26 lis Tydzień w 7 odsłonach #tylkojednarzeczmniej
Kultywując swój cel, na razie z marnym skutkiem, pisania krótszych tekstów, dziś minimalistyczny zapis z życia kobiety w postaci czarno-białych kadrów. 7 dni, 7 fragmentów życia, 7 doświadczeń, 7 rzeczy mniej, bo tylko eliminacja zadań, które mogą poczekać umożliwi znalezienie czasu dla siebie. Oto ich 7 odsłon.
PONIEDZIAŁEK – POCZĄTEK WYZWANIA
Dzień po publikacji wpisu „Tylko jedna rzecz mniej” wdrożyłam plan naprawczy mający na celu ostrą weryfikację zadań – oddzielić te najważniejsze i niezbędne od tych, które mogą lub muszą poczekać. Rezygnacja, odpuszczenie jest trudne, ale przy dużej motywacji możliwe. Po co to robię? Wyjaśniłam we wspomnianym wpisie, a po tygodniu stosowania mogę jedynie powiedzieć, że ostatnie dni, choć bardzo zajęte, upłynęły mi jakoś przyjemniej. Jestem też spokojniejsza i lepiej zorganizowana.
WTOREK – NOWY CEL
Jakoś tak się stało, że zupełnie przypadkiem znalazłam czas na rzecz, do której przymierzałam się już kilka dobrych miesięcy. Powrót do biegania nastąpił spontanicznie, a fakt, że zrealizowałam wreszcie to co planowałam od dawna i co jest dla mnie ważne (zdrowie, poprawa formy) potwierdził jedynie, że zaszła dobra zmiana i że chcę iść tą drogą.
ŚRODA – WORK-LIFE BALANCE
Praca wypełnia większość naszego życia. Ta wykonywana w domu bywa wyzwaniem, bo czynników rozpraszających jest więcej niż w biurze, ale też pokus, żeby zrobić więcej, bo przecież dzieci zajęte są sobą, a ja jestem tuż obok. Teraz, choć próbowałam to robić już wcześniej, pracę wykonuję od rana do czasu, kiedy odbieram je z placówek, a kończę wieczorem, kiedy idą spać.
Nie jestem na etapie wynajmowania coworkingowej przestrzeni, ale czasami wyskakuję na kawę lub lunch z kimś z kim potrzebuję omówić tematy zawodowe i nie tylko. Połączenie przyjemnego z pożytecznym idealne wpływa na stan ducha.
CZWARTEK – CZAS DLA SIEBIE
Nawet jeśli nie mam czasu, na to muszę go znaleźć. Nie przepadam za wizytami u fryzjera czy kosmetyczki, strasznie mnie to nudzi i szkoda mi na te czynności czasu, ale zdarza się, że taka wizyta jest przyjemnością, jeśli jestem w dobrym towarzystwie i inspirującym wnętrzu, w którym jestem w stanie ogarnąć chaos nie tylko na głowie, ale też w głowie. W klimatycznym studiu stylizacji 2-3 godziny spędzone na niezbędnych zabiegach upływają jakoś szybciej. Oby nie za często 😉
PIĄTEK – CZAS DLA PRZYJACIÓŁ
Pyszna włoska kolacja z pogaduchami przy włoskim winie uwieńczona najlepszym włoskim deserem, a po nich słodko-gorzka komedia w teatrze i długi spacer nocą po wciąż ożywionej Warszawie. Kilka godzin totalnego relaksu i oderwania się od codzienności. Na ten czas zapomniałam o wszystkim, a do tego spędziłam go w towarzystwie osoby, z którą cudownie się rozmawia, wspomina, śmieje i smuci. Tym razem obyło się bez smutków.
SOBOTA – CZAS DLA RODZINY
Bycie mamą to fascynująca podróż obfitująca w codzienne wyzwania. Dzieci nie tylko trzeba przygotować do przedszkola czy szkoły, ubrać, nakarmić, wysłuchać ich potrzeb, problemów, wyjaśniać zawiłości współczesnego świata, zaopatrzyć w to czego potrzebują, ale przede wszystkim wartościowo spędzać z nimi czas. Mi nie wystarcza jedynie z nimi pobyć robiąc przy okazji coś swojego. Potrzebuję rozmów z nimi, wspólnego śmiechu, razem wykonywanych czynności niezależnie czy jest to wspólne rysowanie, czytanie książek, gotowanie czy sprzątanie. Ważne, żebyśmy mieli ze sobą kontakt, który zacieśnia nasze relacje. W mijającym tygodniu miałam go dla nich więcej, bo odmówiłam rzeczy, które z perspektywy, na razie krótkiego, czasu okazały się nie być takie istotne.
NIEDZIELA – RÓWNOWAGA
Poranny spacer w miejscu, w którym wyciszam swoje myśli i wyłączam tryb problemy. Górki Szymona jak zwykle powitały nas słońcem i niezwykłymi krajobrazami. Dzieci, pies i ja szczęśliwi, zrelaksowani i dotlenieni. Zupełnie nie wiem jak to się stało, że tak długo mnie tu nie było.
Z tego tygodnia wyciągnęłam dla siebie tyle ile mogłam. Dla mnie to udany debiut wyzwania #tylkojednarzeczmniej, bo zrobiłam więcej dla siebie i bliskich kosztem jedynie tego co nie było, jak się okazało, aż tak ważne.
A jak Wam minął tydzień? Ogarniacie życie czy wpadaliście już w szpony przedświątecznych przygotowań? Wszak Święta za niecały miesiąc 🙂
***
Jeśli spodobał Wam się ten artykuł lub uważacie, że może kogoś zainteresować, będzie mi bardzo miło jeśli go skomentujecie lub/i udostępnicie dalej. To wyraz uznania dla mojej pracy i zaangażowania, a także sprawienie mi ogromnej radości.
Jeśli chcecie być na bieżąco z kolejnymi wpisami na blogu i tym co udostępniam na kanałach społecznościowych, zapraszam do polubienia Esencji na Facebooku, zajrzenia na Instagram (jestem też codziennie na Instagram Stories) i odwiedzenia Twittera.
How nice <3! 🙂
❤you2
Świąteczne przygotowania zacznę dopiero w grudniu. Inaczej tracę klimat Bożego Narodzenia 🙂
Grunt to znaleźć w życiu równowagę i umieć cieszyć się nawet z tych małych przyjemności. A może nawet przede wszystkim z tych małych.
O tak, o tę równowagę właśnie w życiu chodzi i u każdego jej potrzeba wygląda pewnie nieco inaczej. Znalezienie złotego środka dla siebie to klucz do dobrego samopoczucia, tak, żeby zachowane były właściwe proporcje zarówno w sferze zawodowej, jak i prywatnej. Łatwo się o tym pisze, trudniej to wypracować.
A co do przygotowań do Świąt, to ja wolę zacząć już w listopadzie tzn. rozłożyć pewne prace tak, żeby przed samymi Świętami mieć święty spokój ?
Kochana chyba wezmę z Ciebie przykład, zwłaszcza jeżeli chodzi o pracę, gdy nie ma mojego syna w domu. Ruch też mi się przyda, im więcej ćwiczeń, tym szybciej przestanę utykać podczas prób chodzenia na operowanej nodze.
Nie no co do ćwiczeń to chyba masz zalecenia i wystarczy, że będziesz się ich trzymać, a kiedy minie okres ochronny możesz myśleć o czymś więcej. Jak się w ogóle czujesz? Jak forma?
Po wyciągnięciu „zszywek” jak nowonarodzona 🙂 Właśnie nad tymi wyuczonymi ćwiczeniami chcę bardziej popracować, bo rehabilitantka zalecała nawet 4 razy dziennie ćwiczyć. Muszę nałożyć sobie twardą dyscyplinę i faktycznie tych 4 razy się trzymać zamiast 2 🙁 ale „ciągle coś”, wiadomo jak to z chorym dzieckiem w domu.
Zaraz dostaniesz po dupsku jak nie będziesz grzecznie stosować się do zaleceń rehabilitantów. Jutro od rana pełna dyscyplina! 4 razy dziennie, słyszysz? Chcesz skakać jak sarenka? No.
Oo z taką Panią Trener ani bym śmiała szukać wymówek przed ćwiczeniami 😀
Wymówki? Nie znam takiego slowa.
Nawet nie wiesz jak potrafię być upierdliwa, kiedy chcę dopiąć swego.
Melduję posłusznie, że dwa razy już ćwiczyłam. Kolejny fitness o 14:00 i 20:00 😉 Poustawiałam alarmy w telefonie na cały tydzień 🙂
Grzeczna dziewczynka.
Ładnie zaczęty tydzień, ale nie myśl, że od wtorku fajrant.
P.S. Ja dzisiaj biegałam. Ba! Nawet ścigałam się z dzikami.
Nie powiem Gajowemu gdzie te dziki 😀 hahaha
PS: Wyszło 5 ćwiczeń dziennie, równo co 3 godziny zaczynając od 8:00 🙂
Z naszymi dzikami nikt nie potrafi zawalczyć. Próbowaliśmy wszystkiego. Właśnie wróciły, bo ostatnio trochę od nich nawet odpoczęliśmy. Teraz co wieczór buchtują pod moja bramą.
Co do ćwiczeń – jestem z Ciebie dumna! 😉
Dziki nienawidzą zapachu ludzkiego moczu. Gdy jeden (chamski!) myśliwy chce dokuczyć drugiemu… robi siusiu w miejscu gdzie ten pierwszy ma nęcisko w lesie. I ten oto sposób jednym pełnym pęcherzem marnuje się kilka tygodni pracy jednej osoby, która zostaje pozbawiona nęciska, o które musiała się wystarać u Łowczego pracą na rzecz koła. Ta dam. Bierzcie miskę i… no wiesz 😉
Agata, napisałam, że na nasze, miejskie dziki nic nie działa. Nic! Próbowaliśmy wszystkiego – mocz, ludzkie włosy (zbierałam po lokalnych fryzjerach), Hukinol też na nie nie działał. Psów się nie boją, samochodów ani ludzi. Locha z małymi wchodziła mi do ogrodu (przebijała boczną siatkę), bo szukała pędraków. Przekopała mi 3/4 ogrodu niszcząc system podlewania ogrodowego. Na odłownie kasa się skończyła, odstrzelić nie można, bo teren zabudowany, a poza tym locha pod ochroną. Od kilku miesięcy mamy elektrycznego pastucha i spokój w ogrodzie, ale nie poza nim. Mieszkam na przeciwko małego, przerzedzonego lasku z wodą i one upatrzyły sobie to miejsce… Czytaj więcej »
Słodki jeżu to faktycznie dziki-terroryści O_O To jakieś jaja, że nikt nie reaguje, przecież dzik może poważnie zranić. A akcja uświadamiająca mieszkańców, żeby nie karmili dzików i zamykanie śmietników za kratami?
Były ulotki z informacją, żeby nie dokarmiać dzików, ale niektórzy ludzie to robią. Wierz mi, nasza społeczność jest podzielona na tych co tych dzików tu nie chcą i na tych, którzy chcą je zatrzymać. Ci ludzie myślą, że są obrońcami zwierząt, a prawda jest taka, że je krzywdzą, bo pozbawiają naturalnych umiejętności samodzielnego przetrwania. Od służby leśnej ciągle słyszę, że to nie są już dzikie dziki, tylko tzw. miejskie dziki, oswojone i takie właśnie sprawiają wrażenie. Nie reagują na nic, chodzą po ulicy jak bezpańskie psy. Najwyraźniej musi być co najmniej jedna śmiertelna ofiara, żeby znalazły się pieniądze na zaradzenie… Czytaj więcej »
Bardzo fajny cykl wpisów. I jest co wspominać! A Sycylia… pięknie tam i mam nadzieję, że Twoje marzenie się spełni 😉
Czytałam ten wpis, ale chyba muszę do niego powrócić… Rozumiem, że się zainspirowałaś jakąś książką? Coraz bardziej intryguje mnie życiowy minimalizm i life-work-balance (choć wolałabym znaleźć na to jakiś sensowny polski odpowiednik) i myślę, że to naprawdę właściwa droga, zwłaszcza dla nas – matek 🙂 pozdrawiam
Szkic tego wpisu powstał we wrześniu, ale właśnie wyzwanie, które sama sobie narzuciłam (#tylkojednarzeczmniej), zmotywowało mnie w końcu do jego opublikowania. Poza tym taka publiczna deklaracja bardzo pomaga we wdrożeniu swoich postanowień 😉
Do minimalizmu w różnych sferach życia to może wciąż mi daleko, ale work-life balance staram się pielęgnować od jakichś dobrych 10 lat. Wcześniej, kiedy pracowałam w korporacji i dojeżdżałam 1-1,5h do domu raczej było z tym trudno 😉
pikne te zdjęcia! <3
Eee, dumna to ja z nich szczególnie nie jestem, bo to kolorowe zdjęcia przerobione na b&w, więc efekt taki jak widać. Poza tym niektóre z komórki z Insta Stories, ale chodziło o reportaż, więc wrzucam na luz 😉
Mi się podoba i nie marudź 😛
#tylkojednarzeczmniej – bardzo podoba mi się to wyzwanie, więc przeczytałam z zainteresowaniem. Jesteś wulkanem energii i kobietą wielozadaniową – takie tempo z pewnością jest mega satysfakcjonująca, ale na dłuższą człowiek jest coraz bliższy wypalenia. Dobrze, że znalazłaś czas dla siebie. Trzymam kciuki! :*
A przy okazji gratuluję krótszego wpisu, bo to nasz wspólny cel 😉
Jest tak właśnie jak piszesz. Energi mam dużo i lubię z niej korzystać, ale pilnuję też, żeby nie doprowadzić się do ekstremalnego zmęczenia. Do wypalenia na szczęście nigdy chyba nie doszło i bardzo nie chciałabym przeżyć tego stanu. Użyłam słowa „chyba”, bo pamiętam stany frustracji sprzed wielu lat, kiedy tak dużo pracowałam, że źle znosiłam stres, pośpiech i brak czasu dla rodziny. To zresztą było przyczyną wprowadzenia zmian w moim życiu, które trwają do dzisiaj. Ostatnie dni są nieco inne niż poprzednie, bo pamiętam o swoim założeniu. Niestety każdy z nas cierpi na deficyt czasowy i czasem trzeba podjąć trudną… Czytaj więcej »
Bardzo dobry pomysł, by odnależć w życiu równowagę. Mi też by się przydalo – choć zdecydowanie nie należę do minimalistek i lubię łapać kilka srok za ogon 😉
Czasami sama sobie przeczę, ale mam tak samo jak Ty. Tyle, że nauczyłam się już trochę odpuszczania, trochę rezygnowania i od czasu do czasu, a ostatnio nawet częściej wyhamowuję, bo w tym biegu 24/24 nie da się żyć. I po co?
wow! widzę tu kawałek mnie ;-)!
Tu jest dużo Ciebie – w treści 😉