
02 paź Esencjonalny Camp, czyli weekendowy wyjazd nad morze – jak zorganizować go na własną rękę?
Są rzeczy, których pilnuję i nie odpuszczam choćby się waliło i paliło. Należą do nich m.in. moje wyjazdy na Fitness Campy i krótkie, aczkolwiek bardzo esencjonalne weekendowe babskie wypady. Każdy z nich jest inny, ale z każdego wracam naładowana energią, którą wykorzystuję w codziennym życiu.
Do tego wyjazdu mogło nie dojść pomimo, że bardzo na niego czekałam i wszystko było zaplanowane już dużo wcześniej. Szczęśliwie jednak pomimo przeszkód, wybrałyśmy się w piątkę w miniony weekend na trzy pełne dni nad morze w miejsce, które miało nas oderwać od rodzinnych obowiązków, trosk i pracy.
Pokonać przeszkody
W organizacji jakiegokolwiek wyjazdu zawsze trzeba założyć, że coś pójdzie nie tak. Szczególnie jeśli nasz plan uwzględnia pięć zabieganych kobiet z masą zobowiązań na głowie, ale które łączy też wspólny cel – od czasu do czasu złapać oddech i zwyczajnie w świecie odpocząć od codzienności.
Wyjazd wymyśliłam ja i szybko zajęłam się jego organizacją. Termin i miejsce, a także skład nie był przypadkowy. Pretekstem miało być pożegnanie lata tudzież powitanie jesieni (jak co komu bardziej pasuje). Nieważne też czy nazwiemy to weekendowym wyjazdem, babskim wypadem czy esencjonalnym campem. Ważne, że w jeden dzień udało mi się zgrać super dziewczyny, które poznałam w różnych okolicznościach, ale część z nich miała poznać się dopiero na miejscu.
Z Anią się przyjaźnię, z Aniką byłyśmy w Kambodży, Magdę znam z kilku edycji Fitness Campu, a jej kuzynkę Beatę poznałam na ostatnim Fit Campie.
Tuż przed naszym wyjazdem, dwie z nas się rozchorowały. Ja wróciłam z poprzedzającego weekendu z Sopotu z zapaleniem zatok, a drugą z nas dopadła grypa żołądkowa. Do tego prognozy pogody zapowiadały trzy dni deszczu i ochłodzenia, a w ostatniej chwili pojawiły się dodatkowe przeszkody, które niemalże zatrzymały część z nas w domu.
Każda z nas chciała jednak jechać, zwalczając przeciwności losu. W końcu podzieliłyśmy się na dwa samochody i wyruszyłyśmy w czwartek po południu pokonując 500 km, po to by wieczór spędzić już razem.
Czasem trzeba zrezygnować z jednej rzeczy, żeby inną doprowadzić do końca
Przeszkodą może być jednak nie tylko zdrowie, ale też zepsuty samochód, intratna zawodowa propozycja, która wpada w ostatniej chwili, choroba dziecka czy niespodziewany wyjazd męża, który miał przejąć rodzinne obowiązki na czas naszej nieobecności. To dlaczego doprowadzamy swoje cele do realizacji wiąże się m.in. z naszą determinacją, umiejętnością dokonywania wyborów, własną organizacją, ale też silną potrzebą zadbania o siebie.
Moje wyjazdy są dla mnie ważne, bo dzięki nim zachowuję równowagę między tym co konieczne i obowiązkowe, a tym co sprawia mi przyjemność i zapewnia regenerację. Bez balansu trudno funkcjonuje się we współczesnym świecie, który wypełnia pośpiech, stres i wymóg bycia w ciągłej gotowości.
Robię to dla siebie, swojego zdrowia, kondycji fizycznej i psychicznej, ale też dla bliskich, którzy chcą widzieć mnie szczęśliwą, uśmiechniętą i spokojną. W końcu robię to też po to, żeby być bardziej efektywną, nie tylko w codziennym ogarnianiu życia, ale też pracy, złapać do niej dystans, mieć otwartą głowę i mieć siłę stawić czoła życiowym wyzwaniom.
Myślę, że ten sam cel przyświęcał również moim koleżankom.
Esencjonalny Camp, czyli weekendowy wyjazd nad morze – jak zorganizować go na własną rękę?
Odpowiedź jest dosyć prosta – miej plan i trzymaj się go bez względu na okoliczności.
Nasz plan to:
zgrany zespół
Wspomniałam, że dziewczyny nie znały się między sobą, ale ja je znałam i wiedziałam, że są odpowiedzialne, zdeterminowane, ale też elastyczne i mające ten sam cel co ja.
właściwy termin
Koniec września to idealny moment, żeby złapać ostatnie ciepłe dni nad Bałtykiem i powitać jesień w jej najcieplejszych barwach. Prognozy zniechęcały, ale ja pamiętałam o tym, że w Białogórze jest mikroklimat i że w jej przypadku prognozy rzadko kiedy się sprawdzają. Szkoda tylko, że tak wiele ludzi im wierzy rezygnując ze swoich planów. My zamiast zapowiadanych trzech dni deszczu miałyśmy pełne słońce i temperaturę, która pozwalała na krótki rękaw i bieganie boso po plaży.
najlepsze miejsce do odpoczynku
Nie ma na mojej mapie Polski lepszego miejsca na wypoczynek niż moja ukochana Białogóra. Cisza, spokój, bliskość natury, otoczenie lasu i najpiękniejsza plaża w Polsce to największe atuty tego miejsca. O tym dlaczego warto pojechać tam poza sezonem napisałam kiedyś artykuł -> „Wyjazd nad morze przed sezonem i kilka faktów o miejscu, do którego jeżdżę od 16 lat” (KLIK).
podział kosztów
Staram się, żeby wszystkie moje wyjazdy były niskobudżetowe. Udaje się to dzięki temu, że dzielimy koszty:
– podróży
w podróż wybieramy się zwykle jednym samochodem; lubimy tak podróżować, bo nasza integracja zaczyna się już na samym początku podróży, a koszt benzyny i innych opłat np. autostrad wynosi znacznie mniej niż dojazd innymi środkami transportu
– wynajmu wspólnego domu
w Białogórze zawsze zatrzymujemy się w Domkach Białogóra (KLIK); domki są 5-7-osobowe, więc jest to dla nas opcja bardzo komfortowa, a podział kosztów na pięć osób daje naprawdę satysfakcjonującą cenę
– wyżywienia
jedzenie często zabieramy z domu, szczególnie, że lubimy posiłki z niekiedy rzadziej spotykanych produktów, których możemy akurat nie dostać w małym, wiejskim sklepie
proste aktywności, które lubimy, bo zapewniają nam relaks i gwarantują dobrą zabawę
Nasz wyjazd to:
– długie, wspólne spacery po białogórskich lasach i zbieranie grzybów (nic tak dobrze nie robi na głowę jak jej przewietrzenie w jednym z najpiękniejszych lasów w Polsce)
– przejażdżki rowerem po lesie, plaży i okolicach Białogóry (musiałam pokazać dziewczynom swoje ulubione miejsca)
– poranne bieganie na plaży
– joga w ogródku
– wschody i zachody słońca
– dobra kawa i dużo chilloutowej muzyki
– zdrowe i powolne śniadania na słonecznym tarasie
– wieczorne rozmowy przy kominku, winie, planszówkach, rozgrzewającej herbacie i imbirówce (tematów nigdy dość)
– wieczorne masaże (jedna z koleżanek to specjalistka od masażu olejkami eterycznymi, która zabrała ze sobą… łóżko do masażu!)
– oglądanie filmów na Netflixie
– kobiece burze mózgów (każda z nas ma jakiś problem, projekt lub temat do omówienia, a co pięć głów to nie jedna)
– sesje fotograficzne (z tego wyjazdu mamy cudowną pamiątkę w postaci fantastycznych zdjęć wykonanych przez naszą niezawodną, nadworną panią fotograf Annę Sobór Photography; część z nich znajdziecie pod artykułem)
– pichcenie i wzajemne inspirowanie się swoimi kulinarnymi upodobaniami (każda z nas miała zrobić jakieś swoje popisowe danie lub przekąskę)
– kolacja na zewnątrz (tym razem wybrałyśmy się do niedalekiego Sasina do słynnej restauracji Ewa Zaprasza)
– długi, mocny i zdrowy sen
Do tego dużo słońca, piękne miejsca i zupełnie niezobowiązująca atmosfera. Uwielbiam takie krótkie, ale esencjonalne wypady w dobrym towarzystwie, w dodatku przy sprzyjającej aurze pogodowej i nad ukochanym Bałtykiem. Tego mi było trzeba. Szczególnie, że wyjeżdżałam nie do końca zdrowa, więc nasz wyjazd zadziałał na mnie jak lekarstwo i zastrzyk dobrej energii. Jakże niezbędny również po powrocie do domu. Wszak nic nie robi tak dobrze jak kilka dni odskoczni od codziennych obowiązków, ale też kobiece rozmowy i aktywnie spędzony czas w niezwykłych okolicznościach przyrody. Mam nadzieję, że zgromadzone przez nas energetyczne zapasy wystarczą nam na długo 😉
Relacje z naszego wyjazdu w postaci zdjęć i filmików możecie podejrzeć na moim Instagramie w wyróżnionym albumie „Esencja Camp” -> tutaj.
A teraz Wy mi powiedzcie czy robicie sobie takie aktywne, a może wręcz przeciwnie – nieco leniwe, babskie wypady?
Mnie czeka kolejny taki wyjazd w listopadzie, tym razem do Zakopanego i też nie mogę się już go doczekać. To zaległy, bo sprzed roku prezent urodzinowy dla mojej kuzynki. Jak widać nie zawsze łatwo zgrać kilka pracujących kobiet, matek i żon na taki wspólny wyjazd.
Fot. archiwum prywatne i Anna Sobór Photography
* * *
Jeśli spodobał Wam się ten artykuł albo myślicie, że może kogoś zainspirować, będę wdzięczna za jego udostępnienie.
Zachęcam też Was do zaglądania na bieżąco na mój fanpage na Facebooku i Instagramie.
Marze o takim weekendzie! Mam nadzieję, ze uda mi się taki zorganizować!
Ktore miejsca noclegowe moglabys polecic. Takie ciche, bez dzieciakow.
Polecam je w tym artykule. Domki Białogóra to idealne miejsce na wyciszenie, dlatego zawsze tam się zatrzymuję.
ja kocham nasze polskie morze
Ja również, dlatego pewnie jestem nad nim średnio 3-5 razy do roku.
Mieć takie przyjaciółki- rzecz bezcenna! <3
A relacja full profeska!
ps. Skąd masażystę wytrzasnęłyście? 😀
Madzia masuje. I to jak! Kocham jej masaże olejkami eterycznymi. Do Białogóry zabrała nawet profesjonalne łóżko do masażu. Tak, takie przyjaciółki to skarb ?
No a przyjaciółka która masuje, to generalnie diament! 😀
No ba! Ta to ma jeszcze więcej zalet. Skarb
Mnie też by się taki wyjazd przydał, oj przydałby się. Bardzo fajnie, że udało wam się zgrać i zorganizować taki weekend 🙂
Organizuję takie regularnie, a każdy wyjazd w nieco zmienionym gronie. I zawsze udany. Potrzebny każdej kobiecie. Serio.
Ja też raz w roku wyjeżdżam z przyjaciółkami na kilka dni, żeby spędzić czas w babskim gronie. I zawsze pozytywnie nastrajają mnie te wyjazdy :)! Przepiękne sukienki miałyście i cudnie w nich wyglądacie!!
Dziękujemy. Bawiłyśmy się świetnie, wypoczęłyśmy i Tobie życzymy tego samego ?
Widać, że to był dla Was dobry czas! Choć ja osobiście chyba nie potrzebuję babskich wyjazdów. Ale kto wie, może kiedyś…:)
W listopadzie organizuję podobny wyjazd do Trójmiasta i już nie mogę się doczekać 🙂
Super. Trzymam kciuki, żeby był niezapomniany!
Ale jesteście cudne! 🙂 Ahh, nawet ja poczułam tę energię i relaks, która od Was bije. Niedawno kupiłam bilety na pociąg do Gdańska z myślą, że jeszcze w tym roku uda mi się zobaczyć Słowiński Park Narodowy, ale zaczęłam trochę wątpić… Taki samotny reset był kuszący, ale jak pomyślę o kapryśnej pogodzie, niskich temperaturach i zbliżającej się dużej podróży do Azji tydzień później, to nabieram sporych wątpliwości.
Uwielbiam ten park i wydmy w Łebie, ale w obliczu Azji nie dziwię się Twoim dylematom. A dokąd dokładnie się wybierasz? Azja jest niesamowita. Też ją planuję na wiosnę.
Tajlandia – Malezja – Indonezja – Australia – Singapur, także dość złożona podróż. Ja też uwielbiam Azję :).
99% naszych wyjazdów organizujemy sami. Jeździmy tylko we dwójkę, więc pod tym kątem łatwiej ogarnąć kwestie logistyczne. Mamy te same, podróżnicze zainteresowania, więc to też ułatwia zadanie. Rzadko jeździmy większą ekipą, bo mało osób preferuje nasz styl podróżowania i ma tyle wolnego czasu, co my 😉
Nam logistyka nie sprawiła żadnego problemu, natomiast wiadomo, że zawsze jest jakieś ryzyko, że coś nie wypali, jeśli w temat jest zaangażowanych kilka osób. Nam wszystko się udało, pomimo początkowych przeszkód. No i chyba wszystkie jesteśmy na tyle elastyczne, że wszystko co robiłyśmy nam pasowało. Zresztą przed wyjazdem omówiłyśmy to co zaplanowałyśmy.
Kolejny wyjazd w listopadzie, ale już w innym składzie, choć też 5-osobowym i już dzisiaj wiem, że będzie czadowo 🙂
Uwielbiam takie wypady .. zawłaszcza gdy team jest zgrany. Babski weekend to kuracja dla ducha 🙂
Tak jest!
Zazdroszczę Ci tego wyjazdu 🙂 Widać, że wspaniale się bawiłyście 🙂 Muszę wreszcie z moimi przyjaciółkami taki wypad zorganizować, bo zasiedziałyśmy się ostatnio za bardzo w domach 🙂
Tak, to był rewelacyjny wyjazd, a mi ogromną przyjemność sprawiła jego organizacja.
Kolejny planujemy na początku listopada, a tymczasem pakuję się na rodzinny wyjazd na weekend 🙂
Potem już z przyjemnością popracuję i „posiedzę” chwilę w domu.
Wow, ale radości na twarzy! Aż zazdroszczę.
Masz rację, trzymanie się planu jest bardzo ważne. Niestety wiele osób lubi „odpuszczać” lub czasami szuka wymówek. Wtedy dobrze, gdy w grupie znajdzie się ktoś, kto będzie naciskał, motywował i marudził, by inni nie zmieniali planów 🙂
Choć czasami są sytuacje, w których trzeba odpuścić a trzymanie się planu na siłę może wyjść na złe (ja tak miałem, gdy zaplanowałem wyjazd do Palestyny, a dostałem 40 stopni gorączki. Odpuściłem, bo samotne przekraczanie jakichś granic niezbyt bezpiecznych w takim stanie nie wydawało mi się najmądrzejszym pomysłem).
Jasne, nic na siłę. Choć muszę przyznać, że lecieliśmy kiedyś z moją 40-stopniową gorączką do Egiptu i turlaliśmy się jakąś taksówką po pustyni (to było wieki temu) i raz z rocznym dzieckiem na Fuerteventurę też z wysoką gorączką, która wystąpiła u niej w przeddzień wyjazdu 5-osobowej rodziny na wakacje, więc trudno było ją odwołać, ale w konsultacji z lekarzem i zapasem leków Młoda szybko doszła do siebie już na miejscu 🙂 No ale w takim przypadku jaki Ty miałeś, też bym odpuściła. A co do marudzenia w grupie, to nie ma lekko. Jak ja zajmę się organizacją wyjazdu, wymówek nie… Czytaj więcej »