
24 kwi Sezonowe inspiracje, czyli co dobrego wydarzyło się zimą
W ostatnim czasie nie bardzo wychodzą mi różnego rodzaju podsumowania, bo bardziej niż przeszłością żyję teraźniejszością i najbliższą przyszłością.
Wiosną niechętnie zresztą wraca się do zimy, ale to właśnie okres zimowy sprawił, że w nowy rok wkroczyłam pewnym krokiem i z określonymi celami. Tak bardzo skupiłam się na swoim życiu, że mniej śledziłam otoczenie, swoje ulubione miejsca w sieci czy różnego rodzaju wydarzenia. Dzięki temu może mniej inspirowałam się innymi, za to miałam czas, żeby przemyśleć konkretne obszary swojego życia, do których wprowadziłam drobne, ale istotne zmiany. Na początek cztery. Brakuje wśród nich tego dotyczącego rozwoju osobistego, ale to temat na zupełnie oddzielny wpis. I to nie jeden.
Stańmy ponad problemami, kiedy w rachubę wchodzą relacje w rodzinie
W tym miejscu jako przykład podam wyjazd naszego syna do Kanady. Wspominałam już wcześniej, że to wydarzenie zmieniło naszą rodzinę. Trójka dzieci w domu, w miarę przewidywalna przyszłość, wspólne święta, codzienny chaos, ale jednak stabilizacja zamieniły się w prawie codzienne rozmowy z synem, zupełnie inne spojrzenie na jego życie i nasze, typowy niepokój wynikający z problemów i wyzwań, których się nie spodziewaliśmy, odkrywanie każdego z nas na nowo i pustkę, która przy rodzinnych wydarzeniach bywała trudna do zniesienia. Jestem pewna, że gdyby syn wyprowadził się do jakiegokolwiek miasta w Polsce, nie byłoby tylu kwestii do rozwiązania ani dylematów.
Jednak widzę już teraz, że z tego doświadczenia wyjdziemy silniejsi jako rodzina, choć chwilowo jest bardzo pod górę. Cały czas staramy się, żeby nie ucierpiały na tym relacje między nami, bo to właśnie trudności mogą je osłabić, a ja odkrywam swoją rodzinę na nowo. Męża, który po 20 latach małżeństwa wciąż zaskakuje mnie swoją troską, opanowaniem, przewidywaniem pewnych scenariuszy, ale też chłodną kalkulacją, jeśli chodzi o życiowe decyzje. Córki, które dorastają i przez ostatni rok wielokrotnie pokazały, że potrafią być w pełni samodzielne, a kiedy trzeba potrafią usunąć się na bok, żebyśmy mogli w spokoju „przetrawić” problemy związane z codziennością. I syna, który zdany tylko i wyłącznie na siebie, podjął mnóstwo wyzwań, z którymi sobie poradził bez wsparcia z zewnątrz, choć okupił to własnym zdrowiem. W tym wszystkim jestem też ja. Stałam się bardziej odporna na stres, dogadałam się z własnym perfekcjonizmem, nauczyłam się robić krok w tył, kiedy emocje brały górę, dojrzałam. W ostatnim roku dostałam cenną lekcję życia.
Dajmy szansę naturze
Niszczymy środowisko, zabijamy najpiękniejsze dary, które dostajemy od natury, za dużo kupujemy, za dużo produkujemy śmieci, mamy złe nawyki, nie myślimy o przyszłości swoich dzieci i wnuków. Zmiana myślenia jest tu konieczna, a zmiany są proste i skuteczne, jeśli wprowadzamy je stopniowo.
To nieprawda, że jeśli jedna rodzina zrezygnuje z używania plastikowych słomek czy toreb, to niczego to nie zmieni. Zmieni bardzo dużo, bo eliminacja jednego nawyku, który szkodzi środowisku sprawi, że zaczniemy myśleć nad kolejnym, zaczniemy więcej czytać na ten temat, interesować się tym co robią inni, otworzymy się na nowe rozwiązania, staniemy się bardziej wyczuleni na zaśmiecanie nie tyko środowiska, ale też swojego życia.
W prasie, telewizji, na portalach i blogach znajdziecie coraz więcej treści dotyczących destrukcyjnego wpływu naszego stylu życia na środowisko, mamy więcej chorób immunologicznych, coraz więcej produktów nas uczula, częściej zapadamy na depresje, zachodzą zmiany klimatyczne. Niestety do problemu dokładają się również producenci żywności i dóbr materialnych.
Dlatego tak ważne jest budowanie świadomości w społeczeństwie i zmiana nawyków. Począwszy od świadomych zakupów, poprzez odżywianie, pielęgnację urody, dbanie o zdrowie psychiczne i fizyczne, ale też wykonywaną przez nas pracę, podróżowanie i spełnianie zachcianek aż po angażowanie się w szerzenie wiedzy jak pomóc, a przynajmniej nie przeszkadzać naturze w wytwarzaniu naturalnych zasobów, z których przecież wszyscy korzystamy.
Po mojej marcowej podróży do Azji, zrozumiałam, że każda drobna zmiana ma znaczenie, dlatego uczę swoje dzieci dbania o otoczenie, mniej kupujemy, mniej wyrzucamy, wybieramy produkty z dobrym składem, używamy naturalnych kosmetyków, oszczędzamy prąd i wodę, eliminujemy plastik. Na ten temat poczynię oddzielny wpis, bo chciałabym napisać na ten temat więcej, polecić Wam kilka rozwiązań i miejsc, które inspirują do zmiany myślenia.
Podróżujmy odkrywając nowe smaki życia
Znowu powołam się na podróż do Azji, a to dlatego, że nie tylko zmieniła ona moją dotychczasową definicję odpoczynku, ale też otworzyła oczy na różne aspekty życia. Jechałam bez rodziny, pierwszy raz sama tak daleko, znałam tylko 3 osoby, a wyjazd miał specyficzną formułę, która jak wiecie zakładała nie tylko relaks, ale przede wszystkim smakowanie życia. Pisałam o tym we wpisie „Moja podróż do Kambodży – dlaczego nazwałam ją wyprawą życia jeszcze przed wyjazdem?”.
Doświadczyliśmy nie tylko różnorodnego stylu podróżowania, ale też zobaczyliśmy wiele miejsc, których być może sami byśmy nie odkryli lub na które byśmy się nie zdecydowali. Ta wyprawa pokazała mi jak świadomie poznawać świat, odmienną kulturę, otworzyć się na nowe doświadczenia i chłonąć życie doceniając każdą jego odsłonę. Dostaliśmy piękną lekcję życia i pokory, która wywarła na mnie dość duży wpływ. Wspominałam o tym tutaj -> „Ci co mówią, że mają dystans, wcale go nie mają tylko o tym nie wiedzą”.
Ten wyjazd pokazał mi też, że niskobudżetowe podróżowanie ma swój urok i że trzeba być otwartym na różne rozwiązania, nie bać się i nie ograniczać dotychczasowymi przyzwyczajeniami, sięgać po nowe i czerpać energię i radość z danej nam chwili.
Nie wiem kiedy i gdzie pojadę na taką wyprawę ponownie, ale wiem, że podróżując chcę dalej smakować w ten sposób życie.
Nie wiem czy będą to Filipiny, Wietnam czy Malezja, ale wiem, że wybiorę Azję, która zafascynowała mnie swoją odmiennością i różnorodnością.
Zrezygnujmy z nadmiaru na rzecz umiaru i życia w uważności
Żyjemy w nadmiarze wszystkiego. Jesteśmy otoczeni wieloma przedmiotami, obarczeni wieloma obowiązkami, czytamy kilka książek naraz, nasze półki w łazience uginają się od nadmiaru kosmetyków, a świąteczne stoły od jedzenia. Mamy setki znajomych na Facebooku, na komputerze otwartych kilkanaście zakładek, zapisujemy się na zbyt wiele webinariów, kupujemy zbyt dużo e-booków, jesteśmy zewsząd bombardowani bodźcami, a nasze dzieci niestety idą w nasze ślady.
Nie aspiruję do okrzyknięcia się minimalistką roku, ale idea esencjalizmu jest mi już bardzo bliska. Głęboko wierzę, że ograniczając wszystko czym się otaczam i sukcesywnie zmieniając swoje nawyki staję się osobą spokojniejszą i mającą kontrolę nad własnym życiem.
Wolę robić mniej, ale lepiej. I robię.
Kiedy czytam książkę, chcę wczuć się w jej fabułę. Kiedy oglądam film, chcę wyłączyć się ze świata zewnętrznego. Kiedy rozmawiam z dzieckiem, chcę poczuć jego emocje. A kiedy podróżuję, chcę czuć każdym zmysłem to co widzę i czego doświadczam.
Nawet wchodząc na Instagram, zamiast bezmyślnie scrollować tablicę, można ograniczyć się do obserwowania i czerpania wiedzy lub inspiracji z mądrych profili. Spodziewajcie się wkrótce wpisu z miejscami wartymi śledzenia.
Pamiętacie jak wymyśliłam sobie kiedyś wyzwanie #tylkojednarzeczmniej? To bardzo proste doświadczenie zapoczątkowało u mnie eliminację rzeczy mało istotnych. Tego naprawdę można i warto się nauczyć, o czym przekonacie się w chwili, w której odkryjecie, że macie więcej czasu dla siebie, na pracę, swoje pasje, dla rodziny. Zyskacie też zdrowie, bo eliminacja rzeczy niepotrzebnych, a często też szkodliwych pomaga zbudować barierę immunologiczną, przez którą trudno przebić się jakiejkolwiek chorobie.
To co, spróbujecie? Co sądzicie na ten temat? 🙂
Zdjęcia: archiwum prywatne
***
Jeśli spodobał Wam się ten artykuł lub uznacie, że może się komuś przydać, będę ogromie wdzięczna za jego udostępnienie.
Więcej treści znajdziecie na Facebooku i Instagramie.
Zimą udałam się z moim mężem w romantyczny wypad w góry. Wycieczki, ciepłe wieczory przy kominku jeszcze bardziej zacieśniły więzi między nami.
Staram się eliminować rzeczy niepotrzebnych ze swojego życia, różnie wychodzi, ale próbuję. 🙂
Bardzo wartościowy wpis i w sumie, to mamy podobne doświadczenia, choć z zupełnie innych miejsc na świecie:) Czekam na wpis z profilami na insta:)
A dziękuję.
A co do wpisu, to pojawił sie wczoraj na blogu 🙂
Pozdrawiam serdecznie.
O, to cudnie, lecę szukać i czytać:)
Podoba mi się jak piszesz:)
Jeszcze raz dziękuję i do zobaczenia.
Ja „boję się” podsumowań, dlatego nie robię ich ostatnio, bo okazuje się, że mogłabym bardziej, lepiej, więcej, szybciej, efektywniej itd.
Zapewne jeszcze trochę czasu zajmie mi nauczenie się robienia mniej a lepiej.
Myślę sobie, że to rodzina jest siłą, która nas napędza, dlatego to właśnie jej, ale też sobie warto poświęcać jak najwięcej uwagi.
Muszę też przyznać, że zaczynam zwracać większą uwagę na rzeczy, które posiadamy, a ktorych w zasadzie nie potrzebujemy, by być szczęśliwymi.
Kolejny wpis dający do myślenia!
No właśnie sęk w tym, że podsumowania powinny być zbiorem naszych małych i dużych osiągnięć, niekoniecznie zawodowych, lub po prostu zwykłych czynności, ale nie powinny nas w żaden sposób frustrować czy ograniczać. Wspomniałam o tym, że ostatnio podsumowania mi nie wychodzą tylko dlatego, że to co zostało za mną szybko zostało wyparte przez teraźniejszość lub skupienie na przyszłych działaniach, a czas pędzi, ot co. Ale nie szkodzi. Przecież podsumowania robimy sami dla siebie. Ja robię je po to, żeby ułożyć sobie pewne rzeczy w głowie, żeby lepiej planować i zarządzać swoim czasem, ale też bardzo motywują mnie do pracy. Pozdrawiam… Czytaj więcej »
Piszesz o destruktywnym wpływie naszego życia na środowisko naturalne i chcę się do tego odnieść. Byliśmy przez miesiąc w Azji Południowo-Wschodniej i zszokowała mnie nawet nie tona śmieci, bo całe szczęście nie trafiliśmy na takie miejsca, ale to ile zupełnie niepotrzebnego plastiku produkują i użytkują Azjaci. Ze względu na upał co chwilę pije się świeżo wyciskane soki. Logiczne jest, że podaje się je w plastikowych kubkach, choć na następny wyjazd do Azji wezmę kubek wielorazowy, ale wieszanie tego kubka na plastikowej torebce, żeby się wygodnie niosło – co tam, że przy tym upale wypijesz to w 3 minuty…wiele jeszcze jest… Czytaj więcej »
Nie pisałam tego w tym artykule, bo akurat ten wątek chciałam zostawić na jeden z kolejnych wpisów poświęconych temu tematowi, na który już dzisiaj zapraszam, ale Azja tonie w śmieciach. Miałam okazję po nich spacerować, bo były wszędzie. Zwiedzając lokalne bazary przeżyłam szok widząc ilość produkowanego plastiku. Tak, Azja tonie w śmieciach, ale Azje też je produkuje w ilości, której nie mogę sobie wyobrazić, że jest równa popytowi. Do tego tematu jeszczę wrócę.
Podobne spostrzeżenia mam z pobytu (to nie była wycieczka) w Afryce, dokładnie z Etiopii. Całe wioski i miasta zasypane plastikiem i tekstyliami. O ile to pierwsze jest wynikiem lokalnego konsumpcjonizmu, który my już powoli przetrawiamy, o tyle drugiemu problemowi winni jesteśmy my, Ludzie Zachodu, pomagający biednej Afryce, wysyłając całe kartony ubrań. Tak, jakby mieszkańcy tego kontynentu potrzebowali więcej ubrań niż my
Ludzkość musi się otrząsnąć. Nie jest dobrze, a będzie coraz gorzej, jeśli sie nie opamiętamy.
Minimalizm, dbanie o naturę, uważność – dobrze, że o tym piszesz – bo niby o tym wiemy, ale zapominamy zupełnie. Bardzo dotknął mnie tekst o Twojej rodzinie. Wspaniałe masz dzieci i super je wychowujesz, pozwalając im odkrywać świat po swojemu. Sama w liceum wyjechałam na 3 miesiące do szkoły w Danii i teraz wiem co musiała przeżywać rodzinka, a nie mam rodzeństwa. Wtedy nie było tak dostępnego internetu, pisałam listy, a kontaktowaliśmy się raz w miesiącu. Ach, to były czasy.
Wszystkiego dobrego Olu, oby ten rok był rokiem pełnym dobrych wyzwań!
Dziękuję Olu za ciepłe słowa. No muszę przyznać, że na nudę to ja nigdy nie narzekałam, ale ostatni rok pobił chyba wszystkie poprzednie i czuję, że pomimo chwil słabości, stałam się silniejszą, a przede wszystkim bardziej odporną na przeciwości losu.
Wyzwania mają różne oblicze, ale są nam potrzebne do rozwoju i kształtowania charakteru.
Wszystkiego dobrego. My czekamy w wielkim napięciu na Cyprka, który przylatuje już w tę niedzielę i zostaje z nami do września. Ale zanim wsiądzie na pokład samolotu ma do zdania 5 ostatnich egzaminów. Nudy nie ma 😉