozmawiać z dziećmi o pieniądzach”.
KOSMETYKI
Od jakiegoś czasu sprawdzam kosmetyki Mary Kay. Nie wszystkie produkty mi odpowiadają, ale ten jeden wyjątkowo przypadł mi do gustu. Jest to regenerująca maska do twarzy, która doskonale nawilża skórę po ekspozycji słonecznej przyjemnie ją przy okazji chłodząc. Ponadto oczyszcza, ujędrnia, wygładza skórę, zmniejsza pory i redukuje oznaki zmęczenia. Moisture Renewing Gel Mask TimeWiste w formie żelowej (tak jak lubię) stosowałam całe lato.
Jak już kiedyś wspominałam pomału wymieniam produkty do pielęgnacji urody na te naturalne i o ile czasem trafię na coś co kompletnie nie spełnia moich oczekiwań, o tyle dzisiaj chcę Wam polecić coś co pewnie widzieliście już na Instagramie, ale w odkryciach lata musi znaleźć swoje miejsce. Seria Yope, czyli mydła, balsamy i kremy do rąk z dużą porcją odżywczego olejku z oliwek i masła shea o cudownym, delikatnym zapachu, a co najważniejsze dużej skuteczności jeśli chodzi o nawilżenie skóry i jej wygładzenie. To jedna z niewielu serii, która w pełni sprostała potrzebom mojej wymagającej skóry. Kolejny atut to 98% naturalnych składników.
Jeszcze jedno dobre doświadczenie z naturalnymi kosmetykami to polska firma Vianek i jej płyn do mycia twarzy oraz płyny micelarne w niedużych i idealnych na podróż buteleczach. Do wyboru różne serie, ja wybrałam odżywczą i nawilżającą. Całkiem przyjemne.
A na koniec hit, super skuteczność i ogromna przyjemność. Mr. Bean Coffee Bean Scrub to kawowy peeling do ciała z czekoladą i mandarynką. Jeśli chcecie, żeby Waszą łazienkę wypełniły te 3 aromaty zaopatrzcie się w tę abosolutnie zachwycającą zapachowo mieszankę. Do tego Wasza skóra odwdzięczy się Wam za dodatek oleju kokosowego, witaminy E i soli morskiej. Po użyciu tego peelingu, skóra zupełnie inaczej wchłania balsam, choć od razu uprzedzę, że wanna wygląda jakby ktoś nasypał do niej ziemi.
UBRANIA
Jestem zaprzeczeniem tego, że kobieta zmienną jest. Od lat kocham markę Calzedonia i Intimissimi. Każdego roku wyłapuję perełki w postaci kostiumów kąpielowych i plażowych strojów, których zaletą jest to, że uzupełnione o odpowiednią garderobę znajdują zastosowanie również poza plażą. Zakładam je więc w mieście, na wieczorne wyjścia, a nawet branżowe konferencje.
Pamiętam lata, kiedy wychodziłam z Calzedonii z 4-5 kostiumami kąpielowymi, bo że mam na ich punkcie bzika już wiecie; o swoich uzależnieniach pisałam tutaj. Teraz wystarczy mi jeden, ale naprawdę dobry zakup. W tym roku znalazłam bardzo kolorowy 2-częściowy kostium w komplecie ze spodenkami, które nosiłam w różnych kombinacjach oraz czarne jak smoła, zwiewne jak wiatr i zalotne jak rzęsy Barbie sukienko-spodnie i sukienko-tunikę. Pomimo ciemnego koloru eksploatowałam na maksa przez całe lato i bardzo swobodnie się w nich czułam.
AKCESORIA
Nie należę do osób, które specjalnie przywiązują uwagę do toreb, chyba, że są to torby podróżne. Od 2 sezonów wymieniam swoje wieloletnie walizki, torby, torebki, plecaki, saszetki, teczki, teczuszki i kosmetyczki z racji tego, że co najmniej 2-3 razy w miesiącu gdzieś wyjeżdżam, więc wiele z nich po prostu ulega zniszczeniu. Pakowne, praktyczne, dobrej jakości, w różnych rozmiarach, kolorowe lub ciemne eleganckie. Patrząc na kolekcję moich toreb zarówno podręcznych, jak i podróżnych, możnaby pokusić się o stwierdzenie, że je rzeczywiście kolekcjonuję, a ja po prostu lubię ładne i funkcjonalne torby na każdą okazję.
Egzemplarze, które szczególnie dobrze sprawdziły się w tym sezonie to produkty firmy Boogie Design i CoolPack Polska. Pierwsze stonowane, eleganckie, w dwóch odcieniach szarości, ale z kolorowymi akcentami, drugie kolorowe i wakacyjne. W obu przypadkach zwróciłam uwagę na doskonałą jakość, pakowność i wygodę noszenia.
Nie mogę Wam pokazać wszystkich, ale wybrałam te, które najczęściej były na chodzie i doskonale sprawdziły się w wielu wakacyjnych okolicznościach.
I jeszcze na koniec coś w stylu małe, a cieszy. Jestem zbieraczem oryginalnych zeszytów, notesów, dzienników i plannerów. Ten zaczął pracować na siebie w lipcu i bardzo ułatwia mi planowanie moich zadań. Jest miejsce nie tylko na kalendarz, ale też notatki, zakładki, kieszonki, plany na dany miesiąc i ich podsumowania, a także hasła motywujące. Bardzo praktyczny, a do tego ładny.
AKTYWNOŚCI SPORTOWE
Na koniec zostawiłam to co najbardziej lubię. Moim niekwestionowanym liderem wśród odkryć tego lata jest sup, czyli Stand Up Paddle Board. Krótko mówiąc wiosłowanie na stojąco lub siedząco, w pojedynkę lub z drugą osobą. Ja pływałam z obiema córkami na głębokich wodach Chorwacji ćwicząc zmysł równowagi, celowe wypadanie za „burtę”, a potem samodzielne wchodzenie na supa, a także podziwiając podwodny świat (woda w Chorwacji jest przezroczysta na kilka metrów w dół). Przy bezwietrznej pogodzie i spokojnej wodzie to doskonała rozrywka dla całej rodziny i możliwość spędzenia czasu dłużej na wodzie z dala od brzegu. Sup zapewni Wam relaks, trening i zwiedzanie lini brzegowej od strony morza. Jego opanowanie zajmuje dosłownie chwilę.
Pozostałe odkrycia mają związek z akcją Chcę to przeżyć, w której biorę udział od początku lata dzięki Katalogowi Marzeń i dzięki której poznałam takie niezwykłe sporty jak wakeboarding czy flyboarding. Oba ekscytujące i wymagające opisałam tu oraz tu i bardzo Wam je polecam.
A teraz dajcie znać w komentarzu czy jest coś co szczególnie przypadło Wam do gustu. Czy macie wśród moich propozycji jakiegoś ulubieńca? A może dopiszecie swoje letnie odkrycia? Chętnie je poznam.
♥ ♥ ♥
Jeśli spodobał Wam się ten artykuł lub uważacie, że może kogoś zainteresować, będzie mi bardzo miło jeśli go skomentujecie lub/i udostępnicie dalej. To wyraz uznania dla mojej pracy i zaangażowania, a także sprawienie mi ogromnej radości.
Jeśli chcecie być na bieżąco z kolejnymi wpisami na blogu i tym co udostępniam na kanałach społecznościowych, zapraszam do polubienia Esencji na Facebooku, zajrzenia na Instagram (jestem też codziennie na Instagram Stories) i odwiedzenia Twittera.
Nazbierało się trochę tych perełek :). Co do pogody, to ja od dawna twierdzę uparcie, że pory roku zmieniają się 1 wszego września, grudnia, marca i czerwca. Nie akceptuję innych wersji i najczęściej pogoda to potwierdza ;).
Z Twoich ulubieńców najbardziej spodobał mi się Cisowy zakątek, te kolorowe gatki, a także kosmetyki. Też stopniowo przechodzę na te naturalne i zaraz sobie poszukam coś więcej o firmie Yope, ponieważ mnie zainteresowała.
A moim hitem tego lata jest … organizowanie zajęć sportowych dla moich grubych kotów!!! :)))))))
Haha, a to dobre. Ciekawa jestem jak przebiegają takie zajęcia. Chciałam napisać coś o Pawle, ale sam się odezwał ? @atryda:disqus ściskam ?
Ja tu chyba jakiś Komitet Obrony Kocich Brzuszków założę – od wczoraj mam stały dyżur pod puszką z karmą – oba koty siedzą i płaczą. Nie wiem co jest grane, ale przecież nie pozwolę im umrzeć z głodu – trzeba sypać a nie odchudzać!
Pawle, zauważyłam, że masz genialne pomysły, jeśli chodzi o fankluby ?
A tak serio mówiąc, to czasem przeraża mnie co ludzie robią zwierzętom, jeśli chodzi o ich przekarmianie. Przecież te zwierzęta się męczą, a każdy weterynarz pogrozi grubaskowi paluszkiem.
Dziękuję, dziękuję, zawsze do usług 🙂 Z przekarmianiem 100% racji, mi zawsze żal jamników. Krótkie łapki, niski „prześwit” jeszcze ograniczany brzuszkiem.
Z kotami już przerabiałem przeróżne metody odchudzania, ruch swoją drogą ale jednak podstawą jest dieta. Tylko żaden pies nie potrafi w żebractwie i wyłudzaniu dorównać kotom. Żaden. Koty prawie ludzkim głosem łkają, że głód im nie pozwala już nawet doczołgać się w kierunku miski… Przy tym te paskudki mają telepatyczną zdolność odgadywania kiedy ich nieustraszony czyściciel kuwety POMYŚLI o wyprawie do kuchni. Bieg niczym po życie i płacz pod puszką z karmą…
„Prześwit” ❤
Widocznie masz boski charakter, bo ja trzymałam kotu dietę choć ten skubaniec chodził na michę do sąsiadów. Dla niepoznaki formę jednak trzymał, więc się go nie czepiałam. Poza tym to był wolny kot z tendencją do dużej aktywności. Biegał po ogrodzie, ogrodzeniach (raz wrócił z drutem w brzuchu, bo nadział się na płot z drucianej siatki), lasach i wracał do domu na noc należycie wypocząć o sytym i szczęśliwym brzuszku. Zatęskniłam za sierściuchem.
Nasze to są domowe, niewychodzące łasuchy. Dziś nasza młodsza kotka Arya opędzlowała w sposób wybitnie cichociemny resztkę chrupek witaminizowanych. Takich co się maksymalnie dziennie daje pięć. Zeżarła ze 20. Potem goniła po domu niczym Pershing, a potem zaległa niczym foka…
No przeboska jest. Fakt, koty to spryciule są.
Tez uwielbiam stronę z calzedonii. Wcale nie tylko na plaże 😉
Ja od lat, długich lat ?
Marzą mi się odpoczynek z takimi widokami 🙂 Świetne zdjęcia, cudowne perełki i nowe odkrycia 🙂
Postanowiłam robić takie wpisy po każdym kwartale także zapraszam już teraz.
Z przyjemnością zajrzę 🙂
Sprawisz mi ogromną przyjemność?
A ja kopię na Aliexpressie za różnymi gadgetami i ciekawostkami. Fajne rzeczy są, tylko sporo trzeba się naczekać na przesyłkę. Z łupów to dorwałem taki minitool wielkości klucza – a jest scyzoryk, śrubokręt z 2 końcówkami, otwieracz 😉
Bardzo mi się podobają Twoje wodne aktywności, może i ja kiedyś zejdę z lądu na wodę 🙂
Paweł, wiesz, że wody się boję, ale po wypróbowaniu różnych form aktywności, jestem zachwycona tym jakie daje ona możliwości. Tego wiatru i prysznica wody na twarzy, adrenaliny, siły i ekscytacji nie da Ci żaden stacjonarny sport. Tak mi się wydaje.
Ech, tak zasadniczo to coś tam o wodzie jeszcze pamiętam, w końcu jestem żeglarzem jachtowym z czasów, gdy jeszcze patenty żeglarskie były potrzebne 🙂 Ale doba ma tyle czasu ile ma, póki co twardo trzymam się ziemi 😉 Kontakt z wodą by mógł niestety zacząć kusić triathlonem a tego nasz domowy budżet by nie wytrzymał.
Och triathlon. To przecież coś dla Ciebie. Widzę Cię w tym.
Koszty… koszty… No i pływam na tyle słabo, że zanim bym dopłynął na brzeg, to by się całe zawody skończyły 😉
A jakaś połówka albo 1/4? Myślałam o tym, ale u mnie na „wiosce” nie ma porządnego basenu, a dojeżdżać do Warszawy nie mam czasu.
Nadal pozostaje kwestia zakupu roweru, pianek, nauki pływania, wpisowego na zawody – to nie jest tak jak przy bieganiu kilka dyszek – zostaję przy udeptywaniu twardej ziemi 😉
No niestety nie jest, ale pasja przeważnie wiąże się z jakimiś kosztami.
Oczywiście 🙂 Od dwóch lat podchodzę minimalistycznie do głupiego (?) biegania a dobrze wiem, co bym sobie kupił, gdyby nie syczący wąż w kieszeni. Przy tri to bym potrzebował batalionu wściekłych węży a najlepiej piątki w totka 😉
Nie wiedziałam, że jest to aż tak kosztowna impreza.
A może po prostu to szczupłość mojego budżetu „rozrywkowego” 😉
Trochę się tego nazbierało! Mnie najbardziej przypadła do gustu część sportowa! 🙂 Sama staram się być aktywna i co jakiś czas szukam sobie nowych atrakcji, które dostarczą nieco adrenaliny! 😉
Ooo, te, które wymieniłam we wpisie dostarczają tyle adrenaliny, że jedziesz na niej przez tygodnie ?
O matko! Ile tego! Do Cisowego zakątka wzdycham już jakiś czas i ciągle mnie na niego nie stać 😉 Yope, Vianek i Mary Kay znam i używam od bardzo dawna 🙂 Z Mary Kay używam też kolorówki i jestem bardzo zadowolona więc polecam 🙂 Sukienko spodnie bomba! Ale Twoje aktywności sportowe to już prawdziwy hit! Zazdro x 1000! Dobrze, że jednak jesień nadchodzi może trochę w domu pobędziesz 😉 A ja ograniczę uczucia zazdrości kierowane w Twoją stronę 😉
Oj Kasia, ja tego naprawdę potrzebuję, ale znowu zaczynają się rozjazdy. Lubię to i potrzebuję do życia, dlatego czasem po cichutku, jak nikt nie widzi, usiądę sobie i patrzę w swoje drzewa. Wysoko do góry, bujając się na hamaku lub ogrodowej huśtawce na tarasie.
Wow, ile dobrych rekomendacji. Z miejsca biorę książkę o pieniądzach dla dzieci. Właściwie, to już ją kupiłam. Chorwację uwielbiam i od kilka lat zwiedzam z rodziną, więc półwysep już wylądował w moich linkach wakacyjnych. Bardzo Ci dziękuję <3
A ja polecam Ci wyspy i półwyspy w Chorwacji. Sama zobaczysz jak bardzo różnią się od wypoczynku na kontynencie.
Potwierdzam! Byliśmy na wyspie Dugi Otok, gdzie była turkusowa woda i na Pagu, który nas bardzo dobrze ugościł i zaciekawił.
Pag rozważałam, ale przegrał z Peljesacem. Może next time.
Miejsca, które polecasz są bardzo w moim stylu, uwielbiam wypoczywać z dala od tłumów turystów i zgiełku miasta, nie bawią mnie typowo turystyczne miejscowości.
Chętnie dowiem się co to za planner, przymierzam się do zakupienia jakiegoś sensownego, ale wybór jest spory i sama nie wiem na co zwrócić uwagę.
No właśnie w tym roku odpoczywałam, że tak powiem w kontrastowych miejscach. Były to miejsca spokojne, chillout’owe, ale trafiły się też tłumne, w których czułam się bardzo źle, nie było w nich bowiem przestrzeni na relaks, wsłuchanie się we własne myśli i potrzeby organizmu. Teraz już wiem, że na wakacjach lepiej czuję się w miejscach mniej komercyjnych, za to bardziej inspirujących i pięknych.
Wow, sporo tego. Miałaś w ogóle w to lato czas na takie czynności jak sen? 😀 Podziwiam takie osoby jak Ty.
Nie tylko miałam czas na sen, ale też dużo wyjazdów, czas z dziećmi, czas dla siebie, pracę, bloga i mnóstwo innych aktywności, o których w tym akurat wpisie nie wspomniałam. Cóż, moi stali czytelnicy i znajomi wiedzą, że żyję intensywnie starając się wyciągać z życia to co najlepsze, czyli esencję ?
A że nie wszystko wychodzi perfekcyjnie, to trudno. Mam świadomość ile rzeczy robię i ile jeszcze jest do zrobienia.
Od jakiegoś czasu coraz częściej robimy własne rzeczy, więc podobnych książek gromadzi się u nas spora kolekcja (a jeszcze tak niedawno robiłem przewietrzanie biblioteki i znowu mam pełną…)
Co do sportu jestem strasznym konserwatystą i jak mi się coś spodobało, to jestem tej dyscyplinie wierny i ciągle mi mało – pewnie gdybym miał więcej czasu i pieniędzy, to więcej bym pływał kajakiem, jeździł na rowerze, a zimą na nartach i chodził w góry.
A moim największym odkryciem wakacyjnym są Bory dolnośląskie i bezkresne wrzosowiska. Myślałem, że Polska już niczym mnie nie zaskoczy, a jednak 🙂
Ty, a może napiszesz taką książkę? Pisać i wciągać w swoje opowieści umiesz, a czytelników jestem pewna, że znajdziesz.
O Borach czytałam u Ciebie i innych i rzeczywiście przykuwają uwagę. A co do Polski to wiem, że jest piękna i trochę szkoda, że człowiek jeździ w te same, sprawdzone miejsca, bo nowe też mają potencjał i czekają na odkrycie. Myślałam swego czasu, żeby wynająć kampera i przejechać Polskę wzdłuż i wszerz. Pomysłu nie zrealizowałam.
Mnie się marzyła wycieczka wzdłuż granic Polski. Nie kamperem, ale z nocowaniem po agroturystykach, aby przy okazji poznawać miejscowych ludzi, ale też jeszcze nie zrealizowałem 🙂 Ty masz większe szanse, szybko planujesz, szybko realizujesz i chyba mniej boisz się nowości.
Ciekawe, że zajmujesz się coraz nowymi aktywnościami, ale często jeździsz w te same miejsca. Ja niezwykle rzadko wracam w te same miejsca, ale aktywności wciąż mam takie same. Paradoks? 🙂
No tak jak wyjaśniałam w artykułach robię to głównie ze względu na dzieci. Zwykle jeździmy jakąś większą bandą, jest dużo maluchów i w związku z tym jest więcej logistyki i ogarniania, a w tym roku wypróbowałam też nowe miejsca i niestety mnie rozczarowały. Póki młodsza wymaga nadzoru, bo wydaje jej się, że jest wystarczająco duża, czytaj: samodzielna jak cholera, chce sama łazić po miasteczku, sama robić zakupy i sama iść na lody, to jedynym miejscem gdzie mogę pozwolić jej na taką swobodę jest na przykład Peljesac czy Białogóra. Ty wiesz, że ona w Chorwacji wzięła kuny z portfela i poszła… Czytaj więcej »
Tak się zastanawiam, w kogo się twoja córka wdała 🙂 🙂 🙂
Ale szczerze mówiąc, jeszcze nie spotkałem, aż tak samodzielnego dziecka
Ona niczego (prawie) się nie boi. Jest rozsądna i nie miewa głupich pomysłów, ale uważa, że wszystkiemu da radę. Nie może dać, bo jest jeszcze mała. Rozmawiamy na temat bezpieczeństwa zarówno na ulicy, na wakacjach, jak i w sieci, ale ona naprawdę mocno stoi na ziemi. Mnie to jednocześnie śmieszy i wykańcza i oboje z mężem najpierw się denerwujemy, oburzamy, ochrzaniamy ją, a za chwilę martwimy, że np. szkoła to w niej zabije. Jej numer z wczoraj, który zdradziła mi jej starsza siostra. Emka ma założone konto na musical.ly, nagrywa tam sobie filmiki do podkłądów muzycznych (niektóre niezłe zresztą), ale… Czytaj więcej »
Mówisz, że się w ciebie nie wrodziła 🙂 Ok. wierzę 🙂
Ale masz rację, szkoła może zrobić jej krzywdę, szkoła nie przepada za ludźmi samodzielnymi i poukładanymi…
Dobra, to mieszanka wybuchowa moich i męża genów, ale daję słowo, często nas to przerasta. W domu daje nam popalić, ale mówi: „W przedszkolu to ja jestem grzeczna”. Kurde, nie mogłaby być w domu grzeczna?
Jak w przedszkolu jest grzeczna, to w domu nie może. Przecież gdzieś trzeba być niegrzecznym, prawda? A w domu bezpieczniej. Mądra dziewczynka 🙂
Tak głosi teoria 🙂
Jeszcze nigdy nie miałam marki yope, a bardzo chętnie bym sobie ją sprawiła
Warto przynajmniej sprawdzić. Jest naprawdę dobra.
Olu, to prawdziwy skarbiec z perłami! Tak duża liczba wakacyjnych odkryć wcale mnie nie dziwi, bo jesteś jedną z najbardziej aktywnych osób jaką znam 🙂 Wszystko mi się spodobało, ale w pierwszej kolejności sięgnę po „Sztukę liczenia do trzech. Odłóż, wydaj, podaruj”, bo temat jest u nas na czasie. Nasz 5-latek „odkrył” w tym roku pieniądze, pieczołowicie przelicza zawartość skarbonki i ma na tym punkcie meeega zajawkę. Rozmawiamy z nim i tłumaczymy po naszemu, ale chętnie poczytam coś mądrego na ten temat, aby – tak jak napisałaś – pieniądze nie stały się dla dziecka fetyszem. Pozdrawiam serdecznie i życzę równie… Czytaj więcej »
Renia ❤
Książkę mogę Ci pożyczyć tylko jeszcze do niej wracam, żeby ułożyć sobie wiedzę w głowie z nowej dla mnie tematyki ?
Poza tym już wkrótce ogłoszę na blogu pewien serwis, który właśnie powstaje. Na pewno Cię zainteresuje. Jeszcze kilka dni.
Kiedyś zobaczyłam Cisowy Zakątek na Instagramie (of kors) i oniemiałam – taką ministodołę kiedyś będę mieć! Z widokiem na las albo jezioro i huśtawką w salonie. Szkoda, że tak drogo… Ale pięknie!
Zalotne pieśni cykad powiadasz… dla mnie to brzmi bardziej jak wiertarka za ścianą 😀 Ale mimo to je lubię, bo kojarzą się z podróżami. Myślę, że Pelješac by mi się spodobał.
Ja marzę o stodole od kilku lat odkąd zobaczyłam pewne cacko nad wodą. Architektoniczny cud, wnętrzarski majstersztyk, absolutne cudo w sąsiedztwie rzeki, otoczone zielenią i szumem drzew. Minimalizm w najczystszej postaci. Na emeryturze tam będę ?
A masz gdzieś zdjęcie? Zapiszę na Pintereście! 😀
Cisowy Zakątek mnie po prostu… rozmaślił. Kocham takie miejsca – blisko natury, z pięknym wystrojem, klimatyczne, zaprojektowane z wyczuciem. Chętnie tam zajrzę, nawet żeby tylko obejrzeć okolicę 🙂
Ja tak właśnie zrobiłam w tym roku. Zajrzyj na ich stronę z galerią. Wymiata.
I Ty tych wszystkich odkryć dokonałaś przez ostatnie dwa miesiące? :O
No cóż, jeżeli chodzi o mnie… Ja się tego lata zakochałam w twórczości Żulczyka. I w Toruniu.
Było tego jeszcze więcej, ale moje artykuły i tak są już długie ❤
Widzę, że wakacje w tym roku miałaś aktywne 🙂 O miejscowości Ston nigdy nie słyszałam, ale zapisuję, bo przyda się kiedy ruszę w końcu do Chorwacji. No i fajne torby 🙂 Pozdrawiam!
Ja mam cały rok aktywny ?
Parę rzeczy mnie u ciebie zainspirowało. Przewodnik po chorwackim półwyspie z przyjemnością sobie przeczytałam już wcześniej, gdzie zresztą wspominałaś o supie, którego mam ochotę spróbować (pewnie dopiero w przyszłym roku). W tym roku też już kilka razy widziałam ludzi stojących na desce i pływających po jeziorze lub morzu. Oprócz tego ciekawią mnie te naturalne kosmetyki, do tej pory miałam okazję wypróbować tylko polski Vianek.
Sup zrobił się popularny w naszym kraju, więc spotkasz go nie tylko na morzu, ale też jeziorach i rzekach. Ja zdecydowanie wrócę do niego w przyszłym sezonie.
Yope jest świetne.
Ciągle czytam pozytywne komentarze na temat produktów firmy Vianek. Jak tylko wykończę moje zapasy (a jest tego sporo), to sięgnę po coś na próbę.
Ja będę testować dalej w nadziei na kolejne odkrycia.
Skorzystam z poleceń dotyczących miejsc 🙂
Bardzo proszę ?
Ciekawy wpis, nie słyszałam wcześniej o „Happy Uroda. Piękno jest w Tobie czyli 3 holistyczne programy upiększające ciało i duszę”, ale ksiązka zapowiada się ciekawie