
06 lis Moja nowa lista marzeń
Marzenia się nie spełniają.
Marzenia się spełnia!
A ja rozsmakowałam się w ich realizacji, bo zrozumiałam, że od gadania i gdybania nic się nie zadzieje. Natomiast to ile włożę pracy i wysiłku, żeby spełnić swoje marzenie, ma ogromny wpływ na wszystkie sfery mojego życia, tak prywatne, jak i zawodowe.
Kilkanaście ostatnich miesięcy pokazało mi, że to co jest poza moim zasięgiem dzisiaj (czasowym, finansowym czy jakimkolwiek innym), jutro może się zmienić. I tej wersji się trzymam.
Od nowego roku ruszam z drugą edycją wyzwania #mójpierwszyraz. Gdyby ktoś nie wiedział na czym ono polega, podsumowanie pierwszej edycji jest tutaj -> „Śmietanka spijana z codzienności. Podsumowanie wyzwania #mójpierwszyraz”.
Nie robię tego dlatego, że mam zbyt dużo wolnego czasu, ale dlatego, że za każdym wyzwaniem jakie sobie wymyślę, niezależnie od tego jakiego jest kalibru, stoi wola życia, chęć przeżycia czegoś ekscytującego, nauczenia się, poznania i sprawdzenia siebie w nowych sytuacjach, pokonania własnych słabości, ale też rozwinięcia mocnych stron. Dla mnie to niezwykle ważne w kontekście rozwoju osobistego i dbania o kondycję psychiczną.
Lista moich pomysłów póki co zamyka się w 26 punktach, mniejszych lub większych, łatwiejszych czy trudniejszych wyzwaniach, a ja potrzebuję ich „tylko” 12 – zgodnie z założeniem wyzwania – po jednym w każdym miesiącu, które po zrealizowaniu opiszę na blogu dzieląc się z Wami swoimi spostrzeżeniami.
Abstrahując jednak od listy, ilość rzeczy, które robię w skali roku po raz pierwszy w życiu jest cała masa. To tylko kwestia uświadomienia sobie, że tak naprawdę uczę się każdego dnia.
Mam wielką ochotę zdradzić Wam już dzisiaj kilka rzeczy, do których spróbuję podejść, ale wtedy zepsułabym niespodziankę i dlatego poniżej tylko kilka punktów, które są całkiem realne (to ważne, żeby nasze marzenia nie były zbyt odrealnione) i które wiem, że mogą całkiem sporo zmienić w moim życiu. Dziś prywatna lista moich marzeń.
Moja nowa lista marzeń
Powrót do Azji
Po wyjeździe do Kambodży obiecałam sobie, że przynajmniej raz w roku pojadę na jakąś daleką wyprawę z plecakiem. To już wiecie. Postawiłam na Azję, ale nie ograniczałam się do niej. Udało się. To też już wiecie. W lutym lecę do Wietnamu, a swoje marzenie realizuję w formule, o której jeszcze dwa miesiące temu nawet nie śniłam. Lecę Z Wami! Wszystko jest zapisane tutaj, tutaj i tutaj.
To będzie mój pierwszy raz pod wieloma względami, a najważniejsze opiszę po powrocie z Azji.
Wyprawa kamperem do Skandynawii
O tym, że pokochałam karawaning też już wiecie (-> cykl na blogu o podróżowaniu kamperem), ale zamiast popularnych południowych kierunków, marzy mi się przejechanie kamperem przez kraje skandynawskie. Odkrywanie Skandynawii, wyprawa przez równiny Finlandii, Szwecji czy Danii, a przede wszystkim zachwycenie się cudami natury i zapierającymi dech w piersiach krajobrazami Norwegii to moje marzenie i postrzegam je jako całkiem możliwe do spełnienia.
Przy tej okazji mam jeszcze jedno marzenie-wyzwanie, ale pozostawię je dla siebie, żeby nie zdradzać teraz wszystkiego.
Motocyklem przed siebie
Cóż, czas oznajmić to światu, bo skrywane w czterech ścianach marzenie jak do tej pory nie dało efektu w postaci jego zrealizowania, więc w myśl powiedzenia, że „Słowa wypowiedziane głośno stają się rzeczywistością”, niniejszym oznajmiam, że motocykl, jazda motocyklem, wyprawa motocyklem jest moim marzeniem od wielu lat (moja mama ma prawo jazdy na motocykl) i od teraz zaczynam gromadzić z tyłu głowy pomysły jak do tego doprowadzić.
A może na początek wystarczy po prostu tor wyścigowy?
Wyprawa rowerem na wyspę Bornholm
W tym roku spełniłam swoje marzenie o wyprawach rowerem wzdłuż jeziora Garda we Włoszech.
Jedna z dwóch aktywności sportowych w tym artykule, poza tymi, które są na tzw. tajnej póki co liście, to wyprawa rowerem na duńską wyspę Bornholm słynącą z licznych tras rowerowych. Nie musi być długa, ale ma być intensywna i w fajnym gronie.
Lubię się zmęczyć, lubię jazdę rowerem i lubię dobre towarzystwo ze sportowym zacięciem. Wprawdzie fitness campy, na które regularnie jeżdżę od lat zaspakajają moje potrzeby oderwania się od ziemi, ale na typowej wyprawie rowerowej nigdy nie byłam, a do Bornholm robiłam już raz przymiarkę, więc.. 3…2…1…. Marzenie nr… Czas start.
Czas na jogę
Joga. Ileż to lat i zaprzyjaźnionych trenerów próbowało ją we mnie zaszczepić. Ja jednak zawsze wybierałam deep work, aeroboxing, tabatę. Joga mnie nużyła i choć robiłam kilkanaście podejść, nigdy nie chwyciła za serce… aż do teraz.
Generalnie założenia tej formy aktywności bardzo do mnie przemawiają już od dawna, ale najwyraźniej dopiero teraz do nich dojrzałam. Od miesiąca chodzę na jogę i uczę się jej poszczególnych pozycji, technik koncentracji, oddychania, wsłuchiwania się we własne ciało. Nie jest to dla mnie łatwe zadanie, bo moje energetyczne zasoby wołają o ich wykorzystanie, a nie tłumienie. Czuję jednak, że nadszedł właściwy czas na opanowanie sztuki wyciszenia. I najważniejsze, że już do niczego się nie zmuszam. Uczę się pilnie i cierpliwie czekam na pierwsze dobre efekty.
Marzy mi się też jogowy wyjazd w kameralnym gronie, ale tak się składa, że wczoraj kiedy ten punkt miałam już napisany, dostałam propozycję takiego wyjazdu. Rozważam.
Glamping lub domek na drzewie
Domek w lesie nie wychodzi mi z głowy, ale zanim zrealizuję swoje wielkie marzenie o uwiciu jakiegoś niewielkiego gniazdka w lesie, od jakiegoś czasu chodzi mi po głowie glamping. Mówią, że to połączenie kempingowej przygody z urlopem all-inclusive. Przygodę z kempingami rozpoczęłam wraz z pierwszą podróżą kamperem i o ile okazało, że wylazł ze mnie kempingowy zwierz, o tyle urlop all-inclusive nigdy mnie nie kręcił, bo zawsze zdawał mi się zbyt ograniczający i próżny.
Czy nocleg pod chmurką to moje marzenie? Chciałabym to po prostu sprawdzić i przekonać się czy jest dla mnie. Myślę, że jest to całkiem prawdopodobne, bo lubię być blisko natury, słyszeć i czuć jej odgłosy, a mieszkanie w namiocie w nieco bardziej ekstrawaganckiej wersji wydaje się być kuszącą propozycją. Byle swobodną.
Podobnie się ma sprawa z mieszkaniem w domku na drzewie. W zeszłym roku przejrzałam sporo ofert, ale ich ceny ostudziły mój słodki zapał. Szukam dalej.
Własna książka lub przewodnik
Nie do końca jestem pewna czy własną książkę podciągnąć pod kategorię swojego marzenia, ale na pewno chciałabym mieć takie doświadczenie na koncie chociażby po to, żeby nauczyć się czegoś nowego.
W moim otoczeniu jest mnóstwo osób, które wydały własną książkę, obserwowałam ich zmagania na bieżąco i choć czasami im współczułam, uznałam, że mogłaby to być również i moja droga.
Jako nastolatka pisałam opowiadania wizualizując to swoje pisanie w różnych okolicznościach – a to siedząc w jakiejś górskiej chatce i patrząc przez okno na tonące we mgle góry, a to znowu w jakimś domku z widokiem na ocean. Nigdy o tym nie zapomniałam.
Może i nie ustawiłam się we właściwej kolejce po wybitny talent pisarski, ale pisać lubię i czasami chciałabym, żeby z tego pisania i inni skorzystali. Druga już propozycja napisania książki, a może nawet bardziej przewodnika, sprawiła, że patrzę na ten pomysł coraz mniej krytycznym okiem. Muszę mieć jednak 100% pewność, że mam coś wartościowego do przekazania i że będę w stanie zrobić to w sposób, który nie rozczaruje nie tylko czytelników, ale również mnie samą.
A jakie Wy macie marzenia? Zdradzicie coś albo mnie zainspirujecie? Wciąż zbieram pomysły na przyszłoroczne wyzwania. Może uda się zrealizować coś wspólnie? Jedno marzenie i wyzwanie już w toku, czyli esencjonalna wyprawa do Wietnamu 🙂
Ważne!
Poza powyższym mam jeszcze wiele mniejszych, ale pięknych marzeń, z których może się kiedyś Wam zwierzę przemycając towarzyszące im emocje między wierszami. Bądźcie uważnymi czytelnikami 😉
A teraz wysłuchajcie TEGO.
Dziękuję Jacku S. za postawienie kropki nad „i” nad tym artykułem.
[…] zeszłego roku, w którym wspomniałam o takim marzeniu. Możecie przeczytać go tutaj, a że lubię i potrafię spełniać swoje marzenia, niniejszym mogę odhaczyć […]
[…] „Moja nowa lista marzeń” (KLIK) […]
[…] „Moja nowa lista marzeń” (KLIK) […]
Każdy z planowanych przez Ciebie „pierwszych razów” brzmi niesamowicie, więc życzymy Ci mnóstwa pasji, siły i wytrwałości, aby udało się skreślić nie tylko te wymienione w poście, ale również wiele więcej. Bardzo inspirujący wpis! 🙂
Dziękuję. Z takiego właśnie wychodzę założenia i na pewno będę starała się swoje marzenia w jakimś procencie, może nawet większym niż mniejszym, zrealizować 🙂
Pierwsze marzenie z listy ziści się już 25 lutego.
Pozdrawiam serdecznie.
Moj tata w wieku 80 lat zbudowal sobie domek na drzewie, bo zawsze o nim marzyl. 🙂 Nigdy nie jest za pozno na realizowanie marzen!
Zdecydowanie. Pięknie powiedziane. I brawa dla taty!
Skandynawia kamperem, zawsze i wszędzie! Każdy z krajów skandynawskich ma coś innego do zaoferowania, ale jedną rzecz mają wspólną – dziką naturę i niezapomniane widoki.
Na te właśnie liczę 🙂
Uwielbiam tworzyć listy marzeń. Od razu człowiek ma lepszy humor:) Trzymam kciuki za szybką realizację:)
Z Twojej listy marzeń, to te rowery na Bornholmie wydają mi się najbardziej podobne do moich marzeń. Mnie nieustannie marzą się góry, poznanie dobrze Czech i nauczenie się tego języka oraz wyjazd wiosną na bagna Prypeci…
Dawid, a może stworzyć taką grupę rowerową i gdzieś dmuchnąć na weekend? W Polskę nawet.
Pomysł jest fajny, tylko trzeba poczekać na cieplejsze dni 🙂
No rejczel 🙂
Ja swoje wszystkie duże marzenia spełniłam w wakacje, teraz czas na takie mniejsze 🙂
Dla mnie czasami te mniejsze są ważniejsze od większych. Dają takiego samego kopa do życia 😉
Ja mniejsze realizuję codziennie, więc takich zazwyczaj nie wymieniam, bo jednak one dają mi największą satysfakcję w codzienności i razem z tymi dużymi sprawiają,że kocham swoje życie i mogę być z niego zadowolona, ponieważ jest ono ciekawe:)
Cudownie to usłyszeć z ust kobiety. Trzymam kciuki za codzienne małe szczęścia. To dla nas ważne.
Uwielbiam Cię za tą energię i ciekawość świata! <3
I przewodnik to zajebisty pomysł! :DD
ps. Szacun za wyprawę rowerową 🙂
Czekaj, czekaj, jeszcze nigdzie nie pojechałam i niczego nie napisałam, ale wiem, że wierzysz we mnie i mnie wesprzesz, a to bardzo motywuje 😉
No już się troszkę nazwiedzałaś, a z tego co piszesz, będzie tego więcej, także działaj! <3
Mam cel, więc działam 😉
Zdjęcie główne rozwaliło mnie na łopatki – woooow ! 🙂
Życzę Ci, aby udało Ci się wszystkie marzenia spełnić !
Dziękuję. Jak siebie znam, dołożę wszelkich starań, żeby się spełniły 😉
Ja marzyłam o remoncie z kuchni i właśnie się dzieje!
I tak trzeba. Brawo!
Niektóre z Twoich marzeń są podobne do moich. Na pewno muszę spróbować glapingu!
Świetne marzenia! Takie niecodzienne i odważne! Widać, że nie boisz się marzyć i, co najważniejsze, marzenia realizujesz ? Super!
Ładnie to napisałaś. Zrobiło mi się naprawdę miło. Tak, już nie boję się marzyć i nie boję się wyzwań, a zauważyłam, że połączenie jednego z drugim daje bardzo fajne efekty 😉
Nawet nie wiesz, jak wiele nas łączy, jak bardzo to co napisałaś jest mi znajome i ze mną reznuje…wow!:)
To może nadarzy się kiedyś okazja do poznania się. Jeździsz czasem na konferencje dla influencerów? See Bloggers w Łodzi albo Influencer LIVE Poznań? W listopadzie odbywa się też Festiwal Kobiet Internetu w Gdańsku. Dostałam wprawdzie zaproszenie, ale nie wiem czy czasowo dam radę pojechać.
Bardzo chętnie Cię poznam. Niestety nie bywam na tego rodzaju konferencjach…Może zatem inna okoliczność pozwoli nam się bliżej poznać:)
Oczy i uszy szeroko otwarte ?
Cudnie:)
Glamping gorąco polecam. Ja miałam okazję doświadczyć glambingowego noclegu w Słowenii. Bajka <3
O widzisz, takiego głosu potrzebowałam 🙂 Dzięki.