26 sie O kontakcie z naturą, ciszy w sobie i małych rzeczach, które mają wielkie znaczenie
Nie pamiętam kiedy to się zaczęło, bo kompletnie nie przywiązuję uwagi do dat, ale przyszło naturalnie i już zostało. Moja czułość do natury wyraża się byciem z nią sam na sam. Bez tłumów, muzyki, włączonego telefonu, odpowiednio przygotowana duchowo.
Kiedyś często powtarzałam, że ludzie są dla mnie tlenem, że potrzebuję ich każdego dnia, dziś już wiem, że to nie oni mnie wyciszają, tylko właśnie kontakt z naturą. Czy się starzeję, czy zawiodłam na ludziach, czegoś się boję, a może zmagam się z jakimiś depresyjnymi nastrojami? Nic z tych rzeczy.
Radość z kontaktu z naturą wzięłam z dzieciństwa
To mój Tata zabierając mnie do osiedlowego lasu na codzienną partyjkę badmintona, wędrówkę po Karkonoszach czy pływanie jachtem po Mazurach, dbał o to, żebym nie tylko zdrowo się chowała, ale żebym też miała kontakt z przyrodą.
Pamiętam jak zatrzymywaliśmy się każdorazowo podczas wspinaczki na Śnieżkę pod pretekstem wzmocnienia się kilkoma kosteczkami gorzkiej czekolady i wypiciem kubka gorącej herbaty, a tak naprawdę podziwialiśmy widoki i wsłuchwialiśmy się w ciszę, która jest tak charakterystyczna dla gór. Nie było słychać dźwięku robionych smartfonem zdjęć, było za to słychać głośne westchnięcia wyrażające zachwyt górami.
Podobnie było z Mazurami. W każde wakacje pływaliśmy jachtem, na którym również mieszkaliśmy. Na jachcie musiały zmieścić się ubrania, jedzenie i akcesoria niezbędne do przeżycia 2 tygodni na wodzie. Nie było telefonów, iPadów, przenośnych telewizorów. Nie pamiętam, żebym kiedykolwiek się nudziła czy narzekała, że ciągle woda i woda. Pamiętam natomiast, że Tata wołał mnie na pokład ilekroć na chwilę schowałam się w kokpicie. Bo krajobraz zmieniał się z każdym przepłyniętym metrem i zawsze był zachwycający, a On nie chciał, żeby coś mnie ominęło.
Nasiąkłam tą radością i przyjemnością z czerpania z natury tego co najpiękniejsze i kiedy kilka lat temu podjęliśmy z mężem decyzję o wyprowadzeniu się z centrum stolicy na zalesioną działkę pod Warszawą, w bliskości wody i lasów, mieliśmy plan, żeby nasze dzieci dorastały w miejscu, w którym można zachwycać się promieniami słońca przedzierającymi się leniwie o poranku między drzewami, wsłuchiwać się w stukot dzięcioła czy bzyczenie bąków, biegać boso po trawie albo zasypiać przy kominku na tarasie wpatrując się w gwiazdy na niebie.
Mieszkanie w miejscu oddalonym nieco od ruchliwych ulic, wolnym od klaksonów i nerwowości kierowców, biegu miasta narzuconego przez duże korporacje, nauczyło mnie żyć nieco wolniej i uważniej, z czasem wsłuchiwać się w siebie, a co najważniejsze żyć według własnych zasad. Zamiast spędzać czas przechadzając się po warszawskiej Starówce czy galeriach handlowych, wybieram rower lub hulajnogę i zaliczam wizytę nad wodą albo umawiam się ze znajomymi na wino w ogrodzie. Cieszę się, że mieszkam niedaleko dużego miasta, ale wybieram się do niego tylko wtedy, kiedy naprawdę potrzebuję.
Cisza jest w nas
Doceniłam spokój i pewną harmonię. Zmieniłam zdanie na temat rutyny, która towarzyszy mi każdego dnia przy piciu porannej kawy czy wieczornym spacerze z psem. Zrozumiałam, że ciszy nie trzeba szukać, cisza jest w nas.
Piszę o tym wszystkim, bo właśnie wróciłam z Białogóry, o której tak często Wam wspomiam (KLIK). Tylko w ciągu ostatniego roku byłam w niej 3 razy, a odkąd mam dzieci około 16 razy. Na wakacje jeździmy w różne miejsca, ale do Białogóry muszę wpaść każdego roku choćby na chwilę. Tylko tam naprawdę zwalniam tempo (KLIK), wyciszam się (KLIK), ładuję akumulatory na długie tygodnie (KLIK) i nasycam naturą poprzez całodobowy kontakt z nią (KLIK).
W Białogórze znam miejsca, które obiecują intymność, zapewniają całkowite wyłączenie się z pracy i rodzinnych trosk, zachęcają do głębszych przemyśleń, a ponad wszystko pozwalaja zdystansować się i nabrać nowej pewności co do swoich pragnień, planów i celów.
Szum lasu, jego piękno i zapach, widok wrzosowisk, zapach jagód i grzybów, delikatny, biały piasek pod stopami, granatowe niebo z malowniczymi chmurami, ogromna przestrzeń i ponad wszystko cisza. To wszystko karmi zmysły, które odpoczywają od nadmiaru bodźców, które towarzyszą mi każdego dnia.
Obcowanie z przyrodą w takim miejscu nie tylko wyostrza odczuwanie, ale też uszczęśliwia i napawa optymizmem.
Odkąd uświadomiłam sobie jak wiele dobra daje kontakt z naturą, na wakacje wybieram miejsca, które ten kontakt zapewniają mi bez żadnych ograniczeń.
Małe rzeczy, które mają wielkie znaczenie
Kontakt z naturą daje mi wewnętrzny spokój i ciszę, a ciszy podświadomie potrzebuję właśnie teraz. To forma mojej małej terapii (KLIK), która polega na tym, że odrzucam pośpiech, agresywną autopromocję, rzeczy i miejsca, które niepotrzebnie zabierają mój czas i energię. Teraz skupiam się na sobie, swoim życiu i tym co się w nim dzieje. Swój czas oddaję bliskim, wykorzystuję go na swoje sprawy, dużo czytam, więcej śpię, pracuję tyle ile muszę, a reszta musi poczekać. Jeśli nie, trudno, dokonałam pewnych wyborów i zupełnie nie martwi mnie to, że coś mnie omija. Czuję się szczęśliwsza niż wtedy, kiedy goniłam i próbowałam sprostać zadaniom wpisanym w kalendarz.
Codziennie cieszę się z małych rzeczy, spotkań z ludźmi, którzy są dla mnie ważni, słów i gestów, które mają znaczenie. Odczuwam wdzięczność z tego co mam, bo wiem, że małe chwile szybko umykają, a ja nie chcę żałować, że ich nie doświadczyłam.
Jeszcze całkiem niedawno byłam z siebie dumna, że potrafię pogodzić ze sobą wiele ról, a multizadaniowość to moje drugie imię. Dziś satysfakcję czerpię z tego, że potrafię się wyłączyć, wyciszyć i nie przejmować szumem wokół siebie. Odrzuciłam to co niepotrzebne, wzięłam to co niezbędne. Nie jest to oczywiście stan permanentny. Nadal nie pozbyłam się w pełni nawyku robienia wielu rzeczy naraz, ale zrozumiałam, że to pułapka i że na dłuższą metę tak żyć się nie da.
Od wielu lat poszukuję równowagi i myślę, że jestem na takim etapie życia, że ją odnajduję. To kwestia naszych wyborów, potrzeby chwili, wsłuchania się we własny organizm, spojrzenia w głąb siebie. Wtedy kiedy inni przyspieszają, ja zwalniam. Kiedy inni odpoczywają, ja pracuję. Każdy ma swój czas i swoje tempo. Nikt nie powinien mieć do nikogo pretensji, nie powinien nikogo oceniać, wystarczy natomiast, że odpowie sobie na pytanie: Czego chcę? Czego w tej chwili potrzebuję najbardziej?
Ja potrzebuję ciszy. Paradoksalnie pragnę jej w najbardziej emocjonalnym okresie, któremu towarzyszy duża wrażliwość i mniejsza odporność na przeciwności losu. Wyciszenie się bardzo mnie wzmocniło, dało mi siłę i pewność, że podążam właściwą drogą.
Niniejszy wpis jest kontynuacją poprzedniego, w którym bardziej naukowo pisałam o ciszy powołując się na badania i potwierdzony nimi jej wpływ na nasze zdrowie – „Czy nasz umysł potrzebuje ciszy? O tym, że mniej znaczy więcej i dlaczego cisza to zdrowie” (KLIK). Pisząc go miałam już koncepcję tego wpisu, od którego tak naprawdę wspomniana cisza się wywodzi.
Ciekawa jestem na jakim etapie życia jesteście obecnie? Czy potrzebujecie ciszy czy czekacie na jesień, która sprzyja zwolnieniu tempa? Co Was wycisza? Co powoduje, że macie spokojny sen? Czy macie może jakieś swoje sposoby na czerpanie radości z ciszy? Może jakieś rytuały? Wiele pytań, odpowiedź wystarczy jedna 🙂
Dobrego dnia.
Mogą Was zainteresować także:
„O lecie i zwolnieniu tempa. O traktowaniu siebie lepiej, czulej i łaskawiej” (KLIK)
„Im jestem starsza, tym mniej potrzebuję” (KLIK)
„W poszukiwaniu upragnionej równowagi. Co znaczy żyć uważnie?” (KLIK)
„Hygge – nowa moda, chwyt marketingowy czy dorabianie teorii do własnego życia?” (KLIK)
Wszystkie zdjęcia zostały wykonane podczas ostatniego pobytu w Białogórze.
***
Jeśli spodobał Wam się ten artykuł lub uważacie, że może kogoś zainteresować, będzie mi bardzo miło jeśli go skomentujecie lub/i udostępnicie dalej. To wyraz uznania dla mojej pracy i zaangażowania, a także sprawienie mi ogromnej radości.
Jeśli chcecie być na bieżąco z kolejnymi wpisami na blogu i tym co udostępniam na kanałach społecznościowych, zapraszam do polubienia Esencji na Facebooku, zajrzenia na Instagram (jestem też codziennie na Instagram Stories) i odwiedzenia Twittera.
[…] mnie ważna jest teraz równowaga, cisza i refleksja. Znajduję je w kontakcie z naturą – lasem, łąką, polem, morzem i górami. W obcowaniu z przyrodą jest jakaś […]
[…] „O kontakcie z naturą, ciszy w sobie i małych rzeczach, które mają wielkie … […]
[…] „O kontakcie z naturą, ciszy w sobie i małych rzeczach, które mają wielkie … […]
[…] natura. O tym, że uwielbiam naturę już wiecie, ale w ostatnim newsletterze napisałam, że nauczyłam się ją […]
[…] Odrzuć to co niepotrzebne, weź to co niezbędne. Dwa artykuły, w których zarówno naukowo, jak i praktycznie podchodzę do tematu związanych z ciszą i wyciszaniem się oraz jej wpływem na nasze zdrowie – „Czy nasz umysł potrzebuje ciszy? O tym, że mniej znaczy więcej i dlaczego cisza to zdrowie?” (klik) oraz „O kontakcie z naturą, ciszy w sobie i małych rzeczach, które mają wielkie … […]
Mi na pewno służy mój Miracle Morning, który spersonalizowałam pod siebie i pisałam o tym już na swoim blogu. Daje mi szansę rozpoczęcia poranka ze spokojem, bez zbędnego pędu. Ale nie ukrywam, że w pracy już zdarza mi się wejść w rytm takiego biegu, i uważność spokój odlatują gdzieś daleko. Ale pracuje nad tym 🙂
Jasne, że nie da się przeżyć całego dnia w uważności, ale najważniejsze jest to, żeby znaleźć w nim swoje kilka minut rytualnego spokoju. Ja tego potrzebuję i wierzę, że każdemu może przynieść korzyść. Pięknego dnia.
Mam podobnie – Kiedyś myślałam, że to ludzie są mi potrzebni do życia. Teraz cenię sobie ciszę i naturę, a od ludzi stronię. Za dużo krzywd od nich otrzymałam. Zostali tylko ze mną Ci najważniejsi 🙂
Strasznie przykre to co piszesz. Chyba nie ma nic gorszego niż ból zadany przez ludzi, szczególnie tych, od których się tego nie spodziewamy. Wierzę, że po trudnych doświadczeniach otaczają Cię teraz dobrzy ludzie i niech tak zostanie.
Ja od ludzi nie stronię, nadal bardzo cenię i uwielbiam ich towarzystwo, ale już wiem, że jeśli potrzebuję się wyciszyć muszę wpaść z wizytą do lasu lub nad wodę 😉
Teraz jest najlepiej w moim życiu 🙂 Nie zmieniłabym nic 🙂
Dobrze to słyszeć 🙂
Ja właśnie jestem na etapie, kiedy znów doceniam naturę, spoók, wieś. Chyba na każdym etapie życia mamy inne potrzeby, a dzięki temu zmieniamy zarówno swoje otoczenie, jak i siebie.
Pierwszy etap biegu mam za sobą. Wiele się nauczyłam, wiele zrozumiałam. Do tego najlepiej nadaje się miasto. Czuję, że za kilka lat jednak zapragnę takiej Twojej ciszy i sposkoju w pełni. Na razie jeszcze, przejściowo delektuje się spokojem w weekendy, a w tygodniu nadrabiam czas z miastem. 🙂
Właśnie napisałaś to co mam za sobą. To scenariusz mojego życia 🙂
Tak to chyba właśnie działa. Na wszystko przychodzi odpowiedni czas.
Dziękuję Ci za Twój piękny komentarz 🙂
Każdy z nas potrzebuje takich chwil, w których może sam na sam obcować z naturą 😉
Tak myślę.
Olu, podziwiam Twoje zdjecia. Mnie tez bardzo mocno wycisza kontakt z natura. Ostatnio zdalam sobie sprawe, ze we wspomnieniach zachowalam wlasnie te momenty, kiedy bylam ja w zamysleniu, wpatrzona w przyrode. Wszystko inne – zapomnialam.
No właśnie uświadomiłam sobie kiedyś, że moje wspomnienia sięgają aż wczesnego dzieciństwa. Dlatego o tym napisałam. To było moje kolejne odkrycie.
zawsze szukam miejsc,gdzie nie dociera nikt lub garstka…gdzie mozna przysiasc na trawie,kamieniu,wsluchax sie w cisze i rozkoszowac sie natura i pieknymi widokami…wiec doskonale wiem,o czym mowisz
No właśnie odkryłam w sobie, że już od dawna takie miejsca mnie zachwycają i w takich czuję, że naprawdę żyję. Przebywanie i czerpanie z takich miejsc oczyszcza głowę i duszę, a przecież człowiek zawsze tego potrzebuje.
Pięknie pokazałaś na zdjęciach tę Białogórę, naprawdę pięknie. Zatęskniłem.
Jestem na takim etapie życia, w którym zachodzą tak duże zmiany, że do końca nie wiem, co jest obecnie dla mnie najlepsze. Ale zawsze wyciszały mnie samotne wyjazdy na moją ulubioną wieś, gdzie do woli mogłem rozmawiać sam ze sobą, bo nikt nie przeszkadzał w tej rozmowie. Na pewno wyciszają mnie też góry, ale dość dawno w nich już nie byłem…
A obejrzałeś zdjęcia na kompie czy na komórce? Bo na kompie jakieś ładniejsze 🙂 Wiesz, że jesteś tą osobą, która zainspirowała mnie do samotnego wyjazdu? Długo do tego dojrzewałam, bo zawsze wydawało mi się, że tylko z ludźmi, choćby z jedną osobą, chcę poznawać nowe miejsca, a teraz czuję, że potrzebuję pobyć sama ze sobą. I nie to, że gdzieś bardzo daleko, choć marzą mi się góry, ale też nie to, że tylko weekend za miastem 🙂 Spróbuję coś sobie zorganizować jesienią, o ile praca pozwoli, a po wskazówki zgłoszę się do Ciebie 😉 Mam nadzieję, że zmiany, o których… Czytaj więcej »
Zdjęcia oglądam tylko na kompie 🙂
Są bardziej doświadczenie ode mnie w samotnym podróżowaniu, ja tak jeżdżę tylko od czasu do czasu. Właśnie przymierzam się do takiego jesiennego wyjazdu…
Takie wyjazdy są fajne, gdy możesz wrócić potem do ludzi i podzielić się z nimi wrażeniami.
Ja czuję, że potrzebuję takiego wyjazdu właśnie teraz, kiedy wyjechał mój syn i też czuje się samotny. No ale początki zawsze są trudne. W Toronto jest zaledwie 4 godziny i już musiał ogarnać wiele tematów, a jest ekstremalnie zmęczony po całodniowej podróży.
Dzisiaj przeszkadza mi nawet krzyk i śmiech córek, bo mam w sobie smutek związany z tęsknotą i chciałabym go przeżyć.
Mam nadzieję, że każdy nowy dzień przyniesie choć trochę ulgi.
Fajna i madra z Ciebie kobieta Ola. A ten spokój, mimo lekkiego szaleństwa po prostu od Ciebie bije- z Twoich słów i bloga :). Ja ludzi potrzebuję, ale też muszę być bez nich, żeby nikt nie zginął i żebym mogła po prostu odpocząć :).
Lubię czytać Twoje komentarze, bo wiele z nich wyciągam dla siebie.
No i lepiej Cię poznaję 😀
Chwilowo z tym spokojem u mnie słabiej, ale może to taki dzień. Myślałam, że oswoiłam temat wyjazdu Cyprka z domu, ale jednak jeszcze mną szarpie. Pewnie powinnam iść do lasu albo nad wodę, a czas na to znajdę dopiero jutro po zakończeniu roku szkolnego.
Fajnie, że jesteś Aga.
AA!! Nawet nie wiesz jak mi miło! <3 Bo ja tak mówię, co mi ślina na mózg przyniesie, i jest to po prostu szczere :).
A z tym wyjazdem to naprawę najlepsze co mogło się stać: tak niesamowicie otwiera głowę, i powoduje, że człowiek, wie, że "sky is the limit"- serio. A mieszkając w Polsce, w nawet nie wiem jak fajnej rodzinie ( jak Twoja) to mimo wszystko społęczeństwo, kultyra i otoczenia nas ogranicza. I nie mogę się doczekać jak tam polceisz w odwiedziny i będziesz relacje zdawać ! 😀
Już teraz, po niecałych 2 tygodniach od jego wyjazdu, mogę śmiało powiedzieć, że była to jedna z najbardziej słusznych decyzji. Miotają mną jako rodzicem jeszcze różne odczucia, ale to przede wszystkim tęsknota. Chłopak jest w świetnej formie, oswaja nowe środowisko, w którym nagle się znalazł, w którym nigdy wczesniej nie był, dobrze sobie ze wszystkim radzi, a ja z dnia na dzień spokojniejsza.
Nawet nie wiesz jak bardzo chciałabym tam polecieć, ale w najbliższych miesiącach raczej bez szans. Czekamy na Młodego aż przyjedzie na Święta.
No i to chciałam usłyszeć! 😀 A czas do grudnia zleci jak z bicza strzelił- także zaraz będziecie się widzieli :).
ps. Namów syna na pisanie bloga albo lepiej- youtube! Serio- to będzie się oglądało <3
Co do P.S. – bez szans 🙂 To zupełnie nie ten typ. Stroni od social mediów. Podejrzewam nawet, że nigdy w życiu nie zajrzał na tego bloga 😀
AA! Serio? No ale za to córki chyba pójdą w Twoje ślady,hym? 🙂
Nie sondzem 😀 Paulinka właśnie wycofała się z administrowania grupami na FB, żeby… uwaga… „skupić się w tym roku bardziej na nauce” (hm, hm, szósta klasa SP).
Piękne zdjęcia i piękna wrażliwość! Moje klimaty ? Jednym z powodów, dla których podróżuję jest szukanie piękna, różnych odmian, kształtów i zapachów dzikiej natury, a teraz właśnie wróciłam z polskiego lasu, gdzie zawsze doladowuję akumulatory kreatywności.
Jakiś czas temu stwierdziłam, że jestem dziewczyną lasu. Czuję się w nim wyjątkowo dobrze i myślę, że za kilka lat będę chciała w nim zamieszkać na stałe i pozostać w nim do końca.
Piękny, mądry tekst. Przeczytałam z ogromną przyjemnością. Od pewnego
czasu krzyk, hałas odczuwam fizycznie, jak bombardowanie mojego mózgu.
Cisza jest mi bardzo potrzebna. Znajduję ją w podróżowaniu i podczas
biegania, najlepiej w lesie.Dziękuję i ciepło pozdrawiam.
Tak, podróże i bieganie zdecydowanie są okolicznościami, w których można się wyciszyć, zostać samemu z własnymi myślami. Właśnie dojrzałam do samotnego wyjazdu. Marzy mi się wyłączenie absolutnie ze wszystkiego na 2-3 dni. Spróbuję coś z tym na jesień zrobić 😉
Często narzekam na mojego Gajowego, że nie chodzimy do kina, czy knajpek na mieście, ale w sumie to dzięki niemu o wiele częściej mam styczność z naturą. On wybiera las, rzekę, jezioro i jestem mu za to wdzięczna. Takie spędzanie czasu jest o wiele przyjemniejsze niż wydawanie pieniędzy w tłumie ludzi 🙂
Zdecydowanie Agata, a Gajowy (czy to jego ksywa?) zobowiązuje 😀
Tak, to ksywa, która pasuje do Niego jak ulał 🙂
Imiona pewnie bym nie zapamiętała, ale ksywa weszła w pamięć i została.
Wspaniały tekst 😉 dawno właśnie szukałam czegoś takiego 😉
Od urodzenia mam kontakt naturą, gdyż wychowałam się w mieście, ale teraz gdy mieszkam w mieście, to tak mi tej natury brak…
Zdjęcia prześliczne, cudowne! 😉
Ja również wychowałam się w mieście, choć wakacje spędzałam z dala od niego.
Teraz bardzo mnie ciągnie do tego co dalekomiejskie, spokojne, wyciszające, regenerujące, piękne. Po prostu naturalne.