15 lip Syndrom posiadania, czyli dlaczego inni mają lepiej ode mnie
„Rób to co możesz, tym, co posiadasz, i tam, gdzie jesteś”
Theodore Roosevelt
Możliwe, że już kiedyś wykorzystałam ten cytat u siebie, ale wraca do mnie ilekroć zdystansuję się do życia.
Właśnie wróciłam z kilkudniowego pobytu na wsi, gdzie trochę pracowałam i jednocześnie trochę od pracy odpoczywałam. Zafundowałam sobie też jeden dzień offline i spędziłam go w otoczeniu przyrody i towarzystwie najbliższych mi osób. Po raz kolejny przekonałam się, że do szczęścia nie potrzebuję rzeczy, które są poza moim zasięgiem. Wystarczy na kilka godzin zmienić otoczenie, oderwać się od obowiązków, zanurzyć głowę w beztrosce, a przede wszystkim pozbyć się stresującego poczucia, że mamy tak wiele jeszcze do zrobienia i tak bardzo mało na to czasu.
Cudownie jest przez moment bezkarnie gapić się w chmury, stąpać boso po polu zachwycając się ułożonymi równiutko snopkami, pstrykać zdjęcia pszczołom w lawendzie i ponad wszystko wsłuchiwać się w ciszę przerywaną jedynie odgłosami natury. W takich okolicznościach inaczej przebiega rozmowa z bliskimi, inaczej pachnie powietrze i smakuje obiad. Nie tylko wyostrzają się zmysły, ale też wycisza ciało i przebodźcowana głowa.
Takie chwile uświadamiają mi, że nie warto przejmować się rzeczami, na które nie mamy wpływu, że trzeba wyzbyć się myśli o tym, że robimy coś źle, kiedy tak naprawdę robimy najlepiej jak potrafimy, że mamy ograniczone moce przerobowe i że na to jak wygląda nasze życie mamy wpływ my, a nie inni.
Dlaczego inni mają lepiej ode mnie?
Przyznajcie się ile razy zadaliście sobie to pytanie i ile razy znaleźliście na nie odpowiedź w stylu: bo więcej pracują, bo są bardziej ambitni, bo mają bardzo mocno sprecyzowane cele i nie ustają w dążeniu do ich realizacji, bo się nie poddają, bo się nie boją, bo są przedsiębiorczy, bo nie marnują czasu, bo mają więcej szczęścia, bo mają więcej pieniędzy.
Ile razy przeszła przez Waszą głowę myśl, że może jesteście w czymś gorsi od nich?
W końcu ile razy pomyśleliście, żeby w ogóle od takich myśli się uwolnić?
No właśnie.
Stan na koncie nie zawsze oznacza spokojny byt, a zawodowe sukcesy nie zawsze idą w parze ze szczęśliwym życiem. Na innych patrzymy przeważnie przez pryzmat tego co widzimy na zewnątrz, ale bez wiedzy, co się za tym kryje.
Widzimy drogi samochód albo piękny apartament, ale nie wiemy, że wzięty na nie kredyt spędza komuś sen z powiek.
Podziwiamy piękną żonę, ale nie dopuszczamy scenariusza, że małżeństwo wisi na włosku.
Zazdrościmy biznesowej smykałki, ale nie bierzemy pod uwagę ogromu pracy, inwestycji i ryzyka podejmowanych decyzji.
Nie myślimy o tym, że czyjś uśmiech na twarzy jest zasłoną, za którą kryje się ogromny stres, obawy i brak wiary we własne możliwości.
Wolimy widzieć to co ładne, zamykamy oczy na to co zwyczajne.
Tymczasem całe bogactwo jest w człowieku, a nie na jego bankowym koncie.
Syndrom posiadania
Mam syndrom posiadania, ale nie dotyczy on finansowego aspektu, lecz tego co dzieje się w mojej głowie. Chcę więcej czuć, więcej widzieć, więcej doświadczać, uczyć się, rozwijać, cieszyć prostymi rzeczami. Chcę mieć czas na swoje pasje, dbać o równowagę w życiu i zachować wewnętrzny spokój. Inspirować się, ale nie porównywać, bo…
Inspirowanie się jest fajne. Porównywanie już nie
Bardzo trudno jest pozbyć się nawyku porównywania się, bo ilekroć interesujemy się czymś i patrzymy na działania innych chcąc uczyć się od nich, mimowolnie próbujemy iść ich drogą. Ulegamy też stereotypom i dajemy się wtłoczyć w schematy i ramki, które do nas nie pasują.
O porównywaniu się z innym piszę na blogu dość często, bo sama przeszłam długą drogę.
Dziś nie stresuje mnie fakt, że pewne rzeczy robię wolniej albo inaczej. Świadomość tego gdzie jestem pozwala mi rozwijać się dalej, wewnętrzne blokady zastąpiłam otwartością i elastycznością, uczucie wstydu działaniem, z porażek wyciągam wnioski, a do pracy motywuje mnie każde drobne, ale dobrze wykonane zadanie.
Moje sposoby na złapanie dystansu do życia
Każdy ma swoje sposoby na walkę z własnymi demonami i nawykami z przeszłości. Niektóre zawodzą, niektóre ewoluują. Chętnie podzielę się z Wami tym co sprawia, że coraz częściej łapię dystans do otaczającego mnie świata. Oto kilka najważniejszych:
Jeśli czuję się zmęczona lub wypalona uciekam na krótszy lub dłuższy wypoczynek.
Już sama zmiana otoczenia sprawia, że łapię dystans i wracam z oczyszczoną głową.
Nie buduję poczucia własnej wartości w oparciu o to co zobaczę u innych.
Porównywanie się z innymi to prosta droga do autodestrukcji. Warto to sobie uzmysłowić zanim uświadomi nam to psycholog. Kilka wskazówek znajdziecie tutaj -> KLIK.
Pozwalam sobie na pójście własną drogą, wymyślam nowe rozwiązania i staram się być otwarta na to co przyniesie dzień.
Nie zawsze wszystko co robimy spodoba się naszym bliskim, ale najgorsza rzecz jaką możemy sobie zrobić to pozwolić innym decydować o naszym życiu. Garść inspiracji tutaj -> KLIK.
Pozbyłam się myślenia, że jeśli nie będę na bieżąco w tym co dzieje się na świecie, w sieci, u znajomych, ominie mnie coś istotnego.
Etap FOMO mam już za sobą. Być może potrzebowałam do tego dojrzeć, ale dziś cyfrową demencję zastępuję cyfrowym detoksem, a stres informacyjny wylogowaniem się od czasu do czasu do życia -> KLIK.
Szanuję swoje potrzeby, ale zwracam też uwagę na potrzeby bliskich.
Świadome życie to nie tylko znajomość swoich potrzeb, ale też ich zaspakajanie. Jeśli potrzebujecie motywacji, zajrzyjcie do tego artykułu -> KLIK.
Zupełnie pozbyłam się podejścia: co inni o mnie pomyślą.
Bo jakie to ma znaczenie w kontekście tego czego chcę ja?
Odstawiłam na tor boczny ludzi, którzy mnie męczą lub demotywują.
Niektórzy nawet tego nie zauważyli. O energetycznych wampirach pisałam tutaj -> KLIK.
Skupiam się na tym na czym naprawdę mi zależy i co jestem w stanie zrobić tu i teraz.
Jak to mówią: równowaga głupcze. Warto też pamiętać o tym, że czasami mniej znaczy więcej -> KLIK.
Jestem sobą.
Nie udaję kogoś kim nie jestem, nie gram ani przed sobą ani przed innymi. Nie wszyscy muszą zgadzać się z moim zdaniem. Nie wszystkim musi podobać się to co robię. W końcu, nie wszyscy muszą mnie lubić.
Nie oszukuję siebie i nie dorabiam żadnych teorii do swojego życia.
Jestem realistką. Staram się jednak nie dołować siebie, a tym bardziej nie wymyślać niczego co może podburzać moja wiarę w siebie.
Wykorzystuję swoje mocne strony, nad słabymi pracuję.
Warto mieć do siebie zaufanie i uwierzyć w swoje możliwości. Tego można się nauczyć -> KLIK.
Staram się nie marnować czasu.
Mam go wystarczająco mało, żeby go jeszcze marnować, choć organizacyjnie bywało różnie -> KLIK.
Cieszą mnie drobiazgi i proste rzeczy.
Życie w uważności wzmocniło wartości, którymi kieruję się w życiu, a czego mnie nauczyło przeczytacie tutaj -> KLIK.
Nigdy nie zakładam, że inni mają lepiej ode mnie.
Nie robię tego, bo nie mam pełnego obrazu, a to co widać na zewnątrz nie zawsze idzie w parze z tym co dzieje się poza główną sceną.
Rób to co możesz bez oglądania się na innych i przejmowania się ich opinią.
Tym, co posiadasz i bez ograniczania się tym czego nie masz.
I tam, gdzie jesteś w danym momencie życia. Nie masz wpływu na przeszłość, ale możesz kształtować teraźniejszość i wpływać na przyszłość.
Zgodzicie się ze mną?
* * *
Jeśli spodobał Wam się ten artykuł i uważacie, że może komuś się przydać, będę wdzięczna za jego udostępnienie. Zapraszam też do polubienia strony na Facebooku i Instagramie.
Pomocny artykuł, na pewno czegoś takiego poszukiwałam od dawna. Niby wszystko w porządku ale walczę z niską samooceną, ciągle uważam, że ktoś jest lepszy i że on na coś bardziej zasługuje niż ja… Nawet w kolejce do lekarza uważam że ta osoba mogłaby stać przede mną… Ciężkie to jest. Pomaga mi wtedy myśl: w czym ta osoba jest lepsza ode mnie? W czym jest taka „nadzwyczajna”??? I choć nie chcę poznawać odpowiedzi na te pytania w tym momencie moja samoocena magicznie wzrasta i czuje się jakbym jechała windą do góry. Nie jest to krzywdzące dla innych bo to się dzieje… Czytaj więcej »
Moja Droga, w swojej odpowiedzi na Twój komentarz mogłabym poruszyć wiele wątków, ale polecę Ci jednak swoją debiutancką książkę, którą dostaniesz w dobrych księgarniach w całym kraju i w internecie. „Esencjalistka” da Ci mnóstwo wskazówek i mam nadzieję odważy do zmiany albo wielu zmian, ale małymi kroczkami. Szczerze Ci tego od serca życzę. Link do książki znajdziesz tutaj -> http://pascal.pl/esencjalistka,18,7503.html#
świetny wpis. Daje do myślenia!
Wg mnie bardzo dużo osób jest bardzo szczęśliwych. Nie trzeba sobie dorabiać teorii że czegoś o ich życiu nie wiemy a jest w rzeczywistości ciężkie bo żona ich zdradza. Trudno się z tym pogodzić ale część osób ma cudowne, piękne dni a część trudne, ciężkie. I to często a nawet zwykle nie zależy od tych osób, tylko od tego gdzie się urodzili i co dostali. Już dawno między innymi z tych powodów ludzi wymyślili bajkę o życiu po śmierci żeby nadać temu sens.
Nie jest łatwo kiedy Ty walczyłeś na studiach i pracujesz za 2000 zł do ręki, a Twoja kuzynka nie robiła nic i po znajomościach dostała pracę za 6000 zł w której też nie robi nic, tylko gra w pasjansa całymi dniami (i sama się do tego przyznaje). Wszyscy mają mnie za frajera bo mi się chciało uczyć a teraz nie mam nawet na rachunki.
Przykro to czytać, choć wiemy, że nie zawsze wszystko wychodzi po naszej myśli, ale to co możemy spróbować zrobić, to zmienić bieg swojego losu. Czasem to bardzo trudne, wymaga czasu, pokory, naszej dodatkowej pracy, ale wierzę, że jest możliwe.
Czasami jest też tak, że to co postrzegamy u innych jako lepsze, w gruncie rzeczy lepszym być nie musi, bo nie widzimy innych problemów danej osoby. To że sprawia wrażenie ustasyfakcjonowanej czy szczęśliwej nie musi oznaczać, że tak rzeczywiście jest.
Trzymam kciuki za wiarę w siebie i skupienie się na sobie. To bardzo pomaga.
Nigdy nie zazdrościłam, sukcesy innych mnie ogromnie cieszą i często odbieram to jako motywację do zmian u siebie. Gorzej jeśli jest się perfekcjinistą, a małe kroki nie zawsze cieszą i satysfakcjonują, wtedy motywacja spada, bo stery przejmuje głupia zasada „wszystko od razu albo nic”.
Twoje sposoby na złapanie dystansu są takim złotym środkiem. Niektorzy potrzebują jeszcze duuuużo czasu, by osiągnąć taki stan ducha, który pozwoli na życie w zgodzie z samym sobą.
Dałaś kolejnego motywacyjnego „kopa”.
Uściski!
Dziękuję serdecznie Julia. Po prostu dzielę się tym co sprawdza się u mnie, bo od wielu już lat wyznaję wartości, które przemycam w poszczególnych punktach. Życie w zgodzie ze sobą to według mnie podstawa, ale niektórzy muszą do tego dojrzeć. Czy moje wskazówki sprawdzą się u innych nie wiem, ale wierzę, że część osób może z nich skorzystać lub przynajmniej zainspirować się co może zmienić u siebie, żeby było lepiej.
Serdecznie Cię pozdrawiam.
Od inspirowania się do porównywania niestety bardzo krótka droga.
Okazuje się, że tak.
Nie ma co się porównywać. Kieruję się zasadą, że nie ma najlepszego. Są tylko lepsi i jedni z najlepszych 🙂
Po prostu nie warto się porównywać. Zgadzam się z Tobą 🙂
Ten tekst Olu jest mi bardzo bliski. Podzielę się owszem bo warto w tym świecie na maxa zatrzymać się nad sobą.
Cieszę się Aniu. Zawsze cieszę się, kiedy sprawiam, że ktoś na chwilę się zatrzymuje. Na szczęście dostrzegam, że ludzi, którzy zaczynają doceniać siebie i swoje życie jest coraz więcej. Zwrócenie uwagi na siebie, otwiera też nam oczy na to co dzieje się wokół nas, a nie zawsze dzieje się dobrze.
Ściskam poniedziałkowo.