
27 wrz Samoopieka – na ratunek osłabionej duszy
Wszechświat nas wspiera, ale musimy mu też trochę w tym pomóc
Przeczytałam ostatnio książkę „Wszechświat cię wspiera” Gabrielle Bernstein, w której mowa o tym, że energia, która nas otacza wypływa z naszego wnętrza, że to my kreujemy swoją rzeczywistość, że mamy w sobie moc, którą możemy przekształcić w upragnione działanie. Dużo w niej o zjawiskach synchroniczności, miłości do siebie i świata, pielęgnowania w sobie wdzięczności i zastąpienia wszelkiego lęku miłością wedle myśli (cytat z książki): „Nie jesteśmy odpowiedzialni za to, co widzą nasze oczy, ale jesteśmy odpowiedzialni za to, jak to postrzegamy”.
I generalnie zgadzam się z tym wszystkim pod jednym warunkiem – że nasza dusza jest zdrowa.
A co jeśli choruje albo chwilowo spadła jej odporność?
Co jeśli jest osłabiona?
Co jeśli wymaga plasterka na swoje rany albo przytulenia?
Odpowiedzią wydaje się być samooopieka – fizyczna, psychologiczna, emocjonalna, duchowa lub społeczna.
Samoopieka to zadbanie o siebie, swoje potrzeby i emocje. To czynności i praktyki, które możemy wdrożyć w swoje codzienne życie, aby zminimalizować stres i poprawić swoje samopoczucie. Wszystko po to, żeby lepiej funkcjonować i mieć dobrą relację ze sobą.
Przeczytaj także:
Jak radzić sobie ze stresem i czy zawsze jest on dla nas niekorzystny?
Temat samoopieki, czyli self care czy self love można „ugryźć” na różne sposoby. O pielęgnowaniu miłości do siebie pisałam obszernie tutaj. Dziś uzupełniłabym go jeszcze o rozwój duchowy i emocjonalny. Dla jednych będzie to terapia, coaching życiowy, regularny dialog z zaufaną osobą, leczenie, dla innych medytacja, modlitwa czy zaangażowanie się na przykład w działania społeczne (czasami wystarczy nawet drobny uczynek dla przyjaciela, sąsiada czy bezdomnego zwierzęcia).
Dopełniając więc artykuł o samoopiece mam na myśli w szczególności:
- zadbanie o swoje nawyki
Nieważne czy to kubek poranek kawy, medytacja, ścielenie łóżka, pisanie pamiętnika, słuchanie podcastów czy uśmiechanie się do siebie w lustrze. Róbcie to co sprawia Wam przyjemność, odpręża, energetycznie naładowuje czy daje poczucie stałości i bezpieczeństwa. Nawyki i rytuały nas ratują, szczególnie w kryzysie. O rytuałach pisałam w tym artykule -> KLIK.
- pozwolenie sobie na przeżywanie wszystkich emocji
Okazuje się, że to jest niezwykle ważne, bo nieprzerobione i nieprzeżyte do końca emocje, z czasem ujawnią się w postaci niechcianych przez nas psychosomatycznych dolegliwości, lżejszych lub poważniejszych chorób. Nawet jeśli przez jakiś czas uda nam się je ukryć przed światem, nierzadko oszukując siebie, w końcu znajdą swoje ujście w najmniej spodziewanym dla nas momencie.
Zawsze wydawało mi się, że potrafię ukryć swoje emocje, kiedy nie mam akurat ochoty dzielić się nimi ze światem, ale zwykle mamy je wypisane na twarzy. Zauważam to u siebie dopiero po jakimś czasie, kiedy wpadają mi w ręce stare zdjęcia czy filmiki zamieszczone na przykład w albumach na Instagramie.
Do tego tematu wrócę jeszcze w oddzielnym artykule, a tymczasem o emocjach w czasie pandemii możecie poczytaj tutaj, a o emocjonalnym lilftingu tutaj.
- powrót do nieprzepracowanych tematów
Jeszcze kilka tygodni temu nie wpadłabym na pomysł, żeby o tym napisać, ale rozwiązanie jak zwykle podrzuciło życie, a konkretnie psychoterapia i czytana przeze mnie literatura. Na wakacje zabrałam ze sobą książkę „Czując. Rozmowy o emocjach” Agnieszki Jucewicz. Wczoraj wróciłam do kilku rozdziałów i z pewnym przerażeniem odkryłam, że brzmią zupełnie inaczej niż wcześniej. Bardziej prawdziwie, bo przestały być dla mnie tylko teorią zaczerpniętą z książki. Po odkryciu pewnych kart podczas psychoterapii, zrozumiałam, że są tematy, które umknęły mojej uwadze albo zostały wyparte przez inne zdarzenia. Nieprzepracowane tematy z przeszłości wracają, więc żeby nie pozostać w ich niewoli, trzeba się nimi zająć. Inaczej pokażą nam się w innej formie, a my nawet nie skojarzymy tego z naszą przeszłością. Teraz już wiem co kryje się za tymi słowami.
- obserwacja siebie
Najlepiej wtedy, kiedy jest dobrze, a nie kiedy doszliśmy już do ściany i jesteśmy w głębokim kryzysie. Obserwujcie siebie, a jeśli macie kłopot z zapamiętaniem pewnych zachowań czy odczuć, polecam dzienniczek obserwacji organizmu Ja prowadzę taki od kilku miesięcy zapisując w nim codziennie nie tylko swoje samopoczucie, ale też wszystkie istotne rzeczy, które miały wpływ na to jak się czuję i co myślę. W swoim dzienniku spisuję również zdania, które szczególnie mnie poruszyły (pozytywnie i negatywnie) podczas sesji z psychoterapeutką. Wracam do nich, analizuję i podczas następnego spotkania mówię o swoich odczuciach albo/i wnioskach. To daje ogromną wiedzę nie tylko mnie, ale też osobie, która mnie „prowadzi”.
Innym pomocnym narzędziem może być pamiętnik emocji i zapisywanie wszystkiego co nas porusza, smuci, złości, raduje, satysfakcjonuje, itd.
- pozostanie sobą, ale uwolnienie się od schematów i schematycznego myślenia
Grunt to pamiętać kim się jest tam w środku, prawda?
Nawet jeśli wydaje nam się, że żyjemy poza ramami bazując na własnym systemie wartości, bardzo często tkwimy we wzorcach, które nie pozwalają nam rozkwitać. Często ograniczamy się, obarczamy winą, rozpamiętujemy mało istotne rzeczy z przeszłości stawiając opór na drodze do własnego szczęścia. Tymczasem słuszny dla nas kiedyś sposób myślenia, dzisiaj prawdopodobnie wymaga weryfikacji, które z czasem może zaowocować przywróceniem stabilności w naszym życiu.
- zmiana i rozwój duchowy
Medytacja w ruchu, którą określam też mianem medytacji uważności, podczas której świadomie pozostaję w otaczających mnie dźwiękach, ruchu czy zdarzeń, jest dla mnie póki co dużo łatwiejsza i daje lepsze efekty niż medytacja mantry (mantra to słowa, które powtarzamy na głos medytując) czy medytacja koncentracji (osobiście z trudem przychodzi mi takie 100% wyciszenie umysłu). Dużo czytam na ten temat, słucham podcastów, śledzę specjalistyczne profile w sieci i praktykuję to czego nauczyłam się na różnego rodzaju spotkaniach czy wyjazdach (ostatnio na 3-dniowym wyjeździe jogowo-medytacyjnym). W ten sposób nie tylko się wyciszam, ale też oczyszczam, dbam o wewnętrzną równowagę i wzmacniam się.
Jak znaleźć czas na samooopiekę?
Czytacie ten artykuł i przebąkujecie pod nosem: „Uhm”, „Jasne”, „Kiedy na to wszystko znaleźć czas?”?
A czy ja gdzieś napisałam ile samoopieka zajmuje czasu lub że wymaga porzucenia przez nas dotychczasowych obowiązków? To kwestia bardzo indywidualna i kiedy podejdziemy do niej metodycznie, małym krokami, efekty też przyjdą z czasem. Wystarczy, że:
- troskę o własną głowę, ciało i duszę uczynimy swoim regularnym nawykiem,
- pewne czynności potraktujemy jako obowiązek i wpiszemy do kalendarza jak każde inne zadanie,
- od czasu do czasu poprosimy o wsparcie lub zastępstwo,
- nie będziemy marnować czasu na głupoty (każdy z nas ma jakieś na sumieniu),
- zainteresujemy się statystykami mówiącymi o wypaleniu zawodowym, przepracowaniu, depresjach i próbach samobójczych.
Samoopieka nie jest czymś, czego powinniśmy się krępować. Nie powinno się też jej odkładać na „lepszy” czas. Szczególnie, jeśli jesteście w takim momencie życia, że wiele rzeczy straciło dla Was sens, a radość życia jest dla Was terminem abstrakcyjnym. W takiej sytuacji nie ma nic ważniejszego niż otoczenie się właściwą, często specjalistyczną opieką i doprowadzenie siebie do stanu, w którym jesteście w stanie funkcjonować w bardziej zrównoważony sposób. Najlepszym i najbardziej wiarygodnym tego wyznacznikiem, będzie Wasze bieżące samopoczucie.
A teraz Wasza kolej. Podzielicie się swoimi sposobami na samooopiekę? Jestem bardzo ciekawa co sprawia, że lepiej się czujecie, macie więcej wiary i siły do działania.
Na koniec tradycyjnie do posłuchania -> KLIK plus słodki obraz samoopieki -> kliknij tu.
Fot. Unsplash