05 lip Podróż kamperem nad jezioro Garda we Włoszech – nasza trasa i przykładowe kempingi
Tytuł tego artykułu powinien raczej brzmieć: „100 powodów, dla których warto pojechać nad jezioro Garda”. To największe i najczystsze jezioro w północnych Włoszech, znajdujące się w połowie drogi między Wenecją, a Mediolanem, zasługuje na to, żeby mówić o nim dużo i długo, ale obawiam się, że wówczas artykuł byłby pięć razy dłuższy, a po poprzednim wpisie z cyklu o podróżowaniu kamperem (KLIK) obiecałam sobie, że ten będzie nieco krótszy. Wyszło jak zawsze, ale napisałam go znowu na prośbę tych z Was, którzy obserwowali moje relacje na Instagram Stories i zainspirowali się naszą podróżą planując swoją.
Teraz Gardę widzę wszędzie
Kiedy przeglądam strony związane z karawaningiem, mam wrażenie, że większość zdjęć na stronach głównych pochodzi znad jeziora Garda – miejsca, w którym podobnie jak na półwyspie Pelješac, góry spotykają się z krystalicznie czystą wodą, gdzie na każdym kroku jest bajeczny widok, gdzie zaszyte są urokliwe włoskie miasteczka z wąskimi uliczkami, gdzie każdy amator sportów wodnych znajdzie coś dla siebie, gdzie ścieżek rowerowych jest więcej niż ulic, gdzie są tysiące tras wspinaczkowych i gdzie możliwości zatrzymania się kamperem jest więcej niż mówią o tym przewodniki.
Prawda o Gardzie przerosła moje wyobrażenie o niej i już dzisiaj wiem, że chcę nad nią wrócić i chcę zrobić to również kamperem, bo podróżowanie nim daje dużo więcej możliwości i niezależności niż samochodem osobowym i bycie „skazanym” na określone miejsca.
Nasza trasa podróży
Zanim przedstawię Wam naszą trasę podróży, chciałabym podkreślić, że wyruszając w swoją pierwszą w życiu podróż kamperem, chcieliśmy się nią delektować, poczuć ją każdym zmysłem, co niewątpliwie spowolniło jej początek. Nie żałujemy jednak tego, bo zamiast pędzić do celu podróży, rozglądaliśmy się, często zatrzymywaliśmy, więcej odkryliśmy, zobaczyliśmy i przeżyliśmy. Przecież o to w podróżowaniu chodzi, prawda? Dodatkowo do dyspozycji mieliśmy naprawdę wygodnego kampera od Campery-Złotniccy.pl, który uatrakcyjnił naszą wyprawę i sprawił mnóstwo frajdy, niekoniecznie tylko dzieciom.
Całość naszej podróży możecie obejrzeć na zdjęciach i filmikach w relacjach na Instagramie. Wyróżnione albumy „Eurotrip” znajdziecie tutaj -> KLIK.
Naszym pierwszym przystankiem był Cieszyn, ale powitaliśmy go w późnych godzinach wieczornych i jedynie spędziliśmy tu swoją pierwszą noc w kamperze. Cieszyn to podobno ładne miasto, ale nie mieliśmy okazji go zobaczyć. Natomiast kemping „Olza”, na którym się zatrzymaliśmy, okazał się być dość skromny i pusty (sobota, 15 czerwca) – może 5 samochodów, łącznie z naszym, kilkoro ludzi przy tlącym się ognisku i totalna cisza wokół. Kemping położony jest przy wodzie, a najbliższa okolica ładna. Jego koszt to 60 zł. za postawienie kampera z 4 osobami, psem, dostępem do prądu i sanitariatu.
Jeśli miałabym Wam coś doradzić, to po przekroczeniu granicy w Cieszynie, wystarczy przejechać 2 godziny przez Czechy, by dotrzeć do miejsca, w którym warto się zatrzymać na dłużej niż tylko noc. Za miejscowością Mikulov (słynny barokowy pałac po lewej stronie), znajduje się kemping Merkur (KLIK). Obiekt położony jest nad wodą, oferuje apartamenty, bungalowy, namioty, w tym tipi i miejsce dla kamperów. Do tego mnóstwo aktywności sportowych, wielki aquapark, trampoliny, wesołe miasteczko, letnie kino, wypożyczenie sprzętu.
Ważna uwaga na początek dla tych co używają kamerek samochodowych. W Austrii są zabronione, a za korzystanie z tego urządzenia możemy otrzymać nawet 25 tys. euro grzywny!
Nasz drugi nocleg odbył się „na dziko” za Wiedniem, tzn. na parkingu przy autostradzie, w bezpośrednim sąsiedztwie restauracji z marketem, pod drzewami, wśród pachnących róż, świerszczy i innych kamperów. Piękny zadbany teren i zero opłat. Mieliśmy jechać dalej, ale zorientowaliśmy się, że nie zdążymy już na wybrany kemping (recepcje zamykane są czasami o 21:00), poczuliśmy zmęczenie i dlatego zdecydowaliśmy się na taki postój. Stąd do Wenecji dzieliły nas tylko 3 godziny drogi.
Brzmi to nieprawdopodobnie, ale do Wenecji można dojechać kamperem i przenocować na super kempingach. Wybór jest naprawdę olbrzymi, a w internecie i przewodnikach znajdziecie mnóstwo propozycji w pełni wyposażonych kempingów od 3-5 gwiazdek. Ceny od 23-67 euro za dobę.
My zdecydowaliśmy się na kemping Darsena Fusina, na którym mogliśmy wybrać sobie miejscówkę, więc wybraliśmy taką z widokiem na Wenecję i z którego mogliśmy przedostać się do niej w ciągu 10 minut wodnym tramwajem (3-6 euro). Wystarczyła doba, żeby odpocząć, pokazać dziewczynkom Wenecję i popluskać się do woli w basenie. Koszt kempingu 55 euro.
Być tak blisko i nie pójść śladami Romea i Julii to się nie godzi. Z Wenecji do Werony mieliśmy niecałe 1,5 godziny. Tu też doświadczyliśmy czegoś nowego, a mianowicie wypróbowaliśmy miejski parking dla kamperów Area Comunale Porta Palio. Miejski, bo w centrum miasta, ale przy rzece, w cieniu drzew, w cichej okolicy, pomimo, że całkiem bliskim sąsiedztwie Starego Miasta i za 10 euro! W Weronie spędziliśmy noc, a potem całe przedpołudnie, zwiedziliśmy miasto, zjedliśmy wypasione lody i byliśmy pod balkonem Julii.
Dzień 5 – Lazise i wreszcie Lago di Garda
Z Werony nad Gardę mieliśmy rzut kamieniem, bo niecałe 40 minut. Chcieliśmy zatrzymać się w polecanym Bardolino, ale okazało się, że na jednym kempingu nie było miejsc, a na drugim nie akceptowano psów, a my podróżowaliśmy z naszą Ricą. Zatrzymaliśmy się na Camping Village Du Parc w Lazise (70 euro), gdzie urzekły Was wielopoziomowe baseny i jacuzzi ze szklanym balkonem i widokiem na Gardę, a także wyjątkowo malowniczy zachód słońca nad jeziorem. W Lazise znajduje się park rozrywki CanevaWorld Resort, ale nam niestety zabrakło czasu, żeby go odwiedzić. Właściwie to chcieliśmy jechać dalej.
Szukając kolejnej miejscówki przejechaliśmy cały wschodni brzeg Gardy (długość Gardy do zaledwie 55 km) zachwycając się urokliwymi miasteczkami, zatrzymując się w przepięknych punktach widokowych i wskakując po drodze do jeziora, żeby schłodzić się w krystalicznie czystych wodach i cieszyć chwilą. W końcu dotarliśmy na północ do przepięknego Torbole – stałe wiatry w tym miejscu sprawiają, że miasteczko jest ulubionym miejscem miłośników windsurfingu i kitesurfingu; na pewno będę chciała tutaj wrócić. W Torbole podjęliśmy kolejną zaskakującą decyzję, żeby odjechać dosłownie kilka kilometrów od jeziora. Jakież było nasze zdziwienie, kiedy odkryliśmy agroturystyczną perełkę w górach zwaną Arco. Cisza, spokój, śpiew ptaków, szumiący obok górski potok, mało turystów, piękne trasy rowerowe, trasy wspinaczkowe i duch sportowy. Mekka triathlonistów. Najczęstszy tutaj widok to rowerzyści, bynajmniej nie amatorzy i ludzie schodzący z górskiej wspinaczki. Tu klimat był zupełnie inny, a ja nazwałam to miejsce kawałkiem ziemi, na którym natura wygrywa wciąż z człowiekiem. Z internetem tu słabo, samochodów niewiele, a wszyscy poruszają się na rowerach.
W Arco obejrzeliśmy dwa kempingi: Camping Zoo i Campeggio Arco. Wybraliśmy ten drugi (118 euro za 2 noce), bo był pięknie położony wśród gór, przy strumyku, bliżej miasteczka i w sosnowym lesie. Miał też sportowy basen i coś co podpowiadało nam, że możemy zostać tutaj na 2 noce, a i tak nie nasycimy się pięknem otaczających nas gór (widok z okien kampera) i bogactwem turystycznych atrakcji.
Wybraliśmy się na rowery i wtedy odkryliśmy śliczne, niewielkie, spokojne i bardzo zadbane miasteczko z wąskimi uliczkami, licznymi restauracyjkami i grającymi co kilka kroków na instrumentach ludźmi. Jakież było nasze zaskoczenie, kiedy wróciliśmy do miasteczka wieczorem chcąc zjeść kolację i poznaliśmy drugie oblicze Arco – tętniące życiem miasteczko, co kilka kroków uliczny koncert na scenie, tłum ludzi i cudowna wakacyjna atmosfera. Żal było wyjeżdżać, ale nie wiedzieliśmy jeszcze, że czekają nas równie wspaniałe chwile w kolejnej miejscowości.
W Riva del Garda zakochałam się od pierwszego spojrzenia. Potem było tylko lepiej, kiedy odkryłam jej położenie. Nasz kemping Bavaria (118 euro za 2 noce) mieścił się w wyjątkowo fajnym miejscu – z jednej strony w centrum miasta, z drugiej nad samym jeziorem, przy porcie i w bliskości miejsca, w którym było wszystko – teren do plażowania, uprawiania sportów wodnych, długich pieszych i rowerowych wycieczek (specjalne trasy wzdłuż jeziora), a do tego wyjątkowo malownicze krajobrazy. Pomimo, że wcześniej widziałam wiele pięknych miejsc, to tu wypowiedziałam ze łzami w oczach: „Taką Gardę chciałam zobaczyć. O takiej Gardzie marzyłam”.
Trasy rowerowe pokonywaliśmy w Riva del Garda kilkadziesiąt razy. Bez końca. Do późnej nocy. Nie mogliśmy się tym miejscem nacieszyć, niezależnie od tego czy jechaliśmy na rowerze czy siedzieliśmy w klimatycznej knajpce nad jeziorem z widokiem na góry.
To tutaj postanowiłam też przeznaczyć jeden piękny, słoneczny dzień na samotną wycieczkę rowerem do sąsiadującej z Rivą Limone sul Garda. Powodów było kilka: miałam ochotę na spędzenie tego dnia zupełnie inaczej, chciałam osobiście i w samotności przetestować malownicze trasy rowerowe, potrzebowałam sprawdzić czy dojedziemy bezpiecznie kamperem do naszego kolejnego punktu podróży (czy nie jest np. zbyt wąsko), jak wygląda i czy warto zatrzymać się na jednym ze znalezionych przez nas kempingów, w końcu chciałam też odkryć najbardziej spektakularną trasę rowerową na świecie. Po jej przejechaniu postanowiłam, że dedykuję jej oddzielny artykuł, bo w pełni na to zasługuje.
Limone sul Garda to podobno jedno z najbardziej malowniczych miasteczek nad jeziorem położone po jego zachodniej stronie. Przyklejone do skał, tuż nad brzegiem jeziora wygląda jakby jej budynki „wchodziły” do wody. Limone przemierzyłam przyjemną promenadą rowerem. Był upał, a ja miałam w nogach 40 km, w tym po górach, gdzie zabłądziłam, ale to zupełnie inna historia. Sprawdziłam kemping, zarezerwowałam miejsce dla naszego kampera i wróciłam do Riva del Garda radośnie ogłaszając rodzinie: „Jutro rano przenosimy się w przepiękne miejsce, w dodatku kamperem będziemy parkować tuż przy wodzie i cały dzień będziemy pływać na sup’ach”.
Przed laty Limone słynęło z produkcji cytryn i limonek, stąd w każdym sklepie można dostać szereg cytrynowych produktów i gadżetów.
Nasz Campeggio Garda (81 euro) to kilkupoziomowy kemping z basenem na samej górze i widokiem na okolicę oraz kamperami zaparkowanym „kołami w wodzie” tuż przy plaży i linii brzegowej jeziora. Piękne widoki, sporty wodne, obok cudne miasteczko, a wokół cisza i spokój.
Znowu tak wyszło, tym razem nie dojechaliśmy do Wiednia. Wielką wygodą w podróżowaniu kamperem jest to, że możemy zatrzymać się w dowolnym, byle bezpiecznym, miejscu na noc. Droga powrotna była krótsza, bo nasz pobyt we Włoszech chcieliśmy wykorzystać do ostatniego możliwego momentu zostawiając sobie czas jedynie na spokojny dojazd.
11 nocy.
12 dni w podróży.
13 dni cieszenia się kamperem.
Następnym razem chyba jeszcze wydłużę tę podróż, bo daję słowo, żal było ją zakończyć.
Co mogę powiedzieć o powyższych miejscach i miastach? Mam ich ogromny niedosyt, ale też miejscowości, które oglądałam jedynie w internecie. Zabrakło czasu na miasta takie jak Peschiera del Garda i Sirmione, dlatego zwracam na nie uwagę, żebyście koniecznie uwzględnili je w swoich planach.
Żal też Toskanii i Ligurii z m.in. Cinque Terre, no ale nie mogliśmy być wszędzie, dzięki czemu mamy też powód do tego, żeby wrócić do Włoch, szczególnie, że każde z tych miejsc jest inne i ma swój niepowtarzalny urok.
Jak Wam się podobają miejscówki, do których udało nam się dotrzeć? Naprawdę chciałabym, żeby było ich więcej, ale czasowo nie daliśmy rady, a ja już wiem jak zaplanować taką podróż następnym razem, choć wyprawa kamperem powinna być spontaniczna i wolna od wiążących planów. Na tym właśnie polega jej urok.
Artykuły z cyklu o podróżowaniu kamperem, które ukazały się do tej pory to:
- „Właśnie spełniam swoje marzenie, czyli mój drugi cel podróżniczy tego roku” (KLIK)
- „Wakacje kamperem – praktyczny przewodnik i moje pierwsze wrażenia z podróży” (KLIK)
Podczas naszej podróży korzystaliśmy z przewodników: „Campingi Europy 2019” (CampRest), „Europa na czterech kółkach” i „Inspirator podróżniczy. Włochy. Część północna” (Wydawnictwo Pascal) oraz oczywiście internetu.
Fot. archiwum prywatne.Swoją podróż marzeń zrealizowałam dzięki współpracy z Campery-Złotniccy.pl.
Campery-Złotniccy to firma, która zaczęła przygodę z branżą karawaningową w 2010 roku. Swoją działalność rozpoczęła od wypożyczalni kamperów (znanej pod domeną wynajmijcampera.pl), a obecnie prowadzi sprzedaż nowych i używanych kamperów (Roller Team, Caravan International, ETRUSCO, Dethleffs, Rapido, LMC) oraz serwis kamperów i przyczep kempingowych. Ponadto oferuje części zamienne i akcesoria karawaningowe. Z ofertą firmy możecie zapoznać się tutaj -> KLIK.
* * *
Jeśli spodobał Wam się ten artykuł i uważacie, że może komuś się przydać, będę wdzięczna za jego udostępnienie. Przygotowanie cyklu o podróżowaniu kamperem zajęło mi trochę czasu, więc będzie mi miło jak napiszecie coś od siebie w komentarzu poniżej.
[…] „Podróż kamperem nad jezioro Garda we Włoszech – nasza trasa i przykładowe kempingi” (K… […]
Doprawdy nie wiem skąd taka opinia, że kamperowcy załatwiają się w krzaki!!! Po pierwsze z racji kosztów wynajmu czy zakupu kampera, użytkownikami są już przez sam ten fakt wyselekcjonowani ludzie, a nie prymitywy. Po drugie przemierzając Gardę nie zauważyłam zjawiska ani śmieci, o których piszesz. Wręcz przeciwnie. Wszystkich kamperowców jakich widziałam i na pewno w którymś z artykułów o tym wspominałam, to ludzie, którzy bardzo dbają o swoje otoczenie, bo należą do tych, którzy świadomie przemierzają świat. Poza tym w nim odpoczywają i nie sądzę, żeby mieli ochotę robić to wśród śmieci. Poza tym na każdym kempingu jest camper service,… Czytaj więcej »
Posiadanie pieniędzy nie sprawia automatycznie, że ludzie są bardziej kulturalni, być może w 3 lub 4 pokoleniu. Sam widziałem, jak z kampera stojącego na publicznym parkingu wychodzili za potrzebą z rolką papieru w pobliskie krzaki. Wystarczy popatrzeć jak wyglądają darmowe (lub dzikie) parkingi, gdzie zatrzymują się kamperowcy. Dlatego pojawiają się znaki, że jest zakaz postoju dla kamperów. Południowy brzeg jeziora Garda jest płaski, jest tam dużo miejsca, kapielisk, domów i parkingów ale praktycznie wszystkie mają fizyczne ograniczenia wjazdu co do wysokości pojazdów. Tak więc nie można się tam zatrzymać na chwilę aby pójść na kąpielisko tylko pozostaje kemping. Jasne, że… Czytaj więcej »
Oczywiście, że nie, ale ja nie lubię szufladkowania ludzi, bo można to zrobić absolutnie w każdym kontekście i środowisku. Pisanie, żę na parkingach jest brudno przez kamperowców brzmi jak szufladkowanie i nie sądzę, żeby ktokolwiek po przeczytaniu takich słów-oskarżeń wziął je na poważnie. Ja takich sytuacji w kazdym razie nie widziałam, a jeśli bym zauważyła to z całą pewnością bym zareagowała i to dość ostro. Nie wybielam natomiast gatunku ludzkiego ogólnie, bo wystarczy wejść do pierwszego lepszego lasu i zobaczyć ślady po ludziach w różnej postaci – nie tylko nieczystości, ale też porzuconych śmieci lub wywiezionych specjalnie do lasu czy… Czytaj więcej »
Limone sul Garda – nazwa pochodzi od granicy, która była zaraz za miasteczkiem do końca I wojny światowej. Myślę, że nigdy tu nie uprawiano żadnych cytrusów. Kto tam był chociaż jeden raz to zobaczy, że tam nie ma warunków na żadne uprawy a cytryn zwłaszcza. To że tam sprzedają wyroby związane z cytrynami to zwykły chwyt marketingowy na turystów. Po prostu zbieżność nazw: Limen to granica po włosku.Roman
Być może, że marketingowy, ale przygotowując ten artykuł przejrzałam mnóstwo innych i chyba wszystkie wspominały o cytrynach. Wygląda również na to, że Wikipedia kłamie pisząc: „Przed wieloma laty Limone słynęło z produkcji cytryn i limonek. Powyższe potwierdzają pozostałości limonaie, w których rosły te owoce.”
Co do nazwy, masz rację. Nie pochodzi od słówka cytryna (po włosku limone), lecz od łacińskiego limen – granica.
Wikipedia to amatorska encyklopedia, każdy może napisać co chce. W naukowych kręgach nie jest traktowana poważnie. Ja też czytałem w wielu artykułach o cytrynach i tylko w jednym było, że nazwa pochodzi od granicy więc zainteresowałem się tym. Kiedyś zajmowałem się importem cytrusów do Polski z Turcji i Grecji, stąd wiem, że rosną głęboko na południu, Peloponez, Sycylia, Mersin w Turcji blisko granicy syryjskiej. Na północy Włoch może to być tylko ciekawostka, jeśli w ogóle coś wyrośnie, a do tego wśród skał opadających pionowo do wody nie ma miejsca na uprawy a wyżej, na zboczach leży śnieg w zimie.
[…] „Podróż kamperem nad jezioro Garda we Włoszech – nasza trasa i przykładowe kempingi” (K… […]
[…] „Podróż kamperem nad jezioro Garda we Włoszech – nasza trasa i przykładowe kempingi” (K… […]
[…] „Podróż kamperem nad jezioro Garda we Włoszech – nasza trasa i przykładowe kempingi” (K… […]
[…] Przykładowe kempingi i ich ceny podawałam w tym wpisie -> KLIK. […]
Jestem zachwycona
Czemu mnie to nie dziwi? 🙂
[…] Po pierwsze jak wspomniałam w poprzednim artykule (KLIK), zabrakło czasu na zwiedzenie m.in. Peschiera del Garda i Sirmione, a po drugie […]
Fantastyczne zdjecia i cenne informacje.Rozbudzilas we mnie chęć sprawdzenia jak podróżuje się kamperem chociaż już od pewnego czasu myślimy o tym z mężem i synami.
Cieszę się i jeśli o tym myślicie, to jestem pewna, że bardzo Wam się spodoba taka wyprawa kamperem. Kamper daje ogrom możliwości i warto je wszystkie wykorzystać. Widziałaś już może poprzedni artykuł z cyklu? To mini przewodnik dla początkujących, w którym znajdziesz informacje, które być może pomogą Wam podjąć ostateczną decyzję 🙂 W każdym razie trzymam kciuki, żeby sie udało.
Czekałam na ten wpis❤️. Teraz czekam na kolejny❤️. Piękne miejscowki❤️ .
Dziękuję Ewa. Tworzenie dla takich czytelników to czysta przyjemność.
Pozdrawiam gorąco.
Piękne foty i wspaniała przygoda, napewno takiedyś pojadę nad Gardę, jeśli nawet nie kamperem to chociaż z namiotem 🙂
Polecam, naprawdę warto. Garda ma wiele do zaoferowania, zarówno jeśli chodzi o aktywny wypoczynek, jak i totalny chillout.