04 cze Za co pokochałam Wietnam i dlaczego chcę do niego wrócić? #mójpierwszyraz (4 z 12)
Niełatwo pisze się tekst po 3 miesiącach od tego co się przeżyło, ale wracając z Wietnamu do Polski 9 marca wpadłam prosto w sidła koronadramy i przez kilka kolejnych tygodni nie było atmosfery do tego, żeby rozpisywać się o swoim nowym i jakże pozytywnym doświadczeniu.
Tematy związane z koronawirusem dopadły nas jednak na wiele tygodni przed wylotem i pomimo, że Wietnam był absolutnie cudowny, to sama wyprawa nie należała do najłatwiejszych. Atmosfera związana z epidemią była gdzieś w jej tle, choć mniej dotyczyła samego Wietnamu, a raczej tego co działo się poza nim. Wprawdzie grupa była psychicznie dobrze przygotowana, a na swoją świadomą podróż nastawiona pozytywnie, ale dało się odczuć, że Wietnam, choć wolny od paniki i manipulowania tematem, był dość czujny i prewencyjny, a także nieco wyczulony na nas, Europejczyków. U nich wirus już wygasał, u nas dopiero się zaczynał.
Tak jak w przypadku Kambodży (KLIK), tak i o Wietnamie planowałam zrobić cykl na blogu, ale minęło tyle czasu, że uznałam, że skondensuję treść, a artykuły zainspirowane wyjazdem znajdziecie na dole strony i w kolejnych może dwóch artykułach. Mam nadzieję, że niczego nie pomyliłam i nie zapomniałam najważniejszego.
Dzisiaj więc chciałabym podzielić się z Wami tym czym zauroczył mnie Wietnam, choć od razu zaznaczę, że nie wszystko zdążyliśmy i mieliśmy możliwość zobaczyć z powodu ograniczeń czasowych, związanych z koronawirusem, a także prozą życia, czyli rozmijającymi się czasami oczekiwaniami. Dlatego czuję niedosyt i planuję powtórzyć tę podróż, ale już w jej rozszerzonym o dodatkowe atrakcje i miejsca wydaniu.
Za co pokochałam Wietnam?
1. Za to, że jest taki różnorodny począwszy od północy aż po samo południe
Myślę, że może to wynikać m.in. z mojej stosunkowo świeżej fascynacji Azją i tego co ma do zaoferowania, a ma bardzo dużo. Tak było z Kambodżą i tak jest z Wietnamem. Nie sposób w kilkanaście dni zobaczyć wszystko co warte zobaczenia, szczególnie, że naszym celem było zwiedzenie całego Wietnamu – od komunistycznej, nieco powolnej, owianej tajemnicą północy aż po kapitalistyczne, kolorowe, rosnące w siłę południe. Niemniej jednak wyjazd i tak był dość intensywny, a ja cieszę się z tego czego doświadczyłam.
2. Za wyśmienitą, kolorową kuchnię, jedzenie u lokalsów i street food
Kuchnia wietnamska to jedna z najsmaczniejszych kuchni świata. Pełna kolorowych i aromatycznych warzyw, owoców, ziół i przypraw. Najczęściej zamawiałam owoce morza i ryby, bo je uwielbiam, szczególnie w tak świeżym i smakowitym wydaniu jak w Azji.
Jedzenie testowaliśmy zarówno na ulicznych straganach i barach (street food), w restauracjach, lokalnych knajpkach, jak i podczas warsztatów kulinarnych w szkole gotowania. Z tych ostatnich obiecałam kiedyś na Insta Stories wpis, bo bardzo spodobało Wam się to co zrobiliśmy podczas warsztatów. Przepisów wypatrujcie więc już wkrótce.
3. Za przepyszną kawę
O wietnamskiej kawie słyszałam od dawna, że jest wyjątkowo pyszna, ale smakować ją w jednej z najstarszych kawiarni w Hanoi w postaci słynnej egg coffee, czyli kawy z koglem-moglem (#mójpierwszyraz), w kafejkowym ogródku nad rzeką wśród tysięcy kolorowych lampionów w Hoi An czy na rajskich plażach Morza Południowochińskiego, to zupełnie inna sprawa. W końcu Wietnam to jeden z wiodących producentów kawy na świecie.
Oczywiście kawa przyjechała ze mną do Polski jako prezenty dla bliskich, łącznie z akcesoriami do parzenia jej w typowo wietnamski sposób.
4. Za niezwykłe miejsca, które zobaczyłam
Hanoi
30 godzin na nogach nie zraziło nas do eksplorowania ciasnych i kolorowych uliczek Hanoi jeszcze tego samego wieczoru po przylocie. Okolica Old Q, w której mieszkaliśmy ukazała nam się typowym północnym Wietnamem – dużo smogu, ale też kolorowych straganów z wylewającymi się soczystymi owocami, lokalnych knajpek, głośnych ulic i słynnych ze zdjęć i filmów torów kolejowych, przy których kwitnie uliczny handel i gdzie można wypić kawę, drinka lub zjeść słynną wietnamską zupę Pho. Kiedy ma przejechać pociąg zwijane są stragany i stoliki, żeby zrobić mu miejsce.
Po gorącym dniu i zwiedzaniu miasta, Cytadeli Cesarskiej, Pagody Chua Tran Quoc – najstarszej świątyni buddyjskiej w Hanoi, rozkoszowaliśmy się nocną panoramą miasta podczas wyśmienitej kolacji.
Ha Long Bay
Po zatoce Ha Long spodziewałam się max emocji, piękna, wyjątkowości i nie zawiodłam się. Jedno z najbardziej charakterystycznych miejsc w Wietnamie, gdzie były kręcone sceny do filmu Jamesa Bonda „Jutro nie umiera nigdy”, surrealistyczne dzieło sztuki stworzone ręką natury, czyli 1900 skalistych wysp i wysepek w postaci wapiennych słupów wyłaniających się wysoko ponad powierzchnię wody, zapiera dech w piersiach. Podczas całodniowego rejsu po zatoce mieliśmy na wyłączność wielką łódź, dużo czasu i przewodnika, który zabrał nas również do przepięknej jaskini, plażę na jednej z wysp i na popływanie w sercu zatoki mniejszymi łódkami i kajakami.
Jak napisałam kiedyś na fanpage’u – jeśli chodzi o mnie, to miejsce już na zawsze zostawiło we mnie swój ślad, który będzie przypominał mi o tym, że warto walczyć o swoje marzenia, bo przyjechanie tutaj było moim marzeniem.
W drodze do zatoki zaliczyliśmy też ciekawe doświadczenie w postaci wizyty na famie ostryg.
Danang i Hoi An
Lotnisko w Danang, na które przemieściliśmy się lokalnym samolotem z Hanoi okazało się być praktycznie tuż nad morzem, więc zaraz po tym jak wsiedliśmy do taksówek naszym oczom ukazało się przepiękne wybrzeże. Miałam ochotę rzucić się na śliczną plażę, ale naszym celem było bajeczne Hoi An – miasto kolorowych lampionów.
Stare Miasto w Hoi An i jego okolice to kwintesencja barw i smaków lata. Za dnia mnóstwo miejsc do zwiedzenia, wiele imponujących i kolorowych budowli, Most Japoński (Japanese Covered Bridge), gondole, a wieczorem życie towarzyskie z licznymi barami, restauracyjnymi ogródkami i salonami masażu nad rzeką w blasku kolorowych świateł tysięcy lampionów. Absolutnie jedyne w swoim rodzaju miejsce.
Hoi An to także wietnamska kolebka rzemiosła, krawiectwa, sztuki i rękodzieła (można zamówić szyte na siebie ubrania czy obuwie i odebrać za 2 dni), plaże jak w raju z białym piaskiem i ciepłym wiatrem, dzienne i nocne markety i liczne ścieżki rowerowe, które prowadzą wzdłuż podmokłych terenów z polami ryżowymi, stawami, dużą ilością palm oraz pasącym się bydłem. Taką wycieczkę zaliczyliśmy wybierając się nad morze, do lokalnej wioski i na warsztaty kulinarne w szkole gotowania.
Mui Ne
To tu złapaliśmy oddech i klimat typowego wakacyjnego wypoczynku, bowiem Mui Ne to miejscowość turystyczna nastawiona na chillout. Bliskość morza, przepiękna, szeroka plaża i otoczenie hotelu z basenem dały ukojenie. Ale Mui Ne to również słynne czerwone wydmy, śliczny potok (Bajkowy Strumień Wróżek The Fairy Stream), po którym idzie się przez kilkaset metrów boso i dochodzi do wodospadu, wioska i port rybacki, które warto zobaczyć o zachodzie słońca.
Nigdzie indziej nie zjecie świeższych ryb i owoców morza niż tutaj, bowiem wyłowione z morza rybki i skorupiaki trafiają prosto do pobliskich sklepów i restauracji.
Ho Chi Minh/Sajgon
W Sajgonie zobaczyliśmy prawdziwy… sajgon. Ho Chi Minh to najszybsze i najbardziej żywotne miasto Wietnamu, czyli tysiące kolorowych skuterów, ruch uliczny, który zszokuje każdego kto znajdzie się w epicentrum tego zgiełku, ale też wyższy niż na północy kraju standard życia, nowoczesne biurowce, restauracje, kluby nocne i obłędna panorama miasta z tarasów najwyższych budynków. To tu wreszcie mogłam pojeździć na skuterze, odpoczywając od nieziemskiego upału i zwiedzając miasto, lokalne miejsca jak np. największy rynek z kwiatami, najstarsze budynki mieszkalne i zobaczyć jak żyje tzw. middle class. Jednym słowem prawdziwe oblicze Sajgonu.
W Ho Chi Minh zaliczyliśmy też bolesną lekcję historii odwiedzając Muzeum Wojny Wietnamskiej – miejsce, które powinien poznać każdy, katedrę Notre Damme i najstarszą pocztę w Azji Południowo-Wschodniej,
5. Za nieśpieszny styl życia Wietnamczyków, relaksujące masaże i niskie ceny
Mówi się, że Wietnamczycy, choć doświadczeni bolesną historią swojego kraju, są pogodnymi i uśmiechniętymi pasjonatami życia. Mi spodobał się ich nieśpieszny rytm życia i spokój z jakim wykonują swoje codzienne czynności. Widać też, że potrafią ciężko pracować i doceniają wartość tej pracy.
Warto na to zwrócić uwagę, szczególnie, że dla nas Europejczyków, koszt życia w Wietnamie, nawet tego turystycznego, jest relatywnie niski i dotyczy to zarówno wynajmu hotelu czy hostelu, jedzenia, pamiątek z podróży, lokalnych wycieczek czy relaksujących masaży. Od tych ostatnich można się naprawdę uzależnić.
6. Za jazdy rowerem i skuterem po ulicach, na których nie obowiązują żadne zasady ruchu drogowego
Brzmi jak szaleństwo? Ależ skąd! To tylko ulica wietnamska, po której po prostu trzeba nauczyć się poruszać. Kilka razy pokazałam to w relacjach na Insta Stories i dostałam mnóstwo komentarzy, że w pierwszym momencie budzi to grozę, potem wydaje się w jakimś sensie zabawne, a na koniec widać, że poruszanie się po ulicy wietnamskiej jest naprawdę bezpieczne, bo ruch odbywa się powoli. Jedyną i słuszną zasadą jest płynnie się do niego włączyć i zachować zimną krew, czyli nie zatrzymywać się ani nie zmieniać raz podjętej decyzji 🙂
Na ulicy wietnamskiej zobaczycie najwięcej skuterów i to w takim zagęszczeniu jak chyba w żadnym innym miejscu na świecie. Jazda na skuterze była moim marzeniem i realizowałam je jeszcze na 3 godziny przed wyjazdem na lotnisko.
Z kolei rowerów używaliśmy poszukując najpiękniejszych plaż w Hoi An, jadąc wzdłuż pól ryżowych do szkoły gotowania, robiąc zakupy na lokalnym rynku czy na wycieczki nad morze, do lokalnych wiosek rybackich i czerwone wydmy w Mui Ne.
7. Za to, że wciąż jest dla mnie tajemnicą i miejscem na Ziemi do odkrycia
Lubię poznawać nowe miejsca, ale moją ciekawość świata i fascynację nowym krajem trudno jest zaspokoić za pierwszym razem, a to był #mójpierwszyraz. Czasem lubię wrócić do danej destynacji i eksplorować ją na nowo i w jej rozszerzonym wydaniu. Tak właśnie będzie z Wietnamem, bo wiem, że pozostawiłam w nim wiele nieodkrytych miejsc.
Jeśli chcielibyście zobaczyć Wietnam i miejsca, o których piszę moimi oczami, to zapraszam Was do wyróżnionych na moim instagramowym profilu albumów pod nazwą „Wietnam 1-5” (KLIK). Są tam zarówno zdjęcia, jak i filmiki pokazujące dzień po dniu naszą wyprawę.
Napiszcie czy byliście w Wietnamie i co Was z kolei najbardziej w nim urzekło, choć coś czuję, że będą to podobne rzeczy do wymienionych przeze mnie 🙂
____________________
Pozostałe artykuły związane lub zainspirowane wyprawą do Wietnamu:
- „Pojedź ze mną na esencjonalną wyprawę do Wietnamu” (KLIK)
- „Podróże uszczęśliwiają, a ja wymyśliłam sobie marzenia, które mnie do tego szczęścia przybliżają” (KLIK)
- „Moja nowa lista marzeń” (KLIK)
- „Mogłabym wieść spokojne życie, ale ja wybrałam takie, które napędza mnie do sięgania po coraz więcej” (KLIK)
- „Kilka myśli, które zamieszkały w mojej głowie” (KLIK)
Zdjęcia: archiwum prywatne i Kathrin Ledwoń
Miejsce: Azja, Wietnam, 25 lutego – 9 marca 2020
Organizator: Foodkrywcy
Co prawda w Wietnamie nigdy nie byłam 🙁 Ale kocham ich kuchnię! Dlatego znalazłam egoztyczną restaurację w Warszawie – Dreamland. Warto tam wpaść by zjeść dania indyjskie czy hinduskie, no i świetna atmosfera!
[…] Za co pokochałam Wietnam i dlaczego chcę do niego wrócić? #mójpierwszyraz (4 z 12) pochodzi z […]
[…] „Za co pokochałam Wietnam i dlaczego chcę do niego wrócić? #mójpierwszyraz… […]
Wietnamska kawa, wietnamska kuchnia, piękne różnorodne widoki, fascynująca historia i strach orzy przechodzeniu na drugą stronę ulicy z zamkniętymi oczami, z którego po kilku dniach się śmiałam. Za to ja kocham Wietnam i wrócę!
Nigdy nie byłam w Wietnamie. Choć to bardzo odległy kierunek to bardzo chciałabym kiedyś odwiedzić taki nietypowy, trochę „niespotkany” świat. I nie ukrywam, że ta kawa z koglem mogłem bardzo mnie zachęciła. 🙂
My kochamy Azję za wszystko, za ludzi, wspaniałą kuchnię, ludzi i przyrodę.
Bardziej podobał nam się Laos, Tajlandia, czy Birma.
Ale Wietnam też jest fantastyczny.
Super,że ten kraj Ci się podobał. Znamy takich, co raz byli w Azji i stwierdzili, nigdy więcej.
Fajna,osobista relacja.
Pozdrawiam!
W zeszłym roku zakochałam się też w Kambodży, a Laos przede mną. W Tajlandii byłam krótko, ale też tam wrócę. Azja jest wspaniała! Pod każdym względem fascynująca. Inna.
Sami nie wiemy, jaki kraj wybrać za najciekawszy.Malezję ,Singapur,Birmę,Kambodżę, Laos,czy może Tajlandię ,w której spędziliśmy dwa miesiące, a może Indonezję.Wszędzie jest cudownie.Chyba jednak największym sentymentem darzymy Laos,ale to minimalna przewaga.Właśnie wrzucamy na blog części naszej motocyklowej podróży po tym kraju.Jak się w Azji ktoś zakocha, to już na amen.Masz rację, Azja jest fascynująca.
Mnie natomiast totalnie nie pociąga Wietnam, ale cieszę się, że się tam odnalazłaś i że na pewno wrócisz – będzie co oglądać i czytać u Ciebie 🙂
Aga, Wietnam jest naprawdę niezwykły. Tak jak cała Azja zresztą. Już planuję kolejne destynacje.
Nie spodziewałem się, że Wietnam jest tak piękny i różnorodny. Dzięki tym fotografiom i opisom, poczułem się choć trochę, jakbym tak był.
Wietnam jest bardzo różnorodny i kolorowy. Do tego ma wiele do zaoferowania. Warto uwzględnić go w swoich podróżniczych celach.
oj, moje kolejne podróżnicze marzenie, dziękuje za tyle wspaniałych zdjec! 🙂 Miałam okazję choć na chwilę się tam przenieść!