20 sie Wakacyjny esencjalizm. Nie lekceważ i nie daj się zwariować koronawirusowi
Wakacje na finiszu, ale wielu z nas swój urlop wciąż ma przed sobą. Chciałabym użyć określenia, że go planuje, choć bardziej odpowiednim będzie chyba, że waha się czy można go jeszcze dzisiaj spędzić gdziekolwiek spokojnie i bezpiecznie. Otóż można pod warunkiem, że kierujemy się dwiema zasadami: nie lekceważ i nie daj się zwariować pandemii koronawirusa. Po sezonie powinno być zresztą łatwiej.
To moja osobista opinia i możecie się z nią zgodzić lub nie, ale pisząc ten tekst, chciałabym skłonić Was przede wszystkim do refleksji.
Wszyscy mamy dosyć nakręcania tematu przez media i rząd, ciągłego weryfikowania napływających każdego dnia informacji i zadawania sobie pytań, na które wciąż nie ma odpowiedzi. Wydaje mi się, że przy tym wszystkim ważne jest zachowanie zdrowego rozsądku i świadomości, że choć nie wszystko jest jasne i pewne to jednak funkcjonować i to w miarę możliwości normalnie musimy. Oby w dobrym zdrowiu.
Pierwsze wyjazdy, spotkania po kwarantannie, lato, wakacje i #urlopwkraju
Swój ostatni wyjazd przed pandemią zaliczyłam jeszcze w marcu będąc w Wietnamie, z którego wróciłam dosłownie w ostatniej chwili, tuż przed zamknięciem granic i lockdownem. Wyjeżdżając jednak do Azji w lutym, ci co mnie śledzili na bieżąco na Instagramie, wiedzą ile pracy włożyłam w to, żeby ten wyjazd był sprawdzony, bezpieczny, przebiegał spokojnie i zgodnie z planem.
Po kilkutygodniowej izolacji społecznej i zniesieniu pierwszych obostrzeń, zdecydowałam się na swoje pierwsze spotkania i wyjazdy. Warunek konieczny – ma być kameralnie i z zachowaniem stosownych środków ostrożności. Zarówno mój pierwszy bardzo kameralny kilkudniowy wyjazd (KLIK), mikrowyprawa tropienie wilków w Puszczy Białowieskiej (KLIK), jogowy weekend w Bajkowej Zagrodzie (KLIK), babski wypad do agroturystyki (KLIK), samotny wyjazd w Góry Świętokrzyskie (KLIK). jak i tygodniowy wyjazd do Instytutu Zdrowia Sofra w Karpaczu (KLIK) je spełniały. Sprawiły mi też ogromną przyjemność, były cudowną odmianą po kwarantannie i nadzieją na powrót do normalności.
W końcu rodzinne wakacje, na które zabrałam jak zawsze do Białogóry swoją mamę (grupa ryzyka ze względu na wiek i choroby współistniejące), były moim siódmym już wyjazdem po kwarantannie i kolejnym, podczas którego zadbałam o to, żeby było bezpiecznie i komfortowo tzn, żeby COVID-19 nie zepsuł nam przyjemności z wypoczynku i nie odebrał radości, którą czerpiemy ze wspólnie spędzonego czasu. Ten wyjazd pokazał jednak inne oblicze wakacji nad Bałtykiem – hasztag #urlopwkraju zadziałał w pełnym wymiarze. Nawet w tak niewielkiej nadmorskiej miejscowości jak Białogóra, gdzie zwykle uciekamy przed tłumem turystów, w tym roku było ich znacznie więcej, ale i je można było ominąć. Ażeby nie być gołosłowną, oprócz czytania, możecie zobaczyć jak wyglądały moje wyjazdy w albumach na Insta Stories tutaj -> Wilki (KLIK), Bajkowa Zagroda (KLIK), Samotna podróż (KLIK), Sofra Karpacz (KLIK, KLIK), Białogóra (KLIK, KLIK).
Slow down to nie lockdown
Nie tylko na początku, ale i do chwili obecnej, z dystansem podchodzę do spotkań towarzyskich. Nie rezygnuję z nich, ale zawsze wybieram kameralne i sprawdzone grono ludzi. Tłumów świadomie unikam wybierając miejsca, gdzie ich po prostu nie ma – czy to restauracja, plaża, sklep czy miejsce, w którym zatrzymuję się na nocleg.
To że zwolniłam tempo życia i trochę je przeformatowałam, nie oznacza, że muszę żyć w izolacji, stresować się na zapas i rezygnować ze swoich dotychczasowych aktywności. Natomiast mogę wyciągnąć z nich esencję, czyli to co dla mnie i moich bliskich jest w danym momencie najważniejsze. Robiłam to i nadal będę to robić dla swojego zdrowia fizycznego i psychicznego.
Aktywne wakacje w czasie pandemii
Czy można spędzić aktywnie wakacje podczas pandemii? Oczywiście, że tak. Swoje wyjazdy dostosowałam do sytuacji i osób, z którymi wyjeżdżałam, zapewniając zarówno sobie, jak i bliskim atrakcje, które pozwoliły nam skorzystać z miejsc i czasu odpoczynku.
Podczas swoich wyjazdów byłam na warsztatach kulinarnych, tropiłam nocą wilki, o 5 rano i we mgle szukałam żubrów, zwiedzałam nowe miejsca, poznawałam nowych ludzi, przeczytałam wiele fajnych książek, poddałam się zabiegom oczyszczającym ciało i duszę, ćwiczyłam jogę na plaży, robiłam treningi pod chmurką, biegałam boso i tańczyłam w deszczu, skakałam na golasa po plaży o zachodzie słońca, jeździłam na rowerze po lasach, podziwiać wydmy, korzystałam z natury, szlifowałam język hiszpański, uczyłam się nowych rzeczy, poznawałam też siebie w nowych sytuacjach i byłam aktywna fizycznie w stopniu znacznie większym niż przed pandemią. To właśnie czas „zamknięcia” nas w domach sprawił, że zaczęłam korzystać z życia jeszcze pełniej i świadomiej niż wcześniej, ale zawsze robiłam to z głową.
Towarzysko, ale…
Towarzysko również zyskałam więcej, bo zabiegani do tej pory znajomi, znaleźli czas dla siebie, docenili istotę odpoczynku, zaczęli więcej czasu poświęcać na kontakty społeczne, stali się bardziej otwarci na nowe inicjatywy i choć niektórzy dotkliwie odczuli kryzys ekonomiczny (utrata pracy, zamknięte biznesy, komplikacje ze zdrowiem), to wielu z nich zobaczyło w drugim człowieku… człowieka.
Towarzysko więc tak, ale w wąskim gronie. W ten sposób nawet lepiej buduje się relacje i bliskość. Jak w esencjalizmie – mniej, ale lepiej.
Wymuszona zmiana nawyków
W tym przypadku słowo „wymuszona” ma swój pozytywny wydźwięk. Większość osób, które znam dostosowały się do nowej sytuacji zmieniając swój dotychczasowy styl życia i nawyki.
Okazało się, że będąc na wakacjach nie musimy godzinami biesiadować w przepełnionej obcymi ludźmi kawiarni czy restauracji, rozkładać ręcznika przy głównym wejściu na plaży, bo kilkaset metrów dalej czeka na nas pusta przestrzeń, oglądanie filmów w kinie możemy zastąpić kinem letnim pod gołym niebem, spacer deptakiem pełnym turystów możemy zamienić na spacer wzdłuż morza albo po lesie. komunikację miejską zastąpić rowerem, a siłownię treningami w domu czy ogrodzie z apką lub YouTubem.
Odporność stadna vs świadomość i własne przekonanie
Jest mnóstwo rozwiązań, które możemy zastosować przy wyborze formy i miejsca swojego wypoczynku dostosowując go do swoich potrzeb i samopoczucia, a także obaw. Wszak wszyscy żyjemy w bardzo niepewnych czasach, niektórzy z nas muszą zastosować dodatkowe środki ostrożności i ograniczenia ze względu na swoje stałe choroby. Natomiast dobre zdrowie nie musi oznaczać całkowitego unikania ludzi, wykluczenia wyjazdu na wakacje w ulubione miejsce czy siedzenia w czterech ścianach domu.
To o co warto zadbać ponad wszystko to WŁASNA ODPORNOŚĆ. Nie wyrobimy jej z dnia na dzień, jeśli nie robiliśmy tego przez ostatnie lata. Nie wyrobimy jej też, jeśli będziemy siedzieć w zamknięciu, zrezygnujemy z ruchu na świeżym powietrzu i aktywności, które do tej pory dawały nam radość życia, były elementem rozwoju społecznego czy źródłem naszego utrzymania. To że musimy nauczyć się żyć z koronawirusem, tak jak i z innymi chorobami i wirusami, dzisiaj nie jest już chyba stwierdzeniem, które kogokolwiek zaskakuje.
Czy wypracujemy jednak swoją odporność przebywając w tłumie? Nie o to chodzi w zbiorowym nabieraniu odporności. To co możemy zrobić to zadbać o siebie i swoich bliskich, zdrowo się odżywiać, być aktywnym fizycznie, prowadzić higieniczny tryb życia, dbać o swój dobrostan psycho-fizyczny i starać się w miarę normalnie funkcjonować. Wśród ludzi i z ludźmi owszem, natomiast masowe imprezy, spotkania i rozrywkę w przepełnionych klubach, pubach, restauracjach, kąpieliskach, itp., na chwilę obecną, moim zdaniem, zdecydowanie można sobie odpuścić. Z pewnością nikomu to nie zaszkodzi, ale może nawet pomoże uniknąć kłopotów.
Nie warto dać się też zastraszać i manipulować tym co słyszymy w mediach publicznych czy nawet społecznościowych (często udostępniamy treści bez ich uprzedniej weryfikacji), ale warto mieć świadomość tego, że niewidzialny wróg, w którego wciąż wiele osób nie wierzy lub przestało wierzyć, istnieje, o czym przekonałam się w ostatnich tygodniach osobiście. Nie, nie na sobie, ale na bliskich mi osobach.
Z tą myślą zostawiam Was na najbliższe tygodnie i miesiące życząc nam, abyśmy przeszli sezon jesienno-zimowy bez niespodzianek, za to realizując swoje plany, cele i marzenia. Mój jesienny kalendarz pomału już się zapełnia.
__________________
Pozostałe wpisy w tematyce pandemii:
- Kilka myśli, które zamieszkały w mojej głowie” (KLIK)
- „Jeszcze nigdy nie byliśmy tak blisko siebie i jednocześnie tak daleko” (KLIK)
- „Skrajne emocje w czasie pandemii. Czy naprawdę muszę z nimi walczyć?” (KLIK)
- „Dzieci i młodzież w kwarantannie. Jak sobie z nią radzą? Wypowiedzi rodziców” (KLIK)
- „Prawdziwa szkoła życia zaczyna się od lekcji pokory”. O kontrastach w naszych głowach po miesiącu kwarantanny” (KLIK)
- „Efekt Motyla i 5 rzeczy, których nauczyły mnie ostatnie tygodnie” (KLIK)
- „Zakochałam się. Moje zwycięstwo nad COVID-19″ (KLK)
Fot. archiwum prywatne
Miejsca: Białogóra, sierpień 2020
Okoliczność: rodzinne wakacje ze znajomymi
Najważniejsze to nie dać się zwariować 🙂 Mam przy sobie zawsze żel antybakteryjny z Orientany 🙂
Zdecydowanie jesteś w mniejszości, patrząc na relacje z nad morze i gór
Ciekawe czy nie „bekniemy” za to.
ps Cudna aktywność wakacyjna -widać, że sport Ci służy i się na maa wkręciłaś 🙂
Aga, jesień była łatwa do przewidzenia już dawno temu, a wakacje nad Bałtykiem (te w popularnych kurortach) tylko to potwierdziły, więc osobiście w ogóle nie dziwią mnie dzisiejsze statystyki dotyczące zachorowań. Niestety. Wielka szkoda, bo naprawdę można było tej sytuacji uniknąć.
Sama wiesz jak bardzo uderzy to we mnie i moje działania, ale wciąż żyję nadzieją, że uda mi się pewne rzeczy jakoś opanować. Liczę na rozsądek ludzi, którzy zdecydują się żyć mądrze i odpowiedzialnie, bo niezależnie od tego co się wydarzy, żyć dalej będziemy. Oby w dobrym zdrowiu. Buziak.
Nam nie udało się wyjechać przed pandemią, niestety cały czas jesteśmy w Polsce
Jak we wszystkim – zdrowy rozsądek to podstawa. My też postawiliśmy na #urlopwkraju i wybraliśmy miejsca, gdzie turystów jest znacznie mniej, a które bardzo chcieliśmy zobaczyć. Zwiedzaliśmy Suwalszczyznę tropem książek grozy Artura Urbanowicza. 🙂
Ale super pomysł.
Wiesz, ja to nawet nie uważam, że #urlopwkraju to była jedyna alternatywa. Niestety Polacy pokazali brak myślenia, konsekwencji w tym co wcześniej głosili i zupełnie lekceważący stosunek do zjawiska jednak globalnego. Jestem wręcz przekonana (po relacjach znajomych), że urlop poza Polską mógł być w pełni bezpieczny, jeśli zrealizowany z głową.
[…] Wakacyjny esencjalizm. Nie lekceważ i nie daj się zwariować koronawirusowi pochodzi z […]
Nigdzie się nie wybieram, ale sąsiedzi kolejno wracają z wyjazdów i dominuje to samo zdanie. Nikt nie daje się zwariować, wszyscy lekceważą. Wszędzie tłumy, brak maseczek (nawet w miejscach obowiązkowych) i przeciskanie się o miejsce. Jedynie 1 znajoma zachwalała, że w górach pusto i faktycznie dało się odpocząć (również bezpiecznie).
Jak napisałam w artykule, za mną 7 wyjazdów i tylko w jednym miejscu – nad morzem – było więcej ludzi, których również można było unikać. Mieszkaliśmy w domku z dużym ogrodem, wszelkie nasze aktywności czy to ruch na świeżym powietrzu, wycieczki, posiłki czy plażowanie odbywały się z dala od tłumów. Można? Można. Bez większego nawet wysiłku 🙂 Niestety widziałam też różne absurdalne sytuacje i dlatego zupełnie nie dziwi mnie wynik (ponad 900) potwierdzonych obecnie zakażeń. Swoje obawy co do jesieni i decyzji rządzacych też już dawno wyraziłam. Wystarczy obserwować świat i nie trzeba wnikliwej nawet analizy, żeby przewidzieć to co… Czytaj więcej »
Te wakacje są inne niż zwykle, ale nie tylko ze względu na covid – choć to on uświadomił mi, że świat się ogromnie zmienia i warto spojrzeć na to, co mamy teraz, jak na moment, który zaraz przeminie. Kryzys klimatyczny już tu jest.
Ludzkość zawsze zmagała się i będzię zmagać się z różnymi zjawiskami i zmianami, ale to wielka sztuka odnaleźć się w tych zmianach. Zdajemy właśnie kolejny egzamin i moim skromnym zdaniem, biorąc pod uwagę historię, nie zdajemy go zbyt dobrze. Aczkolwiek wiele jeszcze szans przed nami i ocenić będzie można dopiero w dłuższej perspektywie czasu.
We wszystkim trzeba umieć znaleźć złoty środek. Nawet w czasie pandemii 🙂
Ja całe wakacje spędziłam w Polsce, aż w końcu nie wytrzymałam i kupiłam bilety na Islandię na październik 😉 Mam nadzieję, że uda się polecieć <3 To był ciężki czas dla kochających podróże.
Bardzo ciężki. Mam wielu znajomych podróżników i choć zmodyfikowali swoje życie i dostosowali je do realiów, to widziałam ile ich to kosztowało. Mam nadzieję, że uda Ci się zrealizować to co sobie zaplanowałaś. Ja również liczę, że ta jesień, mimo „proroczych” zapowiedzi nie będzie w niczym przypominała minionej wiosny. To był koszmar, ale najwyraźniej musieliśmy go doświadczyć, żeby zrozumieć wiele rzeczy i zacząć żyć nieco inaczej – bardziej świadomie.
Inspirujacy wpis! To prawda, ze koronawirus zachęcił nas do relatywizowania. Dodał wartości „drobnym” przyjemnościom. Korzystajmy z życia, zachowując ostrożność 🙂 Pozdrawiam!