
25 sty Pozwól się zaskoczyć swojemu dziecku
Kiedy mój syn był mały, a był wówczas moim jedynym dzieckiem, dużo z nim podróżowaliśmy. Pochłonięci pracą od rana do nocy, weekendy miały rekompensować naszej trójce całodniową rozłąkę 5 dni w tygodniu. Nie mieliśmy jeszcze wtedy własnego domu, wynajmowaliśmy mieszkanie, które wprawdzie lubiliśmy, ale nie czuliśmy się chyba z nim na tyle związani, żeby wolne dni spędzać stacjonarnie. Każdy weekend, wolny dzień od pracy, przerwy świąteczne, ferie i wakacje planowaliśmy z wyprzedzeniem, żeby tylko wyjechać i spędzić czas z synem poznając przy okazji nowe miejsca. Nieważne czy daleko czy blisko, byle wspólnie. Każdy wyjazd był dla nas wszystkich równie ważny i każdy był zaskakujący. Nie o miejsce mi jednak chodzi ani okoliczności przyrody czy pogodę, lecz o reakcje mojego syna, jego zachowania, ciekawość świata, otwartość na ludzi, weryfikację tego czego dowiedział się z czytanych mu książeczek z tym czego doświadczał, ale też radość z przeżywania wspólnych chwil z rodzicami. Mam wiele cudownych wspomnień z tamtego okresu, jeszcze więcej zdjęć upamiętniających nasze wycieczki i poznawanie nowych miejsc, czasem kultur i tylko żal, że tamten czas należy do dalekiej już w sumie przeszłości. Świadomość tego, że mój syn nigdy nie będzie już mały powoduje, że również przy córkach staram się wykorzystać nasz wspólny czas najlepiej jak mogę. Oczywiście wyjeżdżając.
Z dala od domu
Czy żeby spędzić fajnie, kreatywnie i wartościowo czas z dzieckiem musisz gdzieś wyjeżdżać? Oczywiście, że nie, ale w domu masz zawsze pełne ręce roboty. Jak nie praca, to czekający na ugotowanie obiad, pranie zalegające w pralce od rana, ogród do uporządkowania lub jakiś kąt do odkurzenia z zaległości. Do tego dzwoni telefon, ktoś puka do drzwi, umawiasz się z przyjaciółmi do kina czy znikasz na pół dnia na zakupy, bo akurat jest fajna promocja. Dlatego wolę wyjechać, chociażby na krótko, żeby dać się odciągnąć od tego co zaprząta mi głowę, ale przede wszystkim być dla dziecka. Nie obok, nie na chwilę, ale na 100%.
Znam swoje dzieci, potrafię przewidzieć ich reakcje i zachowania, znam ich mocne strony, słabostki i pragnienia, jednak w nowych sytuacjach wciąż mnie zaskakują. Nie chcę być źle zrozumiana, ale w moim odczuciu właśnie podczas wyjazdów, z dala od domu i codziennej rutyny, dzieci, szczególnie te najmłodsze, bardziej się otwierają, więcej chłoną, są bardziej dociekliwe i mają większą chęć zrozumienia otaczającego je świata, zadają więcej zabawnych pytań, lepiej kojarzą fakty, łatwiej nawiązują relacje z rówieśnikami, chętniej podejmują wyzwania. I to jest najfajniejsze we wspólnych wyjazdach, dlatego tak je lubię. Przekonałam się o tym po raz kolejny podczas ostatniego weekendowego wyjazdu, który spontanicznie zainicjował mój mąż. Zabraliśmy dzieci w góry i w ciągu 3 dni moje najmłodsze, 5-letnie dziecko pokazało wiele razy swoje nowe oblicze 😉
Okazuje się, że nawet jeśli na co dzień z trudem wstaje o 8:30, by burcząc pod nosem ledwo dotrzeć na 9:00 do przedszkola, pobudka o 5 rano w dniu wyjazdu nie stanowi żadnego problemu. Przejechanie połowy Polski bez marudzenia za to z mnóstwem ciekawych pytań i snuciem wizji o nadchodzących wydarzeniach również stanowi kontrast z tym, że zwykle nie chce mu się wysiedzieć w samochodzie, żeby dotrzeć do ukochanej babci zaledwie 100 km od domu. Narzekające na zimno i mokre od śniegu rękawiczki wykazuje niekończącą się chęć zabawy przez 7 godzin w śniegu! Nie wspominając o otwartości na nowe smaki i apetycie, który rośnie wprost proporcjonalnie do godzin spędzonych na świeżym powietrzu. Odważne na co dzień, w kontaktach z ludźmi, których nie zna wydaje się być dość powściągliwe, lecz nie na wyjeździe. Takich przykładów mogłabym podać jeszcze wiele. Niby wszystko wiem, a jednak wciąż się uczę swojego dziecka w nowych okolicznościach. Czym mnie jeszcze zaskoczy?
Podróżowanie zimą
Już jakoś tak jest, że łatwiej nam zrealizować spontaniczny wyjazd w cieplejszych miesiącach roku. Zimą wyjeżdżamy głównie albo jedynie w okolicach świąt i w ferie. Tymczasem podróżowanie zimą, nawet na weekend, ma swój ogromny urok i mnóstwo korzyści. Poza zmianą klimatu, aspektami zdrowotnymi, wypoczynkiem psychicznym, oderwaniem się od codziennych obowiązków, spędzeniem czasu z dzieckiem nadarza się najlepsza okazja do zainteresowania go nową dziedziną sportu i nauczenia go np. jazdy na nartach. Po raz trzeci w życiu doświadczyłam TYCH emocji. Kiedy moja 5-letnia córka stanęła po raz pierwszy w życiu na nartach, poczułam jakby czas cofnął się do momentu, kiedy mój syn i starsza córka opanowywali tę sztukę kilka lat wcześniej. Nie wiem czy dlatego, że to nowe osiągnięcie dziecka czy fakt, że tak dobrze się przy tym bawi wkładając cały swój wysiłek w opanowanie nowej umiejętności czy sprzyjające warunki atmosferyczne i dawka wypoczynku w nowym miejscu, ale prawdopodobnie wszystkie te aspekty wzbudziły we mnie euforię i falę wspomnień. Nie bez znaczenia pozostają też takie atrakcje jak tarzanie się w śniegu, zorganizowanie kuligu czy przejażdżki saniami, a wieczorem obowiązkowa wizyta w saunie i jacuzzi czy kolacja i czytanie książeczek przy kominku.
Czy nie masz wrażenia, że podczas takiego zimowego wyjazdu bardziej odrywasz się od pracy, domu i problemów dnia codziennego? Jeśli myślisz inaczej, przeczytaj artykuły: „Piękno i wartość podróżowania zimą” i „Zimowe spa dla umysłu”.
„Wyjazd zimowy to odtrutka na złe myśli, wielkie plany, codzienną spinkę i gonitwę.
To takie spa dla umysłu.”
To co jednak najbardziej doceniam podczas tego typu wyjazdów, to wspomniana wcześniej obserwacja świata dziecka, tego, że tak fajnie się odnajduje w nowych dla niego sytuacjach podejmując nowe wyzwania, pokazując siłę swojego charakteru i ujawniając cechy, które w „domowych” warunkach pozostają czasami w uśpieniu.
A czy Ty znasz dobrze swoje dziecko? Pozwalasz mu się czasem zaskoczyć? 😉
♥ ♥ ♥
Jeśli spodobał Ci się ten wpis lub uważasz, że może się komuś przydać, będzie mi bardzo miło, jeśli go skomentujesz lub/i udostępnisz. Dziękuję, że jesteś i wspierasz.
Jeśli chcesz być również na bieżąco z kolejnymi artykułami na blogu i tym co udostępniam na kanałach społecznościowych, polub Esencję na Facebooku, zajrzyj na Instagram (jestem też codziennie na Instagram Stories) i odwiedź Twittera.
Ech… to se ne vrati… czasem wydaje mi się, że świat zbytnio pędzi, a dzieci za szybko rosną.
Bo tak jest. Dlatego, jak wiesz, wprowadziłam trochę zmian w swoim życiu, żeby je po prostu lepiej czuć nie przegapiając przy okazji ważnych momentów.
Ciekawe spojrzenie, często wyjeżdżamy, jednak nigdy tak na to nie patrzyłam, ale będę obserwować – wkrótce ferie i 2-tygodniowy wyjazd całą rodziną.
Ja te obserwacje mam od 17 lat 🙂 Pamiętam małego Cyprka w różnych, nowych dla niego miejscach i mnóstwo zabawnych, ciekawych i zaskakujących sytuacji z jego udziałem. Z tamtego okresu mam też spisanych kilka jego spostrzeżeń w postaci śmiesznych określeń i historyjek. Szkoda, że nie robiłam tego przy dziewczynach.
Własnie, tak jak piszesz, w domu jest ZAWSZE coś do zrobienia i nie da się wypocząć tak jak na wyjeździe! Zimą jeszcze nigdy nie wyjeżdżaliśmy niestety 🙁
U nas ostatnio jedyne wyjazdu z dzieckiem sa do szpitala na kontrole.. Wyjatkowo jak na dziecko nie lubi podróżować autem, ale mam nadzieje, ze z wiekiem to minie. Jest jeszcze malutka;)
Bardzo współczuję akurat takich wyjazdów, mam nadzieję, że nie będą konieczne zbyt często.
Dzisiaj akurat rozmawiałam z koleżanką, której roczna córeczka bardzo źle znosi jazdę samochodem. Moja starsza córka jako małe dziecko również nie lubiła, ale zrobiłam przerwę na ok. 2 miesiące i potem było już dobrze.
Dzieci nie mam, ale wiem, jakie znaczenie dla mnie miały wyjazdy z rodzicami i zimą i latem oraz jeszcze na Wielkanoc 🙂 Dzięki tym wyjazdom uznaję swoje dzieciństwo za piękny czas. Dzisiejsza pasja jeżdżenia pewnie by się nie pojawiła, gdyby nie chęć powrotu do tego, co w dzieciństwie było dla mnie najpiękniejsze, na co czekałem z utęsknieniem. Co ciekawe, te wyjazdy tylko na mnie wyryły takie piętno, moje trzy młodsze siostry nie nasiąknęły atmosferą wyjazdową. Tylko jedna z nich czasami towarzyszy mi na kajakach czy rowerach, ale to nie jest dla niej tak ważne, jak dla mnie.
Mam nadzieję, że moje dzieci będą miały piękne wspomnienia z dzieciństwa. Ja mam dzięki mojemu Tacie, który czasami wyciągał mnie z domu „na siłę”. To również Jego zasługa, że próbowałam tylu różnych dyscyplin sportowych jako dziecko. Uważam też, że moja motywacja do aktywności sportowej ma swój początek właśnie w dzieciństwie.
Trzy młodsze siostry powiadasz? Z jednej strony rodzynek, z drugiej starszy brat całej trójki. Musiałeś mieć klawe życie 😉
Klawe życie, to raczej nie – moi rodzice większość swojej miłości przelali na najmłodszą siostrę, na starsze dzieci czasami nie starczało. Ale cóż, takie były czasy, zimny wychów królował…
No tak. Ja miałam tylko młodszego brata. Ale rzeczywiście coś w tym jest co piszesz. Dzisiaj wszystkie dzieci w rodzinie są równo traktowane, choć oczywiście starsze zawsze mają więcej obowiązków. U mnie każde z dzieci ma swoją rolę, którą zresztą lubi, a moim zadaniem jest ich challengowanie 😀
Dzieci zaskakują mnie każdego dnia. Ja na zimowe wyjazdy się na razie nie nadaje, ale latem to odbijamy.
W podróżach i wyjazdach jest moc! Moje dzieci też zaskoczyły mnie zorganizowaniem i niejęczeniem w dniu wyjazdu latem. Szkoda, że to nie jest norma na co dzień…
Tak, coś w tym jest, że podczas wyjazdów dzieci zachowują się zupełnie inaczej.
Często jestem zaskakiwana przez moje dzieci. Wyjazdy temu sprzyjają, zmiana miejsca to wyzwanie dla dziecka a mnie cieszy jak poznaje świat.
Fajnie to ujęłaś. Właśnie o to mi chodziło 🙂
Dzieciaki są najwspanialsze na świecie!
Mowa 🙂
My jeszcze nie przerabialiśmy wspólnego wyjazdu dłuższego niż 1 dzień:)
świetnie! takie oderwanie się od codzienności dla każdego jest przyjemne i niezbędne 🙂
W domu wiecznie jest coś do zrobienie. Rzadko kiedy uda się poświęcić sto procent uwagi dzieciom nie myśląc wtedy o obowiązkach. Poza tym dla dzieci dom jest niewielką atrakcją. Dlatego uważam, że dobrze wyrwać się gdzieś nawet blisko domu, by dzieciom dostarczyć atrakcji a sobie zafundować reset. A zimowe sporty w ogóle nie dla mnie ☺
Coś Ty? Nie lubisz zimowych sportów? One dają cudowną adrenalinę i przy sprzyjającej pogodzie dostarczają niesamowitych wrażeń. Wydaje mi się nawet, że sprawiają więcej frajdy niż te letnie pod tym względem, że bardziej je doceniamy wyrywając się z domowych pieleszy 😉
Świetny artykuł. Moje dzieci dostarczają mi atrakcji i zaskakują każdego dnia.
Wspaniały wpis:) Też tak mamy, że lubimy czasem wyjechać tylko po to, żeby nas nic nie rozpraszało. W domu zawsze jest coś do zrobienia, gotowanie, sprzątanie, a wyjazd jakoś tak milcząco zakłada na nas umowę, że nie robimy nic, oddajemy się rozrywce i swojemu towarzystwu:) Mój 2,5 syn zaskakuje mnie codziennie. Z każdym tygodniem jest doroślejszy, nabywa nowe umiejętności. Dzisiaj wspominałam jak to było jak wypowiadał pojedyncze słowa i aż za tym zatęskniłam. Nie dlatego, że teraz milion razy odpowiadam na pytanie „czemu?”, ale dlatego, że było w tym coś rozbrajającego. Skarciłam się w duchu za to, że robię za… Czytaj więcej »
2,5 latka to cudowny wiek. Pamiętam ten czas u swojej trójki i wspominam ze łzą w oku. Szkoda, że dzieci tak szybko rosną, choć potem też są fajne 😉 A rodzinę wielodzietna baaaardzo polecam. Cudowna sprawa.
P.S. Wyciągaj ten aparat i pstrykaj. No już, już 😉