23 paź Jak być bardziej eko i konsekwentnie zmieniać swoje nawyki?
To drugi artykuł z cyklu „Ekologia dla początkujących” i tym razem chciałabym podzielić się z Wami tym jak zmienialiśmy jako rodzina swoje nawyki na takie, które są bardziej przyjazne środowisku.
Wstęp do niego przygotowałam w poprzednim wpisie (KLIK), więc dzisiaj już konkretnie czym jest dla nas życie w duchu less waste, czy zmiana nawyków ułatwiła nam codzienne funkcjonowanie, czy trudno było na pewne rzeczy się przestawić i dlaczego piszę o tym dopiero teraz.
To wpis całkowicie oparty na własnym doświadczeniu, bez teorii, które i tak spotykacie na co dzień w dość dużej dawce. Ja sama w tym wszystkim czasami się gubię, dołuję czytając, ale zamiast poddawać wątpliwościom co ma sens, a co niekoniecznie, swój niepokój przekuwam w działania we własnym zakresie.
Kiedyś wydawało mi się, że pewne rzeczy nie mogą mieć aż tak znaczącego wpływu, ale po podróży do Azji, o czym wspominałam w poprzednim artykule, zrozumiałam, że każde, nawet najdrobniejsze działanie ku ochronie środowiska ma sens, szczególnie kiedy staje się dobrym, stałym nawykiem.
Kilka dni temu zapowiadałam w relacjach na swoim Instagramie, że przy tym cyklu będę współpracować z Renią Hannolainen z bloga Ronja.pl, której tematyka związana z ekologią nie jest obca. Renia wychowuje dzieci w duchu dbałości o przyrodę, chcąc zapewnić im „dzikie dzieciństwo”. Z wykształcenia jest mgr ochrony środowiska, a przez 9 lat pracowała w instytucji koordynującej ogólnopolskie kampanie z zakresu edukacji ekologicznej.
Kilka słów od Reni znajdziecie na końcu tego artykułu, a już niebawem zrobimy naszego pierwszego, wspólnego live’a na Instagramie o czym oczywiście odpowiednio wcześniej damy znać w naszych mediach społecznościowych.
Czym jest dla nas życie w duchu less waste?
Przede wszystkim jest normalnym życiem, w którym każdy ma czuć się dobrze, ale myśleć też czy swoimi działaniami nie wyrządza krzywdy planecie. Żyjemy blisko natury, korzystamy z niej i jest dla nas normalne, że o nią dbamy. Uczę tego swoje dzieci, uczy je tego ich szkoła i wiedzą, że jeśli chcą coś dostać, muszą też coś od siebie dać. Tak, mówię o przyrodzie, o życiu w poszanowaniu środowiska, w którym funkcjonujemy na co dzień.
Czasami wydaje mi się, że łatwiej nam o to wszystko ze względu na to, że mieszkamy poza dużym miastem, nasz dom, szkoła dziewczynek i cała okolica to tereny zalesione. Powrót ze szkoły, spacer z psem, przejażdżka na rowerze, wyjście do sklepu, kawa, urodziny, spotkania towarzyskie, a nawet praca, nauka, czytanie książki czy drzemka w ogrodzie, to czysta przyjemność z obcowania z naturą. Czujemy się tu na tyle dobrze, że nie chcemy, żeby pewnego dnia to się zmieniło.
Zmiana nawyków na bardziej przyjazne środowisku następowała u nas naturalnie i stopniowo co jest kluczem do tego jak być konsekwentnym we wprowadzaniu zmian do swojego życia. Z dziećmi dużo rozmawiałam, tłumaczyłam, zaszczepiałam i z czasem zobaczyłam, że są na tyle zaangażowane i odpowiedzialne za swoje działania, że kolejnym krokiem było wprowadzenie następnego nawyku, pokazanie im nowego rozwiązania, zachęcenie do spróbowania czegoś innego. Powoli i bez presji.
Nie jesteśmy eko w 100%, niektóre rzeczy jak np. kubeczek menstruacyjny czy całkowita eliminacja mięsa z naszej diety są wciąż w fazie testowania. Nigdy nie aspirowałam też do tytułu eko-terrorystki, nie ganię, ale motywuję i mogę powiedzieć, że jako rodzina żyjemy teraz bardziej świadomie i odpowiedzialnie, a to z kolei pozwala nam na otwartość i gotowość do wprowadzania kolejnych zmian w życiu, które ma być prostsze, czystsze i zdrowsze dzięki dobrym nawykom.
Zaczęło się wiele, wiele lat temu od zdrowego stylu życia, który dla mnie jest nie tylko związany ze zdrowym odżywianiem czy aktywnością sportową, ale też życiem w zgodzie ze sobą i naturą. Eliminacja z naszej kuchni czy łazienki produktów nie do końca naturalnych była początkiem naszej drogi. Kiedy zaczniemy od oczyszczania swojego organizmu, zechcemy oczyścić też swoje otoczenie.
Tak jak wspomniałam już wcześniej, życie zero waste jest dość trudne, co widać chociażby po zakupach. Wciąż wiele produktów jak np. serki, masło, mleko, itp. pakowane są w foliówki. Natomiast życie w duchu less waste, czyli mniej marnowania, więcej oszczędzania po prostu ułatwia codzienne funkcjonowanie. W jaki sposób? Mniej kupujemy, nie otaczamy się zbędnymi rzeczami, które nas rozpraszają i które ciągle musimy porządkować, zyskujemy tym samym więcej czasu dla siebie, nie czujemy presji, że coś musimy posiadać, zrobić, kogoś naśladować. Życie w duchu eko jest po prostu prostsze, fajniejsze i przyjemniejsze. Mniej obciążające.
Poniżej wymieniam przykładowe działania, które podejmujemy już od dłuższego czasu jako rodzina w ramach bardziej ekologicznego życia.
Lista naszych codziennych eko-nawyków
- Segregujemy śmieci i robimy to zgodnie z obowiązującymi w naszej gminie zasadami
- Sprzątamy teren wokół siebie, lasek na przeciwko domu, najbliższą okolicę (tu często działania inicjuje też szkoła moich córek)
- Sadzimy drzewa w miejsca tych, które wypadły
- Przez cały rok używamy swoich ziół; w przyszłym roku planuję też założyć mały, warzywny ogródek
- W kuchni staramy się używać produktów naturalnych całkowicie eliminując produkty przetworzone
- Ograniczamy mięso; nasza obecna dieta oparta jest na semiwegetarianiźmie
- Rezygnujemy z produktów zawierających olej palmowy
- Oszczędnie i racjonalnie robimy zakupy (na podstawie listy zakupów, kupujemy też więcej pieczywa i je porcjujemy, a następnie zamrażamy eliminując w ten sposób jego marnowanie), a także gotujemy, staramy się nie marnować jedzenia i wykorzystujemy jego resztki np. na zapiekanki, zupy-kremy czy dania jednogarnkowe
- Chętnie robimy zakupy w niewielkich, lokalnych sklepikach
- Używamy kosmetyków naturalnych; niektóre nawet sami, a raczej same robimy w domu
- Kosmetyki kupujemy w opakowaniach szklanych lub biodegradowalnych
- Używamy wielorazowych wacików do demakijażu i codziennej pielęgnacji
- Nie kupujemy choinki na święta, lecz ją wypożyczamy, a potem zwracamy; akcja Volvo
- Nie wyrzucamy ubrań ani książek tylko je przekazujemy innym (rodzina, znajomi, zaprzyjaźnione przedszkole, domy dziecka)
- Uwielbiam zapach nowych książek, ale zanim cokolwiek kupię sprawdzam czy nie ma jej ktoś wśród znajomych lub w lokalnej bibliotece
- Ostatnio przerabiamy meble; no dobra, mąż przerabia
- Oszczędzamy wodę i prąd (np. coraz mniej prasujemy)
- Używamy żarówek ledowych
- Używamy sterowników do pieca
- Przeterminowane lekarstwa i zużyte baterie czy zepsuty sprzęt elektroniczny oddajemy do specjalnych skupów
- Nie drukujemy biletów lotniczych, do teatru, itp.
- Nie kupujemy już kolorowych czasopism
- Odmawiamy przyjmowania wszelkich ulotek na ulicy
- Rachunki płacimy wyłącznie przez internet
- Wszelkie papiery, dokumenty, niepotrzebne zeszyty wykorzystujemy ponownie jako brudnopisy
- Chemię domową stopniowo zamieniamy na naturalną; ostatnio testuję własnoręcznie zrobione detergenty (polecam książkę Joanny Tołłoczko „Dom bez chemii. Sprzątam, robię zapasy, dbam o zdrowie i urodę”)
- Staramy się jak najwięcej korzystać z rowerów, hulajnogi, rolek i deskorolek
- W ramach eliminowania plastiku:
– na zakupy chodzimy wyłącznie z płóciennymi torbami i woreczkami/siatkami na produkty na wagę
– w miarę możliwości ograniczamy kupowanie produktów zapakowanych w folię
– nie kupujemy wody i soków w butelkach; kranówka jest naprawdę spoko
– maksymalnie ograniczamy kupowanie rzeczy i chętnie kupujemy te, które są wykonane z naturalnych materiałów
– wykorzystujemy powtórnie wiele opakowań: papiery, materiały, pudełeczka, buteleczki na kosmetyki DIY, na prezenty DIY, do pakowania prezentów, itd.
– zamiast plastikowych słomek używamy silikonowych, papierowych lub metalowych
– zamiast torebek śniadaniowych i folii aluminiowej używamy woskowijek
– zawsze mamy przy sobie bidony i kubki na kawę oraz wodę „na mieście”
– używamy biodegradowalnych bambusowych szczoteczek do zębów
– podczas wakacji używamy eko zestawów do grilla
Chciałabym jeszcze podkreślić, że nasze nawyki towarzyszą nam nie tylko na co dzień, ale też np. podczas wakacji czy wszelkich wyjazdów, do których pamiętamy, żeby odpowiednio się przygotować.
Pytania do Reni
Czy pamiętasz kiedy był ten moment albo co to był za moment, kiedy postanowiliście zmienić swoje nawyki na bardziej ekologiczne?
Ochroną środowiska zainteresowałam się jeszcze w liceum – z tego względu po maturze rozpoczęłam studia na tym kierunku. Chyba nie będzie to zbyt odkrywcze, ale nie przypominam sobie takiego momentu, o który pytasz. W moim rodzinnym domu rodzice uczyli nas oszczędzać wodę i energię – zarówno ze względów ekologicznych, jak i ekonomicznych ? Część nawyków wyniosłam więc z domu. Potem, po studiach, miałam już odpowiednią wiedzę i stopniowo wprowadzałam ją w życie. Od czasów studenckich używam toreb wielorazowych, przez cały rok jeżdżę na rowerze, itd. Kiedy spodziewaliśmy się dziecka również postawiliśmy na pieluchy wielorazowe, a 90% wyprawki była używana – zgodnie z przyjazną środowisku zasadą „Reduce, Reuse, Recycle”. Miło jest kupować rzeczy dla dziecka, ale warto zachować umiar, zwłaszcza przy obecnym zalewie rynku produktami i gadżetami dla dzieci.
Jak nauczyć dzieci rezygnować z kupowania kolejnych, niepotrzebnych zabawek, oszczędzać wodę, którą tak bardzo lubią się bawić, zrezygnować z ulubionych napojów w plastikowych butelkach (woda, soki)?
Z wodą i sokami nie było problemu – nasze dzieci od początku piły wodę. Soki piją od święta i traktują je jako deser. Jeśli chodzi o zużycie wody, to staram się zachować zdrowy rozsądek. Nie jestem na tyle radykalna, żeby zabronić dzieciom „mokrych” zabaw, po prostu np. nalewam wodę do miski lub wanny. Od kilkunastu lat nie brałam kąpieli ? Zarówno ja, jak i mąż korzystamy tylko z prysznica, ale dzieciom nie zabraniamy korzystać z wanny.
Największym wyzwaniem są zabawki. Tym bardziej, że mniej więcej w wieku 3-5 lat dzieci mają fazę na plastikowe „badziewie”. Ale to też dobra okazja, aby pokazać jaka to niska jakość i zabawa na 5 minut – niektórych rzeczy dzieci muszą się nauczyć na własnych błędach. Potem na szczęście wyrastają z tej fascynacji i już rozsądniej podchodzą do zakupów.
Czy mieszkając w bloku da się żyć ekologicznie albo w duchu zero waste?
Na pewno! Mieszkając w mieście nie mamy wprawdzie własnych warzyw z ogródka czy kompostownika, żyjemy nieco dalej od natury, ale jest wiele innych zalet życia w bloku:
– zużywamy mniej energii na ogrzewanie mieszkania
– zużywamy mniej wody, bo np. nie musimy podlewać ogródka
– częściej korzystamy z komunikacji miejskiej lub rowerów, nie musimy wszędzie jeździć samochodem
– mamy sklep pod nosem, więc kupujemy tylko tyle jedzenia ile faktycznie potrzebujemy i nic się nie marnuje
To tylko kilka przykładów, ale podsumowując życie w bloku, w bloku w mieście jest bardziej „eko” niż życie w domu jednorodzinnym. Były nawet badania na ten temat – porównywano tzw. ślad węglowy, uwzględniający wszystkie wymienione powyżej warunki.
Cała Twoja rodzina jest wegetariańska. Opowiesz jak wyglądała Wasza droga do wegetarianizmu?
To też przyszło całkiem naturalnie. Zostałam wegetarianką w na początku liceum, w 1999 roku. Potem mój mąż również zrezygnował z jedzenia mięsa, sam z siebie, bez jakichkolwiek nacisków z mojej strony. To było w 2009 roku, więc kiedy w 2012 i w 2016 roku na świecie pojawiły się nasze dzieci mieliśmy już za sobą dość długi „wegetariański staż”, więc naturalne dla nas było, że dzieci również będziemy odżywiać w ten sposób. Byłam wegetarianką na etapie ciąży, karmienia piersią, rozszerzania diety i na każdym z tych etapów zarówno ja, jak i dzieci, mieliśmy bardzo dobre wyniki badań krwi. Każdej mamie, która ma wątpliwości, polecam konsultacje z dietetykiem na temat bilansowania diety wegetariańskiej lub wegańskiej. Ja dokształciłam się na ten temat w pierwszej ciąży i dziś czuję się całkiem pewnie.
Od dłuższego czasu mocno ograniczamy mięso w naszej rodzinnej diecie, ale wciąż nie potrafimy całkowicie z niego zrezygnować. Podpowiesz jak przekonać dzieci do tego, żeby zastąpiły produkty zwierzęce roślinnymi?
Mam takie podejście, że pozwalam dzieciom samodzielnie podejmować decyzje. Nie zmuszam, nie zabraniam. Kiedy dzieci poszły do przedszkola, z ciekawości spróbowały mięsa – widziały, że inne dzieci bardzo lubią kabanosy, wędlinę, kurczaka, rosół, więc chciały spróbować co to takiego i czy faktycznie jest się czym zachwycać ? Dlatego poza domem dzieci czasem czegoś spróbują, ale do domu nie kupujemy mięsa. Romek i Irenka uwielbiają ciecierzycę, tofu marynowane w czosnku i inne domowe potrawy wege. Na pewno bardzo pomaga wspólne gotowanie z dziećmi: angażowanie ich w kuchni, wspólne wybieranie dań z książek kucharskich i kulinarne eksperymenty.
Dzięki Reniu za tych kilka wskazówek i widzimy się niebawem na live’ie.
U Reni przeczytacie też wkrótce naukowy artykuł w temacie zmian klimatu, a konkretnie będą to fakty i mity o globalnym ociepleniu. Ja też go udostępnię na swoim Facebooku i Instagramie.
Teraz kolej na Was. Zdradzicie może jakieś swoje eko-nawyki? Wierzę, że czymś mnie zaskoczycie lub/i zainspirujecie 🙂
Fot. Unsplash, zdjęcie główne Pixabay
Brawo! Ja też staram się te zasady wcielać w życie. Choć zmiana nawyków nie jest łatwa, zwłaszcza innych domowników, to na pewno warto to robić!
muszę się nauczyć robić bardziej świadome zakupy. Niestety na zakupach oczy zjadły by wszystko, jednak później w domu okazuje się,że nie koniecznie
Staram się robić zakupy świadomie bo nic mnie tak nie irytuje i smuci jak marnowanie jedzenia, zrezygnowałam z wody w plastikowych butelkach i piję tylko kranówkę;)
Wydaje mi się, że nie ma jednej recepty na to, jak być eko, bo każdy żyje w inny sposób. Jeżeli komuś zależy, żeby być eko, to znajdzie swoją własną ścieżkę, jeżeli uważa eko „lifestyle” za bzdurę, to nie będzie pilnował nawet najdrobniejszych kwestii. Mój chłopak ma ogromny problem z segregacją odpadów, zaczął to robić dopiero jak zamieszkał ze mną. Nadal często pyta się, gdzie coś wyrzucić, bo nie jest pewny, ale chciał i walczy ze sobą i stara się segregować. Dla mnie kwestią takich działań jest to, czy tego się chce, czy nie. Ale mimo wszystko, artykuł bardzo rzeczowy i… Czytaj więcej »
Tak, masz rację, choć mam wrażenie i trochę chcę też w to wierzyć, że ludzie zaczynają mieć świadomość jakie czekają nas zagrożenia w związku ze zmianami klimatycznymi, które mają od kilku lat miejsce. Dużo czytam na ten temat i wciąż układam w głowie, nie dzielę się jeszcze swoimi wnioskami publicznie, bo pewne kwestie chcę dobrze zrozumieć, a media karmią nas sensacjami. Wolę naukowe doniesienia, choć te akurat brzmią najmniej optymistycznie.
Nie do uwierzenia, że jeszcze 30-50 lat temu żyliśmy ekologicznie? (Zaczęło się to zmieniac stopniowo.) Nie było plastiku. Np. linijki do geometrii były drewniane. W sklepach nie tylko twaróg ale i inne miękkie produkty były na wagę i pakowane w papier. Reklamówek w sklepach nie było, tylko własna płócienna torba. W kuchni tylko płócienne ściereczki, nie było papierowych reczników. Szampony, różne środki chemiczne do domu pamiętam w szklanych butelkach. Mleko, napoje, piwo – w szklanych butelkach, które się skrzętnie zbierało i oddawało do punktu skupu, podobnie jak makulaturę gdyż można było za nią dostać deficytowy papier toaletowy. Wegetarianizm nie był… Czytaj więcej »
Pięknie, pięknie, idealnie podsumowałaś temat. Nic dodać, nic ująć. Tylko zastanowić się jak sami ulepszając świat, zepsuliśmy go swoją potrzebą posiadania. Mieliśmy ułatwić sobie życie, ale paradoksalnie pogubiliśmy się w tym. Jestem z pokolenia, które doświadczyło wszystkiego o czym piszesz. Czy tęsknię za tamtymi czasami? Tęsknię jak każdy za dzieciństwem, bo to piękne wspomnienia, ale lubię współczesność, tylko uczę się jej teraz na nowo, bo stała się trudniejsza do zrozumienia.
Pozdrawiam serdecznie i żałuję, że nie mogę w jakiś sposób tego komentarza wyróżnić.
Ale na pewno pozwolę sobie go przytoczyć któregoś dnia w mediach społecznościowych 🙂
Proszę bardzo 🙂 Ja chyba bardziej niż tęsknotę za młodymi latami, to chciałam wyrazić moje zaskoczenie, że niedawno mieliśmy przecież to, do czego teraz próbujemy społeczeństwo namówić. Było to dla nas normalne, nie żylismy ekologicznie z pobudek ideowych. Nie mielismy innej opcji. Pamiętam kanapki do szkoły zawijane w papier śniadaniowy, często pogniecione pomiędzy książkami, ale pudełek nie było. Pamietam moją mamę która woziła się z pustymi butelkami po mieście – brała je jadąc do pracy, a wracała do domu z mlekiem. Kiedyś chcieliśmy tego co ma Zachód, dla naszej wygody. Pamiętam jak w latach 90. miejscowa mleczarnia zastąpiła butelki na… Czytaj więcej »
Trudno nie przyznać Ci racji we wszystkim o czym piszesz, a zdanie o tym, że nasze pieniadze poszły do śmieci razem z tymi jednorazówkami jest po prostu smutnym faktem. Wygoda jest w porządku, ale my jako ludzkość posunęliśmy się w niej za daleko. I tak jak piszesz, zbyt szybko to wszystko się zadziało.