15 wrz Tak, mam męża i trzecie dziecko. Mam też normalne życie.
W ostatnim wpisie na blogu poprosiłam Was o wypełnienie ankiety, której celem jest zebranie informacji od Was co się podoba, a co nie, nad czym powinnam więcej popracować, a co zmienić. Jeśli jeszcze jej nie wypełniliście, bardzo ładnie proszę, zróbcie to teraz -> KLIKAM NA ANKIETĘ, ALE ZA 2 MINUTY WRACAM DO ARTYKUŁU 🙂
Z ankiety, zwłaszcza, jeśli jest anonimowa (niektórzy się podpisują) wychodzą bardzo ciekawe i bardzo różne wnioski. Są dla mnie cennym źródłem informacji, jeśli chodzi o oczekiwania moich Czytelników. Są jednak też takie, które zainspirowały mnie do napisania tego artykułu.
Kilka tygodni temu w jednym z wpisów polecałam Wam artykuł Asi „Ile wiesz o blogerach”, która pisała o tym, że to co czytelnik widzi na blogu to wyselekcjonowana przez jego autora treść.
Cel kreowania swojego miejsca w sieci może być bardzo różny. Moim na pewno nie jest pokazywanie prywatnego życia, choć zajawki niewątpliwie są nieuniknione i czasem je zobaczycie. Na blogu pokazuję jednak to co uważam za stosowne i uzasadnione, a przede wszystkim zgodne z jego tematyką, którą jest zdrowy styl życia z elementami odżywiania, aktywności sportowej czy podejścia do życia, slow life, rozwój osobisty, motywacja, relacje. W ramach tych tematów zahaczam o prywatę, bo wyrażam swoje osobiste zdanie korzystając z własnego doświadczenia i wiedzy, ale też obserwacji otoczenia.
Tak, mam męża i trzecie dziecko. Mam też normalne życie, ale nie zamierzam dzielić się nim na blogu.
Moje życie to moja prywatna sprawa, dlatego toczy się poza blogiem. Co innego moje zdanie na dany temat podparte przykładami wprost z życia wziętymi.
Czy jeśli opisuję zalety najnowszego ajfona, powinnam go zaprezentować w artykule uprzednio go testując? No raczej. A czy kiedy piszę o dzieciach, rodzicielstwie bliskości, jaką jestem mamą musi to być równoznaczne z pokazywaniem buziek całej mojej trójki? Niekoniecznie. Pisząc zaś o wypracowaniu równowagi w życiu, powinnam pokazywać wizerunek swojego męża, przyjaciół i bliskich mi osób, którzy się do tego przyczyniają? Bzdura. A czy pokazanie fragmentu jednego ze zrealizowanych projektów dla klienta, napisanego artykułu czy swojego domowego biura czyni mnie bardziej autentyczną kiedy piszę o organizacji pracy w domu czy jak wygląda mój dzień pracy? No nie. To samo może dotyczyć wielu innych tematów, ich treści, a także oprawy wizualnej. W równym stopniu korzystam z prywatnego archiwum, jak i banków zdjęć, a to dlatego, że nie zawsze mam pod ręką adekwatną do tematu fotkę lub po prostu nie chcę przekraczać granicy, na którą akurat nie mam ochoty.
Wiem, że niektórym może wydawać się to co najmniej dziwne, że jako mama trójki dzieci pokazuję się tylko z dwójką albo że nie prezentuję się z mężem u boku oddając mu należyty hołd za wsparcie, którego mi udziela. Otóż nie muszę wszystkiego pokazywać i tłumaczyć dosadnie, żeby być wiarygodną. Nie jest to intencją bloga, nie czuję takiej potrzeby, nie jest to zgodne z moimi wartościami, a moi bliscy sobie tego nie życzą i ja to szanuję. Tylko i aż tyle.
Wsparcie bliskich
Rodzina jest moją ostoją, a dom to moja wyspa, bynajmniej nie bezludna. Są na niej mieszkańcy ze swoimi indywidualnymi potrzebami, radościami, troskami i priorytetami. Moją rolą jest szanować ich decyzje i wybory, a także odrębne postrzeganie świata, czasem różniące się od mojego. Czasem to trzy różne światy, czasem cztery albo nawet pięć. Tę wyspę chwilami otacza wzburzony ocean. Dużo ze sobą rozmawiamy, śmiejemy się, czasem spinamy, kłócimy i godzimy. Trochę jak we włoskiej rodzinie. Misją bloga nie jest przelewanie tych emocji i uczuć na papier, a raczej do sieci i ich upublicznianie. Mogę wspomnieć (co zresztą robię, więc stali czytelnicy to wiedzą), czasem zacytować, ale nie chcę opisywać, a tym bardziej pokazywać, ale to co pragnę w tym miejscu podkreślić to to, że we wszystkim co robię, mam duże wsparcie w mężu i synu (lat 16). Jasne, że ten pierwszy sprowadza mnie bardzo często na ziemię, szczególnie kiedy zaczynam odlatywać, a ten drugi ma ze mnie bekę i uważa, że bywam nadopiekuńcza i przewrażliwiona. Jednemu i drugiemu wybaczam, bo… mają rację. Liczę się z ich zdaniem, szanuję ich odrębność i mam świadomość, że bez nich nie byłabym pewnie w miejscu, w którym jestem, nie robiłabym rzeczy, które robię i nie traktowałabym życia, tak jak traktuję. Swój spokój, równowagę, dystans i stosunek do świata zawdzięczam m.in. im, ale też swojej wieloletniej pracy, zebranym doświadczeniom i postawie życiowej, którą wypracowałam w sobie sama, a mój obecny komfort, standard i styl życia to praca nas wszystkich jako rodziny.
Jestem dużą dziewczynką, wiele w życiu przeszłam, nie zawsze były to dobre doświadczenia, ale na pewno miały na mnie duży wpływ i bardzo pomogły mi w zrozumieniu tego, że moja strefa komfortu może przekształcić się w strefę dyskomfortu, jeśli pozwolę innym, by zbyt mocno ingerowali w moje życie. Pisząc bloga pamiętam o tym, dlatego tematy prywatne przechodzą przez mój osobisty filtr.
Dom to moje schronienie, miłość i ten skrawek prywatności, który pragnę zachować tylko dla nas, a Wy musicie mi uwierzyć – mam męża, trzecie dziecko i normalne życie – takie jakie sobie wypracowałam i na jakie zasłużyłam. Zgoda? 😉
♥ ♥ ♥
Cieszę się, że znowu zajrzałeś, a skoro już tu jesteś to napisz dwa słowa w komentarzu.
Jeśli jednak nie masz śmiałości, to chociaż polub fanpage Esencji na Facebooku, zajrzyj na Instagram i Instagram Stories lub odwiedź Twittera. Znajdziesz tam rzeczy, dzięki którym jeszcze lepiej mnie poznasz.
Fajnie, że jesteś 🙂
Oj będąc blogerem strasznie szybko można tą cienką granicę komfortu przekroczyć. Są tacy, którzy nawet próbują to zrobić za wszelką cenę, byle zdobyć rozgłos i sławę! Ale tak serio, to chyba każdy potrzebuje zachować jakąś część własnego świata (własnej prywatności) tylko i wyłącznie dla siebie. Ja też nie tylko to szanuję, ale i taką samą zasadę wyznaję 🙂
Hmnnnn aż się zastanawiam, co tam Ci ludzie powypisywali w tej ankiecie 😛 hehehe Wiesz, no każdy ma swój sposób na istnienie w sieci. Jedni pokazują dziecka (czytaj ja) inni wcale. Ja np. nie pokazuję męża. Jasne jest, że to co pisze jest wyselekcjonowanym tekstem. Nie napiszę o ciężkich relacjach z teściową,bo ona to czyta. Nie wyciągam brudów – bo tak się moim zdaniem nie robi. Twój blog, to Twoje osobiste miejsce w sieci i tak samo jak prywatnie pokazujesz taką twarz, jaką chcesz i jaką potrafisz.
Mądre słowa ja wychodze z założenia, że inni o mnie wiedzą tyle ile im sama chce powiedzieć reszta to moja słodka tajemnica
Bo tak jest 🙂 Tyle, że inni czasem myślą, że wiedzą o nas więcej.
Niestety
Temat granicy prywatności też ostatnio mocno mi zaprząta głowę. Mam bardzo podobne podejście do Twojego. Jednak trendy są bardzo wyraźne. Prywatność się sprzedaje. A już we vlogowaniu i treściach video idzie w kierunku reality show, według mnie. Pokazywane jest wszystko, zaręczyny, randki, śluby, dzieci, rodziny, żony w ciąży i w bieliźnie. Oczywiście, można powiedzieć, że my tak nie chcemy i nie będziemy tak robić. Tylko pozostanie pytanie, co będzie z nami w takiej rzeczywistości 🙂 Czy uda nam się pozostać sobą, we własnym stylu, bez ogólnej frustracji tym wszystkim wokół? Albo może na jakimś etapie wsiądziemy do tego pociągu, mniej… Czytaj więcej »
Blog to miejsce na wyselekcjonowane informacje. Coś czym chcemy się podzielić z czytelnikiem. Ja to rozumiem, nie trzeba się dzielić każdą sekundą życia i nie trzeba się „spowiadać” z swoich występków. To nasze miejsce i każdy dzieli się tym czym chce 😉
Zgoda! Ja Ci wierzę;)
Racja! Mam podobne podejście…na blogu zamieszczam tylko te informacje, którymi chcę się podzielić z innymi! A znaczna większość mojej prywatności to tylko moja osobista wyspa…;)
Pozdrawiam,
ladymamma.pl
No i pięknie 😉 Dobre podejście i ważny wpis! 🙂
Jedną z wielu zalet dużych dziewczynek jest to, że poza dojrzałością są też bardzo mądre. Dlatego lubię Cię czytać zamiast mądrzyć się w komentarzach 🙂
Pewnie że tak, ja wręcz cenię taką postawę, na pewno jej nie neguję. Każdy ma inne potrzeby pod tym względem i inaczej podchodzi do kwestii prywatności.
Każdy z nas decyduje, ile chce z siebie pokazać światu, co odsłonić a co nie, na czym się skupić na swoim blogu. Koncentruję się wokół przeczytanych książek, zostawiam im zagospodarowanie wyznaczonej przestrzeni, to one są w centrum uwagi, ja zaś dzielę się swoimi wrażeniami i spostrzeżeniami po ich przeczytaniu, otwieram się i pokazuję, jak na mnie zadziałały. To moim zdaniem bardzo dużo, dlatego nie czuję już potrzeby zamieszczania swoich zdjęć, czego nie każdy może zrozumieć. Jednak działam po swojemu. 🙂
Fajnie opisałaś to co siedzi w głowach piszących i w głowach czytających. Piszący chcą zachować prywatność a czytający wejść i poznać prywatne sekrety i szczególiki. Miałem przykład sprzed dwóch dni, choć akurat nieblogowy, zadzwoniła daleka znajoma (bardzo daleka) po ponad 10 latach ciszy. I żeby „ocieplić” atmosferę zaczęła wypytywać o życie prywatne – bardzo, ale to bardzo negatywnie odczuła moją odmowę zwierzania się na tematy prywatne. Zawalił jej się cały plan rozmowy bo dla niej było oczywiste, że wjedzie w moją prywatność, jak zwykła to robić u innych. Może i tracimy część czytających którzy oczekują ekshibicjonizmu, ale … Trzeba trzymać… Czytaj więcej »
Masz czy nie to twoja prywatna sprawa chcesz sie podzielić informacją to oczywiscie to zrobisz -nie inni powinni to uszanować .BArdzo mądre słowa padają we wpisie ! Wspaniałą rodzine tworzycie ?3+2 a może 3+3
To Indywidualna sprawa ???pozdrawia
Podobne przemyślenia chodzą mi ostatnio po głowie. Blogowanie nabrało teraz takiego rozmachu i tempa, że wkracza już w niemal każdą sekundę życia. Ludzie często się zapominają, w tej pogodni za lajkami udostępniają już takie rzeczy, że czasem ich nie ogarniam.
pozdrawiam!
Rozumiem Cię, blog to nie jest miejsce w którym musisz się wszystkim ze wszystkimi dzielić 😉 nie rozumiem ludzi którzy chcieliby znać każdy szczegół :/
A rozumiesz ludzi, którzy każdy szczegół serwują na tacy? Zastanawia mnie jak spojrzą na swoje działania za jakiś czas, nie wspominając o tym jak się odniosą do tego ich dorastające dzieci 😉
Tak, ma. Znam. Widziałam. Potwierdzam. 🙂
O każdym wiemy tyle ile zdecyduje się nam pokazać :*
Cóż, ja świetnie pamiętam czasy, gdy miałaś tylko męża i jedno dziecko, to niepokazujące się na blogu 🙂 Pozdrawiam.
Dobrze mieć zachowaną prywatność, choć prowadząc bloga trzeba bardzo uważać, żeby za dużo nie napisać 😉
Czasami cisną się słowa o prywatności, ale należy uszanować fakt, kiedy ktoś zachowuje rodzinę i dom dla siebie. To również umiejętność. Pozdrawiam!
Oj tak, zachować prywatność to sztuka i komfort.
No cóż ja też mam trójkę dzieci i …niemęża…
Hehe, nie wiem czemu ale wydaje mi się, że ta odpowiedz padła podczas naszej prywatnej konwersacji 😉
Zawsze warto pozostawic nutke prywatnosci dla siebie!