10 lut Jak nie dać się zwariować w pierwszy dzień po urlopie?
To jeden z ważniejszych tematów dla tych, którzy właśnie zakończyli zimowe ferie i swój odpoczynek, a dziś nie dość, że jest pierwszy dzień po feriach, to jeszcze znienawidzony przez wielu poniedziałek. Początek katastrofy, który zwykle objawia się narzekaniem na swój ciężki los i pragnieniem pozostania w łóżku, najlepiej aż do weekendu. Opcjonalnie do wiosny.
Pomimo, że moje córki ferie zakończyły wczoraj i dziś z lekkim ociąganiem się, aczkolwiek dzielnie pomaszerowały do szkoły, ja swoje zakończyłam już w ubiegłą środę i dziś chciałabym Wam „sprzedać” kilka pomysłów na to jak z podniesioną głową przystąpić do życia w tymże jakże trudnym dniu, w którym czeka na Was prawdopodobnie zawalona skrzynka mailowa, zaległe projekty i nowe, niecierpiące zwłoki zadania.
Zaryzykuję też stwierdzenie, że bardzo lubię powroty do rzeczywistości i nie ma to nic wspólnego z tym, że nie lubię odpoczywać lub że mój wypoczynek jest zbyt mało atrakcyjny, żeby w nim tkwić aż do emerytury.
Oto 6 sposobów na łagodny powrót do pracy po urlopie.
Środek tygodnia zamiast początku
Ludzie uparcie biorą wolne od poniedziałku do poniedziałku, a ja od lat wybieram środek tygodnia.
Wyobrażam sobie mój poziom frustracji, kiedy wracam do domu w niedzielę wieczorem i w poniedziałek z marszu przystępuję do pracy.
Badania wykazują, że po powrocie z urlopu potrzebujemy 1-2 dni na adaptację do rzeczywistości. Ja nazywam to powyjazdową rzeczywistością i wiem po sobie, że te 2 pierwsze dni to jakiś matrix, w którym stopniowo próbuję się odnaleźć. Zdarza się, że nie kojarzę nawet jaki jest dzień tygodnia. Dla mnie jest to jednak dowód na to, że dobrze wypoczęłam i oderwałam się od codzienności, a teraz potrzebuję pomału do niej wrócić.
Na moim przykładzie freelancera pracującego w domu: z urlopu wracam w środę wieczorem, w czwartek i piątek organizuję sobie rzeczy do załatwienia poza pracą, ale na które nie mam czasu pracując i zostaje mi jeszcze weekend na przygotowanie się na wejście w życie pełną parą. Czasem wykorzystuję go na powolny powrót do pracy, ale w mniejszym i niezbyt obciążającym zakresie.
Albo.
Z urlopu wracam w środę i w czwartek i piątek wdrażam się w pracę, po to, żeby w weekend znowu złapać oddech i od poniedziałku być już w pełnej gotowości.
Polecam to rozwiązanie w pierwszej kolejności, bo łagodzi stres czy żal w związku z zakończeniem urlopu.
Ekscytacja, łagodne wejście i poniedziałek w rytmie slow
Przyznaję, że to był pierwotny tytuł niniejszego artykułu, ale doszłam do wniosku, że niektórych mógłby zniechęcić nawet do jego otworzenia.
Czy to możliwe, żeby powrót z urlopu był przyjemny, a pierwszy dzień pracy powolny? To już zależy od Waszego podejścia, determinacji i oczywiście zawodu, który wykonujecie. Ja mogę odnieść się do pracy biurowej i tego, że nie lubię narzekać, natomiast lubię cieszyć się życiem i doceniać różne jego aspekty.
Jeśli nie chcecie wyglądać jak kot z powyższego gipha, podpowiadam, że pierwszy dzień po urlopie jest fajny wtedy, kiedy:
- lubisz pracę, którą wykonujesz,
- czekają Cię ciekawe wyzwania,
- chcesz odpocząć od dzieci,
- stęskniłeś się za swoją codziennością,
- do pracy wdrażasz się powoli i z głową,
- przygotowałeś sobie rzeczy, które już od dawna planowałeś.
Osobiście podpisuję się pod każdym z tych punktów, zatrzymując się na chwilę przy ostatnim. Od lat robię tak, że na pierwszy dzień po powrocie z urlopu organizuję sobie rzeczy, na które po prostu czekam z utęsknieniem. Nim się obejrzę, powrót do domu zamienia się w jedną wielką ekscytację, bo w kalendarzu czeka na mnie coś co bardzo chcę zrobić lub przeżyć.
Jeśli zdarzy się jednak tak, że w pierwszy dzień po powrocie muszę pracować, zadania wykonuję stopniowo. Staram się, żeby ten dzień nie był przeładowany. Inaczej czar wypoczynku pryśnie w mig, a mnie dopadnie szybciej zmęczenie i zniechęcenie. Po co sobie to robić? Wierzcie mi, nikt od Was nie oczekuje, że zrobicie więcej niż jesteście w stanie przez te pierwsze 8 godzin pracy po Wasze nieobecności. To nam wydaje się, że wszystko i wszyscy czekali tylko na nas.
Efektywny wypoczynek
Jeszcze nigdy nie zdarzyło mi się wrócić z wypoczynku zmęczoną i z niedosytem. A Wam?
Moją receptą na to jest efektywny wypoczynek. Oczywiście można dyskutować czy wyjazd z dziećmi, szczególnie na narty, można w ogóle zaliczyć do kategorii relaksu, ale niezależnie od tego jaki rodzaj wyjazdu planuję, każdy bez wyjątku staram spędzać się aktywnie i atrakcyjnie na tyle, żeby nasycić się przyjemnościami. Dodam tylko, że może nim być nawet krótki, weekendowy wypad, ale już leżenie na przybasenowym leżaku raczej się do niego nie zalicza. Podczas swoich wyjazdów robię to co lubię i pewnie dlatego do domu wracam zawsze pełna wrażeń, ale też pomysłów i zapału, bo naładowałam akumulatory i nacieszyłam się chwilami dla siebie.
O tym jak planować urlop, żeby odpocząć pisałam w poniższym artykule, więc nie będę już się w tym miejscu powtarzać.
Wakacyjny slow life, czyli jak planować wakacje, żeby odpocząć
Praca marzeń
Każdy z nas wykonuje jakąś pracę, ale nie każdy tę wymarzoną. Najłatwiej byłoby powiedzieć: wybierz pracę, którą kochasz, a już nigdy nie będziesz musiał pracować i łatwiej będzie ci wracać z urlopu.
Cóż, łatwiej powiedzieć niż zrobić, ale podejmując kilka lat temu decyzję o rezygnacji z pracy na etacie, w pewnym stopniu zrealizowałam swój plan i choć może nie jestem w tym miejscu, w którym myślałam, że będę, to wcale nie spędza mi to snu z powiek. Nadal mam cel i powód, żeby do niego dążyć, a to czym obecnie się zajmuję bardzo lubię, dlatego powrót do domu nie jest dla mnie żadnym problemem.
Mam też świadomość tego, że tylko część ludzi wykonuje pracę opartą na swojej głównej pasji. Reszta marzy o niej albo pracuje w zupełnie innym zawodzie wmawiając sobie, że nigdy idealnej dla siebie pracy nie znajdzie. Zupełnie niepotrzebnie.
Powiedzmy, że znalazłam ofertę pracy, która jest moim marzeniem, ale jest kompletnie nierealna w moim przypadku. Czy to powód, żeby nienawidzić tego co robię obecnie? Wręcz przeciwnie. To jest powód, żeby mnie do tej pracy przybliżyć, choć być może w niepełnym zakresie i stosownie do moich możliwości.
Przykład 1.
Kiedyś marzyłam o dalekich podróżach podchodzących pod kategorię wiecznej tułaczki. Dziś nie wydaje mi się, żebym dobrze się czuła w podróży przez większość roku z dala od rodziny i domowego ogniska. Rozwiązaniem są podróże mniejsze, ale inspirujące i sprawiające radość. Takie właśnie realizuję.
Przykład 2.
Ostatnio kolega napisał na swoim profilu: „Jest robota. Przez 4 miesiące pływasz luksusowym statkiem pasażerskim, robisz Insta Story i zgarniasz 104 tysiące funtów”. Brzmi dobrze.
Klikam i czytam: „Royal Caribbean szuka osoby na stanowisko „shore explorer” i tym samym przejmuje prowadzenie na liście z pracami marzeń. Pływasz luksusowym statkiem do najpiękniejszych zakątków świata, robisz to, co i tak byś tam robił – fotki i Stories na Insta i szukasz wrażeń – dla siebie oraz pozostałych uczestników rejsu”. Brzmi nawet lepiej niż dobrze.
Bez czytania scrolluję dalej artykuł, bo moje oczy i tak są już nienaturalnie szeroko otwarte, a mózg chwilowo zaprogramował się na bujanie w obłokach aż trafiam na główne kryterium, które sprowadza mnie na ziemię: „Niestety tym razem aplikować mogą tylko obywatele Wielkiej Brytanii, którzy ukończyli 21 rok życia”.
Nie jest ważne, czy ta praca była dla mnie czy nie. Uśmiechnęłam się pod nosem i przez moment było mi bardzo przyjemnie. Co więcej, dostrzegłam w swojej pracy dużo pozytywów i szansę na ich dodatkowe zwiększenie.
Poza tym dziś do swoich marzeń podchodzę zupełnie inaczej niż kiedyś, ale o tym w jednym z kolejnych wpisów. Śledźcie uważnie, a rzeczowe ogłoszenie znajdziecie tutaj -> KLIK.
Kiedy kolejny wyjazd?
Czy dojdzie do skutku czy nie to drugorzędna sprawa. Ważne, żeby był w planach, bo planowanie to początek realizacji marzenia, a pod wpływem emocji i wrażeń z ostatniego wyjazdu, łatwiej jest podjąć decyzję o kolejnym, nim wpadniemy w wir pracy.
Właśnie zdradziłam Wam jeden ze swoich sposobów na łagodniejszy powrót do rzeczywistości. Jeszcze będąc w podróży do domu, rozmawiam z mężem co mogłoby być celem naszej następnej wyprawy lub wypoczynku. Zdarza się, że w kolejnych dniach przeglądam oferty i daję Wam słowo – jest to najlepsza terapia i sposób na to, żeby nie czuć się tak bardzo nieszczęśliwym z powodu tego, że właśnie skończył się nam urlop.
Poza tym umówmy się: żeby zaplanować kolejne wakacje, trzeba na nie po prostu zarobić, a więc… do pracy!
Kocham powroty do domu
Powroty do domu zawsze sprawiają mi ogromną radość, bo każde miejsce do którego się wybieram jest tymczasowym, a dom jest wartością stałą.
Na ten temat też kiedyś poczyniłam artykuł i nadal podtrzymuję to co w nim napisałam wyjaśniając dlaczego uwielbiam swój dom, że do wyspania się potrzebuję własnego łóżka, a do efektywnej pracy domowej ciszy, że najlepsza kawa to ta domowa i w ulubionym kubku i że zarówno potrzebuję, jak i lubię swoją codzienność, swój styl życia, sposób odżywiania, swoje aktywności i pracę. Więcej przeczytacie w poniższym artykule.
No to nie pozostaje mi nic innego jak życzyć Wam łagodnego lądowania w poniedziałkowy poranek. Piąteczka 🙂
* * *
Tydzień temu ukazał się mój ebook o tym jak wyciągnąć esencję ze swojego życia i o tym jak odnaleźć radość w prostocie życia. Jeśli chcesz go otrzymać za darmo, zapisz się do newslettera, który wysyłam w każdy poniedziałkowy poranek do kawy. Zapis do newslettera znajdziesz tu -> https://esencjablog.pl/newsletter
Zapraszam też na Instagram i Insta Stories, gdzie jestem codziennie dzieląc się tym co dobre i sprawdzone -> https://www.instagram.com/esencjablog.pl. No i wpadnij czasem pogadać na fanpage, gdzie też staram się być codziennie -> https://www.facebook.com/esencjablog.
Fot. Unsplash
świetne rady
oj tak… powroty bywają naprawdę ciężkie…
Ciekawie napisane, dzięki 🙂
bardzo przydatny wpis, pierwszy dzień jest najgorszy…
Ech… Powroty bywają naprawdę trudne. ekstra wskazówki!
Zawsze można znaleźć coś dla siebie, prawda? 🙂
Serio cały kraj pracuje w biurach? Nikt nie pomyślał że ktoś jest motorniczym policjantem spawaczem czy sprzedawcą. Wszyscy biurowce pełne nierobów którym ciężko wrócić do siedzenia na grzędzie i picia hektolitrów kawy
Trudno mi odnieść się do tego komentarza, bo jest przepełniony frustracją, nienawiścią i brakiem szacunku do ludzi. Jestem prawie pewna, że jakakolwiek dyskusja pozostawi jedynie niesmak, ale życzę Ci, żebyś miał więcej empatii do ludzi pracujących w różnych zawodach.
Jejku jak ja bym chciała móc powiedzieć że wracam po urlopie do pracy :/
A co Cię przed tym powstrzymuje?
Zgadzam się z wszystkimi punktami. A zwłaszcza z powrotem w środek tygodnia. Powrót w poniedziałek to koszmar!
Esencja spokoju. Cenię takie rady. Proste, skuteczne i bez zbędnego narzucania. Dziękuję 🙂
Do usług. Polecam się na przyszłość 😀
Nie wyobrażam sobie wracać z urlopu w środku tygodnia i z marszu następnego dnia iść do pracy. My zawsze wracamy w piątek w ciągu dnia. Mam wtedy weekend, żeby się ogarnąć, rozpakowac walizki, zrobić pranie i spokojnie iść do pracy w poniedziałek… w sensie wstać z łóżka, zejść piętro niżej i zaszyć się przy biurku. 😉
Haha, idealnie. No idealnie z tym powrotem do domu i pracy… piętro niżej.
Ja mam domowe biuro na antresoli sąsiadującej z sypialnią, ale nigdy jeszcze nie zdarzyło mi się pomylić pomieszczeń 😀
Też zawsze kończyłam urlop w środku tygodnia ? kawa pita z ananasa też pomaga ?
Kawa z ananasa powiadasz? Gdzie, jak, za ile? 😀
Najlepiej mieć plan co robimy :)) albo nie mieć urlopów