10 wrz Flyboarding – mieszanka strachu i adrenaliny #mójpierwszyraz (8 z 12)
„Zepnij pośladki. Na początku dodam ci mało gazu, żebyś poczuła jak to jest” (śmiało! go ahead!)
„Wyprostuj się, musisz stanąć!” (na głębokiej wodzie?! z unieruchomionymi nogami?! jak?!)
„Dobra Ola, możemy zaczynać!” (ale ja się boooję!!!)
Czy może być lepszy początek? Mówię Wam flyboarding to nie przelewki, a dla mnie okazał się być jednym z najtrudniejszych sportowych wyzwań z jakimi przyszło mi się do tej pory zmierzyć. Szczerze mówiąc dawno się tak nie bałam jak tamtego dnia (dowód jest tu i tu).
To był ostatni słoneczny i ciepły dzień przed dłuższym ochłodzeniem, więc o mały włos realizacja marzenia w ramach III etapu akcji Chcę to przeżyć nie doszłaby do skutku, bo do flyboardingu musi być odpowiednia temperatura wody i znośna pogoda. Jednak mieszanka strachu, ciekawości, ekscytacji, wrodzonej potrzeby próbowania nowych rzeczy i podejmowania kolejnych wyzwań w ramach #mójpierwszyraz wzięła górę. W piękny, słoneczny dzień stawiłam się na plaży Hotelu 500 nad Zalewem Zegrzyńskim na stanowisku Flyboard Polska.
CO MI STRZELIŁO DO GŁOWY?
Byłam na wakacjach, kiedy dowiedziałam się, że przeszłam do III etapu akcji i mogę wybrać sobie kolejne marzenie. Do wyboru miałam oczywiście kilka opcji m.in. kurs sushi, wspinaczkę skałkową, jazdę buggy, lot w aerotunelu, ale kiedy zobaczyłam flyboarding zaświeciły mi się oczy.
Pomyślałam sobie: była woda (wakeboarding), był ląd (Monster Truck), czas na powietrze. I to była zmyła dla większości, bo kiedy zapytałam Was na fanpage’u bloga (tutaj) jak myślicie co wybrałam tym razem na realizację marzenia, tylko 2 osoby obstawiły flyboarding. Reszta założyła, że pewnie wybiorę lot w aerotunelu, na którym rzeczywiście się zastanawiałam, lot na motoparalotni, którego również nigdy wcześniej nie doświadczyłam lub jazdę buggy, która tak bardzo mnie kusiła. Większość słusznie pomyślała, że czas na latanie i latanie było tyle, że nad wodą i okazało się to dla mnie ekstremalnie trudne.
TRUD WYZWANIA
Wspominałam już wcześniej, że mam lęk wysokości i duży respekt do wody. W przypadku flyboardingu oba te elementy blokowały mnie przed wyluzowaniem się. W dniu wyzwania byłam przestraszona i spięta. Teraz z perspektywy czasu widzę, że to bardzo utrudniło realizację zadania, ale spowodowało też, że chcę do niego wrócić i podjąć kolejną próbę.
Flyboard to urządzenie służące do uprawiania ekstremalnego sportu wodnego polegającego na wykonywaniu różnego rodzaju akrobacji w wodzie i w powietrzu np. wznoszenie się nawet na 18 metrów nad poziom wody, a także nurkowanie, delfinie skoki i poruszanie się z dużą prędkością pod powierzchnią wody. Cała zabawa polega na unoszeniu się nad wodą na desce, która jest połączona długimi wężami do turbiny skutera wodnego. Hy, hy, akrobacje. Ja miałam kłopot z tym, żeby utrzymać równowagę, bo nogi miałam unieruchomione deską z obuwiem, a ruch wody i napęd, który miał mnie wznieść ponad wodę nie ułatwiał zadania. Nie pamiętam, kiedy ostatnio stoczyłam taki bój na wodzie i pod wodą. Prób wynurzenia się w pozycji pionowej i utrzymania w powietrzu na nogach na silnym strumieniu wody bez jakiegokolwiek podtrzymywania się rękoma było wiele, ale ostatecznie udało mi się kilka razy wynurzyć i krótko polatać nad wodą. Coś pięknego.
PORAŻKA CZY SUKCES?
Stoczyłam walkę. Nie tylko sama ze sobą, ale też z wodą i sprzętem. Podjęłam nowe i trudne dla siebie wyzwanie. Było bardzo ciężko, ale dostałam cenną lekcję. Kiedy byłam na wodzie, kątem oka rejestrowałam co dzieje się dookoła i chwilami miałam wrażenie, że tylko mi ta sztuka nie wychodzi. Pomimo, że troszkę polatałam nad wodą, kiedy zbliżał się koniec treningu poczułam niedosyt, bezsilność, a nawet wstyd, a potem przyszła do mnie ogromna siła i motywacja. To doświadczenie pokazało mi jak bardzo sami sobie utrudniamy czasem zadanie, ale dzięki niemu utwierdziłam się w przekonaniu, że słabości, które w sobie nosimy trzeba cały czas pokonywać. Warto też pracować nad zmianą myślenia na temat potknięć. Te nie prowadzą nas do porażki, lecz do sukcesu, bo podejmując wyzwania, opuszczając swoją strefę komfortu, pokonując strach i brak wiary we własne możliwości idziemy do przodu, rozwijamy się i chcemy więcej i więcej. Ja pewną pracę wykonałam, ale to nie koniec. Wyzwania zawsze lubiłam, więc czas na kolejne, o których wkrótce.
CO DALEJ?
To jest dobre pytanie, bo przede mną już tylko finał. Czy do niego wejdę? Nie mam pojęcia, to zależy m.in. od Waszego dopingu. Ja siedzę cichutko i zastanawiam się co zrobię, jeśli znajdę się w finale, w którym czekają mnie rzeczy, których obawiam się najbardziej na świecie. Czy się uda? A jeśli tak czy dam radę? Wszystko okaże się 15 września.
ZNIŻKA NA HASŁO ESENCJA15
Mam i dla Was niespodziankę. Jeśli chcecie zaskoczyć kogoś bliskiego oryginalnym prezentem lub macie ochotę sprawić sobie pełną emocji niespodziankę, zajrzyjcie na stronę Katalogu Marzeń (www.katalogmarzen.pl). Decydując się na zakup prezentu do 14 września br., na hasło Esencja15 otrzymacie 15% rabatu. Termin realizacji prezentu dopasowujecie już do siebie, a więc można komuś sprawić prezent na przyszłość.
WDZIĘCZNOŚĆ X 1000
Chciałabym wszystkim bardzo podziękować za wsparcie, obecność, słowa uznania i pocieszenia, a nawet życzenia, żebym nie przekraczała bariery dźwięku (dzięki Paweł M., Twoja wiara we mnie jest imponująca 😉 ) podczas flyboardingu. Szczególnie jestem wdzięczna absolutnie niezawodnemu koledze, który towarzyszył mi przy wszystkich dotychczasowych wyzwaniach. Marek Kordek jest autorem prawie wszystkich zdjęć i filmiku*, który niniejszym załączam jako dowód, że bardzo się starałam, walczyłam i troszkę polatałam nad wodą. Bądźcie wyrozumiali 😉
ESENCJA KONTRA FLYBOARD
TAK WYGLĄDA WALKA (KLIK)
Dajcie znać czy spodobał Wam się pomysł z flyboardingiem i czy spróbowalibyście podjąć takie wyzwanie. Ze swojej strony mogę zapewnić, że emocje są niezapomniane, a latanie nad wodą całkiem niezwykłe. Zdecydowanie do powtórzenia 🙂
Poprzednie odsłony wyzwania #mójpierwszyraz:
- „Nowy projekt #mójpierwszyraz. Kąpiel zimowa, czyli morsowanie (1 z 12)”
- „Narciarstwo biegowe, czyli biegówki #mójpierwszyraz (2 z 12).”
- „Nie mów mi, że nie dam rady. Trening GTX #mójpierwszyraz (3 z 12)”
- „Gotowałam z szefem kuchni Szarej Eminencji #mójpierwszyraz (4 z 12)”
- „Byłam projektantką lifestylowych produktów w Boogie Design #mójpierwszyraz (5 z 12)„
- „Wakeboarding, czy to wstęp do kitesurfingu #mójpierwszyraz (6 z 12)”
- „Monster Truck – ujarzmić bestię #mójpierwszyraz (7 z 12)”
* W filmie wykorzystano utwór „On My Mind” wykonawcy Disciples. Źródło: YouTube.
♥ ♥ ♥
Jeśli spodobał Wam się ten artykuł lub uważacie, że może kogoś zainteresować, będzie mi bardzo miło jeśli go skomentujecie lub/i udostępnicie dalej. To wyraz uznania dla mojej pracy i zaangażowania, a także sprawienie mi ogromnej radości.
Jeśli chcecie być na bieżąco z kolejnymi wpisami na blogu i tym co udostępniam na kanałach społecznościowych, zapraszam do polubienia Esencji na Facebooku, zajrzenia na Instagram (jestem też codziennie na Instagram Stories) i odwiedzenia Twittera.
[…] Flyboarding – mieszanka strachu i adrenaliny #mójpierwszyraz (8 z 12) […]
[…] „Flyboarding – mieszanka strachu i adrenaliny #mójpierwszyraz (8 z 12)” […]
Wow! Dopiero filmik oddaje to o czym piszesz! Osobiście przegrałabym z tym wyzwaniem z kretesem ? Szacun za odwagę! Kciuki trzymane!
Aga, kiedy jechałam nad Zegrze działy się ze mną dziwne rzeczy. Strach i adrenalina napędzały mnie z minuty na minutę coraz bardziej. Dałam radę, choć jak było już po, żałowałam, że nie odważyłam się na więcej.
Rewelacyjna relacja! Teraz proszę pisz szybko jak Ciebie możemy wesprzeć 🙂 Wiesz, moim zdaniem należysz do szlachetnego niezniszczalnego typu osób, jeśli w finale byłby lot w kosmos też byś to przetrwała, choćby trzeba było jakiś statek z Aliensów i Predatorów oczyścić 😉
Taki komentarz to na wagę złota!
Dziękuję Pawle za całe wsparcie, które dostaję od Ciebie ❤
Jeśli chcesz się przyczynić do mojego finału to kciucz dalej, lajkuj, komentuj, a potem całą winę zwalę na Ciebie jakby co, bo daję słowo finał to jest dla mnie hardcore ?
Super przygoda ! Podziwiam Twoją odwagę Ja bym się w życiu na to nie zdecydowała.
Odwagi nabiera się w toku życiowych doświadczeń, ale ja kieruję się też zdrowym rozsądkiem ?
WOW! Podziwiam, bo ja i boje się wody i mam lęk wysokości!
To tak jak ja ?
Swietna relacja, podziwiam i zazdroszczę. To wyglada cudownie ?
Cudownie to wygląda na żywo w wykonaniu profesjonalistów. Robią niesamowite akrobacje. Możesz podejrzeć sobie na YouTube.
Rewelacja! Nawet nie słyszałam wcześniej o flyboardingu 🙂 Gratuluję odwagi!
Ja przed tym wyzwaniem w sumie też nie ?
Ola! Bosssko! To musiało być mega trudne, w szczególności, że zaczynasz unosić się jeszcze w wodzie, i po wynurzeniu się z niej nadal trzeba trzymać równowagę 🙂 Podziwiam!
Wierz mi, to było mega trudne i tak jak wspomniałam w artykule, stoczyłam istną walkę pod wodą i w wodzie, jak również na jej powierzchni. To było jednak cudowne doświadczenie, jedno z najfajniejszych i zarazem najtrudniejszych wyzwań z jakimi przyszło mi się zmierzyć. Mam nadzieję, nie, bardzo chętnie je powtórzę ?
Fajnie wygląda jak ktoś inny się tym bawi 😉 Gratuluję odwagi !!
Haha, dokładnie ?
Ja też nie słyszałam o tym wcześniej. Przyjemnie się czyta i ogląda 🙂
Dla mnie to też była nowość, tym bardziej ekscytująca.
Fantastyczne! 🙂 Zazdroszczę odwagi, sama bym się nie odważyła chyba. 😉 więc tym bardziej podziw. 😉
Nie było aż tak strasznie. Nie no, było super fajnie, choć przyznaję, że przed bałam się, w trakcie walczyłam, a po miałam mieszane uczucia, ale głównie co do siebie, a nie idei flyboardingu. Następnym razem powinno pójść łatwiej 😉
Wygląda świetnie, ale to jest zabawa, na którą mogę patrzeć z boku bez brania udziału. 😉
A wiesz, że ja nie miałam pojęcia o flyboardingu aż do momentu, kiedy go doświadczyłam? Zresztą jak w przypadku każdego pierwszego razu 😉 Bałam się, ale stawiłam temu strachowi czoła i nie żałuję. Mało tego, w przyszłym sezonie wrócę tam i spróbuję ponownie, już bez tego paraliżującego strachu.
Zazdroszczę, super 🙂 ale nie wiem czy jak bym na to poszła ….. chyba że mnie by ktoś dobrze do tego namówił, nie będę ukrywać , że podoba mi się to bardzo 🙂 zapraszam do mnie na blog : https://malgorzata86-fotografie.blogspot.com/
Ja nie miałam wyjścia. Sama wybrałam sobie to wyzwanie 😀
Najpierw się nauczę pływać.. A później chętnie spróbuję. 😛
Tu masz piankę, która utrzymuje Cię na wodzie i specjalną kamizelkę, ale rzeczywiście pływać i być oswojonym z wodą trzeba umieć.
Nawet pianka by mi nie pomogła, zaczęłabym panikować. 🙂
Ja chciałam uciekać zanim weszłam do wody 😀 Ale zwalczyłam strach i walczyłam na wodzie, a także pod nią. Jak lwica! Jak nigdy!
Super, że pokonałaś strach – chyba wezmę z Ciebie przykład! 🙂
Polecam 😉
Jesteś absolutnie niesamowita! I walnięta! <3
ps.Coś czuje w gnatach że wygrasz- ale to już wiesz ;).
pps. Fotka główna jest przezajebista! Jak z jakiegoś science fiction movie ;D
Bo to jest jakieś science fiction, nie sądzisz? I dlatego to jest takie zajebiaszcze.
Och, jak kocham być walnięta ❤
Co do wygranej, to jakoś nie brałam tego w ogóle pod uwagę i trzeba by zrobić więcej (poza skokiem). Coś co już mam w głowie, ale sama tego nie zrobię. Popytam znajomych.
OO- zdradzisz co to?? 😀
No nie tu, nie teraz. Muszę poszukać wsparcia, które pomoże mi to ogarnąć.
Ooo!! Can’t wait zatem!:)
Chciałabym tego spróbować, uwielbiam wodę i wszystko co z nią związane. 🙂
Bardzo Ci polecam, ale musisz się pospieszyć, bo to sport sezonowy i możliwy jest do zrealizowania bodajże tylko do końca września.