17 lut Nie trać czasu, który możesz przeznaczyć na myślenie i działanie
W lutym mniej mnie na blogu i na profilach społecznościowych, a moja mniejsza aktywność w tych miejscach oznacza, że jestem bardziej aktywna poza nimi. Dziś chciałabym odnieść się właśnie do tej kwestii, bo czy jestem na blogu czy mnie nie ma, to co robię i tak prawdopodobnie ma związek z moją działalnością w sieci.
Dopiero z perspektywy czasu i kiedy obrałam sobie za realizację konkretne cele, dostrzegłam jak wiele rzeczy mnie wcześniej rozpraszało, powodując odciąganie mnie od tego na czym zależy mi najbardziej. Zresztą nadal uczę się eliminować rozpraszacze, minimalizować szum informacyjny, akceptować to, że nie muszę być ze wszystkim na bieżąco albo robić jak inni. Natomiast pomijając to, że stare nawyki jeszcze czasem utrudniają mi pracę, to widzę dużą i pozytywną zmianę w zarządzaniu własnym czasem i dobą, którą ma wciąż tyle samo godzin.
Dużo energii i fajnych rzeczy, które zadziały się w styczniu i lutym
Od tego muszę zacząć, ponieważ styczeń miałam bardzo produktywny, co oczywiście napełniło mnie dodatkową energią do działania, a luty jest jego kontynuacją.
Do tej pory wprawdzie też ustalałam sobie jakieś cele, ale tym razem jestem totalnie skoncentrowana na ich realizacji i nawet jeśli ktoś lub coś próbuje mnie od nich odwieść, mówię stanowcze NIE.
Nawet nie wiecie jak cieszą mnie te małe kroki, które poczyniłam. Bo dla jednych to co jest małe, dla innych może oznaczać przełamanie swoich wewnętrznych barier i zrobienie przestrzeni na więcej śmiałości w działaniu.
Nie wiem jak to się stało, że jest połowa lutego, ale wychodzę z założenia, że jeżeli czas tak szybko płynie to znaczy, że dużo zrobiłam, a w moim odczuciu tak właśnie jest. Do tego nie zaniedbałam żadnej z pozostałych sfer życia.
W swoim plannerze z ważnych dla mnie rzeczy na styczeń zapisałam m.in.:
- uruchomienie blogowego newslettera KLIK, KLIK, który nie będzie spamem dla moich czytelników (wybór odpowiedniego programu, ogarnięcie technicznych szczegółów, wymyślenie koncepcji, napisanie treści, cotygodniowa wysyłka)
- wypuszczenie swojego pierwszego ebooka dla subskrybentów newslettera KLIK, KLIK (koncepcja i napisanie treści, zaprojektowanie okładki, wybór szablonu i skład w odpowiednim programie, korekta, wysyłka wraz z newsletterem)
- zdobycie unijnej dotacji do działalności gospodarczej (załatwienie formalności, odbycie szkolenia z przedsiębiorczości, wybranie odpowiedniego wniosku, przeczytanie 3 przewodników, przygotowanie biznesplanu do dotacji, wypełnienie wniosku – tego ostatniego jeszcze nie skończyłam)
- regularne wpisy na bloga (styczeń w normie, luty zjadły nieco ferie i praca) KLIK, KLIK
- realizacja jednego z wymarzonych celów podróżniczych – wyprawy do Kambodży KLIK, KLIK, KLIK (sformalizowanie wyjazdu, podpisanie umów, zakup biletów lotniczych, załatwienie paszportu i wizy, nawiązanie współpracy z firmami, ubezpieczenie, zebranie materiałów, koordynacja osób, które jadą ze mną)
- zapisanie się na Orlen Warsaw Marathon – bieg na 10 km i rozpoczęcie przygotowań (musicie wiedzieć, że bieganie nie należy ani do moich mocnych stron ani ulubionych zajęć, ale mobilizuje mnie do aktywności i czasem poprawia samopoczucie)
- powrót do regularnych treningów i diety, która poprawi mój metabolizm KLIK (wdrożenie w życie indywidualnego planu treningowego i żywieniowego – tu pojawiły się pewne utrudnienia w postaci wyjazdu na narty, ale pomału wracam do tematu)
- zorganizowanie dwóch rodzinnych wyjazdów na narty ze znajomymi (najpierw 3-dniowy weekend, a potem tydzień wyjęty z życia, ale przyjemność i ładowanie akumulatorów bezcenne) KLIK, KLIK, KLIK, KLIK, KLIK, KLIK
Ktoś może powiedzieć, phi, też mi wyzwania, a ja wiem, że realizacja tych rzeczy wymagała ode mnie sporego zaangażowania przy głowie nabitej troskami i myślami gdzieś przy synu w Kanadzie, dwóch panienkach, które roznoszą moją dobę na strzępy, klejeniu pracy i licznych obowiązkach domowych. Dla mnie to milowe kroki i z mojego punktu widzenia, lepszego początku roku wymarzyć sobie nie mogłam.
Ten ebook jest dowodem na to, że działam, a nie dążę do perfekcji
To moje ulubione ostatnio hasło, a przytaczam przykład ebooka, bo wiem ile czasu minęło od ogłoszenia zamiaru jego napisania do czasu jego opublikowania.
Pokazuję swoje cele na styczeń, bo wiem, że mogłam ich nie zrealizować zasłaniając się pracą, domem, dziećmi i wieloma innymi rzeczami, a także faktem, że nie jestem cyborgiem.
Mogłam też obawiać się błędów, które popełnię, ale wolę myśleć, że wiedza i doświadczenie, które dzięki nim zdobędę, posłużą mi jako wskazówki na przyszłość.
„Zbyt późno orientujemy się, że jedyną rzeczą, której nie żałujemy, są nasze błędy”
Oscar Wilde
Chcę tu podkreślić, że determinacja, dobre planowanie, asertywność, stawanie ponad problemami i przeszkodami, w końcu świadomość, że nikt nie przeżyje życia za mnie ani nie zrealizuje moich marzeń, zmotywowały mnie do wytężonej pracy. To co jednak napawa też dumą to fakt, że znalazłam przy tym czas na wypoczynek, wyjazdy z rodziną, podczas których nie pracowałam i nie pozwoliłam stresowi, żeby zakłócił moje plany.
Troski, które mogłyby spędzić mi sen z powiek
Mogłabym powiedzieć, że moje życie wypełniają ostatnio same troski.
Mogłabym narzekać, że Facebook i Instagram tak tną zasięgi, że praktycznie nie opłaca mi się blogować.
Mogłabym nie odpuszczać, bo przecież inni cisną, a ja jadę sobie dwa razy na narty w ciągu miesiąca.
Mogłabym znowu spać po 4-5 godzin na dobę zamiast 7-8, których potrzebuję.
Mogłabym wyrzucać sobie, że powinnam lepiej wykorzystać dany dzień.
Mogłabym wątpić w sens swoich pomysłów, bo przecież mogę nie znaleźć na nie odbiorców.
Itd, itd.
Jednak zamiast narzekania, wątpienia, podcinania samej sobie skrzydeł i tracenia czasu, wolę działanie, kombinowanie co mogę jeszcze usprawnić, kiedy być bardziej elastyczną i otwartą i poświęcić czas na rozmyślanie. Robię to będąc w podróży, stojąc w korku, siedząc na ławce nad wodą, biorąc prysznic, pijąc kawę w kuchni i patrząc w okno. Coraz częściej zawieszam wzrok i wsłuchuję się w siebie, zamiast np. sięgać po telefon, żeby zobaczyć co tam słychać w wielkim świecie. To są krótkie chwile, które wiele uświadamiają. Mówię o nich, że spędzam czas w swojej głowie 🙂
Skupiam się na tym nad czym mam kontrolę i co dzieje się tu i teraz
Nie myślcie, że wszystko mam pod kontrolą. Moja lista rzeczy do zrobienia jest bardzo długa i zawsze są na niej jakieś zaległe sprawy. Czasu też mi na wiele rzeczy brakuje, ale jednocześnie zauważyłam, że coraz częściej udaje mi się realizować to co postanowiłam danego dnia. To oznacza, że coraz bardziej realistycznie podchodzę do swoich możliwości i okoliczności. I tu znowu działa metoda małych kroków i zasada zrób mniej, a lepiej, zamknij stary temat zanim rozpoczniesz nowy.
Bardzo pomaga mi w tym technika Pomodoro (praca w blokach czasowych pomiędzy którymi są krótkie przerwy z wyłączeniem wszelkich rozpraszaczy), wyznaczanie bloków pracy (to ważne, bo jak wiecie pracuję w domu), odcięcie się od tego co robią inni (offline w trakcie pracy koncepcyjnej) i spędzanie czasu w samotności.
Przestałam też zajmować się tym co nie wnosi do mojego życia nic wartościowego, nie poświęcam czasu na to czego nie mogę zmienić, chwile wytchnienia i relaksu (chociażby krótkie) są obowiązkowym punktem na liście każdego dnia, a od efektu wow ważniejsze jest dla mnie to, że każdego dnia posuwam się do przodu.
Myślę, że dużą rolę odgrywa tu uważność, która uczy mnie lepszego skupienia, większego zaufania do siebie, ale też pokory oraz dystansu do życia. O tym czego jeszcze nauczyła mnie uważność pisałam TUTAJ.
W końcu do wszystkiego co robię napędza mnie energia. Czerpię ją z tego co robię i lubię robić – aktywności sportowej, drobnych przyjemności, czasu poświęcanego sobie, umiejętności oddzielania czasu prywatnego od obowiązków, spotkań z ludźmi, wszelkich wyjazdów (każdy z osobna, niezależnie od jego formuły i celu pozwala mi spojrzeć na moje działania z zupełnie innej perspektywy) i najważniejszego – osiąganych celów i moich własnych, małych sukcesów.
Jestem ciekawa czy choć trochę odnajdujecie siebie w tym o czym piszę albo jaką obieracie drogę ku realizacji swoich celów? Czy działacie według własnego planu czy raczej spontanicznie? Czy porównujecie się z innymi? Czy potraficie złapać dystans do świata zewnętrznego? Czy macie wystarczająco dużo wiary we własne możliwości? Dajcie znać w komentarzu niżej.
Artykuły, które mogą Was zainteresować:
- „”Nie przyznam się do zmęczenia”. Podpowiem Ci co robić” (KLIK)
- „Tylko jedna rzecz mniej” (KLIK)
- „Im jestem starsza, tym mniej potrzebuję” (KLIK)
- „W poszukiwaniu upragnionej równowagi. Co znaczy żyć uważnie?” (KLIK)
- „Skąd biorę motywację? Moje sposoby na to, żeby mi się chciało” (KLIK)
- „Pułapki perfekcjonizmu” (KLIK)
Zdjęcie główne: Unsplash. Pozostałe: archiwum prywatne
* * *
Jesteście ze mną na Facebooku i Instagramie? Chodźcie, będzie fajnie
Tak to już jest… Doba wcale nie jest za krótka, po prostu my źle zarządzamy czasem.
Dokładnie tak. Czasu mamy wszyscy tyle samo, tyle, że dokonujemy różnych wyborów.
Jak ty to wszystko ogarniasz! Wow, jestem pod wrażeniem! <3
Ogarniam, nie ogarniam. Czasem pod górę, czasem z wiatrem ?
Mega motywujące! Kurcze mam tyle planów ale nic nie mam dead line. Może dlatego to się tak wlecze! Dziękuje 🙂
Wiesz co ja robię czasem i co fajnie sprawdza się w przypadku wielu zadań? Wpisuję ich termin końcowy. Kiedy zrobię je wcześniej, jestem bardczo z siebie zadowolona 😉
No ale najczęściej jednak robię plany na dany okres czasu i lubię widzieć jak znikają. Ważna jest przy tym elastyczność, ale i motywacja, a ja obecnie jestem bardzo zmotywowana do działania, bo wyznaczyłam sobie fajne cele, choć obarczone ryzykiem i stanowiące nie lada wyzwanie.
Ja jeśli chodzi o sprawy zawodowe zawsze mam plan. Szczegółowy rozpisany na etapy mniejsze i większe. To bardzo pomaga, a także pozwala monitorować postępy. Co do odcinania.. jak się pracuje w domu i nie ma dzieci.. to to stosunkowo proste, chyba że moja Bell za bardzo bryka. Nie mam tez problemu z odcięciem się od SM, co uważam za jeden ze swoich mocnych punktów.
Natomiast jeśli chodzi o czas wolny.. to jestem niebieskim ptakiem. Praktycznie nie planuję. Wiem tylko gdzie pojade i gdzie będę spać.. cała reszta to całkowity spontan.
No ja właśnie prację w domu, w dodatku dziennie mam max 2-3 godziny, kiedy jestem sama (moje córki chodzą na różne godziny do szkoły), dlatego muszę być stanowcza i asertywna, jeśli chodzi o egzekwowanie czasu przeznaczonego na pracę.
A co do prywatnych. Kiedyś musiałam mieć plan naprzód. Ostatnio coraz częściej zdarzają się spontany i muszę przyznać, że wychodzą bardzo przyjemnie i na plus.
Fajny tekst! Warto działać, a ie rozkminiać co jest źle! Dodatkowo dzięki za polecenie tych artykułów 🙂
Uwielbiam takie wpisy z podsumowaniem swoich działań! Kurcze, motywuje strasznie 😉
Pozdrawiam cieplutko
Ha! Powiem Ci, że raczej rzadko je robię, ale jestem tak nakręcona realizacją tego co sobie założyłam, że musiałam podzielić się z innymi. Czasami tak niewiele trzeba, żeby coś ruszyło do przodu, a potem mamy tylko więcej motywacji, żeby zrobić kolejną rzecz i kolejną.
Pozdrawiam serdecznie i dobrego nowego tygodnia.