17 lut Narciarstwo biegowe, czyli biegówki #mójpierwszyraz (2 z 12)
Może trudno przebić morsowanie, czyli pierwszą odsłonę mojego pomysłu opatrzonego hasztagiem #mójpierwszyraz, w którym chodzi o to, że w każdym miesiącu tego roku zrobię coś nowego, coś czego nigdy do tej pory w życiu nie robiłam, ale wierzcie mi, okoliczności, w których znalazłam się, żeby zrealizować swój kolejny cel przeszły moje najśmielsze oczekiwania. Zdradzę Wam od razu, że na swój lutowy #mójpierwszyraz wybrałam narciarstwo biegowe, czyli biegówki. Po cichu przyznam. że spodziewałam się wspaniałych wrażeń i sprzyjających warunków do podjęcia nowego wyzwania, jednak mimo to jestem mile zaskoczona bardzo przyjemną temperaturą, palącym wręcz słońcem, ilością śniegu i doskonale przygotowaną infrastrukturą.
Wyjazd do Włoch zapowiadałam już w jednym z jesiennych wpisów i choć na drodze stawało wiele przeszkód, mój upór przydał się i tym razem, żeby doprowadzić swoje plany do końca i zrealizować jedno z marzeń. Wiele lat temu spędziłam ze znajomymi cudowny i niezwykle aktywny tydzień we włoskich Dolomitach, a przez kolejne bardzo pragnęłam wrócić w to niezwykłe miejsce i pokazać je swoim dzieciom.
Moim głównym celem wyjazdu do Włoch był powrót do nart po dość długiej przerwie spowodowanej poważną kontuzją kolana. Po jego rekonstrukcji zamiast wrócić do nart, przerzuciłam się na deskę snowboardową, ale perspektywa wyjazdu w Dolomity i wspomnienia z poprzedniego wyjazdu spowodowały, że wróciłam jednak do nart. Przy tej okazji wymyśliłam sobie, że muszę nauczyć się jeszcze czegoś nowego, a idealnie przygotowane tutaj trasy pod narciarstwo biegowe zachęciły mnie do wypróbowania nowej dla mnie dyscypliny sportowej.
Przyznaję, że do swojego nowego „wyzwania” specjalnie się nie przygotowywałam. Wystarczyło kilka artykułów, inspiracja i motywacja w postaci artykułu Dawida „To jest odlotowe! Zapraszam na narty biegowe” oraz zawartego w nim filmiku instruktażowego, a także chęć spróbowania czegoś nowego. I tak powstał w głowie pomysł na lutowy #mójpierwszyraz, czyli cross country skiing – narciarstwo biegowe, który wydał mi się o tyle uzasadniony, że:
- jeśli chcę wyjechać na narty muszę zorganizować wyprawę raczej dla całej rodziny i przemieścić się +/- 400 km, a narciarstwo biegowe mogę uprawiać w miejscu swojego zamieszkania (w pobliżu mam lasy i trasy do biegówek),
- narciarstwo biegowe można rozpocząć bez specjalnego przygotowania i mogą uprawiać je osoby w każdym wieku (we Włoszech na trasach biegowych widzę zarówno mnóstwo dzieci, jak i starszych osób),
- bieganie w nartach jest zdrowe i mało kontuzyjne,
- dyscyplina ta nie wymaga dużych inwestycji,
- jest to nowa dla mnie dyscyplina, a ja muszę i lubię próbować czegoś nowego, więc nie mogłam sobie odpuścić okazji jaka nadarzyła się podczas wyjazdu na narty,
- miejsce, w którym spędzamy ferie z dziećmi jest idealne do uprawiania narciarstwa biegowego.
Santa Caterina Valfurva, w której jesteśmy to biały raj Alp i idealne miejsce nie tylko dla narciarzy zjazdowych, ale też biegowych. Tuż obok stoku znajdują się wypożyczalnie sprzętu, szkółki i specjalnie przygotowane trasy. Mój pierwszy raz zaliczyłam na 7-kilometrowej niezwykle malowniczej trasie na terenie Narodowego Parku Stelvio otoczonego górami. Na dodatkowy urok tego miejsca składa się ogromna ilość błyszczącego w słońcu śniegu i temperatura pozwalająca na bieg jedynie w narciarskiej bieliźnie. Specjalne wyżłobienia w śniegu pomagają takim amatorom jak ja w równym sunięciu po torze, co nie tylko ułatwia jazdę, ale umożliwia podziwianie przy okazji widoków, a te są wyjątkowo piękne. Na swój pierwszy raz wybrałam oczywiście styl klasyczny, który jest najbardziej zbliżony do naturalnego biegania i chodzenia – nogi i ręce poruszają się naprzemiennie. Próbowałam też stylu łyżwowego, ale muszę przyznać, że jak na początek mojej przygody z biegówkami, sprawiał mi mały kłopot, ponieważ ze względu na lekkość nart biegowych trudniej było mi je utrzymać w równowadze na ubitym śniegu i moje nogi zwyczajnie w świecie rozjeżdżały się na boki 🙂
Zdaję sobie sprawę z tego, że to doskonałe warunki, cudowna pogoda, atmosfera miejsca, w którym odbywają się zawody narciarskie Pucharu Świata oraz Mistrzostw Świata w narciarstwie alpejskim, jak i świadomość tego, że podążam śladami Justyny Kowalczyk sprawiły, że biegówki spodobały mi się w chwili, kiedy założyłam po raz pierwszy buty na nogi i stanęłam na specjalnym torze do jazdy. Niemniej jednak muszę przyznać, że godzinny trening dał mi nieźle w kość, szczególnie, że na trasie jest sporo tzw. podbiegów, a ja już mam lekko zmęczone nogi po kilku dniach jazdy na nartach. Bardzo miłym akcentem mojego nowego doświadczenia była także rozmowa z właścicielem wypożyczalni nart biegowych o naszej rodaczce, której zresztą zdjęcie wisi w centralnym punkcie wypożyczalni (zdjęcie poniżej).
Reasumując kompilacja wszystkich atrakcji tego wyjazdu to nie tylko reset organizmu i ładowanie akumulatorów niezbędnych do przetrwania końcówki zimy w Polsce, ale też satysfakcja z tego, że udało mi się zrealizować to co sobie zaplanowałam. Energii nałapałam na zapas, a kto był ze mną na żywo i oglądał filmiki na Instagram Stories (publikuję codziennie po kilkanaście), mógł dostać jej trochę w gratisie. Jeśli nie, wciąż możecie zobaczyć zdjęcia na Instagramie i w albumie na Facebooku. Tymczasem zapraszam do obejrzenia poniżej kilku fotek z trwającego wciąż wyjazdu.
Hej, hej, są tu jacyś amatorzy biegówek? Możecie polecić jakieś miejsca w pobliżu Warszawy, najlepiej okolice Piaseczna, Zalesia, Magdalenki?
♥ ♥ ♥
Jeśli spodobał Ci się ten wpis lub uważasz, że może się komuś przydać, będzie mi bardzo miło, jeśli go skomentujesz lub/i udostępnisz. Dziękuję, że jesteś i wspierasz.
Jeśli chcesz być również na bieżąco z kolejnymi artykułami na blogu i tym co udostępniam na kanałach społecznościowych, polub Esencję na Facebooku, zajrzyj na Instagram (jestem też codziennie na Instagram Stories) i odwiedź Twittera.
[…] „Narciarstwo biegowe, czyli biegówki #mójpierwszyraz (2 z 12).” […]
Raz bylem na nartach ale wiem ze teraz chce to powtórzyć cała rodzina. Piękne zdjęcia i blog
W naszym przypadku ten rok to wielki come back, bo mieliśmy przerwę w nartach z różnych powodów. Ten sezon jest naprawdę udany i aż żal go zakończyć.
WOW jakie trasy 😀 Zazdro. U mnie w tym sezonie kiepsko pod tym względem, tylko kilka dni się udało, ale radość niesamowita, więc mogę sobie wyobrazić jak byłaś szczęśliwa 🙂
Ja jestem wręcz oszołomiona. Nowe doświadczenie w cudownej scenerii i przy fantastycznej pogodzie. Wiedziałam, że będzie fajnie, ale nie sądziłam, że aż tak dobrze 🙂
Muszę sie przyznać, że ja raczej mam złe doświadczenia z nartami. Raz spróbowałam i miałam dość po jednym dniu. Myślę, że to na pewno nie jest sport dla mnie.
Oczywiście nic na siłę, jest mnóstwo dyscyplin sportowych, ale zawsze możesz dać drugą szansę nartom 😉 To naprawdę piękny sport, choć dość urazowy.
Super! Podoba mi się to jak realizujesz swój plan „pierwszego razu.” Nigdy nie próbowałam biegówek – ha nigdy zimą nie byłam w górach. Jakoś góry zimą mnie przerażają, ale może w kiedyś odważę się. 😉
O rany, jestem pewna, że gdybyś zobaczyła to co ja widziałam w tym roku, poczułabyś coś czego nie da się opisać słowami, bo piękna zapierającego dech w piersiach nie da się wyrazić słowami. To indywidualne doznania i emocje, które zostają w człowieku na wiele lat. W Dolomitach byłam ok. 18 lat temu i przez ten cały czas wiedziałam, że muszę tam wrócić. W tym roku mogłam pokazać je także swoim córkom. Na nich włoskie Alpy zrobiły równie duże wrażenie co na mnie. Przyznaję jednak, że kiedy znalazłam się ze swoją 9-letnią córką na 3000 m n.p.m. i na chwilę zatrzymałyśmy… Czytaj więcej »
Zazdroszczę. Domyślam się, że to niesamowite uczucie. Mam nadzieję, że kiedyś przekonam się na własnej skórze 😉
Zaplanuj, zrealizuj, wspominaj 😉
Często widzę ludzi, którzy chodzą na biegówki w Lesie Kabackim. Dawno byłam w samym lesie, więc nie wiem dokładnie jakie są trasy dla biegówek, ale fajnie widzieć starszych i młodszych, którzy z uśmiechem mijają mój blok niosąc narty do lasu 🙂
Sama niestety jeszcze nie próbowałam – to jest coś z mojej listy „pierwszych razów” na przyszłość 🙂
Tak, w Kabackim to jest podobno bardzo popularne, ale i w moich okolicach Zalesia Dolnego i Górnego również, stąd przymierzałam się do nich od dłuższego czasu, ale dopiero wyjazd do Włoch zmotywował mnie do ich wypróbowania.
Spodziewałem się, że spróbujesz biegówek, ale nie przypuszczałem, że w aż tak pięknych okolicznościach przyrody 🙂 Zawsze, gdy jeździłem w alpy, marzyłem o jednym dniu na biegówkach, ale towarzystwo, od którego byłem uzależniony, skutecznie wybiło mi z głowy bieganie, gdy można zjeżdżać.
Jeżeli miałaś kontuzję kolana, odradzam próbowanie łyżwy – też nie każde narty biegowe dobrze sprawdzają się w stylu łyżwowym.
Jeżeli masz w pobliżu domu jakieś lasy po których biega trochę ludzi, to zimą będziesz miała tam wydeptane trasy. Po udeptanym mniej się męczysz, a biegówki i tak wyciskają sporo potu. Las jest fajny, ponieważ długo tam trzyma się śnieg.
Ha, widzisz, a ja to zaplanowałam już dużo wcześniej 😉 Tak, w miejscu, w którym mieszkam jest sporo miejsc do biegania na nartach (dookoła wszędzie lasy), ale spóźniłam się jeśli chodzi o śnieg. W zasadzie nie ma już po nim śladu. No i wszędzie u nas są dziki, więc to też mnie trochę powstrzymywało od biegówek u siebie, ale przyszły rok musowo. Co do kolana to jest ono po rekonstrukcji i jest jak nowe. Podobno lepsze od tego „starego”. Tak twierdzą austriaccy lekarze, w których sprawne ręce trafiłam prosto ze stoku narciarskiego i po kilku latach od operacji mogę powiedzieć,… Czytaj więcej »
W nartach zawsze fascynowało mnie to, jak można na tym jeździć i się nie przewracać – w biegówkach tym bardziej. Niestety znam biegówki tylko z opowieści rodziców, że jak nie było na czym jeździć to się jeździło na tym, co było 🙂
No coś Ty Dawid, na nartach zarówno zjazdowych, jak i biegowych wywracasz się nie raz. Osobiście miałam kilka dość poważnych upadków. Narty to dla mnie jedna z bardziej urazowych dyscyplin sportowych, ale jednocześnie najpiękniejszych, szczególnie tam gdzie dobrze przygotowana jest infrastruktura i dopisuje pogoda.
Mam takie same wspomienia, dlatego na samym początku mojego narciarstwa zjazdowego porównywałem je do nauki na łyżwach. Porównywałem w sensie upadków. Na nartach miałem ich zdecydowanie mniej, ale to chyba sprawa indywidualna 🙂
Jak sie nie psewrócis, to sie nie naucys 😉