26 lis Dlaczego Black Friday nie jest dla mnie?
Wyobrażacie sobie, że można zapomnieć o Black Friday? Pomyślicie, że można o ile nie zagląda się do internetu, bo wczoraj został on całkowicie zdominowany przez hasztag #blackfriday. Otóż można korzystać z sieci i z sukcesem przefiltrować informacje, których się szuka. W odcedzaniu tego czego nie chcę widzieć albo wiedzieć od tego czego potrzebuję jestem całkiem niezła. Szczególnie, kiedy moje myśli krążą wokół zupełnie innych tematów. I tak oto, nieświadoma czyhających na mnie zagrożeń, radośnie, aczkolwiek w biegu, rozpoczęłam swój dzień. Od rana miałam napięty harmonogram i moim jedynym pragnieniem było zdążyć wyszykować i odstawić jedną córkę do przedszkola, drugą do szkoły i dojechać na spotkanie do Warszawy. A wszystko na czas.
W ten oto sposób znalazłam się w samym środku paszczy lwa – Mordorze na Domaniewskiej*. W sumie to lubię to miejsce, bo przypomina mi fajne czasy, które spędziłam w korporacji, choć w zupełnie innym punkcie na mapie Warszawy. Mordor ma też miłego sąsiada, którym jest Galeria Mokotów, gdzie mam swoje ulubione sklepy. Niewiele myśląc, wciąż jeszcze nabuzowana emocjami po spotkaniu, kilka minut później znalazłam się w podziemiach galerii. I tu przeżyłam pierwszy szok. W ramach codziennego update-u dzwonię do Mamy:
– Mamo, która jest godzina?
– Dwunasta.
– Dlaczego ludzie o tej godzinie nie są w pracy?
– Bo to jest Black Friday.
Kurtyna.
7 powodów, dla których nie znoszę takich dni jak Black Friday:
1. KORKI NA ULICACH, KORKI NA PARKINGACH, KORKI WSZĘDZIE
Jadę na spotkanie, stresik jest, normalka, dopiero co zakończyłam bieganinę wokół dzieci, więc wyrównuję oddech, słucham kojącej muzyki. Mgła jakby nieco zbyt gęsta i jest jej jakoś dużo, coraz więcej, a z niej wyłaniają się samochody, jeden za drugim, obok siebie, są wszędzie. I tak już do końca dnia. To miasto jest kompletnie zakorkowane, a ja już się nastałam w korkach, kiedy przez lata dojeżdżałam do pracy. Wystarczy. Teraz, kiedy wybieram się do miasta, staram się planować wyjazdy poza godzinami szczytu i kiedy galerie są prawie puste.
Tłumnie jest też pod Mordorem, ale to akurat „urok” tego miejsca i na parkingu galerii. Zero wolnych miejsc.
2. TŁUMY LUDZI I TO CO MAJĄ W OCZACH
To, że na wyprzedażach są tłumy ludzi nikogo nie dziwi, ale ten obłęd, który mają w oczach nie jest już normalny. Czy zakupów, nawet na wyprzedaży, nie można robić spokojnie przemierzając sklep po sklepie zamiast biegać po nich trącając się wzajemnie i chwytając szmatki na zasadzie kto pierwszy ten lepszy?
Nie znoszę tłumów w sklepach, dlatego m.in. nie robię zakupów świątecznych na ostatnią chwilę i omijam „wielkie” okazje takie jak Black Friday. Jeśli mogę, wybieram dni i okazje, kiedy tłumy mają inne rzeczy na głowie.
3. BAŁAGAN NA SKLEPOWYCH PÓŁKACH
To jest coś co mnie totalnie zniechęca do zakupów. Nie potrafię niczego znaleźć w bałaganie, a przy wyprzedażowych okazjach ludzie robią niesamowity bajzel na wieszakach, w koszach i na sklepowych półkach. W domu też się tak zachowują?
Teraz już wiecie, że nie chodzę po second handach, bo nie umiem w nich nic znaleźć. Brakuje mi cierpliwości do wyszukiwania perełek, no i wyręcza mnie w tym moja Mama, która jest mistrzynią, jeśli chodzi o znalezienie markowych lub po prostu super ciuchów za bezcen. Ten gen gdzieś zgubił u mnie drogę.
4. MSPANC
Niechciane, nieplanowane, nieprzemyślane, niepotrzebne, nietrafione – jednym słowem MSPANC – mogłam się powstrzymać, ale nie chciałam. Tak skategoryzowałabym podszyte ekscytacją zakupy na jednodniowej wyprzedaży. Owszem, ich urok polega na spontanicznym znalezieniu fajnych rzeczy za nieco niższą cenę, ale statystyki mówią, że zwykle kupujemy to czego nie zamierzaliśmy lub nie potrzebowaliśmy kupić, bo górę znowu wzięło MSPANC. Ja też dzisiaj widziałam parę rzeczy, które skupiły mój wzrok na dłużej niż 4 sekundy, ale śpieszyłam się, nie miałam czasu ich przymierzyć, więc powstrzymałam się od zakupów. Mogę je przecież zrobić na spokojnie. W rytmie slow.
5. PSEUDOZNIŻKI
No i tu zmierzamy do sedna sprawy. 20% off. Naprawdę? Ja wiem, że do Stanów, Kanady czy Wielkiej Brytanii nam daleko i każda zaoszczędzona złotówka jest warta grzechu, ale robienie zakupów tylko dlatego, że jest wielki i w dodatku tylko przez 1 dzień w roku Black Friday, nie jest wystarczającym powodem, żeby uszczuplać zawartość portfela w stopniu, w którym normalnie byśmy tego nie zrobili. Wyprzedaże w styczniu sięgają 80% i dotyczą całego asortymentu, a nie tylko wybranych rzeczy, dlatego od kilku lat preferuję zakupy właśnie wtedy.
Skoro już jednak znalazłam się w galerii handlowej w Black Friday wpadłam na chwilę do sklepu AGD – tu słabo ze zniżkami, z bielizną – również cienizna, butami – też nie to. Z galerii wyniosłam więc jedynie 2 czasopisma, które czytuję regularnie, 3 książki oraz 3 zestawy sushi z ulubionej restauracji. Co by się rodzina najadła. Bez zniżki.
6. MONOTONIA NIE TYLKO W SIECI
Zauważyłam, że jeśli czegoś jest w nadmiarze, mój wzrok i mózg zaczynają to instynktownie pomijać przerabiając to na monotonny obraz, który z definicji mnie męczy i nuży. Prawdopodobnie dlatego z rana, kiedy spojrzałam w internet, owszem, #blackfriday rzucił mi się w oczy i to wielokrotnie, ale bardzo szybko wyrzuciłam ze świadomości to co mogłabym z tym fantem zrobić. Dopiero kiedy dotarłam do domu, zdałam sobie sprawę jak bardzo sieć została opanowana przez tę wyprzedaż, która bardziej jest w naszym kraju modą i zmasowanym atakiem na naszą psychikę niż przyjemnością.
Na szczęście znaleźli się tacy, którzy ogłosili swoją przestrzeń wolną od Black Friday i z wielu komentarzy widzę, że szaleństwo wyprzedaży nie objęło wszystkich swoimi mackami. Jest nadzieja w narodzie 😉
7. NA PRZEKÓR WSZYSTKIEMU
Już kiedyś o tym pisałam, że mam przekorną naturę i jeśli widzę, że jakieś zjawisko dotyka mas, ustawiam się w kontrze albo idę w zupełnie przeciwnym kierunku. Mam tak od dzieciństwa i trudno jest mi się tej przypadłości pozbyć. No trudno 😉
Nie gniewajcie się na mnie i nie miejcie mi za złe, że tak psioczę na Black Friday, ale mnie ten dzień po prostu nie rusza. Być może są wśród Was tacy, którzy czekają na ten dzień z gotową listą potrzebnych zakupów lub znajdują przyjemność w buszowaniu po sklepowych półkach, dlatego napiszcie jak jest u Was. Czy Black Friday Was pochłonął czy spędziliście ten dzień raczej z dala od sklepów? A może zupełnie przypadkiem upolowaliście coś fajnego? Wszak można tę wyprzedaż potraktować jako dobrą okazję do świadomego zakupu wyczekiwanych rzeczy i uniknięcia w ten sposób jeszcze większej, przedświątecznej gorączki?
*Mordor na Domaniewskiej – skupisko nowoczesnych biurowców, w których siedziby mają mniejsze oraz większe korporacje i mieszczące się na warszawskim Mokotowie. Jeśli chcesz poczytać z przymrużeniem oka o życiu w korporacji zajrzyj na stronę http://www.mordor.pl/ lub https://web.facebook.com/MordorNaDomaniewskiej/.
♥ ♥ ♥
Jeśli spodobał Ci się ten wpis lub uważasz, że może zainteresować innych, będzie mi miło, jeśli go udostępnisz. Dziękuję, że jesteś i wspierasz.
Jeśli chcesz być również na bieżąco z kolejnymi artykułami na blogu i tym co udostępniam na kanałach społecznościowych, polub Esencję na Facebooku, zajrzyj na Instagram (jestem też codziennie na Instagram Stories) i odwiedź Twittera.
Według mnie ten dzień jest warty zakupów. Można na prawdę znaleźć świetne rzeczy modowe za grosze. Oczywiście fakt tłumu ludzi w sklepach mnie przeraża, jednak zawsze staram się skorzystać z jakiejś promocji na ubrania.
Bardzo możliwe, że coś można dla siebie wynaleźć, natomiast najczęściej widzę pseudozniżki – celowe psychologiczne zagranie, czyli nadanie wyższej ceny produktowi, a potem obniżenie jej na ten jeden dzień do jej pierwotnej ceny. Przedstawia to mnóstwo grafik w sieci. Żałuję, że nie mogę wkleić tutaj jednej z nich. Wrzuciłam ją tamtego dnia na swój fanpage.
Dołączam do grona ignorantów i w najlepsze gotuję rosół z kaczki 🙂
Tak trzymać!
Mnie Black Friday nie rusza, bo rabat 20-30% to tyle co nic… Zwłaszcza, jeśli miałabym na siłę kupić coś, czego nie potrzebuję w danej chwili (bo na to, czego szukam to promocji nie ma)…
Ludzie jeszcze nie zrozumieli, że Black Friday w naszym kraju nie istnieje. Ja widziałam przeceny w sieci o… 3 i 7 złotych! Szał, nie?
Polski Black Friday jest tylko z nazwy. Pomijajac fakt, że ludzie tłumnie pędzą do sklepu, bo jest BF, to te zniżki najczęściej 20% nie różnią się niczym innym od tradycyjnych zniżek. Zaraz przed BF dostawałam takie meile i smsy z jakiegoś tam powodu, w BF dostałam taki sam rabat, a po BF już nawet następnego dnia kolejny. Nic szczególnego. BF to wielkie wyprzedaże. Wietrzenie półek, robienie miejsca na nowe produkty, któe maja wejść na święta. U nas to tylko kolejna pseudopromocja, dlatego u mnie obyło się bez zachwytów. Udało mi się kupić taniej jedną rzecz, którą chciałam sobie i tak… Czytaj więcej »
Black Friday to po prostu kolejny przykład zachłanności sprzedawców, którzy wzorując się na zachodnim pierwowzorze zapomnieli o najważniejszym. O przecenach. Faktycznie 20 czy 30% to mega słabo w porównaniu z min.70% na zachodzie. Ale cóż, my tu mamy swoje, słowiańskie podwórko, na którym sprzedawcy myślą, że wystarczy etykietka Black Fiday 🙁
Dla mnie black friday był okazją do wypisania się z kilku newsletterów 😉 Całość kojarzy mi się z kupowaniem dla samego kupowania, więc zignorowałam, chociaż było trudno, bo „promocje” wyskakiwały z lodówki.
Chyba jestem ignorantką zakupową, bo o black friday przypomniał mi FB. Zajrzałam, które sklepy mają ciekawą wyprzedaż i okazało się, że płaszcz na który poluje od 2 lat jest przeceniony o 40%. Uznałam, że przemyślę do wieczora, czy go kupię – to i tak spora cena była – i wieczorem poszłam spać bo zapomniałam. Taka to ze mnie zakupoholiczka;) Dla mnie nie tylko nie jest black friday, ale wszystkie wyprzedaże zimowe, jesienne, chandrowe i nie wiadomo jeszcze jakie. Mam listę rzeczy, które chcę bądź muszę kupić i jej się trzymam. Ostatnio będąc na spacerze wpadłam na szalony pomysł kupienia spontanicznie… Czytaj więcej »
Phi, na mnie nie wywarł żadnego wrażenia ten Black Friday 😀 nie to nawet że robię na przekór czy coś, po prostu nie budzi we mnie większych emocji 🙂
Nie znoszę tłumów, więc black friday jest imprezą nie dla mnie. No, chyba, że chcę odpokutować za jakieś grzechy 🙂
Wpadłam do Galmoka i….zwiałam. No dobra, zwiałam bo nie było miejsc w moim ulubionym rejonie parkingu. w zasadzie wcale nie było wolnych miejsc. Dopiero wtedy dotarło do mnie, że to #blackfriday :O
Chociaż zdarza(ło) mi się korzystać z wyprzedaży i superofert, to bardziej cenię swój czas. Szkoda mi go marnować w kolejkach dla promocji 1+1!
Mam podobny problem z second-handami jak Ty. Ja tam nigdy nic w tej kotłowaninie nie umiem znaleźć. Nigdy przenigdy żadna perełka nie wpadła mi w oko 🙁
Ja o Black Friday nie zapomniałam, bo byłoby to bardzo trudne, zważywszy na ilość informacji i ofert, które zewsząd nas zasypywały. Nie była to jednak dla mnie okazja do robienia zakupów, a nawet udało mi się uniknąć całego zamieszania, ponieważ ze względu na chorobę Melushki, nie wychodziłyśmy z domu. Poza tym, nie lubię wszelkich wyprzedaży, superokazji i zniżek w sklepach stacjonarnych, bo robienie zakupów w tłumach to dla mnie tragedia. Męczy mnie to gorzej, niż przebiegnięcie maratonu.
ja nie zapomniałam. nie nie wiedziałam. musiałam sprawdzić dopiero w internecie, że ten cały black friday nie ma nic wspólnego z czarnym protestem. nie jestem maniaczką zakupów. mam wszystko, czego mi trzeba.
Popieram…mam podobne odczucia, dlatego z tego typu ofertami zapoznaję się online…Podobne mam podejście do wyprzedaży po świętach…tu też wolę zrobić zakupy przez internet, nie znoszę tego bałaganu, histerii w sklepach na zasadzie kto pierwszy to lepszy i mega kolejek przed przymierzalnią. Nie wiem czemu, ale definitywnie mnie to odstrasza
Dla mnie blackfriday jest dodatkowo smutny ze względów ekologicznych, bo w szale zakupowym kupimy dużo niepotrzebnych śmieci. Inna kwestia jest taka, że jeżeli jesteśmy w stanie upolować bluzkę za 5 zł, to boję się pomyśleć ile zarobiła na tym osoba, która ją szyła… sprowadziłam w tym roku black friday do kotletów z czarnej fasoli :]
Ja jestem nudny jak flaki z olejem i też nie ogarniam tego fenomenu „Black Friday”. No dobra; wyprzedaż zawsze jest jakąś tam okazją, ale nie zawsze trzeba z niej skorzystać. Czasami to jest tylko chwyt marketingowy i to wszystko w tym kierunku idzie. Jak media ogłoszą Black Friday w środę, to ludzie nawet nie spojrzą na kalendarz i będzie to samo 🙂
Mnie też ten dzień zmęczył. Moja skrzynka pocztowa aż się przegrzała od tych wszystkich spamowych promocji.
w pełni się z Tobą zgadzam ,też nie lubię takich „okazji”
A mi się wydaje, że najważniejsze to podejść do wszelkich wyprzedaży z głową. Ja najczęściej planuję swoje zakupy z wyprzedzeniem – wiem, że przydałoby się coś kupić i po prostu czekam na wyprzedaże. Wcale się tego nie wstydzę, bo uważam, że pierwotna cena towaru w centrach handlowych to jakaś kpina. Tylko właśnie cała różnica polega na tym, że nie rzuciłam się na wszystko, tylko poszłam kupić to, czego potrzebowałam, bo przeglądając pocztę znalazłam informację o tym, że w ten weekend F&F miało obniżkę 30%.
Naprawdę nie rozumiem tego całego szału. Kiedyś nie mieliśmy Black Friday i było dobrze. Ja tylko czasami obserwuję wiadomości o kolejkach i o tym jak się ludzie zabijali o telewizor i śmiać mi się z tego wszystkiego chce 🙂
Dla Black Friday w Polsce nie warto się zabijać, w wielu miejscach obniżki są prawie żadne.
Zgadzam się z Tobą!
Prawdziwy zapach książki kojarzy mi sie z taka stara, zakurzona książką. W nowych egzemplarzach uwielbiam zapach farby drukarskiej?
Mam tak od dzieciństwa i bardzo muszę się kontrolować w księgarniach, bo nadal biorę książkę do ręki i pierwsze co robię, to otwieram ją na środku i zanurzam w niej twarz. Czasami widzę wtedy na twarzach ludzi dziwne miny :-p
ja wybrałam się na zakupy w black friday, chciałam kupić torebkę, ale nie zdążyłam, zamknęli mi sklep przed nosem 🙁 no trudno. ;p
Przed Tobą Cyber Monday 😉
Cóż jak sama wiesz juz ponad rok temu stwierdziłam ze w naszym kraju black friday to kpina. Ja nie kupuje w tym dniu bo nie mam parcia a obniżka 15% mnie śmieszy. W cyber monday odpalam kompa i robię zakupy w amerykańskich sklepach internetowych ze zniżka 80%. Potem tylko czekam 10 dni i cieszę sie jak dziecko na gwiazdkę ze zakupiłam perfumy 100 ml za uwaga 5$ Handlowcy w Polsce musza sie jeszcze wiele nauczyć.
ja o tym ze jest black friday dowiedzialem sie w pracy;) po zadnych sklepach nie jezdzilem, bo najzwyczajniej mi sie nie chcialo. nie nawidze tlumow. nie powiem, bo skorzystałem z tego dnia i kupiłem telefon, ale to przez neta:)
zupełnie się z Tobą zgadzam, ogólnie nie lubię robić zakupów, a czarny piątek omijam z daleka. ps. nazwa „czarny piątek” zdecydowanie kojarzy mi się raczej z jakąś katastrofą niż wyprzedażą..
mnie osobiście też nie rusza, w ogóle wszelkie wyprzedaże budzą we mnie podobne uczucia, bo jakoś nie jestem stworzona do przepychania się między ludźmi i wyrywania sobie rzeczy. 😉 poza tym w Polsce te obniżki są zawsze śmiesznie małe, więc nawet nie ryzykowałam wizyty w jakichkolwiek galeriach, bo mam wrażenie, że wtedy budzą się w ludziach najgorsze instynkty. a mój instynkt przetrwania mówi mi wtedy – „siedź w domu kobieto, po co Ci kolejne niepotrzebne rzeczy”. więc siedzę. 😉
pozdrawiam serdecznie.
Ja nie mogłam zapomnieć o Black Friday, bo dostałam kilkanaście smsów z przypomnieniem od sklepów, w których mam kartę lojalnościową. Nie rzuciłam sielę jednak w wir zakupów w CH – im jestem starsza, tym bardziej wkurzają mnie dzikie tłumy w sklepach. Ale na szczęście są sklepy internetowe i w kilk minut zrobiłam zakupy życia za mniej niz polowe regularnej ceny. Black Friday nie taki zły?
Najgorsza jest ta nazwa. Okropne, czy nie można by tego spolszczyć?
Ja odkąd zostałam mamą, chwalę każdego dnia piękny nasz świat i cywilizację za to że dały nam zakupy przez internet. Korki, kolejki i tłok na parkingach uważam za stracony czas, a przecież mogłabym w tym czasie stawiać zamki z kinetycznego pisku i popijać herbatę z cynamonem. A nie wnerwiona jak 150 spocona z tych nerwów jak prosię wydawać pieniądze. Ja się zaopatrzyłam na black friday ale bez szaleństw i obłędu w oczach i oczywiście przez internet. A tak jako ciekawostka: totalnie zraziłam się dogalerii handlowych rok temu, kiedy 3 tygonie przed Bozym Narodzeniem na parkingu, który liczy około 2000 miejsc,… Czytaj więcej »
Haha, mam to samo z moją mamą 🙂 Moja też ma jakiś dar do buszowania po wyprzedażach, a ja tylko przecieram oczy ze zdumienia, jak ona to robi i jakim cudem wychodzi z tego cało 😉
Na mnie też wczorajszy dzień nie zrobił większego wrażenia. Polowałam co prawda na markery, ołówki i takie tam, ale sklepy plastyczne mnie zawiodły i żaden z moich ulubionych nie zrobił promocji, więc obraziłam się na Black Friday i nic nie kupiłam 😉
Wczoraj oglądałem ciekawe nagranie jednego ze specjalistów od Emarketingu Dariusza Kowalskiego https://www.facebook.com/dariusz.kowalski70/videos/607577249429285/ – link Mówi on o tym jakie krzywdy wyrządzić można własnemu biznesowi obniżając cenę produktu właśnie w czarny piątek. Tak samo mówi o masowych zakupach, które sprawiają iż przez resztę roku wielu z nas nie pojawia się już w tych sklepach „bo ma na zapas” a co za tym idzie, uszczerbku może doznać również gospodarka. Moim zdaniem to tylko komercyjny dzień, który pozwala na masowy spam na skrzynce pocztowej oraz mający na celu przyciągnąć klienta. Mnie też nie rusza taki dzień a co więcej, nie przepadam za masówkami… Czytaj więcej »
Absolutnie zgadzam się z Tobą! Ja też mam wrażenie, że ludzie z roku na rok coraz bardziej głupieją… Myślę, że gdyby zorganizować akcję pod hasłem… „Uwaga wyjątkowa zniżka dla odważnych, którzy przyniosą półfuntowe młotki i zdzielą się publicznie w głowę”… paru chętnych od razu by się znalazło… 🙁