28 mar Nie mów mi, że nie dam rady. Trening GTX #mójpierwszyraz (3 z 12)
Zanim wyjaśnię co kryje się za tajemniczym określeniem trening GTX, zachęcam Was do obejrzenia poniższego teasera (można klikać w tytuł)
GTX training teaser
I w zasadzie to na tym mogłabym zakończyć ten wpis 😉 Namówię Was jednak jeszcze do obejrzenia filmiku, który nieco wyjaśnia temat. Tu zapewniam fajne doznania nawet z poziomu kanapy, ale wcześniej musicie kliknąć w napis 😉
trening GTX – fitness nowej generacji
Nazwę GTX po raz pierwszy zobaczyłam na programie Fit Campu, z którego właśnie wróciłam. Na Fitness Campy jeżdżę od lat i jak do tej pory, poza pierwszą edycją, która wypadła akurat podczas moich letnich wakacji z rodziną, byłam na wszystkich. Przygotowując się więc do kolejnej zaprawy, wiedziałam już co mniej więcej mnie czeka, z czym wiążą się poszczególne nazwy treningów, nie bałam się wyzwań sportowych, znałam trenerki, a kondycję wydawało mi się, że mam całkiem niezłą zważywszy, że dbam o nią na co dzień. W zasadzie nic nie miało prawa mnie zaskoczyć, choć muszę przyznać, że za każdym razem dziewczyny szykują jakieś niespodzianki i nowe treningi. Szczerze mówiąc, w ten sposób na każdym Fit Campie zaliczam jakiś swój pierwszy raz, ale pomyślałam sobie ile może być jeszcze nieznanych mi form ruchu przypisanych fitnessowi. No niewiele. Nowościami okazały się być dla mnie Broadway i Experymental Dance, wyprawa w góry w nie najlepszych warunkach, bo po lodzie (cały wymarsz relacjonowałam na Instagram Stories) i nowy rodzaj treningu i jednocześnie marcowy #mójpierwszyraz – GTX – fitness nowej generacji, którego twórcą i propagatorem jest Piotr Jankowicz występujący w powyższych filmikach i od którego dostaliśmy wycisk z Białym Dunajcu.
Trening GTX to profesjonalny trening wymagający niezwyklej kondycji, wytrzymałości i samozaparcia. Poprawia wydolność, daje moc i siłę, które determinują potencjalne sukcesy sportowe lub tak ja w moim przypadku, motywuje do podjęcia kolejnych sportowych wyzwań wzmacniających charakter 😉
GTX to seria bardzo intensywnych 30-40-sekundowych ćwiczeń, podczas których wydaje Ci się, że zemdlejesz z wysiłku, po czym następuje 30-sekundowa przerwa zdająca się być oczywiście zbyt krótka przed kolejną serią powtórzeń. W trakcie treningu zużywamy mnóstwo energii, ale przerwy powodują, że nasz organizm dostosowuje się do tempa ćwiczeń i szybko się regeneruje, a rozgrzane mięśnie zwiększają z każdą serią swoje moce przerobowe. Skoki, pady, uniki w pozycji stojącej, siedzącej, leżącej i łączenie tych elementów, do tego różnego rodzaju akcesoria, tempo powtórzeń i nasze zaangażowanie na 100% (na mniej trenerzy nie pozwalają), doskonale wpływają na redukcję tkanki tłuszczowej, podniesienie sprawności fizycznej i modelowanie sylwetki. Podstawowa zasada w GTX to taka, że treningi się nie powtarzają, a każdy moduł poświęcony jest czemu innemu i to czyni go jeszcze ciekawszym. Wspólny trening – tzn. ekipa Fit Campu z drużyną GTX – zakończyliśmy zawodami w grupach, a po wszystkich poczułam nieopisaną radość i satysfakcję, że dałam radę. Przynajmniej tyle ile byłam w stanie.
„Najlepszymi się nie rodzimy! Najlepszymi się stajemy!
To tylko i wyłącznie ciężka praca i silny charakter kształtują zwycięzcę!”
Asia z drużyny GTX Training
Po co mi to było?
Jeśli mam okazję spróbować czegoś nowego, zwykła ludzka ciekawość i potrzeba sprawdzenia się powodują, że chętnie podejmuję wyzwanie i testuję nowe formy ruchu, bo zwykle pociągają one za sobą nowe pomysły i otwartość na kolejne inicjatywy. Po każdym Fit Campie, na którym uczymy się tego jak „współpracować” ze swoim organizmem i wzmacniamy charakter, odkrywamy, że granica wysiłku i naszych możliwości przesuwa się proporcjonalnie do wkładu naszej pracy, a myśli, że nie damy czemuś rady odpływają gdzieś daleko. To jest bardzo fajne uczucie 🙂
Przyznaję, że w tytule wpisu jest trochę kokieterii z mojej strony, bo choć bardzo się starałam, na niektóre powtórzenia zabrakło mi zwyczajnie siły, a szybkość ich wykonywania chwilami mnie przerastała. Cieszę się jednak, że pomimo zmęczenia tego dnia (trening GTX mieliśmy wieczorem drugiego dnia Fit Campu po kilku bardzo wyczerpujących treningach), dołączyłam do zespołu GTX, doświadczyłam czegoś nowego, poznałam nowe osoby i dowiedziałam się czegoś o sobie. Poza tym przebywanie wśród silnych, ambitnych i zdeterminowanych ludzi daje mi siłę i powoduje, że chce mi się żyć pełniej.
Co dalej?
Zapewniam, że do formy drużyny GTX zostało mi jeszcze trochę, ale m.in. ten trening spowodował, że zdecydowałam się podjąć kolejne, nowe dla mnie sportowe wyzwania, o których oczywiście dam Wam znać w kolejnych odsłonach projektu #mójpierwszyraz.
Dziękuję Art Body Studio Treningu Personalnego i GTX Training za ogień, który nam zafundowaliście, nowe doświadczenie, motywację i pokazanie, że mogę więcej. A mogę, bo chcę.
A teraz zapraszam na fotorelację z treningu GTX. Nie wyglądamy na nich korzystnie, bo jesteśmy upoceni, wyczerpani i skupieni na ćwiczeniach, ale zapewniam, że warto było.
_______________________________________
O poprzednich wyzwaniach #mójpierwszyraz przeczytasz TU (styczeń) i TU (luty).
O Fit Campach pisałam natomiast TU i TU. Na końcu artykułów znajdziecie czadowe filmiki.
Artykuły, które mogą Was jeszcze zainteresować:
„Dlaczego aktywność sportowa jest dla mnie ważna?”
„Moja subiektywna piramida zdrowia”
„Trening uszczęśliwia(nia)”
„Trendy w fitnessie 2017”
Fot. Konrad Obidziński i archiwum prywatne
♥ ♥ ♥
Jeśli spodobał Ci się ten wpis lub uważasz, że może się komuś przydać, będzie mi bardzo miło, jeśli go skomentujesz lub/i udostępnisz. Dziękuję, że jesteś i wspierasz.
Jeśli chcesz być również na bieżąco z kolejnymi artykułami na blogu i tym co udostępniam na kanałach społecznościowych, polub Esencję na Facebooku, zajrzyj na Instagram (jestem też codziennie na Instagram Stories) i odwiedź Twittera.
[…] „Nie mów mi, że nie dam rady. Trening GTX #mójpierwszyraz (3 z 12)” […]
Podziwiam cię, za twoje wyzwania. Co chwila coś nowego i niełatwego 🙂 Sam przestałem chodzić na wszelkie ćwiczenia, które są na sali, nawet na ulubiony badminton. Jednak ćwiczenia w przyrodzie dają mi znacznie większego kopa i bardziej motywują do codziennej aktywności.
Będzie jeszcze ciekawiej. Zaczynam się rozkręcać 😉
O widzisz, przypomniałeś mi o czymś o czym miałam wspomnieć w tekście i zapomniałam. Boot Camp. Kiedyś wydawało mi się, że nie ma cięższych ćwiczeń, ale trening GTX pokazał mi jak bardzo się mylę.
Może Boot Camp były dla Ciebie? To wymagające ćwiczenia w grupie, a ich idea jest oparta na treningach rekrutów amerykańskiej armii. Ekstremalny wysiłek zawsze na świeżym powietrzu, niezależnie od warunków pogodowych. Adrenalina na najwyższym poziomie, ale też fantastyczny aspekt towarzyski. Polecam 🙂
A widzisz, tutaj ujawnia się mój introwertyzm i niechęć do rywalizacji. Nie lubię ćwiczeń grupowych, ani gier zespołowych. To znaczy lubię, ale wyłącznie oglądać. Jeżeli bym szukał grup, to raczej ludzi łażących po górach, pływających kajakami, czy zainteresowanych ski touringiem. Same treningi dla treningu, jakoś nie moja bajka. Wiem, marudzę 🙂
No trochę marudzisz? Dobra, żartuję i rozumiem, nawet pamiętałam o Twoim introwertyźmie i sympatii do wypraw, a na Fit Campie była opcja wymarszu w góry i ski touringu.
I to na pewno by mi się podobało 🙂
Ja wzięłam wymarsz w góry i to było super. Na ski tour były trudne warunki, a ja już miałam bardzo zmęczone mięśnie – 3 dzień Fit Campu, no i uprzedzali, że będzie mega harcorowo. Sam wymarsz w góry był na tyle męczący, że po powrocie poszłam spać (w środku dnia!) przed kolejnym treningiem. Nawet na spa nie miałam siły.
Super 🙂
Jak to dobrze, że istnieje tyle różnorodnych rodzajów aktywności fizycznej i nie muszę wybierać akurat tego… zawiera wszystko to, czego najbardziej nienawidziłam na wfie:) Każdy z nas jest inny 😉
Rzeczywiście jest z czego wybierać, a ja lubię testować nowe, więc mi akurat sprawił przyjemność, ale masz rację – dobrze, że jesteśmy różni, jest ciekawiej 😉 BTW, szkoda, że sportowe doświadczenia z lat szkolnych nie pozostawiają jedynie dobrych wspomnień.
Wszystkie mięśnie mnie bolą od samego wyobrażania sobie takiego treningu 🙂 podziwiam i życzę wytrwałości 🙂
Nie powiem bolało, ale jak boli to czujesz, że to co robisz ma sens 😉
Super:) Ja też staram się robić rzeczy, które dają mi kopa:)
Jeśli potrzeba kondycji i wytrzymałości, to odpadam:).
Trzeba i to dużo trzeba 😉
Podzielam tą ciekawość do nowych aktywności. To jest wciągające, bo za każdym razem gdy czegoś próbujemy, to chcemy więcej i więcej. Pozytywnie się tym samym nakręcamy 🙂
Tak to właśnie na mnie działa 🙂