26 lut Jak zmotywować dziecko do podjęcia nowego wyzwania?
Założę się, że większość rodziców, która przeczyta ten wpis zgodzi się ze mną, że dzieci uczą się najszybciej i najchętniej. Pytanie czy równie szybko i chętnie podejmują nowe i trudniejsze wyzwania? Ok, umówmy się, nie wszyscy lubią to określenie w kontekście małych dzieci, ale weźmy za przykład pięciolatkę i jej pierwszy kontakt z nową dla niej dyscyplina sportową. Wrzucenie na głęboką wodę czy stopniowe kroki do celu, teoretyczne przygotowanie dziecka (wytłumaczenie z czym wiąże się nowe zajęcie) czy oddanie go w ręce specjalistów, indywidualne zajęcia czy raczej zajęcia w grupie rówieśników? Odpowiedzi na te pytania mogę udzielić od ręki, tu i teraz, ponieważ właśnie po raz trzeci przekonałam się jak zmotywować dziecko do podjęcia nowego wyzwania na przykładzie jednej z aktywności sportowych, a mianowicie nauki jazdy na nartach.
Przygotowanie na sucho?
Na jedne dziecko zadziała zabawa i wcielenie się w małego narciarza oswajając się z niewygodnymi narciarskimi butami już w domu, na inne znalezienie się w docelowym miejscu i podjęcie pierwszych lekcji. Jedno jest pewne. W przypadku nauki jazdy na nartach, zanim staniemy z dzieckiem na stoku warto wprowadzić go w świat sportów zimowych i tej dość urazowej dyscypliny opowiadając mu o świetnej zabawie i zdrowotnych aspektach, ale też zagrożeniach jakie wiążą się z jazdą na nartach. Począwszy od wyboru sprzętu narciarskiego, a przede wszystkim właściwego doboru butów (w wypożyczalni sprzętu narciarskiego po prostu przymierzyłam dziecku buty według jego rozmiaru, w sklepie ze sprzętem narciarskim fachowy sprzedawca uświadomił mi czym mogą skutkować źle dobrane buty narciarskie np. ból stóp, niewłaściwe „trzymanie” nart, zniechęcenie dziecka do podjęcia nauki i szlifowania nowej umiejętności, zła technika jazdy, kontuzje), poprzez wybór ubrania (zaangażowanie dziecka w poszukiwania stroju i jego wybór), aż po opowiedzenie dziecku o swoich doświadczeniach, pokazanie mu np. zdjęć starszego rodzeństwa doskonalącego jazdę na nartach czy obejrzenie z nim zawodów w narciarstwie zjazdowym pomoże mu oswoić się z tematem w części teoretycznej. Część praktyczna to zupełnie inna bajka.
Jazda na nartach to akurat taka dyscyplina sportu, którą trudno wyobrazić sobie dziecku zanim nie doświadczy jej na własnej skórze. Dość niewygodny i ciężki do noszenia sprzęt, logistyka i organizacja czasu na stoku to dość kluczowe elementy w przypadku małego dziecka. 5 lat to nie tylko zdaniem fizjoterapeutów odpowiedni ze względu na gotowość układu kostno-mięśniowego wiek dziecka do podjęcia nauki jazdy na nartach, ale też według mnie właściwy moment, żeby uczynić go odpowiedzialnym za swoje „obowiązki” na stoku, choć zapewne jest to indywidualna kwestia dziecka.
W naszym przypadku moja najmłodsza córka miała wcześniej możliwość obserwowania rodziców i swojego starszego brata i siostry jak jeżdżą na nartach i stąd też zapewne wynikał jej entuzjazm i motywacja do opanowania nowej umiejętności.
Dodatkowo na tego typu wyjazdy zawsze wybieramy się ze znajomymi i ich dziećmi co dodatkowo uatrakcyjnia pobyt w nowym miejscu i daje różne możliwości typu wspólny instruktor, wspólne jeżdżenie na stoku, zabawa na świeżym powietrzu w większym gronie, a wieczorem wspólne kolacje, sauna, basen, gry, spacery, itp. Aspekt towarzyski wpływa również korzystnie na chęć podejmowania przez dziecko nowych wyzwań, otwartość na nowości i elastyczność jeśli chodzi o dostosowywanie się do planu dnia.
Polska, Słowacja, Austria, Włochy, polecam
Moje dzieci swoje pierwsze kroki na nartach stawiały na polskich stokach narciarskich (Korbielów, Zakopane, Wierchomla). Indywidualne lekcje z instruktorem i szkółka narciarska to według mnie najlepsza opcja na początek i zachęta do opanowania nowej dziedziny. Instruktor krok po kroku, z uwagą i swoją pasją wprowadzi dziecko w nowy dla niego świat, a szkółka narciarska to frajda ze szlifowania nowej umiejętności wraz z innymi dziećmi, świetna zabawa i najlepsza motywacja do dalszej nauki.
W kolejnym sezonie kontynuowały naukę już na stokach w Słowacji, Austrii i Włoszech. Polska jest idealna na początek, ale żeby uniknąć tłoku na stoku (to również kwestia bezpieczeństwa Twojego dziecka), stania w długich kolejkach przy bramkach i tym samym więcej czasu spędzić na jeżdżeniu warto wypróbować większe zagłębia narciarskie. Niezwykłe widoki, doskonałe warunki i infrastruktura, lepsza pogoda, więcej tras i możliwości dla narciarzy to atrybuty popularnych w Europie kurortów narciarskich.
Początek sezonu zawsze zaczynamy w Polsce, choć nie każda zima w ostatnich latach dała nam taką możliwość, ale jeśli możemy tylko sobie na to pozwolić kolejne wypady organizujemy już nieco dalej. W tym roku zrealizowałam swoje marzenie i wybraliśmy się w jedne z najpiękniejszych pasm górskich na świecie – włoskie Dolomity. Tu chciałabym na chwilę się zatrzymać, bo miejsce, w którym byliśmy zasługuje na uwagę.
Santa Caterina Valfurva to miejscowość położona w Lombardii, na terenie Narodowego Parku Stelvio, niedaleko granicy ze Szwajcarią. Ten biały raj Alp znany jest z organizowanych tutaj zawodów narciarskich Pucharu Świata oraz Mistrzostw Świata w narciarstwie alpejskim. Na mnie ogromne wrażenie zrobiły nie tylko doskonale przygotowane trasy pod narciarstwo zjazdowe, ale też biegowe (pisałam o tym tutaj), a do tego pomimo wielu turystów w mieście, miejscami puste stoki. Idealna pogoda – w dzień ciepło, palące wręcz słońce (do 13 stopni na plusie), po zachodzie słońca chłód, w nocy mróz, dzięki któremu utrzymuje się duża ilość białego puchu – doskonała infrastruktura dająca wiele możliwości poruszania się na stokach o różnym stopniu trudności (w sumie 35 km tras), zapierające dech w piersiach widoki, atrakcje dla dzieci, pyszne jedzenie, duch sportowy i wszechogarniający luz to kompilacja składająca się na dobrą energię tego miejsca, naszą ogromną radość i zapał z jakim dzieci opanowują swoje narciarskie umiejętności. Tu nie ma czasu ani miejsca na marudzenie dzieci i nadopiekuńczość rodziców – każdy zajęty jest sobą.
O pięknie Dolomitów i Południowym Tyrolu przeczytacie też u Alabasterfox tu i tu, ale uprzedzam, Adrianna robi zabójcze fotki 😉
Polski instruktor, a włoski maestro
Moje starsze dzieci zaczynały naukę jazdy na nartach w wieku 7 lat, najmłodsza córka w wieku 5. Po jej pierwszym sezonie narciarskim mogę z całą pewnością powiedzieć, że początek z polskimi instruktorami, a kontynuacja nauki we włoskiej szkółce to było doskonałe rozwiązanie. W Polsce trafiliśmy na cudownych instruktorów w Wierchomli, którzy z ogromnym zaangażowaniem dobrze wprowadzili ją i przygotowali do dalszej nauki, wystarczyły jedynie dwa krótkie, bo 3-dniowe wypady w góry. Gdyby nie to, nie poradziłaby sobie w miejscu, w którym mogła pobrać kolejne lekcje (infrastruktura), tym razem w niewielkiej grupie dzieci we włoskiej szkółce narciarskiej. Pomimo bariery językowej i wciąż słabych umiejętności jazdy na nartach, udało jej się poprawić nieco technikę, a przede wszystkim fajnie spędzić czas na jednej z najpiękniejszych dyscyplin sportowych. No i w grupie rówieśniczej chętniej i szybciej uczyła się nowych rzeczy.
Poza tym Włosi mają duże doświadczenie w podejściu do maluchów, nawet tych najbardziej opornych, ale też „obsłudze” dzieci, które na początku często przewracają się, spadają z orczyka, gubią rękawiczki, kijki czy gogle. Patrzyłam na nich z ogromnym uznaniem z jaką pewnością, rygorem i jednocześnie czułością opanowują gromadkę dzieci.
Dzięki obecności córki w szkółce, my mieliśmy też więcej czasu na zjeżdżanie w swoim tempie i na trasach, na które nie mogliśmy jej jeszcze zabrać. To dopiero w przyszłym roku.
Nie od razu Rzym zbudowano
Tak mi się wydawało. I tym razem przekonałam się, że w przypadku dziecka nauka nowej umiejętności może zająć mniej czasu niż nam rodzicom rozkminianie czy aby na pewno poradzi sobie w nowej sytuacji.
Sport hartuje dziecko, pozwala szybciej podnosić się z upadków, pokonywać przeszkody, radzić sobie z emocjami, walczyć ze zmęczeniem i bólem, zwalczać strach przed nieznanym, dawać z siebie więcej i to właśnie dostrzegłam w swojej córce widząc jak radzi sobie w zupełnie nowej dla niej sytuacji, miejscu i okolicznościach. Z łatwością, choć momentami i pojawiającymi się obawami, poddawała się dyscyplinie i innej niż na co dzień organizacji dnia (pisałam też o tym w artykule „Daj się zaskoczyć swojemu dziecku”). Byłam zdumiona jak ze wstydliwej i upartej osoby stała się pewną siebie, otwartą na nowe doświadczenia dziewczynką korzystającą przy okazji ze swoich mocnych stron. Jestem pewna, że będzie to miało przełożenie również na inne sfery jej życia.
To co jednak najbardziej mnie miło zaskoczyło i napawa dumą to oczywiście fakt, że bardzo szybko opanowała jazdę na nartach, w tym również tyłem 🙂 Po 5 dniach spędzonych we włoskiej szkółce uczestniczyła w zawodach dla dzieci, całkowicie samodzielnie obsługiwała się na stoku, stała się bardziej stanowcza i odważna. Myślę, że otrzymała przy tej okazji bardzo dobrą lekcję życia.
Mam też nadzieję, że dzięki temu wszystkiemu będzie mogła spędzić kolejne ferie zimowe razem z rodzicami i starszym rodzeństwem dzieląc wspólną pasję. Na to bardzo liczę.
I jeszcze jedno. W jednym z poprzednich artykułów pisałam o tym dlaczego aktywność sportowa jest dla mnie taka ważna KLIK. Nie uwzględniłam w nim jednej bardzo istotnej rzeczy, a mianowicie dobrego wzorca dla dzieci. Kiedy dziecko widzi aktywnego rodzica, naturalnie stara się go naśladować, a my mamy ułatwione zadanie w nakłonieniu go do opanowania nowej umiejętności. Tak było właśnie tym razem.
Na koniec wrzucam Wam kilka kadrów z naszego ostatniego pobytu we włoskich Dolomitach. Od powrotu minął tydzień, a ja wciąż nie mogę się z nimi rozstać. Po więcej zajrzyjcie na Instagram i do albumu na Facebooku.
Napiszcie czy macie jakieś fajne doświadczenia ze swoimi dziećmi w kontekście zdobywania nowych umiejętności, podejmowania mniejszych czy większych wyzwań, czy Wasze dzieci chętnie i odważnie przejmują inicjatywę, czy dobrze bawią się ucząc się nowych rzeczy.
♥ ♥ ♥
Jeśli spodobał Ci się ten wpis lub uważasz, że może się komuś przydać, będzie mi bardzo miło, jeśli go skomentujesz lub/i udostępnisz. Dziękuję, że jesteś i wspierasz.
Jeśli chcesz być również na bieżąco z kolejnymi artykułami na blogu i tym co udostępniam na kanałach społecznościowych, polub Esencję na Facebooku, zajrzyj na Instagram (jestem też codziennie na Instagram Stories) i odwiedź Twittera.
Dobrze jest motywować dziecko do działania, być z nim w 100% i wspierać go podczas tego wyzwania. Dziecku na pewno towarzyszyć będą różne emocje. Dlatego warto z nim być i mu pomóc.
Liwia jeszcze jak była “pamperem” zaliczyła pierwsze próby jazdy na nartach. To była po prostu nauka równowagi, praca nad koordynacją – oczywiście w formie zabawy… Zabawy w naukę jazdy bardzo się Liwii podobały:) Zresztą wspominam je z sentymentem. Potem Liwia poszła na profesjonalne zajęcia do przedszkola narciarskiego Dimbo w Szczyrku. Nauka odbywała się w grupie innych dzieci. To był strzał w dziesiątkę – zajęcia córci bardzo się podobały a postępy robiła w niesamowitym tempie – sama zjeżdżała i potrafiła skręcać. Byłam pod naprawdę dużym wrażeniem.
Dzieci jeszcze nie mam, ale cenne rady postaram się zapamiętać:) Zapisuję sobie za to miejsca, w które można wybrać się na narty. Ja póki co korzystam z bardzo łatwych, polskich stoków;p 10 lat nie jeździłam i wracam do tego sportu:) Piękne zdjęcia!
Ja też miałam długą przerwę po wypadku na stoku. W międzyczasie szlifowałam snowboard, ale wyjazd w Dolomity zmotywował mnie do powrotu do nart na 1000% 🙂 Dla tych widoków, tras, pogody i emocji warto było.
Genialny i pomocny wpis dla kogoś, kto chce malucha zacząć uczyć jazdy na nartach. Podziwiam dzieciaki za to z jaką łatwością uczą się nowych rzeczy. Sama jednak mam doświadczenie z pewną pięciolatką, która mogła cały dzień stać pod stokiem patrząc jak siostra jeździ na nartach, ale sama nie chciała. Nie było szans przekonać jej aby spróbowała…
Absolutnie nic na siłę. To dolna granica wieku dziecka kiedy świadomie może podjąć decyzję o podjęciu nauki jazdy na nartach. W kolejnym roku może zmienić zdanie, a jeśli nie, to jeszcze w kolejnym. Poza tym jest przecież mnóstwo innych dyscyplin sportowych, w których dziecko może czuć się dobrze. To bardzo indywidualna kwestia.
Narty przed nami jeszcze daleko, ja w dzieciństwie je uwielbiałam. Myslę, że gdy mały podrośni i wykaże zainteresowanie tym sportem, to zaczniemy od sztucznego stoku u nas wmieście.
Pozdrawiam,
Agnieszka
Cóż Ci mogę powiedzieć. Jestem wciąż w takiej euforii, że powiem tylko próbujcie i bawcie się wyśmienicie 😉
Aż mi się zachciało poszusować ?
Ja chętnie bym wróciła na stok, ale nie będę kaprysić. Na nartach byłam w tym roku aż 4 razy. To był naprawdę udany sezon.
Najlepsza motywacja to podglądanie, jakie pasje mają rodzice i rodzeństwo ?
Pełna zgoda.
Sama zaczęłam przygodę w wieku 30 lat. Zadbam o to, aby nasze dzieci nie musiały tyle czekać 🙂
Piękne zdjęcia
Wyjazd na narty to świetna zabawa i wspólnie spędzony czas dla całej rodziny, nie wspominając o pozostałych korzyściach. Właśnie dzisiaj rozmawialiśmy z mężem, że fantastycznie to wszystko się ułożyło i wiążemy ogromne nadzieje z przyszłym sezonem.
Super sprawa! Ja bardzo żałuję, że za młodu nie nauczyłam się jazdy na nartach czy na snowboardzie. Teraz zostaje mi tylko jazda na sankach co najwyżej:)
Na snowboardzie uczyłam się będąc dorosłą osobą. Lekko nie było, ale dobrze się przy tym bawiłam. To prawda, że dzieciom przychodzi ta nauka łatwiej, ale nie możemy stawiać się na straconej pozycji. Ktoś musi z tymi dziećmi w końcu jeździć na stoku 😉
Mnie się przede wszystkim podoba Twoje podejście! 🙂 Nie ma niczego piękniejszego od zaszczepiania dzieciom pasji.
I obserwacja jak tę pasję chwytają i realizują z charakterystycznym dla siebie zapałem 🙂
Nieważne jaki sport, ważne żeby uprawiać to dużo daje. Uczy jakieś systematyczności, pokory i kreatywnego spędzania czasu. To tak oczywiście poza zdrowiem 🙂
Nic tak nie motywuje dzieciaka, jak zdrowa rywalizacja… 🙂 Mądry wpis!
Moim zdaniem rywalizacja może osłabić motywację 🙂
Świetny poradnik, bardzo pomocny 🙂
Rewelacyjne zdjęcia 🙂
Bardzo dziękuję za tak miłe słowa oraz polecenie moich tekstów 🙂
Rewelacja! Podziwiam i gratuluję!:)
Zaszczepienie dzieciom pasji jest bardzo istotne. Jednak nic nie można zrobić na siłę. Ja też co roku jeżdżę z dziećmi na narty. Zawsze towarzyszy nam jakiś okołoroczny maluszek. Więc wszystkie (może oprócz najstarszego) od małego są przygotowywane do wyjazdu i jazdy na nartach. Piękne zdjęcia 🙂
Ja też zabierałam na stoki swoje dzieci, kiedy były malutkie, żeby chociaż samą swoją obecnością zaznaczyły uczestniczenie w rodzinnej wyprawie na narty.
Pokazywanie dzieciom wielu mozliwosci i pomyslow na zycie i spelnianie sie to Mount Everest rodzicielstwa! Brawo <3
Ale to pięknie ujęłaś Daria <3
Dobry artykuł i fajne zdjęcia. Rodzicielstwo jest piękne, nawet, gdy dzieci są dorosłe…
Moje jeszcze nie są dorosłe, ale nie jestem pewna czy odnosisz się do mojego tekstu.
Chciałbym takie trasy w Polsce 🙁 Bardzo fajny sport, warto próbować od najmłodszych lat. Ja zacząłem jeździć w wieku 25 lat i nauka nie była tak łatwa…
Mi też było trudniej tzn. nie widzę u siebie takiego luzu i pewności jak u swoich dzieci. Te skubańce chwytają w lot wyśmienicie się przy tym bawiąc.
Dzięki Ola. Wpis idealnie pode mnie. My jeździlismy w Białce, Kluszkowcach, ostatnie 4 strony Korbielów. W tym roku Jaś zaczyna swoją przygodę z białką jazdą. Dzięki za cenne porady
Do Korbielowa mam ogromny sentyment, bo dwójka z trójki moich dzieci właśnie tam zaczynała swoją przygodę z nartami. Bardzo dobrze to wspominamy.
Zajrzyj do mnie jutro, bo będzie ciąg dalszy tematu 😉