08 cze Reebok Fitness Camp – mocna niedziela
Tej niedzieli była moc! Kolejne świetne, pełne wyzwań, walki i pozytywnej energii wydarzenie za mną – Reebok Fitness Camp. Zapisałam się na nie kilkanaście tygodni temu i nie wzięłam pod uwagę, że będzie to długi weekend. Początkowo byłam więc zła na siebie, że skróciłam zabawę całej rodzinie i musieliśmy wrócić o dzień wcześniej do domu, ale w chwili kiedy przekroczyłam progi Toru Wyścigów Konnych Służewiec w Warszawie i zobaczyłam co mnie czeka, cała złość mi przeszła.
Reebok Fitness Camp 2015 to impreza dedykowana wszystkim entuzjastom fitnessu – zarówno kobietom jak i mężczyznom. Profesjonalnie zorganizowana, barwna, żywiołowa, pełna intensywnych i różnorodnych treningów, wśród których każdy mógł znaleźć coś dla siebie. Impreza trwała cały dzień, treningi podzielone były na 5 stref, zarówno na świeżym powietrzu, jak i w specjalnie przygotowanych namiotach, wcześniej można było opracować swój własny plan treningowy na ten dzień.
I tak do wyboru było ok. 20 treningów o niskiej, średniej i wysokiej intensywności wyzwalających siłę, energię, przebojowość, wyczucie rytmu, zwinność i szybkość – cardio, siłowe, wytrzymałościowe, taneczne, plyometryczne, interwałowe, aerobowe, z elementami sztuk walki, ogólnorozwojowe i dla zrównoważenia treningi łączące jogę, tai chi i pilates. Dynamiczna muzyka, kombinacja ruchów, atmosfera tworzona przez ludzi i doskonała zabawa angażująca nie tylko ciało, ale i głowę spowodowały, że wszyscy dawali z siebie 200% pomimo trudnych warunków pogodowych w postaci palącego słońca i bardzo wysokiej temperatury.
Zajęcia prowadzili międzynarodowi trenerzy wraz z trenerami Reebok, pełni charyzmy, z poczuciem rytmu i przyjaznymi układami choreograficznymi, zagrzewali do walki w upale jaki nam towarzyszył przez te kilka godzin wysiłku.
I znowu oderwałam się od ziemi, spróbowałam nowych rzeczy, poznałam nowych ludzi i przetestowałam swoje możliwości. Jak to ktoś dobrze ujął: „Było fantastycznie. Na śniadanie Bodycombat, na lunch Crossfit, na obiad more than Stretch, a na deser Spartaaaaa (Spartan Race)”. Ja w gratisie lekko przysmażyłam skórę (pomimo ochronnych kremów) i wróciłam do domu naprawdę zmęczona, ale jak wiecie uwielbiam taki wysiłek i walkę z samą sobą 🙂
Poniżej fotorelacja. Zobaczcie jak było.
Genialnie napisane cieszę się, że udało mi się trafić na tak dobrze opracowany serwis.