31 maj Dzień Dziecka dla siebie potrzebny od zaraz
Jutro jeden z najbardziej ekscytujących dni dla naszych pociech i jeden z tych, którego unikam, jeśli chodzi o masowe imprezy. W Dzień Dziecka już od lat staram się nie popadać w paranoję i nie opróżniam zawartości portfela tylko dlatego, że „trzeba coś kupić dziecku”. Unikam też miejsc, które z jednej strony zorganizowane są specjalnie z myślą o dzieciach, z drugiej przypominają uliczną zadymę z bólem głowy, wyczerpaniem emocjonlanym i fizycznym pod koniec dnia w gratisie.
Już na samą myśl o wyjściu w ten dzień „na miasto” czuję się przebodźcowana, dlatego w tym roku delikatnie zasugerowałam zorganizowanie Dnia Dziecka od Dnia Dziecka i o dziwo moje młodsze dzieci (starsze już dawno z tego wyrosło) przystały na to bez specjalnych protestów. Nie oznacza to jednak, że będziemy siedzieć w domu, że odmówimy sobie spotkania z fajnymi ludźmi, że będziemy udawać, że lody w ogóle nie istnieją. Wręcz przeciwnie.
Nasz Dzień Dziecka będzie ekscytujący równie mocno jak każdy inny dzień, bo zorganizujemy go po swojemu. Nie rezygnując z atrakcji, które sami sobie wymyśliliśmy, pozostajemy w klimacie, który towarzyszy nam na co dzień i stylu życia, który zapewnia nam tak relaks, jak i aktywności, których wynikiem będą nowe doznania, a przede wszystkim bycie razem.
Dzień Dziecka również dla mnie poproszę
Muszę przyznać, że w ostatnim czasie trochę nie ogarniam swojej codzienności, a przyczyną tego są moje liczne wyjazdy. Niestety w najbliższych tygodniach będzie ich jeszcze więcej i szansę na poleniuszkowanie mam pewnie dopiero gdzieś w połowie lipca. Znacie mnie jednak i wiecie, że i tak długo nie usiedzę w jednym miejscu, a moje córki zdaje się zostały obdarzone tym samym genem aktywności.
W tym roku Dzień Dziecka spędzimy więc latając na paralotni niedaleko Łodzi. Właściwie to chyba tylko ja będę latać, a moje córki wcielą się w rolę naziemnych fotografów wymierzając w niewielki punkcik na niebie, choć to pewnie zależeć będzie od siły wiatru i tym samym mojego wzniesienia się w powietrze, obiektyw aparatu.
Trochę oderwie nas to od rzeczywistości, a tym bardziej typowego przeżywania Dnia Dziecka, ale wiem, że moje córki będą równie podekscytowane jak ja. Z perspektywy czasu widzę, że moje liczne pomysły na chłonięcie życia, są dla nich inspiracją i uczą je otwartości na wyzwania. Każda rzecz, którą robimy wspólnie jest też wspólnym przeżywaniem.
Cieszy mnie, że ten dzień traktują normalnie i równie entuzjastycznie zapatrują się na wyjazd do babci, bieganie boso po łące i wieczorne przytulanie, co niegdyś uczestnictwo w dziecięcych imprezach i zajadanie się słodyczami. Cieszy tym bardziej, że dostrzegam podobieństwo do mojego odbierania świata, ale które wypływa z nich samo i które ma związek ze świadomym przeżywaniem tego co nas spotyka. Dzieci robią to przecież instynktownie, podpowiadając nam dorosłym jak cieszyć się życiem bez faszerowania go watą cukrową i nadmuchanymi do granic wytrzymałości balonami.
Jeszcze jeden weekend bliskości
Dla mnie Dzień Dziecka trwa codziennie. Nie traktuję tego święta jak okazji do czczych deklaracji, że będę cała dla dzieci, że rzucę w kąt telefon i będę offline, że poświęcę im cały swój czas. Czas rodzica nie powinien być prezentem dla dziecka, tylko jego codziennością, a ja, jak każda mama odczuwam potrzebę bycia z nimi blisko, niezależnie od okoliczności.
W moje ręce wpadł ostatnio artykuł, którego pierwszy akapit grzmiał:
„Wiadomo, szczęśliwe dzieci to dzieci kochane, akceptowane,
bezpieczne, mogące się rozwijać.
Tylko, że dziś te pojęcia zmieniły znaczenie.
Kochanie to często nadopiekuńczość. Akceptowanie – przyzwalanie na wszystko. Bezpieczeństwo – kontrola. Rozwój – nadmierne obciążenia. Dzieci – zwłaszcza te ambitnych rodziców i te w dużych miastach – mają wszystko,
ale nie mają dzieciństwa”.
Najgorsza rzecz w życiu jaka mogłaby mnie spotkać jako rodzica, to świadomość, że moje dzieci nie mają dzieciństwa, że kupując im zabawkę uznałam, że są wystarczająco szczęśliwe, dlatego w Dzień Dziecka nie kupujemy zabawek, lecz spędzamy go tak, żebśmy mieli poczucie, że jesteśmy nie obok siebie, lecz razem. Jak każdego dnia.
Dzisiaj po szkole wsiadamy w samochód i jedziemy tam, gdzie czeka nas spokój i ciepła atmosfera, gdzie radość sprawia beztroskie bieganie z psem, gdzie lody smakują jakoś lepiej, gdzie czas płynie wolniej, gdzie można być tylko dla siebie. Możliwe też, że wpadniemy w jakieś fajne miejsce. Byle z dala od tłumów, histerii i zbędnych emocji. Byle się wyciszyć po galopującym tygodniu. Byle spędzić ten czas razem bez obciążania go codziennymi obowiązkami.
Pięknych chwil z Waszymi pociechami Wam życzę i wygospodarowania w naturalny sposób trochę czasu dla siebie 😉
Buziaki.
O atrakcję dla nas w postaci lotu paralotnią w Startowisku Ośrodka Szkolenia Lotniczego FALCO w Łękach Kościelnych zadbał Katalog Marzeń. Dziękujemy.
Fot. Unsplash.
Pociech nie ma i nie bedzie, ale samych cudowności z dziećmi Ola! :*
Dziękuję Agu. A jesteś pewna, że nie będzie? 😉 Dobra, nie musimy brnąć w temat 😀
ja nie mam dzieci, ale jestem Ciocia dla wielu:) pięknie napisałaś o stosunku do nich-do dzieci. o wspólnym czasie i byciu wzorem. fajna z Ciebie matka:)
Dzięki Sylwia. Najlepszego!
Dzień dziecka… kojarzy mi się z dniem zabawy, ogromną ilością lodów, poczuciem, że to jest MÓJ dzień.
Z perspetywy czasu widzę, że czekałam na niego z niecierpliwością, bo wtedy byłam w centrum zainteresowania. Smutne.
Mam nadzieję, że moje dzieci nie będą tak go wyczekiwały, bo chciałabym zrobić wszystko, by czuły się docenione, zauważone,kochane i obdarowane nie tylko od święta. Chciałabym, aby był to dzień może trochę bardziej „luźny”, bez obowiązków itd.
Oczywiście nie neguję tego dnia ?
Ściskam wszystkie dzieciaki, te Duże i te Małe!
Dziękuję Julia. Tak właśnie staram się, żeby moje dzieci odczuwały ten dzień i każdy inny jako dzień mojej uwagi, której każde dziecko potrzebuje bez względu na okoliczności. W naszym życiu sporo jest pędu, ale jestem do dyspozyji dzieci zawsze, kiedy potrzebują mojej pomocy lub wsparcia. Chciałabym, żeby to nigdy się nie zmmieniło i myślę, że tak będzie, bo wypracowałam w sobie właściwe nawyki i nie wyobrażam sobie, że coś narusza nasze wzajemne relacje. To, że jestem zajętą mamą, pochłoniętą mnóstwem obowiązków i że często wyjeżdżam (bez dzieci również) nie sprawia, że je zaniedbuję. Wręcz przeciwnie, takie wyjazdy jeszcze bardziej nas… Czytaj więcej »
Dla mnie Dzień Dziecka był każdego dnia, ponieważ rodzice poświęcali nam dużo, ale zabawek nie żałowali. W Dzień Dziecka bardzo często pojawiał się jakiś chociaż drobny upominek.
Ja takowego również nie wykluczam, jeśli akurat znajdziemy coś co rzeczywiście sprawi im dużą radość. To może być zupełnie drobna rzecz w stylu „małe, a cieszy”, ale wcale nie musi to być też rzecz materialna. Jestem w tej kwestii dość elastyczna 🙂