17 lip Z wakacji najbardziej lubię powroty do domu. Serio?!
Serio. Jest to stan dla mnie zupełnie normalny, bo zwykle słyszę, że jest na odwrót. Wiele osób z niechęcią i żalem kończy swój wypoczynek, ja natomiast wracam do domu jak na skrzydłach i nie dlatego, że moje wakacje należą do nieudanych, mało atrakcyjnych czy niewartych zostania chociażby kilka dni dłużej. Wręcz przeciwnie, planuję je tak, żeby były wypełnione po brzegi różnymi aktywnościami, ale jednocześnie umożliwiły mi relaks, wyciszenie, ładowanie akumulatorów, spędzenie czasu z rodziną, przemyślenie wielu spraw i zdystansowanie się do nich czy poznanie nowych miejsc i opanowanie nowych umiejętności np. sportowych.
Tak właśnie było i tym razem. Nasz prawie 3-tygodniowy pobyt w ukochanej Chorwacji, którą opisałam w poprzednim artykule (KLIK) dobiegł końca, a ja z entuzjazmem i fantastycznymi wspomnieniami wróciłam do domu. W tym roku skróciłam go nawet o kilka dni, bo zwyczajnie w świecie zatęskniliśmy. Za czym? Jest kilka rzeczy, dla których po dłuższej nieobecności chętnie wracam do domu, a najważniejsze to takie, że:
Uwielbiam swój dom
Powiem to raz i dobitnie – kocham swój dom. Uwielbiam do niego wracać, dobrze się w nim czuję, lubię spędzać w nim czas i nie dlatego, że jestem typem domatorki, tylko dlatego, że odpowiada mi jego energia, rytm toczącego się w nim życia (niektórzy nie wytrzymują jego tempa i żywiołowości) i jego mieszkańcy. Dom wybudowaliśmy według własnego pomysłu, za własne pieniądze, dlatego korzystamy z jego udogodnień w pełnym tego słowa znaczeniu. To nasze schronienie i poczucie bezpieczeństwa.
Do wyspania się potrzebuję własnego łóżka
Wszędzie dobrze, ale w domu, a szczególnie we własnym łóżku najlepiej. Choć nie mam problemów z zasypianiem czy spaniem w obcych miejscach, to komfort własnego łóżka przedkładam nad wszelkie inne posłania. Odkąd zainwestowaliśmy w odpowiadający nam wreszcie materac, sen ma inny wymiar. Nigdzie indziej nie wypoczywam tak dobrze jak we własnym łóżku, w ciszy, budzona jedynie śpiewem ptaków.
Do pracy potrzebuję domowej ciszy
Doskonale rozumiem to, że wakacje służą do wypoczynku, ale kiedy masz pracę zdalną i pracujesz na własny rachunek, Twoje biuro jedzie z Tobą nawet na urlop, bo firmy czy osoby z Tobą współpracujące oczekują, że zlecenia zostaną wykonane w terminie, a że przypada on czasem na okres Twoich wakacji…. Zdarza się, a ja lubię porządnie przyłożyć się do tego co robię. Niestety w miejscach, które kuszą nie tylko fantastycznymi krajobrazami, ale też zapachami, dźwiękami i innymi atrakcjami trudno jest mi się skupić. Cóż, freelancerzy i blogerzy podobno wakacji nie mają, chyba, że wszystko uda im się zrobić przed urlopem albo teksty mają napisane na zapas. Mnie się nie udało.
Dodatkowo jeśli wakacje należą do tzw. aktywnych, nie mam ani siły ani głowy do tego, żeby usiąść przy laptopie i zmóżdżać się stukając godzinami w klawiaturę. W moim przypadku domowy klimat najlepiej wpływa na efektywność i jakość mojej pracy, a ja tego po ponad 2 tygodniach po prostu potrzebowałam.
Najlepsza kawa to ta domowa i w ulubionym kubku
Wprawdzie dobra kawa serwowana w miłych okolicznościach przyrody może zdziałać cuda z ludzką psychiką, ale ja najbardziej lubię kawę domową, tę własną. Często słyszę jak wiele osób, szczególnie matek małych dzieci, wypija zimną kawę, często w drugiej części dnia, bo wcześniej nie miały okazji. Coś się we mnie wtedy buntuje. Naprawdę nie zasługujemy na kubek gorącej kawy wypitej w chwili kiedy jej najbardziej potrzebujemy? Kawa to dla mnie nie tylko jeden z wielu ulubionych napojów, ale też wyjątkowy poranny rytuał i kilka minut wyrwanych z codzienności. Moje dzieci wiedzą, że kiedy trzymam w ręku kubek gorącej kawy lepiej do mnie nie podchodzić 😉 Kawę muszę wypić gorącą i w spokoju.
Potrzebuję wrócić do swojego sposobu odżywiania
Pizze (genialne zresztą), makarony, risotto, słodkie owoce, lody – pyszności, ale czy da się na tym przeżyć 3 tygodnie? Trzeba to lubić. Ja wolę swoją kuchnię i choć mięsa, ryby i owoce morza Chorwaci przygotowują po mistrzowsku, to w pewnym momencie poczułam wielką potrzebę znalezienia się we własnej kuchni. Enough is enough jak to mówią.
Lubię swoją codzienność
Jakiś czas temu dokonałam pewnych życiowych wyborów, które nadały zupełnie inny kierunek mojej zawodowej i osobistej ścieżce rozwoju. Długo do nich dojrzewałam, nie miałam pewności czy podejmuję właściwe decyzje, zadawałam sobie pytania co przez nie stracę, a co zyskam. Dziś wiem, że wybrałam dobrą drogę, bo bardzo lubię swoje codzienne życie, jego różnorodność, możliwości jakie stwarza i emocje, które im towarzyszą. Gdyby było inaczej, miałabym problem m.in. z adaptacją po wakacjach i motywacją do działania, a jest wręcz odwrotnie. Korzystam z nowych pokładów energii i pomimo, że potrzebuję dać jeszcze chwilę swojemu organizmowi na przejście z trybu wakacyjnego na bardziej aktywny, krótko mówiąc łagodnie wejść w codzienny rytm życia, to wiem, że za moment wszystko ruszy z kopyta. W moim przypadku powrót do rzeczywistości nie zdeptuje wspomnień wakacyjnego życia.
W tym roku jest coś jeszcze…
W tym roku gnaliśmy do domu z jeszcze jednego powodu, chyba najbardziej istotnego. Po raz pierwszy bowiem w życiu na rodzinne wakacje nie pojechał z nami (z własnego wyboru) nasz 16-letni syn. Bardzo dziwnie było wyjechać na długie wakacje, w dodatku kilkaset kilometrów od domu, zostawiając w nim własne dziecko. Wprawdzie dzięki nowoczesnej technologii kontakt mieliśmy codzienny, nie mniej jednak bardzo się za nim stęskniliśmy i ze sporymi emocjami wróciliśmy do domu. Zresztą on też w dniu naszego powrotu czekał na nas do 5:00 nad ranem. I jak tu nie gnać do domu, no jak?
No dobra, mam jeszcze dla Was cztery wskazówki
Po pierwsze powrót z wakacji jest mniej bolesny, jeśli w perspektywie jest kolejny wyjazd, nawet krótki. Dlatego jeśli jest tylko taka możliwość warto rozłożyć urlop na dwa rzuty i na pierwszy wyjechać z samym początkiem lata czy szkolnych wakacji (jeśli masz dzieci w wieku szkolnym). Wracasz z nich bez żalu, bo wiesz, że jeszcze w tym roku wyjedziesz ponownie. Taki mały trik, a dobrze działa.
Jeśli natomiast nie masz możliwości rozłożenia urlopu na dwa wyjazdy, dobrym rozwiązaniem jest snucie w dniu powrotu z wakacji planów i marzeń o nowej podróży. Dobrze działa na psychikę i jest bardzo ekscytujące.
Po drugie z doświadczenia wiemy, że kiedy kończymy urlop i do razu wpadamy w wir pracy (głównie zaległości), to bardzo szybko zapominamy o wypoczynku, a nasz organizm poddany jest dużemu stresowi. Dlatego warto zostawić sobie 1-2 dni na adaptację do rzeczywistości po powrocie z wakacji. Z kolei pierwsze dni pracy warto zorganizować sobie tak, żeby zadania wykonywać stopniowo i planowo, bez rzucania się na głęboką wodę, bo wiadomo, że i tak nie nadrobisz 2-tygodniowych zaległości w pierwszym czy drugim dniu po powrocie do pracy.
Po trzecie na pracę można spojrzeć pozytywnie. To nie nie tylko nasz obowiązek, ale też źródło satysfakcji, osobistego rozwoju, poczucia własnej wartości i różnych możliwości, które stwarza, w tym zarobkowych – chociażby na swoje pasje, podróże, edukację dzieci, codzienne życie na dobrym poziomie i spełnianie marzeń. Bez niej nie byłoby to wszystko możliwe.
No i czwarta, najważniejsza rzecz. Urlop musi być takiej długości, żeby Twój organizm miał okazję należycie wypocząć. Wtedy również chętniej wracasz do swojej codzienności, bo zbyt krótki wypoczynek nie daje możliwości zresetowania organizmu, a zbyt długi rozleniwia. Powrót z wakacji do domu nie powinien więc być przykrym obowiązkiem, a wakacyjne wspomnienia można zatrzymać na dłużej bez wpędzania się w niepotrzebną frustrację i stres. Doceń to co masz i pokochaj swoje życie, a będzie Ci łatwiej wrócić z wakacji do rzeczywistości.
Aż boję się zadać pytanie czy lubicie tak jak ja wracać z wakacji do codziennego życia, ale co mi tam. Napiszcie dwa słowa poniżej w komentarzu 🙂
♥ ♥ ♥
Jeśli chcesz być na bieżąco z moimi nowymi wpisami i tym co udostępniam na kanałach społecznościowych, polub fanpage Esencji na Facebooku, zajrzyj na Instagram, odwiedź Twittera.
Fajnie, że jesteś. Do następnego 🙂
Bardzo fajnie to napisałaś, to fakt, ja też często najbardziej lubię powroty do domu, do swoich codziennych zwyczajów, rytuałów, posiłków… Choć przyznam szczerze, w zeszłe wakacje wybraliśmy się do Ustki (Hotel Lubicz: https://hotel-lubicz.pl/.) było tak cudownie, że nie miałam jeszcze dość 😉 Piękne miejsce, wyjątkowy klimat, korzystaliśmy z plaży, z atrakcji hotelowych – cudownego SPA, sauny, aquaparku, tak się tam relaksowałam, że naprawdę było mi szkoda opuszczać to miejsce 🙂
Byłam w tym hotelu w zeszłym roku kilka dni na zaproszenie i rzeczywiście można tam wypocząć, ale na wakacje wybieram zupełnie inne miejsca. Od hoteli generalnie wolę domki z ogródkiem, bungalowy, itp.
[…] łóżkach, wypicia kawy w swoim kubku (pisałam o tym we wpisie „Z wakacji najbardziej lubię powroty do domu” -> KLIK). Tym razem czuliśmy niedosyt i zupełnie nie wiemy, kiedy minęły 2 tygodnie. Podobne […]
[…] Z wakacji najbardziej lubię powroty do domu. Serio?! […]
Również lubię powroty do domu. Mój piękny pokój, wygodne, domowe łóżko, w którym zawsze się wyśpię.
A zaraz po powrocie odczuwa się takie
cudowne uczucie, zdajesz sobie sprawę z tego, jak bardzo kochasz to miejsce i nie doceniasz go na co dzień. Noi ten zapach zaraz po wejściu do domu. Uwielbiam to.?
Natomiast wyjazdy również bardzo lubię, odkrywanie nowych miejsc, ciepła morska woda, zabytki, odmienna kultura i jedzenie.
Aczkolwiek polskich specjałów – klusek śląskich i pierogów nie zamieniłabym na żadną inną potrawe.
?
PIęknie opisałaś swoje miejsce. Właśnie to jest fajne, że można wyjeżdżać i cieszyć się nowo odkrytymi miejscami, a potem z radością wrócić do swojego. Pamiętam, że ten wpis napisałam na skutek czytania odwiecznych narzekań w stylu: łeee, koniec wakacji, szkooooda, jak ja nie lubię powrotów do domu, znowu to samo. Jestem zupełnym przeciewieństwem takiego podejścia. Powroty uwielbiam tak samo jak wyjazdy i jednym i drugim bawię się równie dobrze.
uwielbiam powroty, podobnie mam jak Ty…Tylko w swoim łóżku dobrze się wyśpię, w domu czuję się swobodnie. Gdy jestem na wakacjach czy na wyjeżdzie z innego powodu staram się czerpać pełnymi garsciami, a potem mówię do widzenia i wracam. Ty miałaś dodatkową motywację – tęsknotę za Synem 🙂
My w tym roku mamy bardzo rwane i okrojone wakacje – przymusowo na 3 tygodnie uziemiła mnie córa w domu łamiąc sobie obojczyk. Teraz już gips zdjęty, ale musi się oszczędzać (hahaha, 3,5 latka :D) Dobrze, że mieszkamy blisko morza, to można choć na chwilę wyskoczyć, zanocować u teściów i poleżeć na plaży. Tylko wyprawa samej (bo mąż w pracy) z dwójką maluchów to wyczyn. Także w tym roku „home sweet home” i już nie mogę doczekać się września, żeby wszystko wróciło na stare tory 😀
Lubię powroty, chociaż nigdy tego na głos nie mówiłam. Ale jednak własne łóżko, pościel i misiek, znajome odgłosy za oknem – to jest to co najlepsze <3
Zgadzam się. Po autostopowej podróży, która trwała 2 tygodnie byłam pełna wspomnień i pozytywnych emocji ale tęskniłam za łożkiem i domowym obiadem 😀
Ja jeszcze muszę zmienić mieszkanie, bo póki co nie jest to mój azyl i daleko mi do takiego postrzegania go jak Twoje!
Czytam ten wpis delektując się właśnie poranną kawą i stwierdzam, że mam tak samo! Lubię wakacje w domu, czuję się tutaj dobrze i dzięki temu, że w ciągu roku akademickiego mieszkam w Krakowie, wakacje w domu rodzinnym są czymś wspaniałym 🙂
Ja od kiedy przeprowadzilam sie do swojego domu takze uwielbiam powroty!
Nie umiem już spać w nieswoim łóżku, no zmieniło mi się i tyle, więc rozumiem to doskonale. Lubię moją codzienność, mój rytm dnia i moje małe rytuały. I choć uwielbiam podróże, to szybko tęsknię za domem. Brawa dla syna za odwagę! Niezły test samodzielności i odpowiedzialności 🙂
Też uwielbiam powroty, szczególnie kiedy mam swój, wymarzony piękny dom. Ostatnio jak wróciłam do domu aż cisnęło mi się na usta: „ależ tu pięknie”. Nie mówiąc o własnym łóżku, kubku i miejscu do pracy.
Mnie w tym roku jeszcze nigdzie nie było i chyba nie będzie, wakacje spędzam pół na pół w mieszkaniu i w domu rodzinnym. bardzo spokojnie i nadal blogersko, poświęcam temu praktycznie większość czasu, bo od października ruszam na dwa kierunki magistra i będzie z tym ciężej, więc wole się przemęczyć i cieszyć z efektów 🙂 ale masz racje za każdym razem kiedy wyjeżdżam tęsknie za własnym mieszkaniem, nawet tutaj w rodzinnym domu, tęsknie za moim tarasem, książkami, łóżkiem i kuchnią. 🙂
Ja z racji specyfiki swojej pracy mogę sobie pozwolić maksymalnie na tygodniowy wyjazd. I za każdym razem odczuwam niedosyt. Bardzo chętnie zostałabym na miejscu jeszcze tydzień dłużej, zwiedziła kilka dodatkowych miejsc i totalnie zresetowała umysł. Niestety nie mam takiej możliwości więc nie pozostaje mi nic innego jak cieszyć się chociaż tym jednym tygodniem i planować kolejny wyjazd 😉
Dla mnie dobrze spędzony urlop to taki, gdy czuję satysfakcję z pobytu, żal mi wyjeżdżać, a jednocześnie tęsknię za domem
Zgadzam się! Szczególnie brakuje mi mojego łóżka i własnej łazienki.. 🙂 chociaż w większości czasu moje życie jest prawie na walizkach bo dużo jeżdżę, niekoniecznie na wakacje:) ale jak już jadę na urlop to za chiny nie potrafię się wyspać i wracam jeszcze bardziej zmęczona, dlatego wtedy szczególnie doceniam swój dom i łóżko :))
Wydaje mi się, że najważniejsza kwestia to, żeby lubić swoją pracę czy inne zajęcia którymi zajmujemy się na co dzień. Inaczej priorytetem może stać się ucieczka od codziennej meczarni, a nie chęć nowych doświadczeń. Wtedy taki urlop jest trochę bez sensu, a powrót może być bardzo trudny.
Piękne zdjęcia, piękny design. Ja z kolei uwielbiam mieć ciągle perspektywę wyjazdu, uwielbiam ciągle być w ruchu, ciągle gdzieś jechać, poznawać. W domu własnie mniej robię, a w podróży i wczesniej wstaję, i więcej działam, tyle rzeczy nagle można zrobić! 🙂 🙂
W tym roku czerwiec, lipiec i sierpień są u mnie pełne wyjazdów (i prywatnych i służbowych), więc czuję się tym troszkę przytłoczona organizacyjnie i logistycznie (trójka dzieci do zarządzenia), dlatego też chętnie wracam do domu, żeby odzipnąć.
Jak to mówią wszędzie dobrze ale w domu najlepiej.
O, ostatnio chyba wyjeżdżam na zbyt krótko, bo nie bardzo lubię powroty. Dodałabym tutaj jedno – nie zostawiać zbyt dużo rzeczy na „po wakacjach” – bo potem to może nas przytłoczyć…