30 kw. Efekt Motyla i 5 rzeczy, których nauczyły mnie ostatnie tygodnie
Czwartek, 30 kwietnia 2020 r.
Dziś ostatni dzień miesiąca, kolejnego trudnego miesiąca zdominowanego przez pandemię koronawirusa i społeczną izolację, a także towarzyszącym im: niepewności jutra, żonglowaniu „faktami” i bombardowaniu nas co chwila nowymi doniesieniami, nie zawsze wiarygodnymi i nie zawsze zgodnymi z prawdą.
Mogłabym pokusić się o jego podsumowanie, ale wolę symboliczne zamknięcie pewnego etapu, szczególnie, że wczoraj rząd RP ogłosił II etap łagodzenia restrykcji. Z jednej strony ogromna ulga i kolejne małe światełko w tunelu do wyjścia z sytuacji, w której wszyscy się znaleźliśmy, z drugiej niepokój czy jako społeczeństwo zdamy kolejny egzamin i udźwigniemy odpowiedzialność związaną z częściowo zniesionymi ograniczeniami. Wątpliwości budzi ich skala i okoliczności, ale ja nie o tym. Nie o polityce i argumentach za i przeciw odmrażaniu w taki czy inny sposób podupadłej gospodarki i ludzkiej psychiki.
Miniony czas (jak dobrze powiedzieć to w czasie przeszłym, choć do 4 maja jeszcze kilka dni) nauczył mnie wielu prawd o sobie i codziennym prostym życiu. Przez ostatnie tygodnie poruszałam się bowiem w chaosie własnych myśli, emocji i wewnętrznego buntu.
7 tygodni zamknięcia w domu i wielokrotne próby wyobrażenia sobie, że ten stan w końcu ulegnie kiedyś zmianie, nie dawały mi nadziei na powrót do normalności tak bardzo jak informacja, że w końcu możemy pomału ruszyć w drogę, którą kroczyliśmy jeszcze niespełna dwa miesiące temu, choć na zupełnie innych niż wcześniej zasadach. Nie musi to być droga ani łatwa ani przyjemna, ale przynajmniej dająca szansę na powrót do nowej rzeczywistości. To dla mnie znacznie lepsze niż stagnacja czy zawieszenie.
Wszystko co działo się w ostatnich tygodniach i było przyczyną mojego nie tyle niepokoju ile smutku i złości, stało się też podstawą mojej wewnętrznej przemiany. Może nie do końca widocznej dla innych, ale ważnej dla mnie. Zmierzyłam się ze swoimi często skrajnymi emocjami, słabościami i robiłam rzeczy w sposób zupełnie inny niż do tej pory. Cały ten proces porównałam do Efektu Motyla – sytuacji, w której mała zmiana, drobny gest lub wykonana czynność podświadomie weryfikują moje postrzeganie świata, wpływają na działanie, nowy bieg zdarzeń i oczekiwania względem siebie i innych. Na ile jest to istotne, przyjdzie mi ocenić za jakiś czas. Tymczasem…
5 rzeczy, których nauczyły mnie ostatnie tygodnie
1. Nawet trudna zmiana jest ok, jeśli uświadomimy sobie, że nasze życie to czasami chocholi taniec
Są ludzie, którym wystarczy kalendarz i spisanie swoich celów, a potem dążenie do ich realizacji niezależnie od zewnętrznych przeszkód. Większość jednak potrzebuje motywacji i bodźca do zmiany. Zdarza się, że dotkliwego, coś na zasadzie wykręcenia ręki albo spróbowania czegoś zupełnie odmiennego, żeby uświadomić sobie, że nasze dotychczasowe życie przypominało czasem chocholi taniec, a potrzeba poczucia bezpieczeństwa i komfortu wypierały ukryte ambicje i potrzeby.
Często piszę, że lubię i doceniam swoje życie, ale teraz cenię je i jestem go jeszcze bardziej ciekawa, bo towarzyszy mu element nowości i niepewności, której najwyraźniej potrzebuję do rozwoju. Choć wiem, że łatwo nie będzie, nie boję się nowej rzeczywistości i towarzyszących jej wyzwań, bo w ostatnich tygodniach wypracowałam w sobie mnóstwo pokory i po raz kolejny zweryfikowałam to na czym mi zależy.
2. Słabości i mniejsza produktywność są ok, jeśli wykorzystamy darowany nam czas na coś dobrego dla siebie i innych
Na jednym z moich najulubieńszych blogów bliskiej mi osoby Agnes on the cloud przeczytałam zacytowane przez nią słowa Morgen Harper Nichols: „To naprawdę w porządku, że produktywność w tym sezonie wygląda trochę inaczej”. Ogromnie podniosło mnie to na duchu, szczególnie, że wciąż słyszałam, że wielu działa tak jak do tej pory, bez ograniczeń i przejmowania się tym co dzieje się na zewnątrz, a ja nie miałam na to ani siły ani ochoty. Nie widziałam też w tym sensu, walczyłam z wewnętrznymi demonami i bardzo chciałam zmienić otaczającą mnie rzeczywistość. Oczywiście bezskutecznie. Dlatego kiedy pewne tematy odpuściłam i pozwoliłam sobie na własne słabości, paradoksalnie chwilę później odzyskałam siły witalne i motywację do w miarę normalnego funkcjonowania. To nie był czas, kiedy byłam sobą, ale wykorzystałam go w inny sposób i dzięki temu odkryłam siebie w zupełnie nowej roli.
3. Zdrowy egoizm jest ok, jeśli okażemy sobie czułość i wyrozumiałość, a potem skierujemy je na innych
Użalanie się nad sobą sensu może nie ma, tak jak uleganie manipulacjom, ale zaakceptowanie faktu, że coś źle znoszę i mam do tego pełne prawo już tak. W trudnym dla mnie czasie, nie muszę być super produktywna, kreatywna, wspierająca i walcząca. Mam prawo do wypoczynku, sprawiania sobie drobnych przyjemności, a także smutku i potraktowania siebie jak kogoś kto zamiast wspierać, wsparcia potrzebuje. Nie muszę być też super dorosła, silna i świetnie zorganizowana.
Okazanie sobie czułości i bycia dla siebie wyrozumiałym, szybko przekuwa się w tożsame uczucia względem innych. Po burzy zawsze wychodzi słońce, a po gorszym dniu przychodzi lepszy.
4. Czekanie i tęsknota są ok, jeśli mamy za czym
„Tęsknota, słowo zużyte
otwarło mi swoją dal…
Jak różne są rzeczy ukryte
w króciutkim wyrazie żal.”
Antoni Słonimski
Przyznaję, że w ostatnim czasie wiele razy wątpiłam w sens czekania. Bardzo niecierpliwiłam się i złościłam zaistniałą sytuacją porównując siebie do chodzącego po klatce tygrysa i wyczekującego aż ktoś niechcący uchyli drzwiczki. Kiedy przyszedł do mnie spokój, zrozumiałam, że nawet na mniejszej przestrzeni i z ograniczeniami, mogę dostrzec sens działania wynajdując sobie alternatywne zajęcia i kierując uwagę na coś co dzieje się tu i teraz. Czekanie i tęsknota za swoim dawnym życiem stały się mniej dotkliwe, a nawet zaowocowały nowymi pomysłami i planami na przyszłość.
5. Nowy, nawet nie do końca zgodny z naszym dotychczasowym stylem życia rytm dnia jest ok, jeśli potrafimy dobrze wykorzystać go do własnych celów
Uważność i życie tu i teraz nauczyły mnie nie tylko pokory, ale przede wszystkim odpuszczenia walki, kiedy nie jest ona konieczna. Było to dla mnie bardzo trudne, bo zupełnie niezgodne z moim charakterem. Nie mogłam sama zadecydować o swoim rytmie dnia, bo ktoś zrobił to za mnie. Zajęło mi chwilę zanim ułożyłam sobie wszystko na nowo i wróciłam do swoich zajęć. Choć dni mi się zlewały i wydawały identyczne, dopiero wtedy, kiedy starałam się uczynić je różnymi, zaczęłam odżywać.
Z czasem odkryłam też, że izolacja ma swoje duże plusy, bo nigdy wcześniej ani pewnie w przyszłości nie będziemy mieli dla siebie, swojej rodziny, domu i swoich spraw aż tyle czasu co teraz. Spędzenie ze sobą 7 tygodni 24h na dobę było dla nas sprawdzianem, który pozwolił wznieść rodzinne relacje na zupełnie nowy, jeszcze wyższy, lepszy i stabilny poziom.
A Was czego nauczyły ostatnie tygodnie? Czy są jakieś rzeczy, które Was zaskoczyły?
Fot. Pexels
__________________
Inne teksty do poczytania:
- „Kilka myśli, które zamieszkały w mojej głowie” (KLIK)
- „Jeszcze nigdy nie byliśmy tak blisko siebie i jednocześnie tak daleko” (KLIK)
- „Skrajne emocje w czasie pandemii. Czy naprawdę muszę z nimi walczyć?” (KLIK)
- „Dzieci i młodzież w kwarantannie. Jak sobie z nią radzą? Wypowiedzi rodziców” (KLIK)
- „Prawdziwa szkoła życia zaczyna się od lekcji pokory”. O kontrastach w naszych głowach po miesiącu kwarantanny” (KLIK)
[…] „Efekt Motyla i 5 rzeczy, których nauczyły mnie ostatnie tygodnie” (KLIK) […]
[…] „Efekt Motyla i 5 rzeczy, których nauczyły mnie ostatnie tygodnie” (KLIK)… […]
[…] „Efekt Motyla i 5 rzeczy, których nauczyły mnie ostatnie tygodnie” (KLIK) […]
[…] „Efekt Motyla i 5 rzeczy, których nauczyły mnie ostatnie tygodnie” (KLIK) […]
Ja straciłam pracę więc moja psychika trochę na tym cierpi niestety.Od kilku tygodni każdy dzień to walka żeby podołać.Mam artystyczną duszę więc wykorzystuję ten czas na tworzenie między innym.Nadrabiam zaległości wszelakie aczkolwiek z tyłu głowy myślenie jest.Oczywiście jak u każdego z nas są dni lepsze i gorsze.Jednak pomimo wszystkich upadków wstaję…Pozdrawiam serdecznie
Moja praca, zlecenia, w zasadzie wszystko stanęło w miejscu w chwili ogłoszenia pandemii i kwarantanny. Pomału do tego wracam, ale już na nieco zmienionych warunkach. Trzeba nam teraz i potem siły. Od pierwszego tygodnia kwarantanny pisałam, że psychika to jest to o co powinniśmy zadbać najbardziej, czyli robić rzeczy po swojemu, pozwolić sobie na przetrawienie nowej sytuacji i towarzyszących jej emocji, aż w końcu znajdziemy rozwiązania odpowiednie dla siebie. Tak zakładam. Bardzo dużo siły Ci życzę i motywacji do działania, bo trzeba dalej żyć bez względu na okoliczności. A może za jakiś czas to właśnie zmiana okaże się najlepszym wyjściem… Czytaj więcej »
Na początku było mi naprawdę ciężko. Nie mogłam się skupić na codziennych obowiązkach, byłam bezproduktywna. Teraz jest już lepiej. Mobilizacja pełną parą. Po prostu, potrzebowałam czasu aby się wdrożyć… Oczywiście nie obyło się bez pretensji. Wszyscy dookoła krzyczą, jak wykorzystać kwarantannę…
Ja też początek miałam zupełnie inny niż wszyscy. Nie sprzątałam, nie myłam okien, nie oglądałam Netflixa i tego wszystkiego czym się ludzie „jarali”. Odpuściłam sobie i innym. Żyłam swoim rytmem i swoimi emocjami, aż udało się je opanować i dopiero wtedy zaczęłam robić rzeczy, na które znalazłam siłę i ochotę. Bez spiny, porównywania się z innymi, dostosowywania się do panujących nastrojów. Teraz jest już dobrze, ale początek był rzeczywiście dla mnie bardzo trudny.
Pozdrawiam serdecznie.
Wiesz, jaka jest moja opinia, o tym co się dzieje. Ciężko mi dostrzec dobre strony, bo być może sam wkrótce stanę się ofiarą pandemii, nie wirusa, a związanej z nim paniki. Jedyne, co mnie zaskoczyło, to fakt, jak łatwo ludzie są w stanie oddać wolność. Czytałem o tym w „ucieczce od wolności”, ale nie spodziewałem się, że zobaczę to na własne oczy…
Dawid, ja do tej pory miewam huśtawki emocjonalne, ale kiedy mam słabszy dzień, mówię do siebie, że jutro albo pojutrze chwycę byka za rogi i zwykle tak się dzieje. Nie szukam dobrych stron na siłę, bo czytając ekonomistów jestem świadoma tego jaka rececja gospodarcza nas czeka, więc staram się żyć dalej i robić swoje. Każdego dnia, a kiedy nie mam to siły, po prostu przeczekuję. Trzymaj się. Gdybyś chciał kiedyś pogadać, to wiesz gdzie jestem.
Nauczyłam się żyć bez sali fitness co kiedyś wydawało mi się niemożliwe.
Ale też doceniłam to co straciłam, mimo, że ciało jest mi wdzięczne.
JA nadal szukam pomysłu na siebie i pracy, bo fitness raczej się nie odrodzi
w takim wymiarze jaki to miało miejsce przed pandemią.
Gdyby nie ten i poprzedni wpis nie wiedziałabym, że tak Cię ta izolacja poruszył.
Wrażliwiec <3
Aga, dlaczego uważasz, że fitness się nie odrodzi? Oficjalnie w nasze życie wkroczy jako ostatni, IV etap, ale jako osoba, która bez aktywności sportowej żyć nie potrafi i wieloletnia miłośniczka fitnessu nie wyobrażam sobie, że tak po prostu znika z naszego życia. Kto go kochał, ten do niego wróci. To część naszego życia, teraz uboższego o pewne jego elementy, ale wszyscy chcemy wrócić do tego co było wcześniej. Ja ćwiczę obecnie w domu, bo jak wiesz mam swojego osobistego trenera personalnego, ale nigdy nie wyprę fitnessu z mojego życia. A co do izolacji, to tak, siekło mnie na maksa. Nienawidziłam… Czytaj więcej »
Nie odrodzi bo nie będzie klubów stać na takie samo prowadzenie działalności i stawki polecą w dół oraz grafiki będą uboższe. Odrodzenie zajmie minimum kilka miesięcy niestety a z czegoś muszę żyć,dlatego szukam pracy.
Ale fakt,odkąd można wychodzić jest lepiej :).
Aga, kurcze, piszę ze swojego punktu widzenia. Jeśli kocham fitness, to kocham, a aktywność sportowa ma to do siebie, że musi być kontynuowana ze względu na formę psychiczną i fizyczną, która jest nam do życia niezbędna. Mam jednak nadzieję, że ta branża też się odrodzi, choć nie twierdzę, że za tydzień czy dwa. Jak prawie każda inna.
A Ty z pracą się nie poddawaj. Masz taką osobowość, inteligencję i power, że jestem pewna, że znajdziesz coś odpowiedniego dla siebie. Go girl!
<3
Fajny wpis! Ten czas faktycznie weryfikuje wiele spraw, naszych dotychczasowych nawyków, relacji i zachowań. Ja na przykład „dowiedziałam się”, że wcale nie muszę robić codziennie małych domowych zakupów, bo ostatecznie i tak wyrzucam z lodówki wiele produktów, których nie zdążyłam zużyć. A więc po tej całej pandemii zmienię nawyki – zacznę zużywać to, co mam, będę bardziej uważnie podchodziła do konsumenckich wyborów. No i zdecydowanie mocniej docenię możliwość swobodnego podróżowania 🙂 Zresztą już mam listę niedalekich miejsc, które odwiedzę, jak to wszystko tylko się skończy…
Och, ja też już zapędzam się w swoich planach, ale traktuję je bardzo po macoszemu, bo widzę, że życie w koronie jeszcze potrwa i nie chcę przeżywać kolejnych rozczarowań. Żyję tu i teraz, nawyki miałam raczej dobre, więc tu wiele do zmiany nie ma, natomiast przebyłam długą i trudną drogę jeśli chodzi o emocje. Tu też dowiedziałam się sporo o sobie. Warto ten czas wykorzystać na to co umykało nam do tej pory.
Pozdrawiam Cię serdecznie.
No zaskoczyło mnie to, że niestety straciłam pracę z powodu koronawirusa. Ale nie poddaję się. Wykorzystam trochę czasu na regenerację psychiczną, bo jednak ostatni czas daje nam wszystkim nieźle popalić w tym względzie oraz regenerację fizyczną (w końcu mam trochę czasu na wprowadzenie zdrowych nawyków żywienia i ćwiczeń). A potem zaczynamy działać dalej. Wirus nauczył mnie, że nie ma co płakać nad rozlanym mlekiem i się załamywać czymś, na co nie mamy wpływu. Trzeba patrzeć w przyszłość, bo te „około wirusowe” problemy się kiedyś skończą, a może czas przyniesie nam coś lepszego. 🙂
Ja też w to wierzę, ale są dni, kiedy wiele rzeczy się wali i wtedy pozwalam sobie na smutek czy złość. Przeczekuję.
Generalnie należę do silnych i walecznych osób, więc jestem też gotowa na nowe wyzwania.
W mojej głowie też jest chaos, zwłaszcza w ostatnich dniach, gdy luzowanie się widać na każdym kroku. Nie wiem już co jest prawdą, a co nie. Zostaję w domu, dbam o rodzinę, przeorganizowałyśmy swój dzień i jest ok.
Jeszcze dzisiaj rano wiedziałabym co Ci napisać, ale jest popołudnie, wiele przez ten dzień się wydarzyło i już nie mogę napisać tego co chciałam jeszcze kilka godzin temu.
Trzymajmy się Marta, bo to naprawdę trudny czas, w którym jedno zdarzenie może wiele w naszym życiu zmienić.