19 lip Jak być więcej offline w świecie online? Przede wszystkim znajdź swoją niszę
To nie jest artykuł w stylu życie na detoksie, bo nie jestem fanką ekstremalnych rozwiązań, słów wydmuszek i teorii, które są trudne do zastosowania w praktyce. Szczególnie, że korzystam z sieci regularnie i nie demonizuję jej w świetle tego, że jest to miejsce mojej pracy, źródło wielu inspiracji i motywacji.
Często słyszę, że żyjemy w strasznych czasach, bo wylogowanie się do życia na jeden dzień lub bycie offline przez kilka godzin określane jest mianem luksusu. Zapominamy, że to dzięki internetowi żyje nam się wygodniej, choć prawdą jest też to, że niektórzy tracą kontrolę nad ilością czasu spędzanego w sieci.
Nie wiem jednak jak to wygląda u innych, bo patrzę przede wszystkim na siebie i swoje dzieci czy aby nie popadają w przesadę korzystając z danego im dobrodziejstwa jakim jest internet, dostęp do informacji i umiejętne z niej korzystanie. Dlatego dzisiaj chciałam się z Wami podzielić tym co obecnie sprawia, że korzystając z sieci, nie czuję się przebodźcowana informacjami, choć oczywiście nie raz zdarzyło się, że wpadłam w stres i miałam poczucie, że robię coś gorzej niż inni. Na szczęście to już przeszłość i poza wyjątkowymi sytuacjami, które wciąż się zdarzają, wypracowałam w sobie w tej kwestii pewną równowagę.
Nie obrażajmy się na internet,
tylko umiejętnie z niego korzystajmy
Oto kilka sposobów na to jak zrobić to na dobry początek:
Nie chwytaj za komórkę tuż po wstaniu
Pozwól wybudzić się organizmowi i nie wpędzaj go w stres na dzień dobry czytając maile lub irytujące komentarze. Niestety utrudnieniem do zmiany tego nawyku jest… budzik.
W świecie offline i wcale nie tak bardzo odległym, bo kilkanaście lat wstecz, budziły nas zegarki przy łóżku, ale kto dzisiaj kupuje budzik skoro w telefonie możemy ustawić sobie przyjemnie wybudzającą muzykę? Niestety, po włączeniu się alarmu w komórce, choćby nie wiem jak był łagodny, pokusa do zajrzenia w wiadomości czy statusy na Facebooku i Instagramie bywa silniejsza od zdrowego rozsądku.
Zanim zaczniemy przetwarzać setki informacji i wpadniemy w stres informacyjny, idealnie byłoby nie sięgać po komórkę przez pierwsze 2 godziny od wstania z łóżka. Uczę się tego, ale nie zawsze takie rozwiązanie jest możliwe, bo zdarza mi się wstać przed innymi domownikami i zacząć dzień od pracy, a nie śniadania. Jak np. dzisiaj, kiedy piszę ten artykuł, bo wiem, że w ciągu dnia nie będę miała na to czasu.
Artykuł wart przeczytania:
„Fear of missing out. Czy grozi mi cyfrowa demencja i stres informacyjny?”
Przed zaśnięciem telefon zastąp książką
Trochę biję się w pierś, bo wielokrotnie korzystałam z komórki przed zaśnięciem, ale głównie oglądając Insta Stories wybranych profili i to tych związanych z podróżowaniem. Kiedy przygotowuję się do jakiegoś wyjazdu, oglądam relacje z podróży znajomych w sieci. Nazywam to odrabianiem pracy domowej i zwykle robię to po to, żeby się natchnąć i zrelaksować, bo podróże w każdym wydaniu nastrajają mnie bardzo pozytywnie.
Natomiast bez dwóch zdań najlepszym rozwiązaniem na odłożenie komórki przed zaśnięciem, jest czytanie książki. Książka wciąga nas w swój świat bardziej niż telefon, ale to zdrowy nałóg. Pozwólmy mu zawładnąć nami, a jakość naszego snu znacznie się poprawi.
Znajdź swoją niszę
To jest najlepsza rzecz jaką do tej pory odkryłam, żeby wyjść ze świata online.
Nie spacer z dziećmi czy psem, bo wtedy zabieram komórkę, żeby utrwalić fajne obrazy, wyłączanie powiadomień w telefonie, korzystanie z apek do optymalizowania czasu spędzanego w sieci czy układanie harmonogramu ile czasu będę przeznaczać na internet dziennie. Moją niszą jest obcowanie z naturą. W starciu z nią staję się kompletnie bezbronna i wrażliwa na jej piękno. Najpierw ją eksploruję, chłonę i korzystam z jej uroków, a potem ewentualnie wracam po telefon, żeby sfotografować to co mnie ujęło.
Przeczytajcie również:
„O kontakcie z naturą, ciszy w sobie i małych rzeczach, które mają wielkie znaczenie”
Kolejną niszą są niewątpliwie wspomniane wyżej książki. Nie potrafię czytać książek myśląc o innych rzeczach. Kiedy wpadam w trans czytania kompletnie wyłączam się z czuwania. Koncentracji na czytaniu nauczyły mnie moje dzieci. Mówią do mnie tyle, że do perfekcji opanowałam sztukę wyłączania się z zewnętrznego świata. Nie pamiętam wtedy o czymś takim jak komórka i życie online.
Ale uwaga! Są dni, kiedy mam tyle zajęć, że nie mam czasu sięgnąć po książkę. Nie robię sobie z tego tytułu wyrzutów sumienia, bo po wywiązaniu się z obowiązków i pracy, nagradzam się odpowiednią regeneracją.
Nie musisz planować dnia bez internetu. Wystarczy, że dasz się ponieść chwili
To jest coś co praktykuję w ostatnim czasie coraz częściej. Niby robiłam to już wcześniej, ale teraz widzę większe tego korzyści. Jak być więcej offline w świecie online? Pozwalam sobie na nieplanowany odpoczynek w ciągu dnia i w środku tygodnia lub zajęcie się czymś co sprawia mi przyjemność i odrywa mnie od obowiązków. Od ręki. Pod wpływem chwili. To może być popołudniowa drzemka, porządki w ogródku, dłuższa przejażdżka rowerem, zaszycie się na tarasie z książką i dobrą kawą, oddanie się swojej pasji czy wyskoczenie gdzieś z córkami za miasto. Oczywiście najłatwiej jest mi się oderwać, kiedy gdzieś wyjeżdżam. Dlatego tak często pakuję walizki i coraz częściej robię to spontanicznie. Nawet krótka regeneracja czyni cuda, a taka spontaniczna inicjatywa jest dużo lepsza i bardziej efektywna niż obietnica bez pokrycia typu: od tej pory środa będzie moim dniem bez internetu.
I jeszcze jedno. Zupełnie nie przeszkadza mi to, że muszę popracować np. przez cały weekend czy podczas wakacyjnego wyjazdu. Mam nieregulowaną pracę i to ode mnie zależy, kiedy ją wykonam. Poza tym, że bardzo ją lubię.
Możecie przeczytać też:
Selekcjonuj treści. Nie musisz być wszędzie i wiedzieć wszystko
Pozbycie się poczucia, że muszę działać tak jak inni (np. blogerzy), być gdzie inni i zdobywać wiedzę w każdej minucie mojego życia spowodowało, że zrozumiałam, że kluczem do bycia bardziej efektywnym i spokojnym jest selekcjonowanie informacji, którymi jesteśmy zewsząd bombardowani. Spędzanie czasu w sieci dzielę z tym co sprawia mi przyjemność i traktuję to jako swoją zasadę. Zachowanie odpowiednich proporcji ułatwia świadomość i szacunek do własnych potrzeb, a moje od dawna skierowane są nie tylko na to czym zajmuję się zawodowo, ale też na siebie.
Słuchaj swojego organizmu, nie podpowiedzi innych
Kiedyś byłam sową – uwielbiałam pracować nocą, bo byłam wtedy bardziej kreatywna, spokojna, wyciszona i skupiona. Rano długo się wybudzałam i później niż wszyscy zaczynałam pracę. Teraz zmieniam nawyki, bo tak podpowiada mi organizm. Wiele osób namawiało mnie przez lata, żebym przestała zarywać noce i np. wstawała o piątej czy szóstej rano, bo wtedy jest się bardziej efektywnym. Tyle, że pomimo wielu prób, efekt był tragiczny. Teraz zmienia mi się rytm dnia i dlatego na potrzebę bycia offline reaguję natychmiastowo, a nie według jakichś zasad, które sprawdzają się u innych.
Ale najważniejsze to
Zmiany wprowadzaj stopniowo i nie na siłę
Jak to napisała jedna z moich czytelniczek: „Z internetem jest jak z nałogiem – trzeba odstawiać powolutku, stopniowo, ale konsekwentnie”. Jako zwolenniczka małych kroków, popieram tę tezę argumentując, że wszelkie zmiany nawyków jakie wprowadzałam w swoje życie robiłam powoli nie tracąc w ten sposób motywacji i konsekwencji w działaniu.
A Wy jakie macie sposoby na częstsze bycie offline i wylogowanie się do życia?
Fot. Unsplash
* * *
Jeśli spodobał Wam się ten artykuł i uważacie, że może komuś się przydać, będę wdzięczna za jego udostępnienie. Zapraszam też do polubienia strony na Facebooku i Instagramie.
w dzisiejszych czasach trudno być offline 🙁 wszystko kręci się wokół Internetu…
SM to moja praca i muszę ją wykonać, a to zjada mój czas.nstaramnsie w weekend być od tego z daleka
No trzeba sobie jakoś radzić, szczególnie, jeśli jest to nasza praca. Zatem jest to kwestia jej odpowiedniej organizacji.
Największy problrm mam z…organizacją 😀
Ja to jednak chciałabym być bardziej online, będąc online. Moja aktywność na instagramie jest żądna, chociaż spędzam tam ze 2 godziny dziennie :O
Skorzystam z tych kilku podpowiedzi, choć ostatnio staram się ograniczać bycie online wyłącznie do konkretnych czynności i pilnuję, by nie wpaść w pułapkę scrollowania.
Świadomość to klucz do sukcesu, a równowaga w tej kwestii jest tak samo wskazana jak w każdej innej. Pozdrawiam serdecznie.
Jestem uzależniona- przyznaję, ale tez przyznaje, że narazie nie czuję potrzeby robienia detoksu, bo codziennie funkcjonuje jednak bez netu ( rower, praca). I może nie sam FB,ale kocham oglądać stories <3
Fajne Stories bywa inspirujące. Też lubię. Zwłaszcza te podróżnicze.
Zawsze przed snem czytam książkę, chociaż kilka stron ale robię to bardzo konsekwentnie i od kiedy tak robię, to nie mam problemów z zasypianiem 🙂 Też staram się ograniczyć internety i dlatego na spacery z psami nigdy nie biorę ze sobą telefonu 🙂 No i staram się nie trzymać telefonu przy sobie, zwłaszcza gdy spędzam czas z bliskimi, wtedy najczęściej leży w innym pomieszczeniu więc mam do niego daleko 😉
Siła nawyku Kasia. Czytałyśmy kiedyś na ten temat książkę 🙂
Ja z telefonem mam jeszcze taki problem, że uwielbiam fotografować, a mój telefon mi to ułatwia. Gdzie się nie ruszę znajdę coś wartego uwiecznienia, więc to chyba uzależnienie do fotografowania 😉
Z ciekawości zajrzałam bo cóż zarówno ja jak i mój mąż jesteśmy zależni od internetu, to dzięki niemu mamy swoją pracę. Napisałaś dużo dobrych rzeczy, przede wszystkim nie ma co z nim walczyć trzeba go wręcz oswoić i traktować jako dodatkowe narzędzie pracy, czy rozrywki a nie wypełniacz dnia. Osobiście wolne chwile podobnie jak Ty wolę wykorzystać na pracę w ogrodzie czy czytanie książki niż śledzenie kolejnych wątków w social mediach.
Otóż to. Trzeba znaleźć swój sposób na oparcie się pokusie. Mnie internet wciąga jeśli chodzi o dobre, edukacyjne treści. Nigdy jeśli chodzi o tematy plotkarskie, komentarze pod kontrowersyjnymi wątkami i scrollowanie na zasadzie: a zobaczę co u niej/niego słychać. Także chyba nie jest z nami źle, skoro pracując w sieci potrafim się jej jednocześnie oprzeć 😉
Trzeba znać umiar. Internet bardzo ułatwia kontakt z ludźmi spoza mojego miejsca zamieszkania i to jest dla mnie jego plus numer jeden.
Plusów jest całkiem sporo, tylko trzeba wiedzieć jak z nich korzystać, żeby zyskać, nie stracić, prawda? 😉
Zdecydowanie książka to dla mnie najlepsze rozwiązanie. Pięknie napisałaś o tym wciąganiu w jej świat. Nie mogę się doczekać wieczornej lektury. 🙂
Ja dzisiaj wyjeżdżam na Kaszuby i uśmiecham się do siebie jak pomyślę, że będę mogła usiąść gdzieś nad jeziorem, na łące albo na plaży i poczytać to co przygotowałam sobie na wyjazd. Totalne oderwanie.