
28 gru Poświąteczny odpoczynek, lenistwo czy świadomy cyfrowy detoks?
Nie znoszę lenistwa, ale lubię odpoczywać, relaksować się, doceniać wolne chwile, robić coś dla ciała, umysłu i duszy. Każdy z nas na to zasługuje, tylko nie każdy dopuszcza do siebie myśl, że należy mu się odpoczynek, nie wspominając o tym, że wiele dobrego w naszych umysłach może zdziałać cyfrowy detoks.
Dla większości okres świąteczny to bardzo wyczekiwany czas radości, bliskości z rodziną, odpoczynku i oderwania się od codziennych obowiązków. Dla niektórych dodatkowy stres związany z obawą przed wypadnięciem z obiegu, rozleniwieniem czy byciem nakłanianym do obfitego jedzenia. Choć trudno w to uwierzyć niektórych przeraża myśl o tym, że przez kilka dni nie będą pracować i że będą zmuszeni do zwolnienia tempa.
Trudna sztuka odpoczynku
Podobno niektórych przeraża perspektywa wolnych dni, ponieważ uważają, że zderzą się z nudą, pustką, bezczynnością i trwonieniem czasu. Tymczasem odpoczywać trzeba się nauczyć. Trudno narzucić komuś jakąkolwiek formę odpoczynku, gdyż każdy z nas wie co najlepiej go relaksuje, jak lubi spędzać wolny czas i co sprawia mu największą przyjemność. Dla niektórych będzie to oddanie się swojej pasji, ktoś inny wybierze się na basen, wskoczy na rower, spędzi czas z dziećmi czy umówi się ze znajomymi na kolację lub do kina. Ile pomysłów, tyle form odpoczynku. Odpoczynek dodaje nam sił, ale też wyzwala kreatywność, odwagę i pozwala postrzegać pewne kwestie w nowym świetle. Dzięki niemu doładowujemy swoje baterie, co może być też formą wypoczynku (dla mnie jak najbardziej, o czym pisałam tu –> KLIK).
Pytanie więc po co stresować się faktem, że mamy szansę odpocząć w okresie świątecznym i między Świętami, a Sylwestrem? To jedna z niewielu okazji do tego, żeby wyjechać, zresetować swój umysł, przemyśleć wiele spraw, zająć się tematami, które od dawna zalegają w rubryce „Do załatwienia”. W końcu to najlepsza okazja do tego, żeby porozmawiać, pobyć z bliskimi i poświęcić czas wreszcie sobie.
Nie stosuję żadnych specjalnych technik wyciszania się typu medytacja czy joga, ale relaksuję się oddając swój czas i myśli czynnościom, które sprawiają mi przyjemność i są formą wypoczynku. Swój odpoczynek dzielę na fizyczny i psychiczny. Jeśli chodzi o ciało i formę psychiczną lubię odpoczywać aktywnie. Przyjemność sprawia mi zarówno wyjście do klubu sportowego na trening i wylanie z siebie siódmych potów, jak i swobodna przejażdżka na rowerze czy hulajnodze z dziećmi. Natomiast moja głowa odpoczywa wtedy, kiedy czytam w ciszy książkę lub spotykam się ze znajomymi poza domem. Najlepiej jednak odpoczywam i fizycznie i psychicznie, kiedy wyjeżdżam z przyjaciółką na kilka dni i odrywam się od codziennych obowiązków. Aktywne spędzenie czasu poza domem daje mi znacznie więcej niż zaleganie na kanapie.
„Szczęście to odnaleźć samego siebie
i się nie przestraszyć.”
Walter Benjamin
Odpoczynek to nie jest stracony czas, to raczej sztuka zorganizowania go w ten sposób, by wyciągnąć z niego jak najwięcej dla swojego zdrowia, formy psychicznej i kondycji fizycznej i jednocześnie nie zahaczyć o lenistwo, bo jak powiedział niemiecki filozof Walter Benjamin: „Szczęście to odnaleźć samego siebie i się nie przestraszyć”.
Czy to już lenistwo?
Lenistwo to dla niektórych wypoczynek pasywny lub przesadna skłonność do odpoczynku. Dla mnie to świadomy wybór spędzenia swojego czasu w sposób, który pozostawia po sobie jedynie poczucie niewykorzystania wolnych chwil tak jakbyśmy tego sobie życzyli i narastające wyrzuty sumienia związane z tym, że mogliśmy jednak ten czas spożytkować zupełnie inaczej. Bardzo nie lubię tego stanu, dlatego rozgraniczam zwykłe leżenie na kanapie przed telewizorem i niechęć do jakichkolwiek działań od leżenia na tej samej kanapie z dziećmi wspólnie rozwiązując krzyżówki, czytając książeczki, oglądając ciekawy film czy ucięcie drzemki w chwili osłabienia organizmu. Nie rozwijam dalej tematu, ponieważ jest dość obcy mojemu stylowi życia 😉
Nieświadoma obrona przed cyfrowym detoksem
Wielu z nas obawia się także odcięcia od cyfrowego świata tzw. bycia offline nawet podczas wolnych dni (święta, wakacje, choroba). Kilkudniowe bycie offline dla niektórych oznacza wypadnięcie z cyfrowego świata, od którego się uzależnili, z którego wyciągają wiele informacji dla siebie, ale też utrzymują kontakty towarzyskie. Czy słusznie? O cyfrowej demencji i stresie informacyjnym pisałam w artykule „Fear of missing out. Czy grozi mi cyfrowa demencja i stres informacyjny?” (KLIK). Pomimo codziennego korzystania z internetu i wykorzystywania go do swoich celów prywatnych i zawodowych, wnioski mam takie, że bycie offline nie tylko nie powoduje wypadnięcia z obiegu czy utraty czegokolwiek, ale pozwala odpocząć od codzienności i zdystansować się do życia. Szczególnie w takim okresie jak przerwa świąteczna, z której korzystają w tym samym czasie przecież i inni. Niedawno znajoma odcięła się na dwa tygodnie od wszelkich cyfrowych mediów, po to, żeby móc skupić się bardziej na swojej pracy związanej zresztą z tymi mediami. Po „powrocie” stwierdziła, że bardzo jej to dobrze zrobiło i spojrzała na swoje działania z zupełnie innej perspektywy. Zyskała też mnóstwo cennego czasu.
Grunt to mieć poczucie kontroli nad własnym życiem i nie pozwolić zapanować nad nim innym czynnikom, w tym narzędziom współczesnej komunikacji. Przestrzeń wirtualna to również nasz świat, ale nie należy zapominać o tym realnym, w którym funkcjonujemy na co dzień. Nie bójmy się więc odpoczynku, chwilowego życia w wersji slow, wylogowania się. Wbrew pozorom możemy wyciągnąć z tego znacznie więcej niż wtedy, kiedy zatracamy się w swoich obowiązkach, nie mamy czasu na przemyślenie swoich działań, nie dostrzegamy przyczyn naszych problemów. Kiedy jesteśmy zewsząd bombardowani nadmiarem bodźców i informacji, mamy zaburzony rzeczywisty obraz tego, co dzieje się obok nas.
Jeśli czuję się przytłoczona nadmiarem informacji i ilością obowiązków, celowo zwalniam tempo wybierając najczęściej 2-dniowy wyjazd i wylogowanie się z sieci, choć tak naprawdę nazywam to wylogowaniem się z życia. Zawsze wracam wypoczęta, z otwartą głową pełną świeżych pomysłów i chęci do działania. Cyfrowy detoks dodaje mi sił i zapału do pracy, odstresowuje, wycisza emocje, motywuje do podjęcia nowych inicjatyw i pozwala skoncentrować się na tym co w danej chwili ważne. To również oszczędność czasu, którego wszystkim nam na co dzień brakuje, dlatego warto od czasu do czasu wylogować się z sieci i podziałać poza nią. Działa oczyszczająco, twórczo i motywująco.
A Wy jak tam? Wróciliście już do swoich codziennych obowiązków czy wykorzystujecie przerwę świąteczno-sylwetrową na odpoczynek i swoje prywatne plany?
♥ ♥ ♥
Jeśli spodobał Ci się ten wpis lub uważasz, że może przydać się innym, będzie mi bardzo miło, jeśli go udostępnisz. Dziękuję, że jesteś i wspierasz.
Jeśli chcesz być również na bieżąco z kolejnymi artykułami na blogu i tym co udostępniam na kanałach społecznościowych, polub Esencję na Facebooku, zajrzyj na Instagram (jestem też codziennie na Instagram Stories) i odwiedź Twittera.
[…] „Poświąteczny odpoczynek, lenistwo czy świadomy cyfrowy detoks?” (KLIK) […]
Jeśli chodzi o mnie, to zdecydowanie detox.
My też lubimy odpoczywać aktywnie 🙂 Aktywność potrafi nas wewnętrznie wyciszyć, więc to fajna sprawa!
Aktywny wypoczynek cenie sobie najbardziej, choć książką nigdy nie wzgardzę. Co do cyfrowego detoksu, zdecydowanie jestem na tak, czasem trzeba nabrać dystansu.
Nie znoszę relaksować się i odpoczywać! (No ale z Tobą, Esencjo, mogę się czasem pomęczyć.)
Akurat uwierzę. Ja relaksem i odpoczynkiem nazywam właśnie to co robimy razem. Nasze wyjazdy to wymiana akumulatorów. Bezcenne.
Ja raczej nie odczywam sytuacji bycia leniwą. Bardziej uderza mnie brak organizacji w tym szaleństwie. Wszystkiego trzeba się nauczyć 🙂
Ja co prawda nie odcięłam się całkowicie od internetu, ale poczułam ulgę przez te parę dni, że nic nie muszę! Ogarnął mnie wewnętrzny spokój i od czwartku robię powtórkę 😉 Już wiem, że na weekendy wyłączam się całkowicie z wirtualnego życia.
Ja po świątecznym obżarstwie stosuje mocne uderzenie. Przez pierwszy dzień detox a potem zabieram się do ćwiczeń. Po tylu godzinach spędzonych przy stole aż ma się ochotę gdzieś ruszyć 🙂
Po Świętach nosi mnie bardziej niż kiedykolwiek indziej. Za chwilę znowu jednak wyjeżdżam i będę musiała zmodyfikować swoje plany.
Ja nie miałam czasu na relaks przez Święta, bo to my przyjmowaliśmy gości, a tuż po Świętach wróciłam do pracy. Przez cały czas świąteczny zapierniczałam więc jak mały samochodzik od stołu do kuchni i z powrotem, jedynie poranki i wieczory mogłam poświęcić na wylegiwanie się. I robiłam to z pełną świadomością i bez żadnych wyrzutów sumienia. Za to teraz, po nowym roku mam urlop. I mam zamiar spędzić go ćwicząc, czytając ile się da, oglądając zaległe filmy 🙂
Ja niestety nie odpocznę po świetach. W pracy zmiana prezesa w związku z tym ogromne zamieszanie i masa dodatkowej pracy :/ Chętnie uciekłabym gdzieś daleko na 2 dni pełenego relaksu 🙂
Po burzy przychodzi spokój, więc może początek roku będzie lepszy niż końcówka? 🙂
Zgadzam się z tym, że odpoczywania trzeba się nauczyć, to wcale nie takie łatwe :). Dla mnie najlepszym odpoczynkiem jest czytanie. To mnie rozluźnia, a jednocześnie zajmuje głowę. Nie potrafię nie robić zupełnie nic, na przykład tempo wpatrywać się w program, który tak naprawdę mnie nie interesuje.
Ja w święta oderwałam się od wirtualnej rzeczywistości i poczułam ogromne odprężenie psychiczne 🙂 i nagle okazało się, że mam dużo wolnego czasu 🙂
Moim największym problemem jest powrót do normalnego rytmu pracy po takim błogim lenistwie 🙂
Szczerze to niby święta kojarzą się z odpoczynkiem ale latałam z synkiem trochę do teściów i do mojej mamy że tak na prawdę nie odpoczęłam, bo w kółko coś komuś pomagałam, a to synkiem się zajmowałam no i zleciał szybko ten czas.
Tak, to prawda, odpoczywać trzeba się nauczyć. Co z tego, że siedzi się na kanapie cały dzień skoro głowa zaprzątnięta, czuć chaos i napięcie. Psychicznie nie relaksujemy się a i można się zmęczyć frustracją, że się leży a dookoła tyle spraw niepodomykanych.
I to jest chyba przyczyna tego, że nie potrafię ani przez chwilę bezczynnie poleżeć – świadomość, że mam tyle rzeczy do zrobienia i że same się nie zrobią. Dopiero jak je podgonię, a jeszcze zanim spiętrzą się nowe, mogę pozwolić sobie na krótki relaks.
Ale fajny wpis! Granica pomiedzy lenistwem a odpoczynkiem jest bardzo cienka. Dopiero ucze sie kreatywnie wykorzystywac wolny czas, ale idzie mi calkiem niezle. Odpoczywam robiac to co lubie i nie koniecznie oznacza to przelezenie calego dnia na kanapie.