
15 maj Czy przeszedłeś już fazę więzienia na własnym blogu? Subiektywny antyporadnik
Bloguję sobie od 17 miesięcy, przeszłam różne etapy tego blogowania – stres kontra luz, 24h online kontra offline, gorsze kontra lepsze teksty, ambitne plany kontra weryfikacja rzeczywistości, miałam też wiele problemów technicznych, które niestety skutecznie mnie zblokowały, ale wyszłam na prostą i pomalutku działam. Od jakiegoś czasu jednak blogowanie sprawia mi większą niż wcześniej przyjemność, o czym wspominałam już wielokrotnie, ale najbardziej cieszę się z tego, że fazę więzienia na własnym blogu mam już za sobą. Szczerze powiedziawszy przeżyłam ją dzięki cennym lekcjom odebranym przez znajomych tworzących podobnie jak ja swoje miejsce w sieci i niniejszym potwierdzam, że warto uczyć się od tych, którzy przetarli już ścieżki, popełnili swoje błędy, a teraz dzielą się swym doświadczeniem z innymi.
Z jednej strony jest fajnie, masz duże pole do popisu, nareszcie znalazłeś coś co Cię kręci, każdego dnia odkrywasz plusy swojego nowego zajęcia, dostrzegasz jego potencjał, z drugiej strony masz poczucie, że czas przecieka Ci przez palce, masz go coraz mniej na swoje sprawy, stoisz w miejscu, chwilami wątpisz w to co robisz, ale brniesz dalej, bo wiele razy słyszałeś, że musisz być cierpliwy i konsekwentny.
Każdy z nas ma swoje plany, założenia, cele i potrzeby prowadzenia bloga, ale zaczynając tę „zabawę” nie zawsze wiesz w jakim kierunku ona się potoczy. Powiem więcej, nawet przygotowując się do blogowania i mając dobrze przemyślaną strategię budowania swojej marki (poczytasz o tym trochę tu), masz prawo zmienić zdanie i kierunek blogowania. Ba, możesz nawet zamknąć bloga i otworzyć nowego o innej tematyce. C’est la vie.
Jednak pewne objawy uzależnienia od własnego bloga tudzież chroniczne napięcie mięśni związane z tym, że nie dostajesz tego, czego oczekujesz można poznać po kilku faktach. Może warto zweryfikować swoje podejście typu: „muszę dzisiaj coś napisać, muszę dzisiaj wrzucić coś na fanpage, bo inaczej czytelnicy odejdą, a statystyki polecą na łeb na szyję.”? Prawdopodobnie swoim blogiem świata nie zbawisz, a jeśli myślisz inaczej, przeczytaj
MÓJ SUBIEKTYWNY ANTYPORADNIK
Pamiętaj tylko, żeby przymknąć jedno oko, wtedy wyraźniej widać 😉
Nie miej dystansu do tego co robisz
Twój blog to od teraz Twoje życie. Powinieneś wszystko jemu podporządkować. Rodzina, praca, szkoła, zdrowie, hobby, ciepły obiad i relaks mogą poczekać, a tworząc swoje miejsce w sieci najważniejsza jest spinka. Musisz stawać na głowie, żeby wszystko było cacy, nie możesz przecież zawieść swoich czytelników. Długa droga przed Tobą, ale Ty nie masz czasu powoli jej przemierzać. Pamiętaj Twoi fani przebierają w miejscu nóżkami czekając na nowy post na Facebooku, bo nie mają przecież nic innego do roboty, Twoja konkurencja gna do przodu, a Twoja wrodzona tudzież wyuczona odpowiedzialność nakazuje Ci działać.
Twój blog to Twoja kula u nogi
Prowadzenie bloga to nie przelewki. Na szkoleniach mówią, że od samego początku musisz być profesjonalny, więc pisanie dla przyjemności odpada, bo musisz pamiętać o wszystkich elementach budowania marki, być biegłym w obsłudze współczesnych narzędzi marketingowych, ogarniać html, css, widgety i parę innych informatycznych zawiłości. Poza tym blog jest jak kula u nogi, trzyma mocno i ciągniesz ją ze sobą w każde miejsce, do którego się udajesz. Lekarz, wywiadówka szkolna, konferencja, warsztat samochodowy, kościół, sklep, wc – dzięki najlepszemu współczesnemu narzędziu jakim jest Twój wypasiony smarfon, Twój blogasek jest zawsze z Tobą. Powiedziałam blogasek? No tak, to przecież Twoje kolejne dziecko.
Zadręczaj siebie i innych, że zrobiłeś coś inaczej niż zwykle lub inaczej niż inni
Nie podążaj swoją ścieżką, nie idź pod prąd, rób tak jak wszyscy, wszak to co przetestowane przez innych jest pewniejsze. Nie eksperymentuj, nie zmieniaj, nie pytaj i nie obserwuj czytelników, nie zaglądaj do statystyk, bo tylko stracisz niepotrzebnie czas. Eksperymentowanie, wprowadzanie zmian nie jest fajne i jest źle widziane, bo świadczy o braku Twojego profesjonalizmu, a przecież od pierwszego dnia blogowania wiesz co chcesz osiągnąć, czego oczekują Twoi czytelnicy, w czym czujesz się najlepiej, no i niczego nie potrzebujesz się uczyć – na wszystkim dobrze się znasz. Poza tym rutyna jest spoko.
Jeśli jednak nadejdzie taki dzień, że się wyłamiesz, pozwól by wyrzuty sumienia zepsuły Tobie i osobom w Twoim otoczeniu nastrój. To oczyszcza atmosferę.
Spamuj na swojej tablicy
Wrzucaj na swój fanpage kilka razy dziennie złote myśli, porady i relacje ze spaceru. Nie ważne co i gdzie, jakość zdjęcia też nie ma znaczenia, ważne, że jest kontakt z fanami. Notoryczny. I że rosną zasięgi. Po co szperać w sieci, na innych blogach, portalach, zmóżdżać się, jak można wrzucić setną fotkę porannej kawy albo własnego ciasta? To nic, że z jednej strony się przypaliło. Research zżera czas, a Ty go cenisz, więc po co go marnotrawić?
Pisz według zasady: nie ważne co piszesz, byleś pisał
Najważniejsze, żebyś pisał często, bo często znaczy regularnie. Niby mówią, że content is the king, ale tak naprawdę podkreślają, że jak już raz wdepnąłeś w sieć, to nie możesz już się z niej wyplątać. Tfu, wyjść. Zapomnij o spójności tematów, pisz o byle czym, szczególnie wtedy, kiedy opuściła Cię wena. Wszak zdobyłeś już sporo fanów, więc możesz spać spokojnie, bo oni i tak to z nudów przeczytają, a im prościej i krócej tym lepiej. W prostocie siła. Twoi czytelnicy to przecież analfabeci i wolą prosty przekaz. Gdyby mimo wszystko zabrakło Ci tematów do pisania, skorzystaj z wyszukiwarek słów kluczowych – tam duże pole do zaorania.
Albo pisz tylko i wyłącznie pod SEO
W blogowaniu niewskazany jest spontan, pisz pod SEO. Twoi czytelnicy na pewno się nie zorientują, bo przecież nie znają się na tym. Niektórzy nie wiedzą nawet co ten termin oznacza. Gdybyś jednak popłynął z tekstem, napisał coś od serca, gdyby wyszedł Ci najlepszy artykuł jaki do tej pory stworzyłeś, ale wtyczka SEO Yoast wali czerwonym światełkiem po oczach, zastosuj się do jej zaleceń przy okazji całkowicie zmieniając tekst.
Załóż konta na wszelkich dostępnych kanałach społecznościowych
Nie tylko musisz dawać codziennie o sobie znać, musisz to robić na wszystkich kanałach w mediach społecznościowych. Jeśli chcesz, żeby Twój blog odniósł sukces musisz być aktywny nie tylko na blogu i Facebooku, ale i na wielu, wielu innych. Instagram, Twitter, Snapchat, Vine, Periscope, Google+, Pinterest – tam musisz być. Codziennie i to po kilka razy. Wszak doba ma aż 24 godziny, a to sporo czasu, żeby wszystko obrobić. Dla ułatwienia możesz użyć klawiszy Ctrl+C i Ctrl+V i sprawa załatwiona. Dwoma klikami. Mówiłam, że w prostocie siła?
Przerwa na blogu, chociażby krótka, to pewna śmierć
Nie raz zapewne słyszałeś, że kilka dni przerwy/ciszy na blogu prowadzi do jego naturalnego obumarcia, a czytelnicy wyprowadzą się do Twojej konkurencji. No, to wiesz co robić. Zapamiętaj: blog i bloger nie mają wakacji, świąt, złych dni, nie biorą też zwolnienia lekarskiego. Nawet jak zdechnie Ci chomik, musisz trwać na posterunku. Konkurencja nie śpi, Ty też nie możesz. Nie spuszczaj więc z tonu, a kiedy zdarzy Ci się dzień przerwy, rozkoszuj się poczuciem winy i dław własną obowiązkowością.
I najważniejsze:
Bloger nigdy się nie myli
Mylić może się dziecko, kasjerka w sklepie, nauczyciel, prawnik, lekarz operując nie tę nogę co trzeba czy prezydent, który podpisał ustawę, a nie powinien, ale Ty? Ty nigdy nie możesz się mylić. Bloger ma zawsze rację i nigdy się nie myli – na pewno widziałeś te hasła już nie raz. Także ten, nie wychylaj się, bo może okazać się to dla Ciebie zgubne.
A teraz przemyśl sobie ten antyporadnik i zobacz dokąd Cię on doprowadzi.
No dobra, a teraz czekam na mały hejcik. Kto zaczyna? 😉
Gif podpatrzony i ukradziony od i za zgodą Bizimummy. I love it.
♥ ♥ ♥
Spodobał Ci się ten artykuł? Uważasz, że warto posłać go w świat? Śmiało, udostępnij gdzie chcesz, nie obrażę się. Ba, nawet się ucieszę, a wiesz dlaczego? Bo w prowadzenie tego bloga wkładam sporo czasu i energii, ale robię to co lubię i robić chcę – uczyć się, rozwijać, udoskonalać, a Ty mi możesz w tym pomóc zostawiając swój komentarz i/lub udostępniając mój artykuł.
Poza tym, jeśli chcesz być na bieżąco z moimi nowymi wpisami i tym co udostępniam na kanałach społecznościowych (a udostępniam bardzo miłe rzeczy), polub fanpage Esencji na Facebooku, zajrzyj na Instagram, odwiedź Twittera.
Dziękuję, że jesteś 🙂
[…] przeszłam wiele etapów. Począwszy od ciekawości i euforii, poprzez fazę więzienia (zwróćcie uwagę, że napisałam o tym artykuł rok od uruchomienia bloga), […]
Uśmiałam się potężnie czytając. Ten antyporadnik zawiera chyba wszystkie grzechy osób, które zaczynają blogować 😀
Odkąd prowadzę bloga, czasu jakby mam mniej, ale uwielbiam to robić, bo mnie to rozwija, po powrocie z pracy nie myślę o niej tylko o mojej stronie. Traktuję to jak odskocznię od tego czym się zajmuję zawodowo. Twój antyporadnik jest w dziesiątkę, ze wszystkim się zgadzam. Pozdrawiam!
I wirtualny świat nie jest taki zły jak mówią, prawda? 😉
Genialny wpis 😀 Hejtu nie będzie bo antyporadnik mi się podoba, uderza w twarz początkującego blogera 😛
Coś w stylu terapii wstrząsowej 😀
Chyba nigdy w tym więzieniu nie byłam, bo antyporadnik mnie przede wszystkim bawi 🙂
Genialny antyporadnik 😀 Czasami wpadamy w pułapki, które sami sobie stworzyliśmy. Uważam, że blogowanie przede wszystkim ma mi sprawiać przyjemność i staram się do tego podporządkowywać. Jeśli nie mam czasu, bo akurat jest milion innych spraw do załatwienia to po prostu nie dodaję wpisu, trudno.
HA! Szukałam tego tekstu. Dzięki że go napisałaś ! 🙂
pijesz do mojego ciasta na fanpage’u?! 😉
<3
Do zapamiętania :)
Uwaga! Będzie hejt 😛
Jak mogłaś? Jak mogłaś napisać o cieście przypalonym tylko z jednej strony? Ja zawsze przypalam równomiernie, niemal do połowy 😛
I jak może Ci się nie podobać 30 ujęcie tej samej i z zielonym słitaśnym meszkiem kawy, fotografowanej w nowym świetle dzień po dniu? Przecież to jest takie profesjonalne 😀
A tekst przedni!
Zbieram się spod biurka ze śmiechu 😀
Dzięki za super dawkę humoru. Myślę, że każdy bloger przez chwilę, a może i przez dużej, czuję się jak więzień swojego bloga. Ale to jak z wszystkim, trzeba mieć odpowiednie nastawienie 🙂 Ale w sumie, może zapamiętam na dłużej, że … bloger nigdy się nie myli 🙂
Świetny antyporadnik! Wymieniłaś chyba wszystkie wpadki początkujących blogerów.
Kurde, nie wiedziałam, że jest aż tyle kanałów społecznościowych 😛
Pozdrawiam serdecznie 🙂
Rewelacyjnie to ujęłaś! Nic dodać, nic ująć! [Maja]
Ale to piękne jest 😀 Naprawdę, samo sedno tego, co prowadzi do tej znanej już ode mnie śmierci blogera. Krótka droga do upadku, a tak pięknie opisana 😛
Przymykam raz jedno, raz drugie oko i z której strony nie spojrzę, widzę genialny tekst!
Uśmiałam się do łez 🙂 W Twoich słowach jest wiele gorzkiej prawdy na temat błędów początkującego blogera.
Świetny tekst! Każdy, kto bloguje już od jakiegoś czasu doskonale wie, o czym piszesz. Początkujący blogerzy mogą w pierwszej chwili zwątpić, ale warto żeby wyciągnęli z Twojego wpisu wnioski. Chociaż z drugiej strony przed tego typu blogowym więzieniem trudno kogoś przestrzec, każdy i tak musi nauczyć się na własnych błędach 😉
Dodałabym jeszcze „sprawdzaj co chwilę i porównuj ze znajomymi statystyki” 😉
Ps. Piszę z więzienia
Bosz, wiedziałam ze zmierzam donikąd… Ostatni tekst puściłam z żółtym światłem. To gorsze niż przejechać na czerwonym. Tam to chociaż adrenalinkę czujesz. A tu, istna nieodpowiedzialność za własne dzieci. Idę strzelić lufę własnej beznadziei —> dreszczyk grozy.
Super antyporadnik! Też łapię się czasami na kilku podpunktach, ale na ogół LUZ i niech tak pozostanie 🙂
A ja na początku nie doczytałam ANTY przy słowie poradnik…. I tak się drapię po głowie i zastanawiam: „To ja mam tak robić czy co? Mam sobie flaki wypruwać?” . A teraz oczywiście pukam się po głowie 🙂 Blondynka…. 😀 Ja jestem na początku swojej blogowej drogi, więc za wiele nie powiem – ale faktycznie, czuję się trochę jak w więzieniu. Bardziej błądzę w blogosferze niż działam spontanicznie :/
Boże, a ja czytam i myślę „serio???” 😀 aż ogarnęłam, że to ANTY poradnik, o Boże, blondynka 😀 Buźka!!
Świetny antyporadnik!! 😀 Dodaje (u)śmiechu i dystansu 🙂 Brawo!! Życzę dalszych sukcesów 🙂
Kurcze pieczone jestem w tyle głęboko w tyle co to jest: Vine, Periscope, i czemu ja tam jeszcze nie mam konta aaaaaaaaaaaaaa!!!
Dzięki za tekst uśmiałam się z samego poniedziałku 🙂 To będzie dobry tydzień 🙂
Fajny tekst, usmiałam się i to w poniedziałek! ps. GIF pod textem wisienką na torcie.
Piękne 😀
Świetny tekst. Na mojej początkującej drodze w blogowaniu…
Hm… bez spiny i spontan? DOBRA! Znaczy… Tfu! Ze spiną i zero spontanu. Muszę więc zaplanować 3 posty do przodu i zarejestrować się na kilku (dla mnie) nowych serwisach społęcznościowych. Co tam było wymienione?
Mam nadzieję, że będę częściej tu gościć 🙂
Bardzo dobry antyporadnik 😉 ! Myślę, że przydałby się każdemu początkowemu blogerowi… !
Hejtu nie będzie, bo dobrze przymrużyłam jedno oko… hehe !
Ściskam!
😉
Ej no! A co mnie obchodzi, że po raz setny widać to samo ciasto, tylko z innego ujęcia! ja to zrobiłam! Ja! Podziwiajcie!
Chylę czoła nad Twoją twórczością, o Blogerze Esencjonalny! Świetny tekst!
Żeby mi to kilka lat temu ktoś powiedział… 😉
Kocham ostatni gif! Ha, ale przerażające jest, że niektórzy faktycznie są w stanie ogarniać ogromną ilość mediów społecznościowych! :O
Hmmm… czuję się jakbym przeczytała mocno skróconą wersję ostatniej wersji Kominka… z tym, że on nie pisał tego jako anty poradnik, ale tak zupełnie serio… 😉
A swoją drogą, czasami czuję się na swoim blogu jak w więzieniu.
Amen 🙂
Siedzę cicho, chociaż czytam po raz bodajże 3. Analizuję 😀 czy jestem w więzieniu.
Moim grzechem na pewno są zdjęcia, więc jeśli pijesz do mnie z tym przypalonym ciastem… 😉
Genialnie ubrałaś w słowa te wszystkie złote zasady. Ale najlepsze, że nie tylko początkujący blogerzy siedzą w kiciu…
Usmiałam się bo sama miałam romans z kawą 😉
Świetny tekst, rewelacyjny antyporadnik, w zasadzie powinno się go wydrukować i kilka razy dziennie przeczytać. 🙂 Takie trzęsienie ziemi dla uzależnionych blogerowo. 🙂
Po przeczytaniu Twojego tekstu doszłam do wniosku, że jeszcze nie jest ze mną aż tak źle, chociaż ja jeszcze nie nazywam się blogerką, bo póki co się tak noe czuję. Po prostu lubię pisać, tworzyć i żyję nadzieją, że kiedyś kogoś zainspiruję. Przyznam szczerze, że chciałabym aby to moje „blogowanie” wyglądało trochę inaczej, lepiej. Przede wszystkim chciałabym mieć więcej czasu, ale.poki co nie jestem w stanie tego zmienić, więc jest jak jest.
Ach, uwielbiam Twoje teksty?
Wszystko cudnie rozkminiłaś;) Hejtu nie będzie, wiem jak używać przymrużonego oka;))
Świetny wpis! Mnie jeszcze brakuje dystansu do tego, co robię. Może z czasem go nabiorę.
Co do reszty – to właśnie przez takie rzeczy mam ogromną selekcję wśród mojej listy blogowej.
Hi hi Moim zdaniem kazdy powinien szukac swojej drogi i kazdy ma inna droge. Pozdrawiam serdecznie Beata
Hahaha! Ale sie usmialam 😀 To niestety prawda i trzeba uwazac z tym blogowaniem. Ja wrzucilam ostatnio na luz, mniej sie przejmuje, ale nadal czerpie ogromna radosc z tego co robie. Juz wiem, ze bycie offline przez kilka godzin nikomu nie zaszkodzi, a wrecz przeciwnie, pomoze mi zlapac dystans 🙂
Haha, uwiebliam Twoje poczucie humoru 🙂 Pozdrawiam i życzę przyjemnego dnia
Świetny wpis, zabrałam go do swojej sekcji Inspiracje. Tak sobie myślę, że blogerzy to w ogóle mają faaazy 😉
Rozumiem, że określenie faaaza jest bardzo dyplomatyczne w tym kontekscie? 😉
Chyba wszystko u mnie w porządku, bo żaden punkt do mnie nie pasuje 😀 Kiedyś się przejmowałam, jeśli ponad tydzień nie było nowego wpisu, a teraz – w ogóle. Chyba nawet zbyt lekko do tego podchodzę 😀 Za to zdecydowanie zbyt często zaglądam do statystyk.
Porządnie się uśmiałam 🙂 Jak człowiek umie się śmiać z siebie, to chyba nie jest tak źle 😉
Jest nawet bardzo dobrze 😀