26 mar Jak przygotować się do wyjazdu do Kambodży? Mini przewodnik
Długo myślałam nad tym jak ująć ten temat, bo każdy z nas ma swój indywidualny styl podróżowania, swoją definicję wypoczynku i zwiedzania nowych miejsc, a także swoje oczekiwania.
Moja wyprawa do Kambodży miała nową dla mnie formułę – wyprawa z plecakiem przez poszczególne regiony kraju, częsta zmiana lokalizacji, duża różnorodność, dużo chodzenia i zwiedzania, przemieszczanie się nie tylko samolotami, ale też nocnymi autobusami, tuk tukami, łodziami, promami. Pierwszy raz wybrałam się też do Azji i bez rodziny. Ze względu na miejsce, program i właśnie formułę wyjazdu nazwałam ją wyprawą życia (przeczytacie o tym tutaj), ale już wiem, że to nie pierwsza i ostatnia taka podróż. Tak bardzo się w niej rozsmakowałam, że planuję kolejne. Oczywiście do Azji.
Na blogu opisywałam też genezę tego wyjazdu (KLIK) i jest to o tyle istotne, że wymagała ona odpowiednich przygotowań o czym piszę poniżej.
Zacznę od tego, że mój wyjazd był doskonale przemyślany i zorganizowany przez znajomego, którego poznałam rok wcześniej podczas świątecznego spotkania dla blogerów i jego wspólnika. Filip z bloga Głodny Świata i Wojtek z Conscious Traveler organizują wyprawy, z którymi możecie zapoznać się na stronie Foodkrywcy. Przeczytacie na niej m.in.:
„/foodkrywać/ znaczy odkrywać prawdziwy smak świata. Podróżować na 100% i odwiedzać miejsca, które niektórzy oglądają tylko w telewizji. Poznawać kulturę i mieszkańców odwiedzanych miejsc,
jeść i pić TO co oni, TAK jak oni i TAM gdzie oni. To znaczy smakować świat pełnymi garściami. Jeśli masz smaka na prawdziwe podróże i świadome poznawanie świata, istnieje spora szansa,
że też jesteś foodkrywcą.”
Jak wyglądały moje przygotowania do wyjazdu?
Jak opisywałam w tym wpisie, decyzję o wyjeździe podjęłam spontanicznie, a zaraz po niej zaczęłam intensywne przygotowania. Przede wszystkim dużo czytałam. Znalazłam mnóstwo artykułów na blogach podróżniczych i na blogach znajomych, a także podróżniczych grupach na Facebooku (m.in. tu i tu). Obejrzałam mnóstwo zdjęć i relacji na Instagramie (hasło: kambodza i cambodia), wybrane filmiki na YouTube, a także „Kobietę na krańcu świata” Martyny Wojciechowskiej (tu). Przeczytałam informacje na stronie Ministerstwa Spraw Zagranicznych (tu), które tylko zmroziły mi krew w żyłach. Najbardziej wartościowe okazały się być informacje z pierwszej ręki, czyli od znajomych, którzy byli w Kambodży lub regularne bywają w Azji.
Potem przyszedł czas na umowy, ubezpieczenia, bilety lotnicze. Stworzyłam też zamkniętą grupę na Facebooku dla Ani i Agnieszki, które namówiłam na tę podróż. Od czasu do czasu organizowałam czat z dziewczynami, wymieniałyśmy się informacjami, zbierałyśmy materiały i rzeczy na wyjazd.
Filip i Wojtek stworzyli też zamkniętą grupę na Facebooku dla uczestników wyjazdu, a także czat na messengerze. które bardzo usprawniły komunikację między nami i które były idealnym miejscem do zadawania wszelkich pytań i rozwiewania wątpliwości.
Niemniej istotną kwestią było śledzenie wcześniejszych foodkrywcowych grup, które wprawdzie przemierzały inne azjatyckie destynacje, ale podglądanie ich przeżyć i zmagań na Instagramie i Insta Stories, bardzo pomogło mi w oswojeniu naszej wyprawy i jeszcze lepszym przygotowaniu się do niej.
Musiałam też odnowić paszport, bo miał zbyt krótki termin ważności (minimum 3 miesiące od daty wyjazdu z Kambodży), wyrobić przez internet wizę (warto to zrobić przed wyjazdem na stronie MSZ Królestwa Kambodży tu), a także zrobiłam niezbędne szczepienia (WZW A i WZW B). Zawsze sprawdzajcie zalecane szczepienia do danego kraju (np. tu), ale warto też odbyć konsultację z wojewódzką stacją sanitarno-epidemiologiczną lub specjalistą ds. medycyny tropikalnej w sprawie szczegółowej i aktualnej informacji dotyczącej szczepień. U lekarza uzyskacie też podpowiedź jakie szczepienia są absolutnie niezbędne, jakie zalecane, a które ewentualnie można sobie darować.
To co warto jeszcze zrobić to zgłosić swoją podróż w serwisie „Odyseusz” Ministerstwa Spraw Zagranicznych RP (tutaj). Ze względu na to, że nasz program zakładał przemieszczanie się co 2-3 dni, wypełnienie formularza zajęło mi trochę czasu, ponieważ musiałam bardzo dokładnie rozpisać miejsca naszego pobytu wraz z datami, miejscowościami i hotelami. Na maila przychodzi potem potwierdzenie zgłoszenia swojej podróży wraz z namiarami na odpowiedni konsulat. Czasami, tak jak w przypadku Kambodży (Polska nie ma uregulowanych stosunków dyplomatycznych z Kambodżą), jest to konsulat w sąsiadującym państwie, czyli Tajlandii.
Kolejną kwestią, która może okazać się dość istotna to lista leków, których nie można wwieźć do danego kraju. Warto popytać i poczytać, np. tu.
Na koniec wymiana waluty, upewnienie się gdzie i czy działają bankomaty w kraju, do którego się wybieramy. Na wyspie Koh Rong Sanloem, na której byliśmy 4 dni, nie było ani sklepów ani bankomatów. Nie były też honorowane karty kredytowe, więc trzeba było na taką okoliczność odpowiednio się przygotować.
Jeśli zależy Wam na sprawnie działającym WiFi, można zakupić sobie lokalną kartę do telefonu. Ja jednak korzystałam w WiFi w hostelach, restauracjach i na lotniskach. WiFi było też np. w nocnym kambodżańskim autobusie, w którym mieliśmy nawet piętrowe łóżka!
Last, but not least, z punktu widzenia mojej pracy i osoby, która prowadzi bloga. Wyjazd do Azji zmotywował mnie do oczyszczenia swojego narzędzia pracy, czyli telefonu. Uprzedzam, że zgranie 18 tysięcy zdjęć to jakieś 9-10 godzin, więc nie zostawiajcie tego na ostatnią chwilę. Podczas swojej 2-tygodniowej podróży, zrobiłam około 3,5 tysiąca zdjęć, w tym 600 relacji na Instagram Stories (zdjęcia i krótkie filmiki znajdziecie w wyróżnionych albumach na profilu na Instagramie). Dzięki temu mam wspaniałą pamiątkę i materiał m.in. na bloga.
O mało bym zapomniała, a to jedna z ważniejszych rzeczy. Na 3 tygodnie przed wyjazdem zaczęłam pobierać probiotyk (1-2 kapsułki każdego dnia), żeby przygotować przewód pokarmowy na zmianę flory bakteryjnej. Probiotyk brałam też podczas wyjazdu i wszystko wskazuje na to, że to było dobra decyzja, ponieważ nie miałam żadnych żołądkowych dolegliwości.
Co zabrałam ze sobą w podróż z plecakiem po Kambodży?
Z racji tego, że wyprawa z plecakiem to nie wyjazd z walizką na kółkach, którą można pociągnąć za sobą do hotelu, największym dla mnie wyzwaniem było ograniczenie bagażu. Od początku wiedziałam, że to co ze sobą zabiorę, będę dźwigać w ponad 40-stopniowym upale i w różnych okolicznościach, dlatego zależało mi na zgromadzeniu jedynie niezbędnych, ale też bardzo przydatnych rzeczy. Dodatkowo z racji tego, że wyjeżdżałam z dwiema koleżankami, mogłyśmy podzielić się rzeczami, które ze sobą zabieramy. W ten sposób jedna wzięła lekarstwa, druga sprzęt fotograficzny, trzecia kosmetyki.
Poniżej lista rzeczy, która jest jednocześnie moją rekomendacją na tego typu wyprawę:
1. wodoodporne plecaki FishDryPack
Te wodoodporne plecaki przypominające worki idealnie sprawdziły się w skrajnie różnych warunkach naszej wyprawy. Są stabilne, pojemne, odporne na uderzenia i zniszczenia (lotniska, łódki, tuk tuki). Wygodne do częstego przemieszczania się (liczne przesiadki z samolotu do autobusu, z autobusu do tuk tuka, wsiadanie na łódkę z wody, wąskie, ciasne i strome przejścia). Wyposażone są w wodoszczelne zamknięcie – trzykrotne zwinięcie wzdłuż górnej listwy plus zatrzask. Plecaki zawierają też pozwalające na długie wyprawy wentylowane paski na ramię. Wyróżniają się kolorami, więc łatwo je znaleźć w stosie innych bagaży, a w przypadku zabrudzenia czy zapiaszczenia łatwo je umyć i wysuszyć.
Jako główny bagaż miałam plecak Explorer 40l Yellow (KLIK), a jako podręczny plecak 18l Original Orange (KLIK).
Kiedy byłam zmęczona, jeden plecak nakładałam na plecy, drugi na klatkę piersiową.
Plecaki trafiły w moje ręce nieprzypadkowo. Znalazłam je podczas pewnych targów i kierując się specyfiką naszego wyjazdu, świadomie nawiązałam kontakt z firmą FishDryPack i wybrałam te, które wydały mi się najbardziej odpowiednie. Kiedy pokazywałam je podczas naszej wyprawy, dostałam sporo zapytań, gdzie można je kupić. Chętnych odsyłam do relacji na profilu na Instagramie, gdzie znajdziecie wyróżniony album „FishDryPack” oraz na stronę FishDryPack (KLIK).
2. kosmetyki naturalne z roślin azjatyckich Orientana
Pielęgnacja skóry w tak ekstremalnych warunkach jak długa podróż samolotem (od drzwi do drzwi nasza podróż trwała 36 godzin), nagła zmiana klimatu z zimowego na tropikalny (Europa-Azja), zanieczyszczone powietrze (duże aglomeracje), zaburzony sen (zmiana czasowa, napięty program wyprawy), ostre słońce i regeneracja po ekspozycji słonecznej to duże wyzwanie.
Czy mogłam zabrać ze sobą lepsze kosmetyki niż te, których używam na co dzień, których korzenie sięgają Azji (składniki roślinne produktów Orientana pochodzą z czystych ekologicznie rejonów Azji), są w 100% naturalne, przyjazne skórze i wspomagają ją w walce z trudnymi warunkami atmosferycznymi? Po konsultacji z marką Orientana i wyborze odpowiednich na ten wyjazd kosmetyków (nawilżający krem, maseczka, tonik i pianka do mycia twarzy, maseczki i krem pod oczy, olejek do ciała), przetestowałam też kilka nowości, o których opowiem Wam w kolejnym artykule. Tymczasem pełną ofertę firmy znajdziecie na stronie Orientana (KLIK). O kosmetykach opowiadałam też na Insta Stories, gdzie znajdziecie wyróżniony album „Orientana”.
Jeśli chodzi zaś o kosmetyki chroniące skórę i włosy przed szkodliwym promieniowaniem, to jedyne na co muszę Was uczulić, to to, aby zawierały one najwyższe filtry ochronne, czyli SPF 30 i SPF 50. Pomimo częstych aplikacji, nie wszyscy uchronili się przed poparzeniami, szczególnie, że często kąpaliśmy się w morzu i dużo wędrowaliśmy w palącym słońcu.
Na tak gorący klimat jaki panuje w Azji i ze względu na formułę wyjazdu, minimalizm jest absolutnie wskazany, dlatego lista ubrań jest krótka. 3-4 pary krótkich spodenek, kilka podkoszulek/bluzek na ramiączka, 2-3 zwiewne sukienki, 2-3 kostiumy kąpielowe, pareo, strój zakrywający kolana i ramiona (niezbędny do zwiedzania świątyń), bielizna osobista, bielizna nocna (cienka ze względu na upalne noce, choć trzeba też wziąć pod uwagę klimatyzację), a także 1 para skarpetek, lekka i wygodna bluza z długim rękawem i długie spodnie na podróż samolotem oraz przesiadkę na lotnisku w Europie (przejście z pory zimowej na letnią). Do tego adidasy lub trampki (głównie do samolotu) i klapki lub sandały. Obowiązkowo nakrycie głowy i okulary przeciwsłoneczne.
4. lekarstwa
Lista leków, które można zabrać ze sobą do Azji bywa długa, ale można ją też ograniczyć do: Pantenolu, środków przeciwbólowych, przeciwzapalnych (spray do nosa, gardła), przeciwbiegunkowych, probiotyków i środków na kłopoty z żołądkiem. Ja zabieram również ze sobą na każde wakacje jednorazową dawkę adrenaliny (niezbędna recepta) i środki działające odczulająco. Nie jestem alergikiem, ale zdarzają mi się reakcje uczuleniowe po ukąszeniach owadów. Poza tym na tę wyprawę jechała ze mną koleżanka, która jest dermatologiem i która zabrała ze sobą stosowne lekarstwa.
Czy mogłam sobie wymarzyć lepszą lekturę niż ta, która opowiada o trudnej przeszłości Kambodży, świecie po ludobójstwie, które miało tam miejsce w latach 1975-1979, miejscach, które miałam odwiedzić?
Książka Wojciecha Tochmana „Pianie kogutów, płacz psów” dopełniła moją podróż i wzbogaciła ją o przeżycia i niełatwe muszę przyznać emocje, ale to wszystko było potrzebne, żeby jeszcze lepiej poznać Kambodżę, panujące tam obyczaje i starać się zrozumieć co czują dzisiaj dźwigające traumę przeszłości współczesne pokolenia. Przeczytać o biedzie i życiu na granicy przetrwania, a zobaczyć je na własne oczy to coś zupełnie innego.
Książka miała swoją premierę dosłownie kilka dni przed moim wyjazdem, więc udało mi się nawiązać kontakt z Wydawnictwem Literackim (KLIK) i zabrać ją ze sobą w podróż. Wspominałam o niej na Insta Stories zaznaczając, że przyjdzie jeszcze czas, żeby ją Wam bliżej przedstawić i myślę, że zrobię to w oddzielnym wpisie. Sielankowe obrazy czy rajska wyspa nie były odpowiednim miejscem na jej streszczanie, a chcę Wam o niej opowiedzieć, żeby z jednej strony przybliżyć Kambodżę, a z drugiej pokazać jak ważnym elementem przygotowań do wyjazdu do nieznanego nam kraju może być odpowiednia i wartościowa lektura.
6. dokumenty
Najważniejsze i jedyne: paszport, wiza (wydruk z komputera), ubezpieczenie, waluta (tajskie bahty THB, dolary amerykańskie USD i kambodżańskie riele KHR), bilety lotnicze, karty kredytowe.7. inne akcesoria
Listę niezbędnych akcesoriów, które sprawdziły się w tej podróży wygląda mniej więcej tak:
- regulowana saszetka tzw. nerka do bezpiecznego przechowywania i wygodnego dostępu do portfela, paszportu i telefonu; ja niezmiennie używam modelu Madison Boho Electra marki CoolPack (KLIK)
- dobry powerbank – z racji częstego używania telefonu (zdjęcia, relacje), bardzo przydatny okazał się być powerbank, który bardzo szybko ładował baterie
- zapasowe ładowarki, które czasami w wysokich temperaturach szwankują i się psują
- maska do nurkowania (ta ze zdjęcia powyżej) – zastanawiałam się czy warto ją ciągać taki kawał drogi, szczególnie, że nie jest zbyt pakowna, ale kiedy wysiadłam z łódki na rajskiej wyspie Koh Rong Sanloem zrozumiałam, że było warto, szczególnie, że w programie było nurkowanie
- karty pamięci, sprzęt fotograficzny, iPad, mini laptop, kamerka GoPro – co kto lubi; ja szczęśliwie nie musiałam zabierać ze sobą żadnej z tych rzeczy, bo jechała ze mną Ania fotograf (tak się trzeba urządzić 🙂 )
- maska do spania – jest lekka, zajmuje mało miejsca, a bardzo przydaje się w podróży sprzyjając drzemkom
- zatyczki do uszu – podobnie jak wyżej, szczególnie jeśli nocujemy w hostelach lub podróżujemy nocą
- kłódka do osobistej szafki – jeśli nocujemy w hostelach; nam nie była potrzebna, bo pokoje dzieliliśmy ze sobą -tylko i wyłącznie uczestnikami wyprawy
- nawilżone chusteczki i żel dezynfekujący do rąk – przydaje się w podręcznym plecaku przez cały dzień
- repelent na komary – niezbędny na wędrówki po dżungli i wieczory na plaży
Mój bagaż podstawowy ważył tylko 12 kg (!), także brawa dla tej pani, że wykazała się rozsądkiem i zabrała ze sobą tak niewiele rzeczy 🙂
Dla pełni komfortu do wyprawy przygotowałam się jeszcze w dwóch kwestiach, z dużym zresztą wsparciem specjalistycznego gabinetu kosmetycznego, z usług którego korzystam niezmiennie od lat – Strefy Lejdis w Mysiadle pod Warszawą (KLIK).
Pierwsza to stopy, dłonie i paznokcie. Nie znoszę się nimi zajmować, a lubię je mieć zadbane, dlatego od jakiegoś czasu powierzam je specjalistkom. Wyjazd w suchy i upalny klimat, kąpiele w słonej wodzie, chodzenie boso po plaży sprawiają, że moja skóra i paznokcie bardzo się niszczą i przesuszają. Dlatego zarówno tuż przed wyjazdem, jak i po powrocie udaję się na zabiegi pielęgnacyjne, które przygotowują i regenerują skórę po trudnych dla niej przejściach. Paznokcie maluję lakierem hybrydowym, który utrzymuje się i nie niszczy przez 3 tygodnie, co również jest bardzo wygodne podczas dłuższej podróży, bo nie muszę im w ogóle poświęcać uwagi. No i lubię na wakacje mieć wesołe, słoneczne i wyraziste kolory. Zresztą wybieram je tak wiosną i latem, jak i zimą. Tylko jesienią decyduję się na beże i brązy.
Drugi temat to dla mnie zupełna nowość i bardzo, bardzo długo ją rozważałam, a mianowicie przedłużane rzęsy. W październiku zadałam Wam na Instagramie pytanie (tutaj) i dostałam sporo odpowiedzi, które w dużym stopniu pomogły mi podjąć decyzję. Ostatecznym jednak powodem, dla którego zdecydowałam się na ten zabieg, był nie tylko komfort podczas wakacji (całkowita rezygnacja z makijażu i efekt „zrobionego”oka bez zajmowania się nim), ale przede wszystkim wrażliwe i łzawiące oczy, niska tolerancja kosmetyków kolorowych i związany z tym dyskomfort (podrażniona skóra wokół oczu). Dodatkowym argumentem było też to, że mam zawsze problem z oczami przebywając na ostrym słońcu pomimo, że używam okularów przeciwsłonecznych z filtrem i nawilżających kropli.
Musiałam oczywiście odpowiednio wcześniej (kilka tygodni przed wyjazdem) sprawdzić czy zabieg przedłużania rzęs nie będzie kolejnym problemem, ale na szczęście okazało się, że wszystko jest w porządku. No i warunkiem koniecznym był efekt zbliżony do jak najbardziej naturalnego (1:1/2:1), który udało się uzyskać dzięki dziewczynom ze Strefy Lejdis (KLIK). Gorąco polecam.
Uff, dobrnęliście? Jeśli planujecie tego typu wyprawę albo chcielibyście wybrać się do Kambodży, śmiało o wszystko pytajcie. Jestem do Waszej dyspozycji 🙂
Do tej pory ukazały się 4 artykuły zainspirowane wyjazdem do Kambodży. Możecie je przeczytać poniżej:
- „Moja podróż do Kambodży – dlaczego nazwałam ją wyprawą życia jeszcze przed wyjazdem? Nowy cykl (KLIK)
- „Sen o Kambodży, czyli jak spełnić swoje marzenie?” (KLIK)
- „Ci co mówią, że mają dystans, wcale go nie mają tylko o tym nie wiedzą” (KLIK)
- „Trawa cytrynowa – moja azjatycka inspiracja i przysmak” (KLIK)
Wpis powstał we współpracy z markami FishDryPack, Orientana, Strefa Lejdis, Wydawnictwo Literackie.
Zdjęcia: archiwum prywatne i Anna Sobór Photography.
* * *
Jeśli spodobał Wam się ten artykuł i myślicie, że może komuś się przydać lub zainspirować, będę wdzięczna za jego udostępnienie.
Jesteście ze mną na Facebooku i Instagramie? Po przerwie spowodowanej wyjazdem, na nowo muszę budować zasięgi, żeby do Was dotrzeć, dlatego wpadajcie częściej i zostawiajcie po sobie jakiś ślad, żeby Facebook zupełnie nas nie rozdzielił 🙂
[…] „Jak przygotować się do wyjazdu do Kambodży? Mini przewodnik” (KLIK) […]
[…] Najlepiej mogę to zobrazować przypomnieniem artykułu, który napisałam po powrocie z Kambodży, w którym opisałam nie tylko kwestie związane z zabraniem niezbędnego na naszą specyficzną wyprawę bagażu, ale też gdzie szukałam informacji, jakich formalności musiałam dokonać, jakie przepisy sprawdzić, o co zadbać zarówno przed wyjazdem, jak i w jego trakcie. Artykuł znajdziecie tutaj. […]
[…] już chyba znacie, bo przy okazji swojej wyprawy do Kambodży i warsztatów z kuchni tajskiej wspominałam o nim wielokrotnie. Filip smakuje […]
[…] już chyba znacie, bo przy okazji swojej wyprawy do Kambodży i warsztatów z kuchni tajskiej wspominałam o nim wielokrotnie. Filip smakuje […]
[…] wybrałam się na 2-tygodniową wyprawę po Kambodży. Długa podróż (36h), nagła zmiana klimatu z zimowego na tropikalny, rozregulowany […]
Bardzo dobry wpis, zapisaliśmy sobie i skorzystamy pewnie planując wyjazd do Kambodży. My jesteśmy świeżo po Wietnamie (3 tygodnie zjechane od południa do północy), ale już nas nosi i szukamy inspiracji.
Aaaa Wietnam jest następny. Znajdę u Was info?
Na FB tak. Na stronie jeszcze nie, za dużo się dzieje u nas i nie nadążamy z pisaniem 🙂
Ciekawe przeżycia warto rejestrować, żeby zostały w sieci na dłużej i były inspiracją dla innych 😉
W Kambodży już byłam parę lat temu, też była to moja pierwsza samodzielna wyprawa do Azji z plecakiem 🙂 Zwiedziliśmy wtedy Tajlandię, Kambodżę i Wietnam – masa wspomnień i genialne doświadczenie. Od tej pory do Azji z plecakiem jeżdżę co roku 🙂
Połączenie tych trzech państw to był mój pierwotny pomysł i marzenie, ale ostatecznie wyszła Kambodża i cieszę się z takiego rozwiązania, bo dzięki temu mogłam się na niej dobrze skupić i ją chłonąć. Tajlandia i Wietnam czekają w kolejce, ale wolałabym „przerobić” je oddzielnie 🙂
Wyjazd do Kambodży raczej mi się nie przydarzy – choć zdjęcia kuszą, a artykuł czytało się świetnie 🙂
Mega dużo wartościowych wskazówek 🙂 Ola, śledziłam tę wyprawę i szczerze zazdroszczę i mam nadzieję, że mnie też taka czeka 🙂
Skoro śledziłeś Małgosiu to wiesz, że była absolutnie cudowna i w takim razie takiej właśnie Tobie życzę w miejsce, które sobie wymarzysz ?
Ściskam.
Ola, choć do Kambodży się (na razie) nie wybieram, to przeczytałam od deski do deski. Tak rzetelnie, szczegółowo rozpisałaś całe przygotowania. Solidna z Ciebie firma 🙂
Definicja Foododkrywcy jest taka pełna, że aż czuję jej smak i zapach!
Bo Foodkrywcy wiedzą jak smakować życie. Ja już też 😀
Ściskam Aga i życzę Ci, żebyś kiedyś przeżyła podobną podróż życia!
Ciesze się, że odbyłam z Tobą tę niezwykłą wirtualną podróż! Fajnie było poznać #foododkrywców (na razie na odległość ale wierzę, że kiedyś osobiście ;-).
Poza obłędnymi zdjęciami spodobały mi się wodoodporne plecaki – są ekstra i widzę, że mają też super torby i worki. Cała ściągawka na pewno mi się przyda, wrócę do niej jak już sama będę się pakować na wyprawę życia 😉
Ja liczę Aniu, że na taką wyprawę pojedziemy kiedyś razem. Kropka.
Plecaki, Foodkrywców, Azję i podróże polecam całym sercem.
No i cieszę się, że byłaś ze mną wirtualnie, bo widziałam, że śledziłaś relacje na IG.
Temat mnie nie dotyczy bo nie podróżuje po świecie, jednak bardzo lubię czytać ciekawostki i oglądać zdjęcia z różnych stron świata.
Rozumiem. W razie czego zawsze możesz przekazać komuś kto być może takich informacji poszukuje ? Pozdrawiam.
Olu, fantastyczny, bardzo praktyczny przewodnik. Nie spodziewałam się, że przed wyjazdem jest aż tyle do załatwiania. Marzy mi się kiedyś taka podróż z mężem i dziećmi, więc Twoje wskazówki na temat kompaktowego bagażu też na pewno się przydadzą 😉
Reniu, prawda jest taka, że po pierwsze już taka jestem, że do wszystkiego lubie dobrze się przygotować i zaangażować na 100%, a po drugie te działania były rozłożone w czasie. No i już wiem, że warto w taki właśnie sposób przygotować się na wyjazd do Azji, żeby uniknąć przykrych niespodzianek, typu poparzenie słoneczne, kradzież, zbędne wydatki na miejscu, itp.
Azję polecam Ci z całego serca. To była wyjątkowa, wartościowa i bardzo ważna dla mnie podróż.
Szczerze cię podziwiam. Kiedy coś robisz, angażujesz w to 150% siebie.Dokładne zaplanowanie, rozeznanie w terenie oraz dopilnowanie szczegółów to dla ciebie chleb powszedni. Z tobą nie może się nie udać. Masz w sobie pasje i upór.
Czy będę nieskromna, jeśli potwierdzę, że tak właśnie jest? 😀
Tylko pamiętaj, że zaleta może być też czasami jednocześnie wadą 😉