15 lis Emocjonalny lifting, czyli jak budować swoją siłę i spokój w trudnych czasach
Nasz mózg chłonie obecnie więcej bodźców niż kiedykolwiek wcześniej. W ślad za nim przyjmuje je także nasze ciało, bo jedno z drugim zmawiają się, kiedy my wcale tego nie chcemy.
Na szczęście nasz mózg wyposażony jest też w neuroplastyczność, dzięki której możemy wpływać na swoje samopoczucie poprzez różnego rodzaju działania, modyfikować swój sposób myślenia uświadamiając sobie co w danej chwili jest dla nas dobre, eliminując jednocześnie to co jest złe.
Czasy są ciężkie, ale podobno nic, co dzieje się w tej chwili na Ziemi nie jest pozbawione sensu…
„Jest jeszcze tyle pięknych i dobrych zdarzeń przed Tobą, miejsc, których nie znasz, ludzi, o których jeszcze nic nie wiesz. Tylko od Ciebie zależy, jaki zapach świata poczujesz i co stanie się dalej.”
Kaja Kowalewska
Emocjonalny lifting, czyli jak dbam o swój dobrostan psychofizyczny w ostatnim czasie
W zasadzie wspomniałam już o tym nieco w artykule „Jak zadbać o swoje psychiczne i fizyczne zdrowie w czasach pandemii?” (KLIK), ale zmieniają się nie tylko zewnętrzne okoliczności, zmieniam się również ja, moje emocje, postrzeganie obecnej i przyszłej sytuacji, oczekiwania i sposoby radzenia sobie w trudnych sytuacjach.
W marcu nie wiedzieliśmy z czym mamy do czynienia. Dziś, pomimo, że bogatsi o pewną wiedzę na temat COVID-19 i pandemii, wciąż żyjemy w zawieszeniu, stresie i jesteśmy coraz bardziej zmęczeni licznymi ograniczeniami, zdalnym życiem (pracą, szkołą, zakupami, rozrywkami), tęsknotą za normalnym, regularnym kontaktem z ludźmi czy rezygnacją z wielu aktywności, które wcześniej były naszą codziennością. Najgorsze w tym wszystkim wydaje się być to, że zdajemy sobie sprawę, że obecna sytuacja może potrwać jeszcze bardzo, bardzo długo, dlatego tak ważne jest, żeby zamiast załamywać ręce i pogrążać się w negatywnych myślach, starać się wypracować rozwiązania, które, mimo wszystko, pozwalają nam iść powoli do przodu.
Moje dni bywają nierówne, nastroje przypominają czasem niepokorną sinusoidę, dlatego tak często powołuję się na swoje koła ratunkowe, które nie tylko poprawiają mi samopoczucie, ale też pozwalają w miarę normalnie funkcjonować i poprawiać jakość swojej codzienności. Oto one.
Wylogowanie się. Ze wszystkiego! Ochrona swoich granic
Jak wielu z Was już zauważyło, ostatnio częściej znikam z sieci. Nie ma dla mnie znaczenia, że spadają zasięgi, a moje profile przez kilka dni świecą pustkami. Współczesny świat potrafi wyssać z człowieka całą energię, więc kiedy czuję, że kurczy mi się dystans do rzeczywistości, odpinam się od systemu (określenie mojego przyjaciela Wojtka) i wylogowuję się do prywatnego życia. Tu nie muszę tłumić w sobie emocji, które akurat przeze mnie się przelewają, tłumaczyć się ze słów, które wypowiadam czy łez, które wylewam.
Detoks informacyjny i chwilowa izolacja od świata zewnętrznego pozwalają mi nie tylko się wyciszyć i oczyścić z nadmiaru bodźców, ale też przemyśleć wiele spraw i przerobić w sobie tematy, które mnie przytłaczają. Wcześniej nie miałam aż takiej potrzeby rezygnacji ze wszystkiego co do tej pory toczyło się gdzieś obok własnym życiem.
Wylogowanie się to również zwolnienie tempa, skupienie na ograniczonej ilości zajęć, oddanie się ulubionym czynnościom i bliskość. Jako osoba wysoko wrażliwa w chwilach kryzysu tego właśnie potrzebuję.
Sen i jakość snu
Chyba nigdy wcześniej nie dbałam aż tak bardzo o higienę swojego snu jak teraz. I nigdy nie spałam tyle godzin na dobę co teraz. Zarywanie nocy, praca po nocach już nie są dla mnie. Nie mam na to ani siły ani ochoty, a po swoim styczniowym doświadczeniu z bezsennością, wiem już jak dbać o jakość snu. Kiedy czuję, że wkraczam na niebezpieczny grunt insomni, korzystam z tego to co sprawdza się w moim przypadku. Kilka wskazówek znajdziecie tutaj.
Kiedyś niewyspana czułam się po prostu zmęczona. Dziś rozdrażniona do granic możliwości i znacznie gorzej znosząca otaczającą mnie rzeczywistość.
Joga i medytacja
O korzyściach płynących z jogi dla ciała, duszy i głowy wiemy całkiem sporo, ale dziś chętnie podkreślę jej znaczenie w uwalnianiu objawów psychosomatycznych – spadek nastroju, formy fizycznej i psychicznej, stanów lękowych, zaburzeń snu. Wyjście na jogę do klubu to oddech, wyłączenie się, wyciszenie i praca ze swoim wnętrzem, a także ciałem.
Jogę praktykuję już rok. Wielokrotnie miałam też okazję ćwiczyć ją na różnego rodzaju wyjazdach, a pewne pozycje jogowe, czyli asany, pomału stają się moją codzienną praktyką w domu.
Podobnie jest z medytacją, której nauka przychodzi mi jednak z większym trudem, bo wymaga uspokojenia biegających po głowie myśli. Jednak często udaje mi się wyłączać w inny niż tradycyjny sposób (na macie, przy wyciszającej muzyce), np. wychodząc na długi spacer do lasu, pielęgnując poranne rytuały, spędzając samotnie czas w ulubionych miejscach.
Relaksacja i trening oddechu
Odpoczynek, spacery z psem o zupełnie nietypowych porach, relaks z mężem, dziećmi, czytanie książek, słuchanie muzyki to znane wszystkim sposoby na relaksację. Świadomy oddech i techniki oddechu to dla mnie nowość, choć wcześniej miałam już okazję docenić ich znaczenie podczas swoich jogowych i relaksacyjnych warsztatów czy wyjazdów. Już niebawem będę brała udział w pilotażowym programie świadomego oddechu, o czym napiszę oddzielny artykuł, a wcześniej będę na bieżąco relacjonować na swoim instagramowym profilu.
Mata do akupresury
To również nowość, bo matę do akupresury mam od niecałych dwóch miesięcy i cały czas ją testuję. O korzyściach z niej płynących i jak się ją stosuje opowiem i pokażę na Instagramie. Możliwe, że napiszę też artykuł. Dziś tylko krótko powiem, że mata do akupresury doskonale stymuluje układ nerwowy, poprawia krążenie krwi, usuwa napięcie mięśniowe, bóle pleców i odcinka szyjnego, relaksuje, korzystnie wpływa na sen, obniża poziom stresu. Maty używają również moje dzieci.
Kontakt z naturą i aktywność fizyczna
Prosta, tania i zawsze pod ręką forma relaksu. Dla mnie łatwa o tyle, że mieszkam poza dużym miastem, pracuję w domu, mam ogród, niewielki las naprzeciwko domu, a w okolicy rozległe lasy i stawy. Idealne warunki do spacerowania, jeżdżenia na rowerze czy morsowania. Bo kontakt z naturą to przede wszystkim ruch i oddychanie. Dla mnie niezbędne w codziennej dawce.
Na co dzień jestem aktywna fizycznie również w domu (domowe treningi pod okiem syna) i w dwóch klubach jogi. Bez nich również nie wyobrażam sobie obecnie tygodnia.
Realizacja swoich drobnych marzeń
Ktoś powie, nie czas na to, brak ochoty, siły, środków, czasu, możliwości.
Ja też mogłabym tak powiedzieć, ale mówię coś zupełnie przeciwnego.
Realizacja swoich choćby najdrobniejszych celów, spełnianie najmniejszych marzeń powoduje, że powstaję z kolan, moja motywacja szybuje do góry, a życie staje się znośniejsze. Bo każde marzenie to droga do celu i osobistego rozwoju, dawka adrenaliny, wyrzut endorfin i satysfakcja.
Tak było w miniony wtorek, kiedy poszłam na pierwsze zajęcia wymarzonej aerial jogi (KLIK). 3 km od domu, 15 zł. (słownie: piętnaście złotych), godzina treningu i +100% do dobrego samopoczucia.
W środku pandemii, w obliczu lockdown’u, moja świeża lista marzeń ma się całkiem dobrze, a w realizacji kolejny punkt, o którym już wkrótce się dowiecie.
Terapeutyczne pisanie
Gdyby nie pandemia, kwarantanna i osobiste przeżycia, podejrzewam, że nie napisałabym wielu artykułów na blogu. To właśnie silne emocje, niekiedy chaos w głowie i wszystko to czego doświadczam i przeżywam od wielu miesięcy sprawia, że odczuwam potrzebę wyrzucenia z siebie tego co może pomóc nie tylko mnie, ale również innym. I okazuje się, że pomaga, więc będę robić to nadal.
Jeszcze bardziej terapeutyczne planowanie i przygotowanie gruntu pod przyszłe działania
Człowiek, żeby się rozwijać potrzebuje wyzwań. Dzisiejszy wszechobecny marazm zakłóca ten proces, dlatego czuwam nad tym, żeby robić to co jest mi po prostu potrzebne.
U niektórych samo słowo „planowanie” w kontekście ogólnego pandemicznego zastoju wywołuje gromki śmiech, a ja Wam coś powiem. To co bardzo, ale to bardzo pomaga mi w budowaniu dobrego samopoczucia, to właśnie planowanie swoich przyszłych działań, a do tych jak wiadomo, zawsze trzeba się przygotować. I właśnie to robię – przygotowuję grunt pod projekty, które planuję na cały przyszły rok i pomysły, które chcę zrealizować, niezależnie od tego ile przeszkód przyjdzie mi pokonać. Na razie bez końcowej daty realizacji, bo ten rok nauczył mnie cierpliwie czekać. Zamiast tupania nogą, wolę wziąć do ręki planner i spisywać wszystkie swoje pomysły, nawiązywać kontakty z ludźmi, z którymi będę współpracować i wierzyć, że to co uda mi się zrobić sprawi nie tylko ogromną radość mi, ale też osobom, dla których to zrobię.
Wyobrażacie sobie jak to wszystko będzie przyjemnie zrealizować? Jak to co teraz mocno ograniczone będzie nam kiedyś smakować?
Odstępstwo od reguły lub jak kto woli – odpuszczenie
Może to dziwić, że w ślad za punktem o planowaniu i aktywności, piszę o odpuszczaniu, ale to ważne, ponieważ moje samopoczucie zmienia się na skutek różnych zdarzeń i nie zawsze to co zaplanuję na dany dzień, mam ochotę zrealizować. Są dni, kiedy praktykuję odpuszczanie, które nazywam też odstępstwem od reguły. Oznacza to nic innego jak to, że kiedyś czułabym się niekomfortowo rezygnując z czegoś co powinnam zrobić. Dziś nie mam z tym najmniejszego problemu, bo wiem, że kolejnego dnia zrobię znacznie więcej. Nie zmuszam się do tego co wymaga lepszej formy, a której akurat mi brakuje, bo wiem, że i tak nie będzie to efektywne. Wolny czas wypełniam jednak innymi, drobniejszymi czynnościami, żeby nie mieć poczucia, że całkowicie przepuszczam go przez palce.
Spotkania towarzyskie, ale w bardzo wąskim gronie i znacznie rzadziej
„Życie ma też piękną stronę, będziesz kochany przez kogoś, kogo nigdy nie myślałeś, że spotkasz. Będziesz tworzył nowe przyjaźnie z osobami, które wnoszą światło w Twoje życie.
Pokonasz trudne sytuacje, które nigdy nie myślałeś, że pokonasz.”
Sześćdziesiąt Sekund
Człowiek to istota społeczna. Ja zwierzyna towarzyska. Czasem potrzebuję się schować i chowam do swojej skorupy, żeby nie udzielać innym swoich nastrojów i żeby się zregenerować, ale ogólnie budowanie i podtrzymywanie relacji z ludźmi to mój klucz do dobrego samopoczucia. Ludzie, którymi się otaczam są odbiciem mojego wnętrza, mam z nimi dobre relacje, wzajemnie nie tylko się wspieramy, ale również inspirujemy do lepszego życia. Jednak kiedy wirtualny kontakt przestaje nam wystarczać, szukamy możliwości spotkania się twarzą w twarz. Trudno, że rzadziej, że z zachowaniem niezbędnych środków ostrożności, ale osobisty kontakt potrafi zdziałać cuda, pozytywnie naładować i zmotywować do wytężonej pracy nad sobą.
Wsparcie i bliskość
Ostatni punkt, ale jednak najważniejszy, bo czymże jest cała reszta bez wsparcia najbliższych osób?
Przeczytaj także:
„Wsparcie, którego czasem nie widzisz, ale zawsze je czujesz” (KLIK)
W czasie, który nieustannie poddaje mnie różnym próbom, już wiem, że pełną stabilizację i spokój w chwilach kryzysu dostanę jedynie od najbliższych mi osób. Powiem wprost, żeby nie przedłużać tematu. Ostatnie tygodnie, a nawet miesiące pokazały, że osobą, na którą mogę liczyć, niezależnie od wszystkich problemów świata, jest mój mąż. Jest mnie najbliżej (obecnie bliżej niż kiedykolwiek wcześniej), zna mnie od 26 lat, wie i rozumie czym jest dla mnie spełnianie się w różnych sferach życia, potrzeba decydowania o sobie, wolność, odrębność i własna przestrzeń i że to wszystko to czynniki, które nas do siebie zbliżają, a nie oddalają. Mąż, który rozumie, że ograniczanie drugiej osoby, próba zmieniania jej i dostosowywania dla rzekomo dobra związku, jest wyrazem egoizmu, a ja dodam, że również braku dojrzałości emocjonalnej oraz pewności siebie. Przy nim mogę być w pełni sobą, obnażyć swoje emocje, porozmawiać na każdy temat. Przy nim, z jego spokojem i odbiorem świata, buduję swój spokój i swoją siłę, Nikt inny nie potrafi ustawić mnie do pionu tak jak on.
„Kiedy ktoś naprawdę Cię słyszy i wcale przy tym nie osądza, nie próbuje brać za Ciebie odpowiedzialności, ani Cię kształtować – to jest cholernie dobre uczucie.”
Carl Rogers
Pandemia pokazała nasze nowe oblicza, ujawniła skryte pragnienia i potrzeby, ale też lęki. Bez wsparcia kochających osób trudno czasem je zrealizować, trudno nad nimi zapanować. Dlaczego o tym piszę? Bo w ostatnim czasie odkryłam swojego męża na nowo. Podobnie jak siebie. Wszystko jest nowe i będzie nowe, budowane na nowo. Całe nasze nowe życie. To dla nas szansa. Wykorzystajmy ją najlepiej jak potrafimy.
Jak się trzymacie? Podzielicie się swoimi sposobami na poprawę samopoczucia, chociażby chwilowego?
Fot. Unsplash, Pexels
[…] „Emocjonalny lifting, czyli jak budować swoją siłę i spokój w trudnych czasach&… […]
[…] „Emocjonalny lifting, czyli jak budować swoją siłę i spokój w trudnych czasach” (KLIK) […]
Świetny artykuł
[…] „Emocjonalny lifting, czyli jak budować swoją siłę i spokój w trudnych czasach&… […]
[…] “Emocjonalny lifting, czyli jak budować swoją siłę i spokój w trudnych czasach… […]
[…] Emocjonalny lifting, czyli jak budować swoją siłę i spokój w trudnych czasach. […]
Odkąd zaczęłam regularnie medytować, czuje się zdecydowanie lepiej. Jestem o wiele bardziej spokojna i pozytywnie nastawiona do życia.
A ja cieszę się, że dziś mogę też już powiedzieć o korzystnym wpływie na mnie medytacji, ale też jogi i praktykowania świadomego oddechu. Pozdrawiam Cię serdecznie.
Nazwała bym to nawet emocjonalnym botoksem 😀
A niech i tak będzie. Ładne określenie 🙂
Te wszystkie elementy, które wymieniłaś, są wspaniale i maja na nas pozytywny wpływ bez względu na kontekst i okoliczności. Moze, w pewien sposób, epidemia pomogła nas odkryć, co jest naprawdę ważne i jak o to dbać? Pozdrawiam serdecznie!
Jestem przekonana, że ten rok uświadomił wielu osobom czym jest ulotność chwili i co tak naprawdę jest w życiu najważniejsze. Niestety część wciąż tego nie dostrzega tracąc siły na niepotrzebne rzeczy, ale być może potrzebują jeszcze więcej czasu.
Wydaje mi się, że wiele osób zaczęło żyć bardziej świadomie i cenić to co wcześniej zdawało się być „tylko” normą.
Praktykowanie wdzięczności również pomaga się wyluzować i ochłonąć 🙂
Zdecydowanie. Dla mnie to już norma, więc nawet o tym chyba nie wspomniałam 🙂
Piękny wpis, dużo z rzeczy mi się pokrywa, pracuje jeszcze mocno nad odpuszczaniem.
To jedna z najtrudniejszych sztuk, ale można ją opanować. Najzabawniejsze jest to, że kiedy wiesz, że jesteś już na dobrej drodze, otoczenie myśli, że Ty wciąż biegniesz 😉
Olu, o wlasnie odnalazlam sie w tym, o czym pisalas, ja tez przezywam taka emocjonala sinusoide, ta niepewnosc, niepokoj, a z drugiej strony sporo wolnego czasu i tez coraz czesciej po prostu znikam z sieci i probuje znalezc swoja rownowage gdzie indziej. Jak ja to dobrze rozumiem. Pozdrawiam serdecznie Beata
Miło Cię widzieć Beatka. No ja muszę przyznać, że w ostatnim czasie wyłączam się bardzo często, ale pomaga mi to i skupiam się na zupełnie innych rzeczach, które również mnie budują. To ważne dla własnej motywacji i poczucia sensu. Czytam fajną książkę teraz o filarach budowania poczucia własnej wartości i choć z tą akurat nie mam problemu, to lektura dobrze porządkuje kwestie świadomego życia. Pewnie polecę ją w którymś momencie na fanpage’u na Facebooku.
To prawda, ostatnio można się trochę zagubić. Sama w czasie intensywnych strajków musiałam pewnego dnia po prostu rzucić wszystko w cholerę i jechać w Bieszczady… No, może nie Bieszczady od razu, ale musiałam częściej wychodzić do lasu. To jest właśnie to, co uspokaja mnie najbardziej. No i joga z rana jak śmietana! Ja co prawda robię praktykę dla początkujących, króciutką, bo 15 minut, ale wiem, że nawet to wystarczy, żeby żyło się trochę lepiej. Do tego jeszcze muzyka – ciepła, pozytywna, najlepiej bez wokali, żeby sobie gdzieś w tle brzmiała. Ostatnio dobrze mi się żyje w towarzystwie chill-hopu z akcentem… Czytaj więcej »
No właśnie chodzi o to, żeby odnaleźć w tym zagmatwanym obecnie świecie nieco spokoju dla siebie. Nawet jeśli to tylko chwila, to jednak budująca naszą wewnętrzną siłę, a ta będzie nam potrzebna przez najbliższe długie miesiące dopóki nie nauczymy się żyć z wieloma nowymi dla nas wyzwaniami, znacznie większymi niż do tej pory.
Widać każdy odbiera to inaczej, dla mnie najważniejsze to być poinformowanym, wiedzieć w żadnym wypadku sie nie odcinać, bo to nie chroni. Chroni wiedza, bo pozwala sie przygotować. Odcinanie sie to strusia metoda głowy w piasku
Zgodziłabym się z Tobą, gdyby chodziło o wiedzę rzetelną, a tej zdecydowanie brakuje. Od początku pandemii największą szkodę czynią media, zarówno te tradycyjne, jak i alternatywne. Klikalność i „sensacje” są ważniejsze niż rzetelne dziennikarstwo i fakty, przynajmniej te potwierdzone przez naukowców, wirusologów, epidemiologów. A jeśli chodzi o inne źródła typu Facebook, cóż, ludzie udostępniają rzeczy, których nie sprawdzają.
Olu, czytam Cię od dłuższego czasu i widzę zmianę w Tobie, a może metamorfozę (?), widzę, że szarpią Tobą różne emocje, ale starasz się nad nimi jakoś zapanować. To bardzo budujące, bo wielu ludzi nie ma świadomości dzisiaj co się z nimi dzieje, nie docieka, nie szuka najlepszych dla siebie rozwiązań . A chodzi przecież o to , żeby próbować. Nie poddawać się, bo z tego akurat nic dobrego nie wyniknie poza czekającą za rogiem frustracją i załamaniem. Takie jest moje zdanie.
Jesteś dobrą obserwatorką Aniu. Ostatnie miesiące wiele we mnie zmieniły, ale myślę, że nie jestem w tym odosobniona. Dopiero teraz dostrzegam ile ważnych rzeczy się wydarzyło i choć przyszłość nie maluje się dziś różowo, cieszę się, że zaszły we mnie zmiany, które stopniowo pozwolą mi odnajdywać się w nowej rzeczywistości. W zasadzie w nowym życiu. Tak to widzę. Mam wizję budowania życia na nowo, choć z użyciem obecnych „środków”.
Wierzę też, że kiedy minie najgorsze, życie zasmakuje nam jak nigdy wcześniej.
To prawda, że jest nam dziś ciężko, ja również szukam sposobów, żeby odciągać złe myśli, ale codzienność daje w skórę i muszę dbać o swoją psychikę. Kiedyś nie przywiązywałam do tego aż takiej uwagi, ale pandemia pokazała, że to niezbędne do w miarę normalnego funkcjonowania. Tylko tak się zastanawiam co dzisiaj jest normalne?
Wydaje mi się, że powinniśmy zacząć oswajać tę naszą nową rzeczywistość, bo ta, która była wcześniej już nie wróci. Jesteśmy pokoleniem, które aż taki egzystancjonaly kryzys nigdy wcześniej nie dotknął, dlatego też zapewne potrzebujemy czasu, żeby zrozumieć co się wydarzyło, dlaczego na to reagujemy tak, a nie inaczej i co możemy zrobić, żeby żyło nam się lepiej. Do tego potrzebna jest sprawna głowa. Bez niej wiele nie zdziałamy. A jak choruje głowa, posłuszeństwa odmawia też ciało, dlatego tyle teraz mówi się o zadbaniu o swoją psychikę.
Trzymaj się i dbaj o siebie najlepiej jak potrafisz i możesz.
Zazdroszczę.Nie mam możliwości i środków.Mam się zająć sobą A kto zajmie się reszta w rodzinie.musialbym mieć nianię kucharke i sprzataczke oraz prywatne lekcje dla dzieci i męża z super portfelem żeby to realizować więc dla mnie to fajne ale jednak mzonki. Nic to nie wnosi oprócz rozczulania się nad sobą kosztem innych.Kiedys korzystałam z tego bloga był natchnieniem do wycieczek ale teraz to jakiś nierealny świat dla bogatych. POZDRAWIAM
Zupełnie nie Alicjo. Przykro mi, że tak to odebrałaś, wszak sam tytuł mówi o intencji tekstu, ale wyciągnę wnioski z Twojego komentarza. Może wynika to z tego, że jednak nie śledzisz mnie na wszystkich kanałach na bieżąco i być może nie czytałaś wszystkich artykułów, które tworzę od początku pandemii. Od miesięcy zmagam się z wieloma codziennymi troskami i stanami, które wskazują na coś zupełnie przeciwnego niż Ty wyciągnęłaś z powyższego tekstu. Rzeczy, które wymieniam nie wymagają środków finansowych, a jedynie wsparcia i to rzeczywiście mam w postaci osób, którymi się otaczam, co działa zresztą w obie strony. Dzieci wychowuję na… Czytaj więcej »
Ja mając dwóch synów niestety twardo stąpam po ziemi.Nie zarzucam nic nikomu tylko przedstawiam swój punkt widzenia.Pracując na etatcie i mając dorastające dzieci moje wychowanie wzięlo w łeb .Muszę być w pracy w domu na resztę nie starcza czasu.Joge ćwiczę w domu o ile jestem w stanie A właściwie bardziej wtedy gdy już przestaje sypiac z powodu pospinanych mięśni. Artykułów o covid fakt nie czytałam w całości bo mam przesyt tego tematu . Pewne rzeczy niestety nie dla mnie i może mój wpis ujawnił moj żal i bunt. Proszę nie brać nic z tego do siebie możliwe że wyniknelo to… Czytaj więcej »
Alicjo, zdaję sobie sprawę z tego, że punkt widzenia zależy od punktu siedzenia. Ja też pracowałam kiedyś na etacie (poza domem byłam przez 12 godzin każdego dnia) i wiem jak trudno jest pogodzić codzienne obowiązki. Zresztą myślę, że to dotyczy każdego z nas. Wcześniej pisałam m.in. o emocjach i kontrastach, które od miesięcy rozpanoszyły się w naszych głowach, więc całkowicie rozumiem Twoje rozgoryczenie, ale powtórze to co napisałam wcześniej – ja również żyję w obecnej rzeczywistości i ta mnie nie oszczędza. Dodam jeszcze, że mój artykuł wynika z licznych rozmów i własnych przeżyć, a także obserwacji otoczenia. Praktycznie każdego dnia… Czytaj więcej »
zgadzam się, każdy ma swój punkt widzenia